Jakub Małecki

Zabójczy pocisk


Скачать книгу

pomoże. Otoskopijnych metod używa się głównie podczas kradzieży z włamaniem, kiedy sprawca przy…

      – Przystawia ucho do drzwi czy szyby – dokończyła. – Tak, wiem.

      Robert pokiwał głową z zadowoleniem. Ile córek mogło pochwalić się podstawową wiedzą śledczą w zakresie badania śladów małżowin usznych? Przeszło mu przez myśl, że wychował naprawdę ciekawą osobę. Choć żona mogłaby w tym względzie polemizować.

      Przyjrzał się Julii i przez chwilę milczał.

      – To wszystko ma niewielkie znaczenie – rzucił w końcu.

      – Jak to?

      – Godzinami rozmawiałem z tymi z policjantami. Wypytywałem ich o tajniki pracy, a przynajmniej te, które mogli zdradzić. Większości nie mogli.

      – To jasne.

      – Mhm – potwierdził. – Choć przy piwie i zapewnieniu, że nigdy nie upublicznię tego i owego, udało mi się dowiedzieć nieco więcej niż przeciętnemu zjadaczowi chleba.

      Pociągnęła lekko papierosa i uniosła brwi.

      – AFIS, baza genetyczna, ABIS… to wszystko przydatne rzeczy, ale w dawno zapomnianych zbrodniach, co innego ma kluczowe znaczenie.

      Nie sprawiała wrażenia, jakby oczekiwała jakiejś przełomowej myśli. Spodziewała się pewnie, że będzie mówił o wyrzutach sumienia sprawców, którzy przez długie lata żyją w niepewności. Owszem, było to istotne – a przestępcy podczas zatrzymań często odczuwali pewną ulgę – ale nie najważniejsze.

      – Więc co ma znaczenie, twoim zdaniem?

      – Metoda majeutyczna – odparł. – I nie moim, a policjantów.

      – Co takiego?

      – To nic nowego, powinnaś o tym słyszeć. Funkcjonuje już od… bo ja wiem, może od piątego wieku przed naszą erą.

      Julia popatrzyła na niego, jakby w jednej chwili z jej ojca zmienił się w jakiegoś nieznajomego uciekiniera z zakładu dla obłąkanych.

      – Metodę opisał Sokrates – ciągnął. – Polega na wyciąganiu z rozmówców nieuświadomionych wspomnień. Funkcjonariusze z Archiwum X największej ilości nowych faktów dowiadują się, przesłuchując świadków. O ile uda im się odświeżyć ich pamięć, rzecz jasna.

      – W przypadku Hakowego się nie udało?

      – Nie. Nie było kogo pytać, nie licząc tych kobiet, które uszły z życiem. Ale ich zeznania w niczym nie pomogły.

      Córka przez chwilę pocierała skronie, jakby to mogło sprawić, że jej myśli wskoczą na odpowiednie tory.

      – Więc jaką hipotezę postawisz na koniec programu?

      – Nie postawię żadnej.

      – To będzie chyba pierwszy raz.

      – Owszem. I oberwie mi się od stacji.

      – A zatem może byś…

      – Nie – uciął stanowczo. – Nie mam żadnej koncepcji. Nie będę zmyślał faktów.

II

      Julia zamknęła się w swoim pokoju, wzięła macbooka i położyła się na łóżku. Odchyliła pokrywę i szybko wpisała hasło do systemu. Potem zanurzyła się w meandrach Wikipedii. Ojciec nie przyjmował do wiadomości, że największa na świecie darmowa encyklopedia może być źródłem rzetelnych informacji, ale ona wiedziała lepiej.

      Dawno minęły czasy, kiedy na Wikipedii nie można było polegać. Od tamtego czasu kompetentni moderatorzy czuwają nad poprawnością i rzetelnością wpisów. Jakiś czas temu Julia czytała nawet, że w tamtym roku jeden z brytyjskich sądów zacytował w wydanym wyroku artykuł z Wikipedii. Zainteresowała się sprawą i okazało się, że to niejedyny taki przypadek – było ich kilkadziesiąt, może nawet kilkaset. To utwierdziło ją w przekonaniu, że nie powinna mieć oporów przed zgłębianiem wiedzy za pomocą tego portalu.

      Problem pojawiał się, kiedy szukane hasło nie istniało.

      Tak jak teraz, gdy wpisała w wyszukiwarce „hakowy”. W wynikach pojawiły się artykuły na temat ciągników i wychwytów kotwicowych. W drugim wypadku nie wiedziała nawet, o co chodzi.

      Ani słowa o człowieku, który zabił ciężarną kobietę w Zakopanem i próbował odebrać życie kilku innym.

      Uznała, że to nic nie szkodzi. Od czegoś jest przecież wujek Google, szczególnie, jeśli ciotka Wikipedia zawiodła. Julia wprowadziła odpowiednie zapytanie, a potem zaczęła przeglądać wyniki.

      Treść dawnych artykułów prasowych zmroziła jej krew w żyłach. Wyglądało na to, że ojciec opisał jej jedynie ułamek tego, co w rzeczywistości się zdarzyło. Przynajmniej jeśli wierzyć mediom.

      Wpadła w wir. Kiedy nie spoglądała na zegarek, miała wrażenie, że czas się zatrzymał. Kiedy na niego zerkała, okazywało się, że, zamiast minut, mijały godziny. Julia coraz bardziej zagłębiała się w sprawę, odkrywając kolejne fakty, o których ojciec nawet się nie zająknął. Z pewnością do nich dotarł, nie były zakopane gdzieś w odmętach internetu, a ogólnie dostępne. Archiwalne artykuły pochodziły sprzed tylu lat, że nikomu nie przeszło przez myśl nawet to, aby pobierać opłaty za dostęp do nich.

      W końcu oderwała się od laptopa. Zamknęła klapę i przez moment wpatrywała się w ścianę. Czy mogła odkryć coś, do czego ojcu nie udało się dotrzeć? Raczej w to wątpiła. A mimo to, było tyle poszlak…

      Z pewnością potrafiłaby ułożyć zborną hipotezę na koniec programu.

      W końcu uznała, że przynajmniej przedstawi ojcu wyniki swojego amatorskiego śledztwa. Odłożyła macbooka na łóżko, a potem poszła do kuchni. Matka wróciła już z pracy i gotowała spaghetti. Spojrzała na Julię i uniosła brwi. Zero uśmiechu, zero sympatii. Czekała, aż to ona ją powita.

      – Cześć, mamo.

      Dopiero teraz uniosła kąciki ust.

      – Cześć – odparła. – Jadłaś coś?

      – Nie, ale…

      – To siadaj, nałożę ci pół porcji.

      Od kilku dni prowadziły wojnę podjazdową w kwestii jedzenia. Julia usilnie przekonywała ją, że musi zmniejszyć trochę liczbę kalorii, które dziennie przyjmuje, matka twierdziła, że to absurd, bo jest chuda jak szkapa. Julia upierała się przy dietetycznych wersjach posiłków, matka utrzymywała, że tradycyjnie – znaczy zdrowiej. Sama całe życie jadła zwykły makaron i nic złego jej nie spotkało. A Bóg jeden wie, co jest w tych wszystkich razowych pastach.

      O makaronie niskowęglowodanowym z psyllium, podawanym z grillowaną cukinią, nie chciała nawet słyszeć.

      – Nie, dzięki. Nie widziałaś taty?

      – Jest u siebie.

      Julia spojrzała na zamknięte drzwi do gabinetu. Ani chybi, ojciec siedzi pochylony nad ogromnym monitorem, na którym wyświetla cały szereg elektronicznych materiałów, znacznie bardziej rzetelnych i drobiazgowych od tego, co znalazła Julia.

      – Ale naprawdę mogłabyś zjeść choć…

      – Kupisz shirataki, to zjem.

      – Co takiego?

      – Azjatycki makaron bez kalorii – rzuciła na odchodnym, a potem otworzyła drzwi do pokoju ojca. Weszła bez zapowiedzi, choć wielokrotnie upominał ją, aby choć lekko zapukała.

      Odwrócił się na krześle, posłał jej długie spojrzenie i westchnął.

      – Znowu