Niemcewicz Julian Ursyn

Powrót posła


Скачать книгу

dziś sprzymierzeńca, mieliśmy wprzód pana;

      Wojska wzrastają pełne szlachetnej ochoty,

      Patrz na okryte zbroją cnej młodzieży roty,

      Skarby złotem, zbrojownie śpiżem napełnione:

      Będą jeszcze dla Polski dni świetne wrócone,

      Będą, byleby naród cnotą zapalony,

      Chęcią dobra ojczyzny z królem połączony,

      Uwodzić się namowom przewrotnym nie dawał,

      I w zaczętej już pracy nigdy nie ustawał;

      Niech każdy ma szczęśliwość powszechną w pamięci,

      I miłość własną kraju miłości poświęci:

      Z dawnym wyborem wkrótce nowy się połączy,

      Co pierwszy nie dokonał, to drugi dokończy;

      Czynnie robiąc, zaradzi powszechnej potrzebie,

      Zyskał szczęście dla kraju, a sławę dla siebie.

      STAROSTA

      Wszystko to piękne słowa i piękne nadzieje,

      Lecz na te obietnice ja się tylko śmieję;

      W tym rządzie skryta jakaś intryga pracuje;

      Ja się na nic nie zgodzę, zaraz protestuję,

      z pasją

      A gdy zdanie waćpana sprzeczne z mojem wszędzie,

      Syn jego mojej córki pewnie mieć nie będzie.

      PODKOMORZY

      Cóż sprzeczka nasza ma się tykać mego syna?

      Żeśmy innego zdania, to nie jego wina,

      Porywczo losem córki nie zechcesz rozrządzić,

      Raczysz wprzód zięcia poznać i zdatność osądzić;

      Najbardziej młodych osób zważyć gust, skłonności.

      STAROSTA

      Znam je już, dobrodzieju.

      SCENA III

      Ciż sami i lokaj Starosty

      oddaje bilet Podkomorzynie

      LOKAJ

      Bilet od jejmości.

      PODKOMORZYNA

      czyta

      Bardzo jestem rozgniewana, że nie mogę udać się na przyjemne ich śniadanie; głowa źle mi robiła18 przez noc całą, i koszmar przeszkadzał mi zamknąć oko; jestem w strasznej feblesie19, skoro będę lepiej20, polecę w ręce kochanej kuzynki.

      PODKOMORZY

      Rozumie kto z waćpaństwa, co ten bilet znaczy?

      PODKOMORZYNA

      Kuzynka z francuskiego myśli swe tłumaczy.

      PODKOMORZY

      Głowa źle mi robiła! co za wyraz nowy?

      PODKOMORZYNA

      Znaczy la tête m’a fait mal francuskiemi słowy21.

      PODKOMORZY

      Dziwić się nie należy, jeśli Starościna,

      Nie rozumie po polsku; nie jej to jest wina,

      Ale tych raczej, co jej dali wychowanie,

      Co wytworności dzikiej powziąwszy mniemanie,

      Gardząc własnym językiem i rodem, i krajem,

      Chowają dzieci polskie francuskim zwyczajem,

      I taką na nie baczność od kolebki łożą,

      Że mamki i piastunki z zagranicy zwożą.

      Któż ich do dalszej nauk doprowadza mety?

      Madam, co we Francji robiła kornety,

      Albo włóczęga Francuz; i cóż stąd wynika?

      Młodzieniec zapomniawszy własnego języka,

      Obcym nawet źle mówi i gdy wiek ubieży,

      Uczyć się musi, co do Polaka należy,

      Bo dotąd wskazywane mając obce wzory,

      Wie dobrze kto jest Vestris22, nie wie kto Batory.

      Powszechniejsza jest we płci niewieściej ta wada,

      Wychowanie ich z zalet pozornych się składa.

      Więcej powabów niźli obyczajów liczą;

      Schowane, żeby były pożycia słodyczą,

      Nagrodą cnych postępków i skromności wzorem.

      Nie – przekładają obcych śmieszności iść torem;

      Wlały w nie wiele nauk ich nauczycielki,

      Prócz powinności żony i obywatelki.

      Tak w wszystkiem trzymając się obcego zwyczaju,

      Widzimy cudzoziemki w własnym naszym kraju.

      PODKOMORZYNA

      Wyznajże, przyjacielu, żeś nazbyt surowy,

      Znajdują się i w naszym kraju białogłowy,

      Co umieją szanować święte stadła23 związki

      I pełnią dobrych matek i żon obowiązki.

      PODKOMORZY

      Wiem, że są takie, samaś waćpani dowodem,

      Wiem, że są znakomite i cnotą, i rodem,

      Co żyją skromnie, kraj swój nad wszystko kochają,

      Obywatelskie cnoty w synów swych wpajają.

      Widzieliśmy, jak idąc Rzymianek przykłady,

      Dzieliły z nami chętnie publiczne nakłady,

      I z skroń pozdejmowawszy przepyszne ozdoby,

      Oddały je ojczyźnie: takiemi sposoby

      Niewiasta w wolnym kraju chwały dostępuje,

      Takich ja obyczaje i cnoty szanuję;

      Lecz ganić nie przestanę nierozsądne matki,

      Co łożąc na swe córki majątku ostatki,

      Dają im wychowanie wykwintne i modne,

      Lecz z życiem, co wieść mają, bynajmniej niezgodne.

      Cóż dalej? miasto czuwać nad rządem domowym,

      Głowę nabitą mając dymem romansowym,

      Dzikie jakieś pojęcie nabywszy o szczęściu,

      Nie znajdują go w ciszy i słodkiem zamęściu,

      Idą zatem rozwody, skargi, narzekanie:

      A wszystkiego przyczyną zdrożne wychowanie.

      STAROSTA

      Ważnych uwag waćpana cierpliwie słuchałem,

      Lecz