Jorn Lier Horst

Zła wola


Скачать книгу

Freję Bengtson.

      Zdjęcia archiwalne były wyraźne. Do zdarzenia doszło stosunkowo niedawno, więc nagrania miały jakość HD. Spółka producencka, z którą Line współpracowała, dysponowała częścią tych zdjęć. Nie tylko ona była zainteresowana nagraniem filmu dokumentalnego o sprawie Toma Kerra i Tego drugiego. Sukces projektu w dużym stopniu zależał od zgromadzenia dobrych zdjęć. Gdyby przy okazji mogła wykorzystać dzisiejsze nagrania, zyskałaby już na starcie. Ale do realizacji planów potrzebna jej była przede wszystkim zgoda najbliższych krewnych ofiar. I ona tę zgodę otrzymała. Freja Bengtson również podpisała umowę o współpracę z nią i spółką producencką w nadziei, że to pomoże wykryć drugiego sprawcę. Jedyną osobą, która odmówiła wzięcia udziału w projekcie, był Johannes Norum, ojciec Taran.

      Na ekranie telewizora pojawiły się nowe zdjęcia. Reporter opowiadał, w jaki sposób Tom Kerr dostał się do przypadkowego domu, ukradł kluczyki i odjechał skradzionym samochodem, ale został zauważony, kiedy do niego wsiadał. Zaprezentowano zdjęcia z dramatycznego pościgu. Kerr został zepchnięty z drogi i z dużą prędkością wjechał do rowu. Ponieważ próbował dalej uciekać, jeden z policjantów oddał strzały ostrzegawcze. To go jednak nie powstrzymało, więc dwóch funkcjonariuszy strzeliło w jego stronę. Obaj chybili, a Kerr zniknął w małym zagajniku, gdzie ostatecznie wytropił go i powalił na ziemię pies policyjny. Wówczas policjanci skupili się na poszukiwaniach Tego drugiego, ale pościg za nim nie przyniósł rezultatu. Kerr nie wydał wspólnika i nigdy nie znaleziono żadnych śladów technicznych.

      Pokazano dwa budynki stojące w płomieniach. Dom mieszkalny i stodołę. Posiadłość Toma Kerra na wschód od Oslo.

      Było to niewielkie gospodarstwo, które stało i niszczało po śmierci wuja Kerra i które Kerr przejął po odbyciu kary za gwałt.

      Zgłoszenie o pożarze wpłynęło niecałą godzinę po zatrzymaniu sprawcy. W tamtym momencie Kerr konsekwentnie odmawiał podania swojego nazwiska. Jego tożsamość została ustalona dopiero na podstawie badania daktyloskopijnego.

      W tym, co pozostało po spalonej stodole, śledczy znaleźli wrak furgonetki, którą uciekł Ten drugi. Pożar wskutek podpalenia miał zatrzeć wszelkie ślady po Thei Polden, Salwie Haddad i Taran Norum, które były tam więzione i zamordowane. Przy okazji zniszczeniu uległy ślady, które pozwoliłyby na identyfikację Tego drugiego.

      Tydzień po pożarze policja ujawniła pierwszy grób. W lesie, niemal sześćset metrów na wschód od gospodarstwa, na bagnistym terenie pies tropiący oznaczył miejsce, gdzie górna warstwa torfu została usunięta, a następnie położona z powrotem. To były rozkawałkowane zwłoki Salwy Haddad. Dzień później w taki sam sposób odnaleziono szczątki Thei Polden.

      W reportażu pokazano zdjęcia z miejsca pracy Toma Kerra. Był zatrudniony w firmie projektującej, wytwarzającej i dostarczającej produkty niezbędne do eksploatacji i utrzymania basenów pływackich i miał swobodny dostęp do dużych ilości płynnego chloru, którego używał do dezynfekcji i usuwania wszelkich śladów biologicznych z fragmentów zwłok.

      Kiedy oddano głos do studia, prowadzący program połączył się z reporterem nadającym na żywo z Eftang i zapytał go, czy wiadomo coś nowego.

      – Policja nadal prowadzi zakrojone na szeroką skalę poszukiwania Toma Kerra skazanego za potrójne morderstwo – poinformował reporter i dodał, że dziennikarzom obiecano kolejny briefing o siedemnastej.

      Line spojrzała na zegarek. Do konferencji prasowej zostało półtorej godziny. Czuła, że powinna podejść do domu ojca, znaleźć czystą koszulę i mu ją zawieźć.

      14

      Czarny ptak z żółtym dziobem siedział na ścieżce i coś rozdziobywał. Na widok zbliżającego się człowieka poderwał się do lotu.

      Wisting czuł narastający niepokój. Uczucie było tak intensywne, że niemal sprawiało ból. Rozdrażnienie stawało się nie do zniesienia. Chciał jak najszybciej wydostać się z dusznego pomieszczenia na tyłach wozu dowodzenia.

      Technicy kryminalistyki od kilku godzin prowadzili czynności na miejscu wybuchu. Wkrótce mieli dać znać, czy natrafili na materiał możliwy do identyfikacji, czy są w stanie ustalić, jakiego rodzaju granatu użyto i skąd mógł pochodzić. I czy znaleziono inne przedmioty, które pomogły Kerrowi w ucieczce.

      W ciągu ostatnich kilku godzin ścieżka została niemal zadeptana. Wisting odnalazł miejsce, gdzie Kerr potknął się i upadł po raz pierwszy. Fragment wykrzywionego korzenia drzewa wystawał nieznacznie z twardej ziemi. Wisting kopnął korzeń. Rzeczywiście, łatwo było się o niego potknąć, choć z drugiej strony był tak dobrze widoczny, że jeśli ktoś szukał miejsca, gdzie mógłby upozorować upadek, ten korzeń nadawał się do tego idealnie.

      Poszedł dalej i znalazł miejsce, gdzie Kerr upadł drugi raz. Również tutaj z ziemi wystawał korzeń.

      Wistinga z obu stron otaczał gęsty las. Komisarz odchylił głowę do tyłu i odszukał skrawek błękitnego nieba powyżej drzew, które aż uginały się pod ciężarem liści. W koronach śpiewało kilka ptaków, nie dolatywał tutaj żaden dźwięk z prowadzonej akcji poszukiwawczej.

      Jedno z drzew rosnących najbliżej ścieżki miało odrapaną korę. Wyglądało na to, że ktoś ją celowo wyciął. Wistingowi przyszło do głowy, że w podobny sposób właściciele lasów znakują drzewa przeznaczone do wycinki.

      Podszedł bliżej. Prostokątne pole, szerokie na jakieś trzy centymetry i długie na dziesięć. Ranę pokrywało kilka kropel świeżego soku. Na trawie pod drzewem leżał odcięty kawałek kory. Zwinął się i wyglądał teraz jak mała kulka.

      Komisarz wyjął telefon i sfotografował cięcie na pniu oraz szarą korę na trawie. Potem wrócił na ścieżkę. Dwa metry przed korzeniem, o który potknął się Kerr, leżał płaski kamień. Był lekko porośnięty jasnozielonym mchem, a wielkością i kształtem przypominał telefon komórkowy Wistinga.

      Śledczy odwrócił go stopą na drugą stronę. Nic pod nim nie było. Żadnych robaków, żadnej pleśni ani innych oznak świadczących o tym, że kamień leży tam od dawna.

      To mogło być częścią starannie przygotowanej ucieczki. Kerr miał za zadanie odszukać oznakowane drzewo, potknąć się, upaść i wyjąć spod płaskiego kamienia klucz do kajdanek. Mógł bez trudu zabrać go i ukryć w dłoni, nie zwracając niczyjej uwagi.

      Zanim Wisting ruszył dalej, zrobił zdjęcie, ale wiedział, że musi poprosić jednego z techników, by zabezpieczył zarówno kamień, jak i wyciętą korę.

      Na miejscu eksplozji pracowało trzech mężczyzn w białych kombinezonach. Komisarz podszedł do Espena Mortensena, którego znał najlepiej. Wcześniej Mortensen miał swój własny gabinet i małe laboratorium w miejscowej komendzie. W związku z reorganizacją policji wszyscy technicy kryminalistyki zostali przeniesieni do jednej jednostki na północy okręgu. Nie mieli teraz codziennego kontaktu ze śledczymi, ale zyskali za to lepsze środowisko pracy i bardzo podnieśli swoje kompetencje.

      Technik ściągnął maseczkę ochronną i przywitał Wistinga skinieniem głowy.

      – Co masz? – spytał Wisting.

      Mortensen zaprowadził go do przenośnego stołu warsztatowego, rozstawionego obok miejsca zdarzenia. Wszystko, co znaleźli technicy, leżało na stole w przezroczystych torebkach na dowody rzeczowe.

      – Znaleźliśmy fragmenty granatu – wyjaśnił Mortensen.

      Podniósł torebkę z czarnym odłamkiem wielkości paznokcia małego palca.

      – Granat błyskowo-hukowy o dużej wybuchowości – kontynuował, wręczając Wistingowi torebkę. – To jest część korpusu wykonanego z włókna nasyconego asfaltem.

      Na stole leżało więcej torebek z podobną zawartością. Na części odłamków widać było