Andrzej Chwalba

Przegrane zwycięstwo


Скачать книгу

wprowadzono dodatkowe odznaki na mundurach, a nieraz przytwierdzano je do czapek. Natomiast nie wprowadzono stopni wojskowych, a tylko jedenaście funkcji, począwszy od dowódcy drużyny, poprzez dowódcę plutonu, na dowódcy armii i głównodowodzącym skończywszy. Wprowadzono nowe mundury z charakterystyczną spiczastą czapką z czerwoną gwiazdą oraz trzy kolory patek, w zależności od rodzaju wojska: szkarłatny kolor dla piechoty, niebieski dla kawalerii i czarny dla artylerii.

      Armia, choć była stale dyscyplinowana, miała problemy z dezercją, co oczywiście było nie tylko jej właściwością. Od stycznia 1919 do czerwca 1920 miało zdezerterować 2,6 miliona żołnierzy. Według Richarda Pipesa tylko w 1919 roku, jeśli uwzględnić dane sowieckie, zdezerterowało 1 761 105 żołnierzy. Za dezerterów uważano zarówno tych, którzy nie zgłosili się do wojska, jak i tych, którzy je pożegnali. Do wojska nie stawiało się nawet czterdzieści procent wezwanych w danym regionie, a na ziemiach Ukrainy nawet osiemdziesiąt procent. Specjalne formacje Armii Czerwonej dokonywały obław i niejednego dezertera siłą doprowadziły do oddziałów. Największy jak zwykle stopień dezercji przypadał na czas prac polowych, ale po ich zakończeniu niektórzy wracali do oddziałów.

      Walkę z dezerterami i szwankującą dyscypliną prowadziła między innymi Czeka Feliksa Dzierżyńskiego, zgodnie z żądaniem Trockiego: „rozstrzelać na miejscu każdego, komu udowodni się dezercję”. Na masową skalę tego nie praktykowano, bo po pierwsze, rozstrzelano by co najmniej połowę armii, a po drugie, pojawiłyby się w jeszcze większym stopniu problemy z amunicją. Niemniej do rozstrzeliwań dochodziło, w tym także dekowników udających chorych. To tak dla przykładu i refleksji. Rozstrzeliwano również tych, którzy pomagali zbiegłym. Sądy polowe, zwane trybunałami rewolucyjnymi, pracowały pełną parą, walcząc z „epidemią bojkotu wojska”. Nie przewidywano odwołania od wyroku, który zresztą nie wymagał zatwierdzenia i musiał być wykonany w ciągu dwudziestu czterech godzin. Od szczebla dywizji poczynając, powołano komisje do spraw zwalczania dezercji. „Armii – pisał Trocki – nie zbuduje się bez represji. Masy ludzi nie da się poprowadzić na śmierć, jeśli dowódcy w swoim arsenale nie mają kary śmierci”. Represje stały się ważnym składnikiem wychowania. Wiosną 1920 roku do wojska zaczęli powracać dezerterzy, gdyż zagwarantowano im nietykalność; powróciło ich około miliona. Dzięki temu – a także dzięki dodatkowym poborom oraz wcieleniu 280 tysięcy członków partii komunistycznej – 1 sierpnia 1920 roku liczebność armii sięgnęła pięciu milionów, ale tylko jeden na ośmiu–dziesięciu żołnierzy mógł być uznany za bojca walczącego na froncie. W armii służyły na równi z mężczyznami kobiety ochotniczki, między innymi w Konarmii Budionnego. Izaak Babel pisał o nich w dzienniku z roku 1920:

      Kobiety szarżują, kurz, tętent, szable w dłoń, bluzgają przekleństwa, a one z zadartymi spódnicami mkną na samym przedzie, zakurzone, cycate, same kurwy, ale towarzyszki i kurwy, dlatego właśnie, że towarzyszki, to najważniejsze, obsługują tym, czym mogą, bohaterki – a jednocześnie pogardzane, poją konie, znoszą siano, reperują uprzęż, kradną po kościołach i po domach.

      Stałe ponawianie rozkazów o surowym karaniu dowodziło ich małej skuteczności. Strach, który miał scalać oddziały, nie zawsze okazywał się środkiem wystarczającym, gdyż nieraz zdarzało się, że pierzchały one na wieść, iż nadciąga nieprzyjaciel. Aby takich sytuacji było jak najmniej, za oddziałami piechoty grupowano formacje zaporowe, które strzelały do uciekających z kulomiotów. Pisał o nich Trocki: „należy je rozmieszczać zaraz za naszymi pierwszymi liniami i w razie potrzeby napierać od tyłu na odstających od swoich i wahających się. W miarę możliwości oddziały zaporowe powinny mieć na wyposażeniu ciężarówkę albo samochód osobowy z karabinem maszynowym, w ostateczności kilku kawalerzystów uzbrojonych w takie karabiny”. Czyli testowano te rozwiązania, które będą praktykowane na większą skalę podczas II wojny światowej.

      Piętą achillesową Armii Czerwonej były logistyka i zaopatrzenie. Służby sanitarne nie mogły sprostać potrzebom, przeto stale wybuchały epidemie, a liczba chorych na tyfus, cholerę, czerwonkę była wysoka. Poziom śmiertelności z powodu chorób zakaźnych przewyższał ten w obozach jenieckich na terenie Polski. Ustawicznie pojawiały się problemy z łącznością, brakowało materiału telefonicznego, aparatów i kabli. Uzbrojenie, wyposażenie i umundurowanie żołnierza to istna pstrokacizna. Z braku mundurów noszono ubrania cywilne. Niemniej pracowano nad unifikacją wyposażenia i uzbrojenia, dzięki czemu w 1920 roku wojsko prezentowało się już lepiej niż rok wcześniej. Wzrosła produkcja sprzętu zbrojeniowego, między innymi w Tule, Symbirsku, Piotrogrodzie, Moskwie, Briańsku. Kampania kijowska 1920 roku pozytywnie wpłynęła na wielkość produkcji zbrojeniowej. Miesięczna produkcja karabinów maszynowych podniosła się ze 121 sztuk w kwietniu 1920 roku do 500 w maju, karabinów z 17 649 w kwietniu 1920 do 33 994 w czerwcu, dział z 39 w kwietniu 1920 do 94 w maju. Mimo wzmożonej produkcji poprawa nie mogła przyjść szybko. W lipcu 1920 roku generał Jan Romer pisał o bolszewikach, że byli ubrani gorzej od żołnierzy polskich, „w znacznej mierze bez broni, zwłaszcza przy taborach, połowa bez butów, konie bardzo dobre, ograniczone środki transportu – mało artylerii. Porządek i karność bez zarzutu”. Podobnie jak w wojsku polskim tematem numer jeden stały się buty, które w pierwszej kolejności otrzymywali dowódcy, komisarze, oddziały wyborowe, kawalerzyści oraz bohaterowie. Pozostali maszerowali boso albo w łapciach ze słomy.

      Sprzęt i broń własnej produkcji uzupełniały carskie zasoby, które były odnawiane dzięki wojennym zdobyczom. Pobicie aliantów i białych oznaczało przejęcie dużych ilości sprzętu wojennego i broni, na skutek czego żołnierze byli wyposażeni niejednokrotnie w ten sam sprzęt co Polacy. Alianci, hojnie zaopatrując białych, faktycznie przekazywali broń, amunicję i ekwipunek żołnierza czerwonym – i to nieodpłatnie. Polscy obserwatorzy stale to podkreślali, nie ukrywając zaskoczenia skalą przezbrojenia bolszewików w aliancką broń. Niemniej droga do zaspokojenia potrzeb była daleka, gdyż z kolei poważna część sprzętu po przegranych walkach w 1919 roku i wiosną 1920 dostała się w polskie ręce. Trocki po latach pisał: „toczyliśmy wojnę, nie posiadając zupełnie zapasów. W 1919 roku centralne składy były zupełnie opróżnione […]. Najgorzej było z karabinami i nabojami. Nie wolno było dysponować ani jednym wagonem nabojów, nie uzyskawszy podpisu naczelnego wodza”.

      Armia Czerwona posiadała stosunkowo niewielką liczbę samolotów. Sprzęt lotniczy był bardzo wrażliwy na uszkodzenia i wiele samolotów uległo zniszczeniu. Inne czekały na części zamienne, a nowych maszyn budowano niewiele. Na skutek tego podczas walk frontowych najczęściej to polskie lotnictwo panowało w przestrzeni powietrznej.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAQEBLAEsAAD/2wCEAAoHBwgHBgoICAgLCgoLDhgQDg0NDh0VFhEYIx8lJCIf IiEmKzcvJik0KSEiMEExNDk7Pj4+JS5ESUM8SDc9PjsBCgsLDg0OHBAQHDsoIig7Ozs7Ozs7Ozs7 Ozs7Ozs7Ozs7Ozs7Ozs7Ozs7Ozs7Ozs7Ozs7Ozs7Ozs7Ozs7Ozs7O//CABEIBPQDFAMBEQACEQED EQH/xAAcAAABBQEBAQAAAAAAAAAAAAAAAQIEBQYDBwj/2gAIAQEAAAAA88AR7EAVWqCKgoqIKoiq jVTo0a4a9EVUFREc0UHNRUVzVVr