Jakub Małecki

Zabójczy pocisk


Скачать книгу

ma mowy – szepnął. – Nie, kiedy mama jest w domu.

      – W porządku, w porządku.

      Przysiadła na skraju biurka, innego miejsca bowiem w gabinecie próżno było szukać. Była to typowa pracownia samotnika – niewielki metraż, puste ściany, surowy wystrój i… Nie, właściwie o jakimkolwiek wystroju trudno było mówić.

      – O co chodzi? – spytał ojciec.

      Czyżby wyłapała w jego głosie nutę pretensji? Wydawało jej się, że tak.

      – Pogrzebałam trochę w sprawie Hakowego.

      – Słucham?

      – Spokojnie. Nie złamałam prawa. W internecie jest wszystko.

      – Wszystko i nic.

      Uśmiechnęła się lekko.

      – Sugerujesz, że naczytałam się bzdur?

      – Tak – przyznał, przyjmując kamienny wyraz twarzy. – Research internetowy jest dla dziennikarza śledczego tym, czym chałupnicze forum medyczne dla lekarza. Diagnoza w takich wypadkach zazwyczaj jest daleka od prawdy. Żeby nie powiedzieć bzdurna.

      Julia się nie odzywała. Wiedziała, że najmocniejszą bronią w jej arsenale jest milczenie.

      Ojciec odchrząknął. Powoli zaczynało mu się robić głupio. Spodziewała się tego.

      – No dobrze… – podjął. – Czego się dowiedziałaś?

      – Że ten facet inspirował się prawdziwym klasykiem.

      – To znaczy?

      – Kubą Rozpruwaczem. Stąd hak.

      – A wiadomo to, ponieważ… – Urwał i uniósł brwi.

      – Ponieważ…

      Kiedy zawiesiła głos, uświadomiła sobie, że spekulacje jakiegoś profilera to niezbyt dobre źródło informacji. Szczególnie, jeśli cała „ekspertyza” została zamieszczona na jednym z forów internetowych.

      – Niech ci będzie – bąknęła. – To naciągane.

      Pokiwał głową, ale nie było w tym żadnej satysfakcji.

      – Dotarłam jednak do innych rzeczy.

      – Tak? Jakich?

      – Kierowca autobusu PKS, którym Danuta jechała do Zakopanego, twierdził, że dziwnie się zachowywała.

      – Dziwnie? To znaczy?

      – Nie znam szczegółów. Wiem tylko, że wybiegła z autobusu na ulicę, jakby w środku się paliło. A rodzina mówiła, że od kilku dni była jakaś inna. W dodatku na Krupówkach kupiła książkę o tym, jak radzić sobie ze swoimi problemami, jak mówić prawdę i tak dalej.

      – I o czym to świadczy?

      – Samo w sobie o niczym.

      – Ale…

      – Ale okazuje się, że w noc poprzedzającą jej śmierć piła w jednym z barów. Nie mogło być z nią dobrze, jeśli zdecydowała się uwalić, mimo ciąży.

      Ojciec patrzył na nią wzrokiem bez wyrazu.

      – No co? – zapytała.

      – To tylko plotki. Nikt tego nie potwierdził.

      – Nikt? A dwaj funkcjonariusze ABW, którzy siedzieli wtedy w tym samym barze przy Zborowskiego?

      – UOP-u.

      – Co?

      – Wtedy to się nazywało Urząd Ochrony Państwa.

      – Mniejsza z nazwami. Byli tam.

      – Byli pracownikami, nie funkcjonariuszami.

      Ojciec najwyraźniej zaznajomił się ze źródłami, z których czerpała Julia. Nie powinna się dziwić – wprawdzie do reportera śledczego było mu daleko, ale na pewno obdzwonił wszystkie redakcje lokalnych gazet, nagabując o archiwalne wydania. Tymczasem ona miała do dyspozycji tylko Google.

      – Tak czy inaczej, to podejrzane – zauważyła.

      – W jakim sensie?

      – Ciężarna dziewczyna kupuje książki o radzeniu sobie z własnymi tajemnicami, dziwnie się zachowuje, wyjeżdża z domu, a potem szlaja się po pubach, gdzie siedzą ludzie z UOP-u…

      Zawiesiła głos, licząc na to, że ojciec dokończy. Program, który pomagał przygotowywać, żywił się takimi niedopowiedzeniami, niezbyt zawoalowanymi sugestiami i tajemniczymi zbiegami okoliczności. Julia nieraz była zakłopotana tym, jak tendencyjnie przedstawiano daną sprawę. Obawiała się, że znajomi wytkną ją palcem, śmiejąc się pod nosem z niej i ojca. Nigdy jednak nie spotkała się z żadnym ostracyzmem. Wiedziała, z czego to wynika – młodzi ludzie, jej znajomi, nie stanowili target group dla takich produkcji. Gdyby było inaczej, z pewnością skorzystaliby z okazji i nieraz sobie z niej zadrwili.

      Tak czy owak, ojciec miał dobrą okazję, aby pokazać, w czym czuje się najlepiej. Na podstawie szczątkowych, niepotwierdzonych doniesień „Tygodnika Podhalańskiego” i innych lokalnych mediów mógł zbudować teorię spiskową. Lichą, ale adekwatną do medium, w którym miała się pojawić. Dla telewizji to był wyjątkowo żyzny grunt.

      – No więc? – burknęła.

      Wzruszył ramionami.

      – Nie dziwi cię to?

      – Niespecjalnie. Te elementy nie mają ze sobą jakiegokolwiek związku.

      – Wykazywałeś już związek w wielu mniej przekonujących sprawach…

      Ojciec odwrócił się od biurka i zgromił ją wzrokiem. Najwyraźniej nadepnęła mu na odcisk, choć dotychczas była przekonana, że nie przejmuje się walorami merytorycznymi materiałów. Liczyło się jedynie to, aby było krwawo, enigmatycznie i niepokojąco. Jeśli udawało mu się wstrząsnąć widzem, uznawał to za sukces. A prawda? Nie miała żadnego znaczenia. Była „niemożliwa do zmonetyzowania”, jak niegdyś powiedział.

      – Teraz nie mam zamiaru tego robić. Będą same fakty.

      Pokiwała głową. W zasadzie prędzej czy później musiało do tego dojść. Dan Brown też ostatecznie zaczął robić porządny research. E.L. James też kiedyś zapragnie napisać coś dobrego. Z ojcem będzie podobnie. Problem polegał na tym, że efekt najprawdopodobniej okaże się opłakany.

      – Więc skup się na wymiarze seksualnym – podsunęła Julia.

      – Słucham?

      – Profilerzy podkreślali, że sprawca był wyraźnie skrzywiony na tym polu. Zresztą i bez ich opinii wiadomo, że skoro została znaleziona naga, to…

      – Nie sądzę, aby to był główny motyw.

      Wyraźnie nie chciał z nią o tym rozmawiać. Poniekąd to rozumiała – mogli razem palić papierosy, ale seks nadal pozostawał tematem tabu. Szczególnie w takim kontekście.

      Mimo to nie miała zamiaru odpuszczać. A może nie mimo, a właśnie dlatego.

      – A hak wbity w… no wiesz? – spytała. – To wyraźne działanie erotyczne.

      – O czym ty mówisz?

      – Wbił go w podbrzusze.

      – Nic takiego nie zrobił.

      – Tak pisali w…

      – Nie wierz w to, co wypisują dziennikarzyny – zestrofował ją. – Hakowy przede wszystkim pociął ją nożem. Tylko raz użył haka, wbijając go w podudzie. Rozszarpał je niemal do kości.

      Nie