Andrzej Ziemiański

Cyberpunk Odrodzenie


Скачать книгу

to jak wyrzut.

      Czyżby więc operację przeprowadzono, posługując się wyłącznie instrukcją obsługi? I to bez opcji: „Nie udało się włączyć? Zadzwoń do serwisu producenta”. Wszystko na to wskazywało. Sprawdziła w dostępnych zasobach. Firma, która siedemnaście lat temu wyprodukowała Kita, od dawna nie istniała.

      – Co? – rozległo się w jej głowie.

      – Co co?

      – Wywołałaś mnie.

      Głos w jej głowie był całkowicie neutralny, bezpłciowy, pozbawiony jakichkolwiek emocji.

      – Jak to?

      – Powiedziałaś Kit.

      Axel westchnęła, a właściwie to po prostu uszło z niej powietrze.

      – Wiesz co? Może nie uwierzysz, ale przez tych siedemnaście lat dużo się zmieniło. Technologia bardzo się rozwinęła. Z moim domowym asystentem rozmawia mi się tysiąc razy lepiej niż z tobą. On ma w sobie jakby trochę życia.

      – Nie jestem domowym asystentem. Jestem sztuczną inteligencją.

      – Aha. Więc pewnie moje błyskawiczne zdrowienie to twoja zasługa?

      – W dużej mierze.

      – A co jeszcze potrafisz?

      – Wysłuchanie pełnej listy zajmie ci wiele tygodni.

      – Wybierz losowo jedną rzecz.

      – Potrafię błyskawicznie obliczać trajektorie pocisków okrętowej artylerii głównej prowadzącej ostrzał ruchomych celów na brzegu.

      – Świetnie! – Pod wpływem emocji powiedziała to na głos. – Jak wyjdę za mąż i będę miała teściową, to bardzo mi się taka umiejętność przyda!

      Rozległo się pukanie do drzwi.

      – Z kim pani rozmawia? – spytała zaniepokojona pielęgniarka. – Czyżby wystąpiły u pani omamy?

      – Nie, nie! Wszystko w porządku.

      – Kit?

      – Co?

      – Czy ty masz jakąś płeć?

      – Nie mam żadnej płci. Nie mam ciała, więc nie mam organów płciowych. Nie mam też hormonów. Jestem czystą inteligencją.

      – To może powiedz wreszcie coś inteligentnego.

      – Powiem, jak ty najpierw coś takiego zrobisz.

      – Ho, ho! – wykrzyknęła z uznaniem. – Ty masz duszę! I to złośliwą!

      – Nie mam duszy. Jednak jestem algorytmem, który się uczy.

      – Aha. I może jeszcze powiesz, że uczysz się ode mnie? I że zgryźliwość to moja cecha?

      – Sama to powiedziałaś. Ja tylko usiłuję dostosować mój sposób komunikacji do twojego.

      – Bo co? Stworzy to familiarną atmosferę na polu bitwy? Jak już zaczną strzelać z głównej artylerii?

      – Wezwijcie lekarza! – Pielęgniarka już nie pukała, tylko waliła w drzwi. – Ona z kimś rozmawia!

      – Nie – odparł procesor w jej głowie. – Muszę się do ciebie przystosować, żeby osiągnąć taki poziom komunikacji, który pozwoli zminimalizować przekaz werbalny.

      – Słucham?

      – Chodzi o to, żebyś nie musiała dużo gadać.

      – A! To rozumiem. Czyli musimy się zżyć, tak?

      – Tak.

      – Zaprzyjaźnić?

      – To słowo ma zbyt wiele znaczeń.

      – Porozumiewać się na wyczucie?

      – O właśnie.

      – Aha. – Axel wstała szybko i zaczęła myć ręce. – Przestań tak łomotać, bo drzwi rozwalisz – powiedziała do pielęgniarki. – Już wychodzę.

      Mimo alarmu podniesionego przez pielęgniarkę nie pojawił się żaden lekarz. Widocznie była tak mało znaczącym pacjentem, że nikomu nie chciało się fatygować. Pielęgniarka weszła do pokoju w towarzystwie rosłego sanitariusza z czymś, co przypominało kaftan bezpieczeństwa w ręku.

      – Z kim pani rozmawiała?

      – Ze swoim starym, dobrym, wyprodukowanym w poprzedniej epoce technologicznej komputerem. – Axel popukała się w głowę. – Ach, jakim pięknym głosem do mnie mówi! Jak w starych filmach SF o lotach w kosmos.

      – To można z nim rozmawiać? – zdziwiła się pielęgniarka.

      – Można. A przy okazji przypomnieć sobie klasykę gatunku. Odyseja kosmiczna i HAL 9000. Ten głos… Skrajnie uprzejmy, pozbawiony emocji, bezpłciowy, a jednak świadczący o niezwykłej inteligencji.

      – Chybabym się bała tak rozmawiać z czymś we własnej głowie. – Kobieta zdecydowanym ruchem wskazała fotel na kółkach. – No, proszę siadać. Jedziemy na rehabilitację.

      Axel podniosła ręce jak żołnierz, którego wróg bierze do niewoli, i posłusznie zajęła miejsce, stawiając stopy na specjalnych podstawkach. Jak tylko znaleźli się w korytarzu, wróciła do przerwanej rozmowy.

      – Kit, czy wiesz, dlaczego umieszczono cię właśnie w mojej głowie?

      – Nie mam na ten temat żadnych danych.

      – Może masz wypełnić jakąś misję? Coś ci zlecono?

      – Nie mam na ten temat żadnych danych.

      – Czy ty w ogóle coś czujesz?

      – To samo co ty. Z identycznym natężeniem.

      – A co czułeś, zanim cię włączyli?

      – Mniej więcej to samo co człowiek przed narodzeniem.

      Parsknęła śmiechem.

      – Niech to cholera! Ty masz poczucie humoru!

      – Ty je masz. Ja tylko się dostosowuję.

      To była bardzo istotna informacja, świadcząca o tym, że w jej głowie tkwiło coś o niebo bardziej zaawansowanego od tego, z czym miała do czynienia na co dzień. Wytwór niezwykle zaawansowanej, niedostępnej powszechnie technologii. Ogarnęło ją niedobre przeczucie. Była oszustką, więc na odległość potrafiła zwęszyć nieuczciwe intencje. A przynajmniej tak jej się wydawało. Uprzejmy, beznamiętny głos to było stanowczo za mało, żeby uśpić jej czujność. W jej głowie zamieszkała sztuczna istota. Nie komputer, nie czip, nie procesor. To znaczy owszem: produkt technologii, w dodatku sprzed lat, a równocześnie tak bardzo zaawansowanej, że nie mogło się z nią mierzyć nic, z czym do tej pory się zetknęła.

      – Kit… – Nie mogła się powstrzymać. – Czy ty masz duszę?

      – A czy ty masz duszę?

      – No nie, szlag! To nieuprzejme odpowiadać pytaniem na pytanie!

      Pielęgniarka mało nie wjechała wózkiem w ścianę.

      – Nic nie mówiłam!

      – To nie do ciebie.

      – Kit.

      – Co?

      Myślała przez chwilę, przygryzając wargi.

      – Nic.

      Nie miała dobrych przeczuć.

      Doktor Greenberg nie miał żadnych wątpliwości. Specyfikacje dostarczone przez Reno Mobile były wzorem sumienności