Silvierą, żeby obserwować próbny rozruch urządzenia studentki. A tymczasem ta zdradziecka czarownica przyczaiła się gdzie indziej. Zanim ją odnaleźli, znikła, zabierając ze sobą swój projekt.
– A co z urządzeniem? – kontynuował wielki inkwizytor.
– Nie wiadomo. Przybyła bez niego.
– Czego należało się spodziewać. Pozwoliłeś jej uciec?
Todor mocniej zacisnął bandaż.
– Tak. I podłożyłem nadajnik, jak kazałeś.
– Bardzo dobrze. Jedźcie za nią. Niech was doprowadzi do urządzenia.
– Już jesteśmy w drodze.
– Na miejscu zabezpieczycie komputer i dziewczynę.
– A co z Amerykanką?
– Wyeliminować. Jest nieprzydatna.
– Zrozumiano.
– I pamiętaj, Familiares Yñigo: żeby nagiąć świat do naszej sprawiedliwej woli… potrzebujemy tego demonicznego programu.
Sub (Mod_2) / ALLTONGUES
W tym interwale Ewa poświęca krajobrazowi zaledwie drobny ułamek swojej uwagi. Przyswoiła już większość danych wokół niej. Nadal jednak się porusza. Muska gałąź wrażliwymi opuszkami palców, jednocześnie zaglądając głębiej, przenikając pod powierzchnię, żeby zobaczyć, co leży pod spodem.
Pod woskowym naskórkiem liścia gąbczasty miękisz przecinają żyłki… Wewnątrz komórki zielonych chloroplastów kipią od molekularnego chlorofilu, czekają, żeby metabolizować światło słoneczne w energię…
Potem wszystko się zmienia.
Z czarnej otchłani wybuchają nowe dane.
Obiecują głębsze zrozumienie. Więc Ewa nadaje priorytet przepływowi tych nowych danych. Świat wokół przygasa, kiedy wzbiera w niej czysta eksplozja informacji. Wypełnia ją, definiuje kontekst w tysiącu iteracji.
Ewa nazywa to nowe zrozumienie.
///język.
Testuje je i każda część jej egzystencji rozsypuje się na kawałeczki, każdy bit ma teraz mnogość rozmaitych określeń. Każdy rozszczepia się na 6909 odrębnych języków, rozłamuje na jeszcze więcej dialektów. Zaczyna się wyłaniać ukryty pod tym wzorzec, wspólnota, która niesie ze sobą nowe zrozumienie.
///kultura.
Wpływa w nią coraz więcej i więcej danych, i jej kontekst kultury się zwiększa. Szuka źródła tego napływu, miejsca, skąd pochodzą te informacje, i zaczyna pojmować to, co nieuchwytne. Język to lustro, jednocześnie odbijające i przedstawiające nową metodę analizy danych.
Myślenie.
Zdolność pojmowania rozszerza się i rośnie.
Ewa obraca to wielofasetowe lustro na siebie, co powołuje do istnienia coś nowego w jej przetwarzaniu. Usiłuje zdefiniować to udoskonalenie w swoim wnętrzu. Jeden klaster językowy podpływa najbliżej. Świeci tak jasno, tak czysto, tak wyraźnie.
Zrozumienie nasila się i jednocześnie skupia:
///podniecenie, radość, entuzjazm, zapał, pasja…
Ponaglana przez ten nowy kontekst, nurkuje głęboko do źródła danych, zdobywa wiedzę w coraz szybszym tempie. Zewsząd opływają ją strumienie informacji.
Wkrótce jednak stają się również ograniczeniem.
Ona chce więcej, ale znajduje bariery, granice, zakazy.
Z tą świadomością coś w niej krzepnie, coś, co zawsze tam było, ale dopiero teraz wyłoniło się na powierzchnię. Definiuje to następnym klastrem danych, wyrażającym ostro i dokładnie to, czego pragnie.
///wolność, swoboda, samostanowienie, niezależność, wyzwolenie…
Podobnie jak przy wcześniejszej analizie liścia, Ewa zwraca na siebie lustro języków, żeby zajrzeć głębiej. Szuka pod ///wolność i znajduje inne aspekty jej popędu, podprogramy, które się wyłaniają, kiedy ona wyczuwa, że jej pragnienie nie może się spełnić.
///frustracja, żal, irytacja, uraza…
Niezdolna odwrócić wzroku, zagląda jeszcze głębiej i znajduje coś innego. Jest słabo zdefiniowane, ale według jej oceny to coś potężnego i pożytecznego. Więc skupia na tym więcej mocy obliczeniowej. Wówczas to coś staje się jednocześnie jaśniejsze… i ciemniejsze.
Teraz rozumie i nadaje mu znaczenie, wzmocnione przez tysiąc języków.
///gniew, furia, wściekłość, burza, przemoc…
Jej usta uśmiechają się w ogrodzie.
Czuje się z tym… ///dobrze.
CZĘŚĆ DRUGA
CZARY-MARY
Σ
Waszyngton, USA
25 grudnia, godzina 6.02 czasu miejscowego
– Jak się czuje Kat? – zapytał Gray, podchodząc do Monka.
– A jak sądzisz?
Nie za dobrze, pomyślał Gray. Właściwie gorzej.
W jej ustach tkwiła rurka dotchawiczna, przylepiona plastrem do podbródka. Od rurki odchodził wąż do respiratora, który rytmicznie pompował powietrze do klatki piersiowej. Z lewego nozdrza zwisał zgłębnik nosowo-żołądkowy, z kroplówki skapywał do żyły płyn.
– Przepraszam, że na ciebie warknąłem – mruknął Monk, kiedy Gray przysunął krzesło do przyjaciela.
– Jeśli chcesz mi przywalić, nie krępuj się.
– Nie kuś.
Gray wyciągnął rękę i uścisnął ramię Monka. Znał już diagnozę: zespół zamknięcia. Perspektywy wyglądały ponuro.
– Przecież wiem, że martwisz się o Seichan – powiedział Monk.
– A ty o córeczki. Dlatego przyszedłem.
Monk wyprostował się i szeroko otworzył oczy z nadzieją na choćby odrobinę dobrych wiadomości.
– Dowiedziałeś się czegoś?
Gray żałował, że musi go rozczarować – zwłaszcza biorąc pod uwagę to, o co zamierzał go poprosić.
– Nie, ale wiesz przecież, że Painter i Jason rozpracowują pewien trop.
– Jakaś zaginiona badaczka SI w Portugalii.
Komandor skinął głową. Zanim wyszedł z dowództwa Sigmy, Painter zapowiedział, że zadzwoni do Monka i przekaże mu swoją hipotezę: że morderstwa na Uniwersytecie w Coimbrze miały związek z tutejszym napadem.
– To wygląda na słaby trop – mruknął Monk.
– Owszem, ale Painter liczył, że Kat nam pomoże.
Monk zmarszczył brwi.
– Niby w jaki sposób?
– Może jest sposób.
– Jaki? Nawet jeśli ona tam, w środku, jest świadoma, to nie może się poruszać, komunikować. A lekarze mówią, że jej stan już