Andrzej Chwalba

Przegrane zwycięstwo


Скачать книгу

Salmson, Bristol Fisher, Ansaldo Balilla, oraz bombowce Gotha i Breguet. Stosunkowo niewiele było samolotów z najnowszej produkcji, za to sporo starszych, mocno już wyeksploatowanych. Samoloty często się psuły, co powodowało wypadki lotnicze. Jednorazowo w powietrze mogło się wznieść nie więcej niż dwieście samolotów. Pozostałe leżakowały w hangarach, na lotniskach, czekały na brakujące części, a także na lotników, gdyż stale ich brakowało. Samoloty transportowano w częściach, w „pociągach lotniczych”, i składano po przyjeździe na front. Znajdowały się w nich także warsztaty naprawcze, przenośne hangary i kwatery dla lotników.

      Lotnictwo miało przede wszystkim prowadzić rozpoznanie wojsk nieprzyjaciela oraz nieść pomoc artylerii w koordynowaniu operowania ogniem. Nieprzypadkowo zwano je „oczyma armii”. Piloci prowadzili obserwacje z wysokości około sześciuset–ośmiuset metrów, dokumentując je fotografiami. Skuteczność ich pracy zależała od pogody. Samoloty ze względu na delikatność konstrukcji nie mogły startować w deszczu, śniegu, podczas mgły, silnego wiatru i gęstych chmur. Coraz częściej używano ich do bombardowania celów naziemnych i wojsk nieprzyjaciela. Ponieważ brakowało bombowców, a nie brakowało bomb, przeto bywało, że piloci samolotów rozpoznawczych zabierali je na pokład, tak jak dzisiaj ładuje się bagaż do samolotowych luków. Podczas lotu obserwator ręcznie wyrzucał bomby, odbezpieczywszy je, co nie było pozbawione ryzyka i nieraz kończyło się katastrofą. Zdarzało się, że także piloci myśliwców zabierali do samolotu po dwie–trzy bomby i kładli je sobie na… kolana, a następnie wyrzucali.

      Funkcje obserwacyjne spełniały – ale tylko sporadycznie – balony, gdyż było ich niewiele. W Poznaniu, w hali Zeppelina, powstańcy przejęli poniemieckie balony obserwacyjne. W celu szkolenia oddziałów balonowych powołano oficerską Szkołę Aeronautyczną. Twórcą wojsk balonowych i ich szefem został pułkownik Aleksander Wańkowicz. We wrześniu 1919 roku zakupiono w Paryżu od Amerykanów wyposażenie balonowe dla trzech kompanii, a od Francuzów dla siedmiu kompanii. Łącznie wojsko dysponowało kilkudziesięcioma balonami. Na początku 1920 roku w Jabłonnej koło Legionowa powstał 1 Pułk Aeronautyczny.

      Drugim składnikiem wojska była Polska Marynarka Wojenna. 28 listopada 1918 roku Piłsudski podpisał dekret o jej utworzeniu, a organizację powierzył Bogumiłowi Nowotnemu. W Modlinie powołano flotyllę wiślaną, składającą się głównie z poniemieckich i poaustriackich motorówek i kanonierek z Modlina, Warszawy i Krakowa. Służył w niej, wkrótce znany i ceniony, Heliodor Laskowski. Marynarka Wojenna miała ochraniać brzegi Wisły na wypadek podjęcia prób forsowania rzeki przez nieprzyjaciela, zabezpieczając brody i mosty. Latem 1920 roku ochraniała transporty broni płynące z Gdańska w górę Wisły.

      19 kwietnia 1919 roku zorganizowano flotyllę pińską. W rejon tak zwanego morza pińskiego, nad Prypeć i Pinę, przypłynęły motorówki z Modlina. Ich dowódcą został Jan Giedroyć. Aby transport Wisłą w kierunku Prypeci mógł się dokonać, należało rozebrać jedenaście mostów. Kanonierki oraz motorówki zaopatrywały wojsko w sprzęt, ochraniały szlak wodny na Prypeci i Pinie, zwalczały bolszewickie okręty wojenne. 2 sierpnia 1920 roku sprzęt nawodny flotylli pińskiej, ze względu na przesuwanie się frontu na zachód, został zatopiony, aby nie dostał się w ręce nieprzyjaciela.

       2. Sojusznicy

      W wojnie z armią bolszewicką Polacy nie byli sami. Polskie siły zbrojne wsparli wojskowi członkowie misji zachodnich, pojedynczy ochotnicy ze świata, oddziały białych Rosjan, formacje białoruskie oraz oddziały Ukraińskiej Republiki Ludowej (URL), jedynego państwa, którego wojska walczyły ramię w ramię z polskimi.

      Szczególnie aktywnie działała Francuska Misja Wojskowa. Jej zorganizowanie, a następnie skierowanie do Polski było możliwe na mocy francusko-polskiej konwencji wojskowej. Przewidywała ona, że w składzie Misji podejmie służbę 1047 oficerów sztabowych oraz 2407 podoficerów i szeregowych. Strona polska opowiadała się za redukcją jej składu osobowego. Cieszono się z pomocy, ale nie chciano, aby system dowodzenia wojskami polskimi przejęli francuscy oficerowie, tak jak to stało się w Czechosłowacji czy w Rumunii. Na początku 1920 roku Misja liczyła sześciuset trzydziestu pięciu oficerów, podoficerów i szeregowych, a latem tego roku około tysiąca. Na jej czele od kwietnia 1919 do października 1920 roku stał generał Paul Henrys. Paryż oczekiwał, że przejmie szefostwo Sztabu Generalnego. Nie przejął, gdyż Piłsudski był temu przeciwny. Nieformalnie doradzał NDWP, a oficerowie i podoficerowie francuscy zajmowali się głównie szkoleniem. Niektórzy służyli w jednostkach liniowych, na mocy kontraktów indywidualnych. Dzięki nim polska armia była coraz lepiej przygotowana do prowadzenia działań bojowych. Członkowie Misji otrzymywali pobory w markach polskich, ale przy zastosowaniu taryf francuskich. Mieszkali w hotelach warszawskich, takich jak Bristol, Europejski, Polonia, czego im polscy oficerowie zazdrościli, podobnie jak gaży.

      Wśród oficerów z daleka widoczny był – nie tylko ze względu na wzrost, ale i talent wykładowcy – kapitan Charles de Gaulle, który pozostawił wspomnienia o służbie w Polsce. Najwięcej oficerów francuskich służyło w Armii Hallera, w lotnictwie oraz w wojskach pancernych. W ramach Misji funkcjonowała Francuska Misja Lotnicza. W lotnictwie służbę pełniło stu pilotów francuskich oraz pięćdziesięciu obserwatorów, ale w kolejnych miesiącach niektórzy spośród nich powrócili do Francji. Relacje z polskimi oficerami były poprawne, aczkolwiek niełatwe. Polacy i Francuzi doświadczyli innych losów wojennych, byli wychowankami odmiennych szkół wojskowych. Zwycięzcy Francuzi, dumni ze swojej kultury i miejsca w świecie, chętnie pouczali polskich oficerów i wytykali im niedociągnięcia. Czuli się recenzentami decyzji NDWP i MSWojsk. Polscy oficerowie źle to znosili. Piłsudski, choć oficjalnie wypowiadał się o członkach Misji w samych superlatywach, to w praktyce niewiele czynił, aby zaspokoić francuską dumę i potrzebę dominacji. Docierały do niego kąśliwe uwagi o jego dyletanctwie, o wiecznym improwizowaniu. Oficerowie francuscy zdawali się nie pamiętać, że najwybitniejsi napoleońscy marszałkowie też nie mieli ukończonych szkół wojskowych. Generał Henrys dobrze to rozumiał i dlatego sugerował swoim kolegom wstrzemięźliwość w komentarzach i delikatność w relacjach z Polakami. Z czasem znalazł się pod wpływem Piłsudskiego, którego cenił, co zresztą powodowało, że Paryż miał coraz mniej zaufania do jego raportów, jako podzielających polski punkt widzenia.

      W wojsku, poza kilkoma ochotnikami, nie było Brytyjczyków, niemniej Brytyjska Misja Wojskowa miała wiele do powiedzenia w kwestiach praktycznych – w tym zwłaszcza jej szef, zdolny i odważny, a Polakom przyjazny generał Adrian Carton de Wiart. Do Polski przyjechał w lutym 1919 w ramach alianckiej Misji Sojuszniczej. Jej członkowie powrócili wkrótce do swoich państw, ale Carton de Wiart pozostał.

      W sprawach wojskowych doradzali też Włosi. W czerwcu 1919 roku zainstalowała się w Polsce Japońska Misja Wojskowa kierowana przez kapitana Masatakę Yamawakiego, który był nieźle zorientowany w polskich sprawach i starał się nawet sugerować naszym władzom konkretne rozwiązania wojenne. Pozostali pracownicy misji japońskiej nie mieli o Polsce bladego pojęcia.

      Po zakończeniu Wielkiej Wojny niejeden spośród żołnierzy i oficerów alianckich chciał uczestniczyć w lokalnych konfliktach w Europie. Jedni zaciągnęli się do wojsk białych w Rosji, inni wstąpili do armii greckiej, która biła się z Turcją, a jeszcze inni postanowili walczyć u boku Polaków, jak choćby Amerykanie. Wśród polskich i amerykańskich polityków pojawił się pomysł sformowania w USA oddziałów ochotniczych. Ich entuzjastą był generał Tadeusz Rozwadowski, który wiosną 1919 roku został szefem Polskiej Misji Wojskowej w Paryżu. W liście do Piłsudskiego pisał, że „wpływ i przykład młodych oficerów amerykańskich na stosunek oficera do naszego żołnierza i odwrotnie mógłby w przyszłości być nad wyraz korzystnym”. Pomysł przypadł do gustu premierowi Ignacemu Paderewskiemu – upoważnił on Rozwadowskiego do przeprowadzenia rozmów między innymi z generałem Johnem Pershingiem, dowódcą wojsk amerykańskich we Francji, który wyznaczył