to jak wyrzut.
Czyżby więc operację przeprowadzono, posługując się wyłącznie instrukcją obsługi? I to bez opcji: „Nie udało się włączyć? Zadzwoń do serwisu producenta”. Wszystko na to wskazywało. Sprawdziła w dostępnych zasobach. Firma, która siedemnaście lat temu wyprodukowała Kita, od dawna nie istniała.
– Co? – rozległo się w jej głowie.
– Co co?
– Wywołałaś mnie.
Głos w jej głowie był całkowicie neutralny, bezpłciowy, pozbawiony jakichkolwiek emocji.
– Jak to?
– Powiedziałaś Kit.
Axel westchnęła, a właściwie to po prostu uszło z niej powietrze.
– Wiesz co? Może nie uwierzysz, ale przez tych siedemnaście lat dużo się zmieniło. Technologia bardzo się rozwinęła. Z moim domowym asystentem rozmawia mi się tysiąc razy lepiej niż z tobą. On ma w sobie jakby trochę życia.
– Nie jestem domowym asystentem. Jestem sztuczną inteligencją.
– Aha. Więc pewnie moje błyskawiczne zdrowienie to twoja zasługa?
– W dużej mierze.
– A co jeszcze potrafisz?
– Wysłuchanie pełnej listy zajmie ci wiele tygodni.
– Wybierz losowo jedną rzecz.
– Potrafię błyskawicznie obliczać trajektorie pocisków okrętowej artylerii głównej prowadzącej ostrzał ruchomych celów na brzegu.
– Świetnie! – Pod wpływem emocji powiedziała to na głos. – Jak wyjdę za mąż i będę miała teściową, to bardzo mi się taka umiejętność przyda!
Rozległo się pukanie do drzwi.
– Z kim pani rozmawia? – spytała zaniepokojona pielęgniarka. – Czyżby wystąpiły u pani omamy?
– Nie, nie! Wszystko w porządku.
– Kit?
– Co?
– Czy ty masz jakąś płeć?
– Nie mam żadnej płci. Nie mam ciała, więc nie mam organów płciowych. Nie mam też hormonów. Jestem czystą inteligencją.
– To może powiedz wreszcie coś inteligentnego.
– Powiem, jak ty najpierw coś takiego zrobisz.
– Ho, ho! – wykrzyknęła z uznaniem. – Ty masz duszę! I to złośliwą!
– Nie mam duszy. Jednak jestem algorytmem, który się uczy.
– Aha. I może jeszcze powiesz, że uczysz się ode mnie? I że zgryźliwość to moja cecha?
– Sama to powiedziałaś. Ja tylko usiłuję dostosować mój sposób komunikacji do twojego.
– Bo co? Stworzy to familiarną atmosferę na polu bitwy? Jak już zaczną strzelać z głównej artylerii?
– Wezwijcie lekarza! – Pielęgniarka już nie pukała, tylko waliła w drzwi. – Ona z kimś rozmawia!
– Nie – odparł procesor w jej głowie. – Muszę się do ciebie przystosować, żeby osiągnąć taki poziom komunikacji, który pozwoli zminimalizować przekaz werbalny.
– Słucham?
– Chodzi o to, żebyś nie musiała dużo gadać.
– A! To rozumiem. Czyli musimy się zżyć, tak?
– Tak.
– Zaprzyjaźnić?
– To słowo ma zbyt wiele znaczeń.
– Porozumiewać się na wyczucie?
– O właśnie.
– Aha. – Axel wstała szybko i zaczęła myć ręce. – Przestań tak łomotać, bo drzwi rozwalisz – powiedziała do pielęgniarki. – Już wychodzę.
Mimo alarmu podniesionego przez pielęgniarkę nie pojawił się żaden lekarz. Widocznie była tak mało znaczącym pacjentem, że nikomu nie chciało się fatygować. Pielęgniarka weszła do pokoju w towarzystwie rosłego sanitariusza z czymś, co przypominało kaftan bezpieczeństwa w ręku.
– Z kim pani rozmawiała?
– Ze swoim starym, dobrym, wyprodukowanym w poprzedniej epoce technologicznej komputerem. – Axel popukała się w głowę. – Ach, jakim pięknym głosem do mnie mówi! Jak w starych filmach SF o lotach w kosmos.
– To można z nim rozmawiać? – zdziwiła się pielęgniarka.
– Można. A przy okazji przypomnieć sobie klasykę gatunku. Odyseja kosmiczna i HAL 9000. Ten głos… Skrajnie uprzejmy, pozbawiony emocji, bezpłciowy, a jednak świadczący o niezwykłej inteligencji.
– Chybabym się bała tak rozmawiać z czymś we własnej głowie. – Kobieta zdecydowanym ruchem wskazała fotel na kółkach. – No, proszę siadać. Jedziemy na rehabilitację.
Axel podniosła ręce jak żołnierz, którego wróg bierze do niewoli, i posłusznie zajęła miejsce, stawiając stopy na specjalnych podstawkach. Jak tylko znaleźli się w korytarzu, wróciła do przerwanej rozmowy.
– Kit, czy wiesz, dlaczego umieszczono cię właśnie w mojej głowie?
– Nie mam na ten temat żadnych danych.
– Może masz wypełnić jakąś misję? Coś ci zlecono?
– Nie mam na ten temat żadnych danych.
– Czy ty w ogóle coś czujesz?
– To samo co ty. Z identycznym natężeniem.
– A co czułeś, zanim cię włączyli?
– Mniej więcej to samo co człowiek przed narodzeniem.
Parsknęła śmiechem.
– Niech to cholera! Ty masz poczucie humoru!
– Ty je masz. Ja tylko się dostosowuję.
To była bardzo istotna informacja, świadcząca o tym, że w jej głowie tkwiło coś o niebo bardziej zaawansowanego od tego, z czym miała do czynienia na co dzień. Wytwór niezwykle zaawansowanej, niedostępnej powszechnie technologii. Ogarnęło ją niedobre przeczucie. Była oszustką, więc na odległość potrafiła zwęszyć nieuczciwe intencje. A przynajmniej tak jej się wydawało. Uprzejmy, beznamiętny głos to było stanowczo za mało, żeby uśpić jej czujność. W jej głowie zamieszkała sztuczna istota. Nie komputer, nie czip, nie procesor. To znaczy owszem: produkt technologii, w dodatku sprzed lat, a równocześnie tak bardzo zaawansowanej, że nie mogło się z nią mierzyć nic, z czym do tej pory się zetknęła.
– Kit… – Nie mogła się powstrzymać. – Czy ty masz duszę?
– A czy ty masz duszę?
– No nie, szlag! To nieuprzejme odpowiadać pytaniem na pytanie!
Pielęgniarka mało nie wjechała wózkiem w ścianę.
– Nic nie mówiłam!
– To nie do ciebie.
– Kit.
– Co?
Myślała przez chwilę, przygryzając wargi.
– Nic.
Nie miała dobrych przeczuć.
Doktor Greenberg nie miał żadnych wątpliwości. Specyfikacje dostarczone przez Reno Mobile były wzorem sumienności