i Jej Sercu Niepokalanemu parafie. Ślubowanie (…) poprzedzi triduum i Komunia Święta generalna. W uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, po odpowiednim przygotowaniu, ofiarować będą swe diecezje poszczególni biskupi (…). Wreszcie w uroczystość Narodzenia Matki Boskiej zebrany na Jasnej Górze Episkopat dokona tamże w obecności pielgrzymów z całego kraju poświęcenia Narodu i Rzeczypospolitej”41.
W ten sposób Polska stała się pierwszym krajem, po Portugalii, który tego aktu dokonał zgodnie z prośbą wypowiedzianą przez Matkę Bożą w Fatimie. Poprzez poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi Polska weszła na fatimską drogę zawierzenia Maryi i wypełniania Jej próśb. Tak rozpoczęła się wyjątkowa droga Kościoła w Polsce, który jako jedyny w krajach komunistycznych zdołał zachować stosunkowo duży obszar wolności i niezależności.
„Tygodnik Niedziela” opisywał uroczystości na Jasnej Górze następująco:
„Milion ludzi skupionych tłumnie, tłoczno i ciasno, jeden tuż przy drugim, na jednym placu… głowa przy głowie… morze głów ludzkich… Było razem ponad milion… Był to więc milion ludzi, milion Polaków i Polek, którzy nie ulękli się niewygód i morderczych warunków podróży koleją, wozami, zatłoczonymi ciężarowymi samochodami i… piechotą z najodleglejszych okolic całej Polski (…). Był to milion serc, pałających miłością do Matki Bożej, milion dusz, oddanych Panu Bogu, milion mózgów, zatroskanych myślą o losach Ojczyzny i szukających u swojej Matki i Królowej – pociechy, ratunku i mocy wiary w nadejście dnia, w którym zapanuje na świecie Sprawiedliwość i Pokój, i Miłość, i Prawda, i Dobro, i Piękno! Taki milion ma swoją własną wymowę i swój własny ciężar gatunkowy. Wartość takiego miliona nie da się ani obliczyć, ani wymierzyć, ani nawet sobie uzmysłowić! I kto na własne oczy oglądał ów milion dusz nieśmiertelnych, ten nigdy tego zapomnieć nie może!”.
Kardynał August Hlond zmarł nagle 22 października 1948 roku. Pogrzeb odbył się 26 października, ciało spoczęło w kaplicy Najświętszego Sakramentu w ruinach archikatedry św. Jana w Warszawie. Po jej odbudowie zostało przeniesione do Krypty Prymasów Polski. Jego serce znajduje się w katedrze gnieźnieńskiej w kaplicy Łubieńskich. W marcu 2006 roku dokonano uroczystej translacji szczątków prymasa Hlonda z podziemi warszawskiej archikatedry do kaplicy św. Jana Chrzciciela w lewej nawie świątyni.
W 1992 roku rozpoczął się proces beatyfikacyjny kardynała Augusta Hlonda. Na szczeblu diecezjalnym zakończył się cztery lata później, następnie akta zostały przesłane do Watykanu. W 2008 roku opracowano positio42, które w 2017 roku Komisja Teologiczna Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych zaopiniowała pozytywnie. 19 maja 2018 roku papież Franciszek podpisał dekret o heroiczności cnót kardynała Hlonda. Przysługuje mu odtąd tytuł Czcigodnego Sługi Bożego.
Warto przypomnieć niezwykły list pasterski naszego jednego z wielu narodowych bohaterów, Sługi Bożego kardynała Augusta Hlonda. Dziś te słowa na nowo nabierają znaczenia:
Anarchia moralna pustoszy świat. Jakieś nieprzestrzenne siły łamią sumienia. Bolszewizacja umysłowości podważa wszelkie zasady etyczne. Dusze dziczeją. Zwierzęcieje człowiek. Pod pozorem kultury i postępu rozprzestrzenia się satanizacja życia.
Tak jest gdzie indziej, a nie powiem wam nic nowego, utrzymując, że się tak poczyna dziać i u nas. Jakby jakieś burzycielskie demony gnały przez kraj, dławiąc poczucie etyczne i siły moralne narodu. Ułatwiają im robotę prądy antykościelne, propaganda wywrotu i stosunki gospodarcze. Ogół, zaniepokojony wtargającym barbarzyństwem, staje w obronie zdrowia moralnego i coraz zapalczywiej strzeże obyczajów chrześcijańskich. Ale powstają szkody. Mętnieją i ścichają sumienia. Kurczy się uczciwość. Zbrodniczość podnosi głowę. Nie ma szkół dostatecznych, a trzeba rozbudowywać więzienia.
Nie spełniłbym powinności pasterskiej, gdybym to przemilczał lub zamazywał. Czekacie, Diecezjanie kochani, na prymasowskie odezwanie się, na słowo żadnym względem nie stłumione, któreby jako „miecz obosieczny” uderzyło w moralną gangrenę. Zadanie to ma spełnić niniejszy wielkopostny list pasterski. Wiążą mnie niestety rozmiary i charakter orędzia i stąd poprzestanę na nielicznych szczegółach, zaczynając od kilku uwag o zasadniczej nauce Kościoła w tym przedmiocie.
To przypomnienie zasad katolickich jest tym potrzebniejsze, że, poza zanikiem moralności, z jednej strony wzmaga się propaganda innych systemów etycznych, a z drugiej odzywają się poza kołami katolickimi głosy o „etykę chrześcijańską”. Mamy obowiązek oddzielić się od błędów, a zarazem powinniśmy usuwać nieporozumienia. Jeżeli „etyka chrześcijańska”, zaznaczana w ideologjach politycznych i zrzeszeniowych, jest to samo, co etyka katolicka, znajdzie ona w tym liście swoje potwierdzenie. W innym wypadku odniesiemy się do niej z należytym zastrzeżeniem.
Znamiennym objawem chwili bieżącej jest m.in. powstawanie organizacyj, mających za zadanie naprawę obyczajów i odrodzenie moralne. Jedne wprowadzają etykę sprzeczną z nauką Kościoła i przed tymi przestrzegam. Drugie chciałyby pod protektoratem Biskupów umoralniać naród na zasadach Chrystusowych. Otóż z niniejszego listu pasterskiego wywnioskujecie, moi Diecezjanie, że taka liga obyczajowa już dawno istnieje i działa, a jest nią Kościół katolicki. Ma on do tego mandat Zbawiciela, poparcie bożego autorytetu i pomoc Ducha Świętego. Kościołowi zawdzięczać należy, że Europa dawno nie zginęła w orgjach barbarzyństwa. Jeżeli i tym razem Kościół nie wyprowadzi narodów chrześcijańskich z potopu zdziczenia, na nic nie zdadzą się ligi naprawy obyczajów. Nie tylko te lub owe grupy, ale wszyscy powinni przyłożyć ręki do odrodzenia moralnego narodu w duchu Chrystusowym. Ale przebóg!, nie twórzcie nowych organizacyj! W końcu trzeba będzie i te umoralniające ligi umoralniać. Nie zrzeszeń trzeba ani statutów, ani regulaminów. Trzeba pracy! Współpracujcie z Kościołem! Do pracy zbiorowej macie wszelkie możności w Akcji Katolickiej.
Ale przystąpmy już do tematu.
I. Z ZASAD ETYKI KATOLICKIEJ
1. „Bój się Boga!”. Tak brzmi w potocznym życiu życzliwa przestroga przed złym uczynkiem. Wypowiada się w niej instynkt katolicki i instynkt ludzki. Jeden i drugi wiąże obowiązki moralne z Bogiem. Jeden i drugi uważa autorytet boży za źródło i podstawę powinności etycznej. Jeden i drugi odwołuje się do Boga, gdy chodzi o rację, dlaczego należy czynić to, co dobre, a unikać tego, co złe.
„Bój się Boga!” znaczy, że człowiekowi żyć nie wolno według swego upodobania, lecz zgodnie z nadaną mu przez Stwórcę naturą ludzką. A więc nie tak, jak gdyby nie miał duszy, rozumu i wolnej woli. Nie tak, jak zwierzę żyje. Nie wedle swego kaprysu, nie wyłącznie dla przyjemności lub z przyzwyczajenia. Wszystko to, czego człowiek świadomie pragnie, co świadomie czyni i mówi, powinno odpowiadać powszechnej ludzkiej zasadzie postępowania, która tkwi w duszy normalnego człowieka. Nazywamy ją prawem przyrodzonym. Święty Paweł pisze o nim, że nawet poganie… okazują treść zakonu, wypisaną na sercach swoich, której przyświadczy i własne ich sumienie, gdy różne ich myśli zaczną wzajemnie oskarżać się lub bronić (Rz 2, 15).
„Bój się Boga!” znaczy dalej, że chrześcijanin poza prawem przyrodzonym przestrzegać powinien objawionego prawa bożego, czyli dekalogu i moralnych zasad Chrystusowych. Więc katolik nie powinien tak żyć, jak gdyby nie było Objawienia, dziesięciorga przykazań bożych, i tych przepisów, które boski Zbawiciel odkupionej ludzkości podał. Odkąd Chrystus oświadczył: Jam jest światłość świata (J 8, 12), nie może ludzkość pomijać Chrystusa jako prawodawcy, a życie chrześcijan nie może się układać moralnie bez Ewangelji.
„Bój się Boga!” znaczy, że należy żyć tak, jak sumienie każe. A głos