Natalia Bieniek

Dom sekretów


Скачать книгу

do kuchni, gdyż zrobienie osobnej łazienki kosztowałoby zbyt wiele. Jak również, a może przede wszystkim – stworzenie osobnej łazienki byłoby dla starszej kobiety tak olbrzymią rewolucją (w końcu jak żyła osiemdziesiąt lat bez łazienki, to wytrzyma jeszcze i do setki!), że nikomu nie wystarczyło odwagi, by ciotkę namawiać na poważniejsze inwestycje. A z biegiem lat miała coraz mniej ochoty na jakiekolwiek unowocześnienia.

      Filip bardzo cenił starą ciotkę, była jego ulubioną krewną w kategorii wiekowej powyżej osiemdziesięciu lat i za jej życia nie chciał postępować zbyt stanowczo. Zwłaszcza że to on został oficjalnie wskazany na spadkobiercę ciotki. Wszystko legalnie i zgodnie z wolą zainteresowanych osób. Zatem po śmierci Hanki lokal numer pięć w starej kamienicy przy Piotrkowskiej przypadł w udziale Filipowi.

      Wprawdzie zakres prac remontowych był olbrzymi, ale nowy właściciel mieszkania uznał, że warto się potrudzić, by w zamian zyskać coś bardzo cennego. Zresztą wysiłek fizyczny jest dobry na wszystko. Może dzięki temu zeszczupleje – Filip od lat cierpiał na lekką nadwagę, czym tłumaczył swój brak powodzenia u kobiet i wszelkie nieszczególne doświadczenia z płcią przeciwną. Nie był bardzo otyły, trochę ratował go okazały wzrost i mocna budowa ciała, dobrze byłoby jednak zrzucić z piętnaście kilo, może wtedy znajdzie jakąś fajną dziewczynę. I łatwiej mu będzie z testami sprawnościowymi w pracy. Filip spojrzał na swoje zdjęcie w legitymacji. Kiedy pięć lat wcześniej wstępował w szeregi łódzkiej policji, był w zdecydowanie lepszej formie. Miał jeszcze wtedy ambicję, żeby trafić do konkretnego, zadaniowego wydziału.

      Zamiast tego trafił do drogówki, co często stanowiło początek policyjnej kariery. Później można było awansować, i większości jego kolegów to się udawało. Oczywiście nie Filipowi, który wylądował na jakiś czas w policyjnym archiwum jako referendarz i wygrzewał tyłkiem wciąż ten sam, wysiedziany stołek, przy okazji obrastając tłuszczem.

      Teraz może się to zmieni. Ciotka Hanka przepowiedziała Filipowi ciekawą przyszłość, kiedy rozmawiali ostatni raz. W odnalezieniu szczęścia miało mu rzekomo pomóc zamieszkanie w lokalu numer pięć w tejże kamienicy. Zgodnie z ostatnimi słowami staruszki przeprowadzka powinna przynieść Filipowi nowe wyzwania i szanse. Ciotka wydała mu kilka szczegółowych poleceń, których wysłuchał z wielką uwagą i zdziwieniem. Choć brzmiały nieprawdopodobnie, postanowił, że spróbuje wprowadzić je w czyn. Przy okazji się odchudzi.

      Może to były tylko majaczenia schorowanej kobiety, ale dokładnie zapamiętał jej słowa.

      – Filipku, kiedy odejdę, wyremontuj, proszę, mój pokój – powiedziała.

      – Oczywiście, ciociu. Zrobię, co zechcesz.

      Trzymał ją wtedy za rękę, a oczy mu zwilgotniały. Nie chciał, żeby odeszła, ale była już grubo po dziewięćdziesiątce i musiał się liczyć z tym, że owa chwila niebawem nastąpi. Choć rozpaczliwie usiłował temu zaprzeczać.

      Przed wielu laty to właśnie ciotka Hanka uratowała mu życie. Po tej historii z rodzicami Filipa, którzy wypisali się ze swej roli, ciotka wzięła go do siebie. To dzięki niej nie wychowywał się w domu dziecka. Ciotka musiała o niego walczyć, gdyż zgodnie z prawem była już za stara, by zostać dla Filipa rodziną zastępczą. Przez trzy lata czekali, aż urzędy pozwolą jej zająć się chłopcem.

      – Szukaj zwłaszcza za tym murem. Tam w czasie wojny został ukryty skarb – powtarzała przed śmiercią, wskazując ręką na ścianę, za którą był składzik oddzielający jej mieszkanie od mieszkania sąsiadki, Sabiny Orzechowskiej.

      Filip uważał, że ciotka do końca zachowała jasność myślenia. Chociaż połamała sobie obie nogi, miała endoprotezę biodra oraz gościec stawowy i poruszała się na wózku, to umysł zachowała sprawny. Mimo to z początku nie dowierzał owym rewelacjom o skarbie za ścianą.

      – Co też ciocia opowiada? – Zmarszczył czoło.

      – Zrób to, Filip! Zburz ją, dobrze ci radzę. Trzeba to wreszcie zrobić…

      – Ciocia wzięła dziś tabletki?

      – Widziałam to… Pomagałam ukryć. To było i jest dużo warte. Kupisz sobie wreszcie ten swój wymarzony motocykl!

      Patrzyła wtedy na niego dziwnym wzrokiem, w którym Filip dostrzegł mieszaninę sprzecznych uczuć. Co było w jej spojrzeniu? Zakłopotanie? Wstyd? Strach? Ulga? Trudno określić.

      Wiele dni później Filip przywoływał w pamięci tę scenę i usiłował odtworzyć spojrzenie staruszki. Bezskutecznie. Niczego już nie był pewien, postanowił jednak sprawdzić, czy ciocia mówiła prawdę o tym skarbie za ścianą.

      Uśmiechnął się ze wzruszeniem na wspomnienie ostatniej rozmowy z ciotką i westchnął. Przesunął wzrokiem po pokoju, który do niedawna był jej sypialnią. Wolałby, żeby staruszka nadal tu była. Ale miał też poczucie, że odeszła w spokoju i bez cierpienia. Do końca powtarzał jej, jak bardzo jest wdzięczny za to, że go przygarnęła. Pomagał ciotce w codziennych sprawach, woził ją do lekarzy, robił zakupy, przynosił gazety. Nie umierała samotna i opuszczona. Taka jest po prostu kolej rzeczy.

      Filip nakrył folią meble, a dywany zwinął i wyniósł do przedsionka. Zdjął ze ścian obrazy, ściągnął firanki i zasłony. Dwa spore pokoje ciotki wydawały się teraz jeszcze większe. Podszedł do drabiny i spojrzał na opróżnione z rzeczy wnętrza. Cieszył się, że wreszcie ma samodzielne mieszkanie. Dotąd wynajmował pokój, oczywiście jak najtańszy, zatem raczej w kiepskich warunkach, ciągle też trafiał na współlokatorów, którzy ostro imprezowali i wracali do domu w środku nocy. Tak naprawdę to Filip nigdy nie miał własnego kąta tylko dla siebie. Poza latami spędzonymi u ciotki. Właśnie zdał sobie z tego sprawę i poczuł się nieco dziwnie. Mocniej chwycił młot, aż mu knykcie zbielały, a skóra na dłoni napięła się do granic możliwości.

      Motocykl, o którym mówiła ciocia, był od lat jego wielkim marzeniem. Tyle czasu już składał grosz do grosza i wiecznie mu brakowało nawet na używany, choć porządny model. Marzył mu się zwłaszcza tak zwany chopper, ewentualnie cruiser – w każdym razie ten motocykl musiał spełnić wiele specjalnych wymagań. Filip oglądał aukcje, przerzucał ogłoszenia w necie, czytał gazety auto-moto, chodził na zjazdy i giełdy. Sporo już uzbierał, ale większość jego wypłaty pochłaniały bieżące wydatki.

      Wyszedł do przedpokoju. Na lewo od drzwi znajdował się graniczący z mieszkaniem sąsiadki, Sabiny, składzik. Ciotka Hanka trzymała tam przetwory, które pamiętały bodaj lata pięćdziesiąte zeszłego wieku, oraz mnóstwo starych nalewek własnej produkcji. Filip po kolei wyciągał butle rozmaitych kształtów i wielkości. Że też dopiero teraz tu zajrzał. Istotnie, składzik sprawiał wrażenie, jakby ktoś go w połowie zamurował. Nie było widać cegieł, a ściana została otynkowana, jednak głębokość schowka nie odpowiadała układowi mieszkania. Tam rzeczywiście mogła być jakaś skrytka… Pomiędzy mieszkaniem Hanki a mieszkaniem Sabiny.

      Odkorkował jedną z butelek i nawet nie musiał się nad nią nachylić, żeby wyczuć koszmarny odór stęchłego samogonu. Można by tym otruć połowę miasta. Nawet na mecie nieopodal, w bramie przy parku Staszica, ludzie by tego nie wzięli. A może? Może by to wystawić, właśnie tam, niech się trunkowi cieszą darmową jazdą do izby wytrzeźwień w trybie pilnym?

      No i tym razem też przegrał sam ze sobą. Alkohol go nie kręcił, lecz w chwilach stresu Filip miał skłonność do podjadania słodyczy. Zanim rozpoczął rozwalanie ściany, załadował w siebie wafelka w czekoladzie. A właściwie dwa. Po ich zjedzeniu poczuł się w pełni gotów, by przystąpić do niszczenia ceglanej ściany w poszukiwaniu skarbu ciotki. Mimo wszystko istniała pewna szansa, że staruszka mówiła prawdę.

SABINA

      Właścicielka