Fernando de Rojas

The Celestina


Скачать книгу

razem ja byłem górą! To był jednak genialny pomysł z tym klubem.

      Musiałem tylko przejąć ciasteczka, zanim mama zejdzie z nimi do piwnicy. To miał być męski klub, bez żadnych bab. Moja mama jest całkiem fajną babką, ale skoro wymyśliłem taki regulamin, trzeba się go trzymać.

      – Dzięki! – Wziąłem z rąk mamy talerz z ciastkami owsianymi i pognałem z nimi na dół.

      Sprawa gangu złodziei obrazów nie mogła przecież czekać.

      Kiedy powiedziałem, że na pierwszym spotkaniu naszego klubu będziemy rozmawiać o dziełach sztuki, mama tak się rozpromieniła, że pobiegła zaraz do swojego pokoju, a gdy wróciła, wręczyła mi opasły tom

      Historii sztuki. Omal się nie przewróciłem pod jego ciężarem, gdy targałem go do piwnicy. Nie miałem najmniejszego zamiaru korzystać z tej całej Historii. Musieliśmy przecież tylko wyszukać obrazy, które skradziono. A nie będę przecież wertował tysiąca, tak moi drodzy, TYSIĄCA STRON! Rzuciłem tomiszcze w kąt i pobiegłem po tablet taty. Od czego jest Internet! Zwłaszcza, że przecież mogę korzystać z Wi-Fi w całym domu. Miałem nadzieję, że do piwnicy też sięga.

      Postawiłem przed chłopakami tacę z ciastkami, a sam zrobiłem test zasięgu sieci.

      – Wszystko w porządku, Internet działa – stwierdziłem zadowolony i wyciągnąłem rękę po ciasteczko. Moje palce trafiły na okruszki.

      – Wszystko już zjedliście?

      Z niedowierzaniem spojrzałem na kumpli.

      Oczywiście Muffin miał policzki wypchane jak chomik, a na brodzie przylepione okruchy.

      – To on wszystko zeżarł. – Rodzynek wskazał winowajcę, choć sam był nie lepszy i buzię miał pełną ledwo przeżutych ciastek.

      – No, co… nie zdążyłem zjeść obiadu – bronił się Muffin, plując na nas dookoła płatkami owsianymi.

      – Nie mówi się z pełną gębą, trochę kultury! – warknąłem, ścierając z obrzydzeniem jego ślinę z nosa. – Gdyby moja mama to widziała! – Spojrzałem ze zgrozą ku sufitowi.

      – Masz jeszcze? – Z niewinną miną zapytał mnie Bazyl.

      – Nie, nie mam! Później dostaniecie! – wrzasnąłem. – Weźcie się ogarnijcie, musimy zabrać się do roboty.

      Na to znowu wtrącił się Muffin:

      – Chciałbym podkreślić, że nie mówi się „gębą”, bo to niekulturalne. Można powiedzieć „buzią” albo „ustami”. Jak chcesz nas uczyć kultury, to najpierw sam się jej naucz.

      Ja z nimi zwariuję!

      – Słuchajcie – należało przejść do najbardziej istotnych rzeczy – naszym jedynym źródłem wiedzy o kradzieży – zacząłem fachowym tonem – jest ten artykuł

      w „Kurierze”. – Położyłem na stole wycięty fragment, który już wcześniej pokazywałem chłopakom. – Skradziono pięć obrazów. Podobno w muzeum zastosowano wszelkie najnowocześniejsze zabezpieczenia, a mimo to część kolekcji skradziono.

      – Myślisz, że zrobił to ktoś z naszego miasta? – Bazyl dał się wciągnąć w historię.

      – Tego nie wiem, ale sądzę, że złodzieje przygotowywali ten skok od dłuższego czasu.

      – Jak niby mamy odnaleźć tych kolesi? – Muffin zniechęcił się, zanim rozpoczął poszukiwania.

      – Ech, ty człowieku o małej wierze. – Pokręciłem

      z dezaprobatą głową. – Po pierwsze, złodzieje przygotowali się na to, że będzie ich ścigać policja. Ale – zawiesiłem wymownie głos – nie przewidzieli, że może ich tropić ktoś taki, jak my!

      – No i…? Bo jakoś nie widzę związku… – Bazylowi trudno było nadążyć za moim tokiem rozumowania.

      – Zastanówcie się – powiedziałem błagalnym głosem i odczekałem chwilę, z nadzieją, że moich kumpli wreszcie oświeci. – Nic nie kumacie? – Po dobrej minucie poddałem się i wyłuszczyłem, o co mi chodzi. – Jeśli ten gang nie jest przygotowany na to, że my będziemy go szukać, to jasne jest, że zacznie popełniać błędy, dzięki którym łatwo go namierzymy. Oni ukrywają się przed policją, ale nie przed takimi nastolatkami jak my.

      – Sam jesteś nastolatek – burknął Muffin, który już kiedyś oświadczył wszem i wobec, żeby nigdy nie nazywać go nastolatkiem, bo nastolatkowie są dziwni, jak jego starszy brat i on nigdy nie będzie nastolatkiem. „Nie będę przeżywał buntu ani kryzysu światopoglądu, ani bólu istnienia” – mówił. Fakt, jego brat jest nieco dziwny, a jedna z sióstr Rodzynka jest emo i też jest dziwna. Mnie jednak nie przeszkadza bycie nastolatkiem. Uważam, że jest to o wiele fajniejsze niż bycie takim dzieciakiem jak Zuzia na przykład.

      – Tak czy owak – wróciłem do naszego tematu – mamy szansę ich odnaleźć.

      – Podobno zostawili w muzeum jakiś list – wtrącił Rodzynek.

      – Tak, nie ma jeszcze o tym w gazecie, ale dzisiaj na stronie jednego z portali nastąpił przeciek i ktoś ujawnił treść tego listu oraz adres strony, na której go zamieścili. Spójrzcie. – Podałem chłopakom tablet. – Nie uwierzycie, ale oni w tym liście zostawili mapę ze wskazówkami. Kto rozszyfruje wskazówki, ten odnajdzie jeden

      z obrazów.

      To my, Czarna Pantera, wykradliśmy obrazy Leona Wyczółkowskiego. Jesteśmy mistrzami w swoim złodziejskim fachu

      i nikt nam nie dorówna. Potrafimy okraść wszystkich i wszystko. Oddamy wasze obrazy, jeśli będziecie potrafili je odnaleźć.

      Oto kilka wskazówek:

      Martwa natura z pomarańczami ukryta

      w grubym murze jest.

      Pył historii strzeże jej. Szum drzew z dawnym

      echem bitwy miesza się.

      – Trochę dziwni ci złodzieje i jacy zarozumiali – bąknął Bazyl, przebiegłszy wzrokiem list.

      – Skoro zostawili wskazówki, policja teraz w mig ich znajdzie. I obrazy również – stwierdził Muffin.

      – Ktoś ukradł obrazy tylko dla głupiego kawału – dodał Rodzynek.

      Chłopacy mieli trochę racji. Tylko że mnie coś podpowiadało, że takie rozwiązanie zagadki byłoby zbyt proste.

      – Nie sądzę, żeby to był tylko wygłup. W swoim planie mają jakiś ukryty cel. A może przestraszyli się konsekwencji kradzieży i teraz chcą te obrazy po prostu oddać? Właśnie w taki sposób, żeby nikt nie mógł odkryć, kim są złodzieje?

      – Czyli że poczuli wyrzuty sumienia? – zagadnął Bazyl.

      – E, to jakieś podejrzane – odparł Rodzynek. – Nie wierzę, żeby poczuli wyrzuty sumienia. Zresztą nadal nie wiem, co my możemy zrobić.

      – Spróbujemy odnaleźć obraz i resztę kolekcji, zanim zrobi to ktokolwiek inny – oświadczyłem. – Może wtedy wytropimy samych złodziei.

      – Albo wpadniemy w ich sidła. – Muffin zawsze przewidywał najgorsze scenariusze. – Ta zagadka to na pewno pułapka. Nie są głupi, żeby zostawiać trop do obrazów – orzekł Bazyl.

      – Nie mnie to oceniać, czy są głupi czy nie, ale ten ich list jest na razie jedynym dowodem w sprawie, który

      w ogóle posiadamy –