Tijan

Księżniczka. Crew. Tom 2


Скачать книгу

ale wciąż stał zupełnie nieruchomo.

      – To też była wasza sprawka?

      Nie odpowiedziałam mu, tylko odchyliłam głowę.

      – Co zamierzasz zrobić, Zeke? Powiesz swoim chłopakom, żeby zrobili w tył zwrot i odeszli? Czy pobiegniesz do swoich bogatych rodziców i na nas nakablujesz? Powiesz im, że jakaś dziewczynka o połowę mniejsza od ciebie przycisnęła ci nóż do gardła? Czy jednak obrócisz się, wyjdziesz stąd i będziesz imprezować dzisiaj gdzie indziej? – Nachyliłam się w jego stronę nieznacznie, na centymetr, a potem puściłam go i cofnęłam się.

      Stojący obok mnie Cross i Jordan zrobili to samo.

      Nie widziałam Zellmana, ale słyszałam go gdzieś z tyłu.

      – Odejdź. I więcej nie zjawiaj się na żadnej imprezie w Roussou.

      Zeke przełknął ślinę, wciąż na mnie patrząc.

      – Myśleliśmy, że to impreza z okazji Weekendu Okręgowego.

      – Z tej okazji w Roussou odbędzie się pokaz street dance’u. Tak jest od zawsze. Nikt nigdy nie urządzał żadnej prywatnej imprezy w tym czasie – oznajmił Jordan.

      – To zobaczymy się na miejscu. – Zeke na chwilę przymknął oczy. Zadrżał widocznie, ale kiedy znowu je otworzył, od razu skupił spojrzenie na mnie.

      – Zeke – zawołał jeden z jego kumpli. – Idziemy.

      Pozostali właśnie wychodzili, byli już w bramie.

      Zeke oderwał ode mnie wzrok i przyjrzał się grupie za moimi plecami. Zobaczył kogoś znajomego, zamarł, zacisnął usta w cienką linię.

      – Za ciebie też ta laska się wypowiada, Gramblin?

      Jeden z Normalnych wyszedł z tłumu i stanął obok Crossa z piwem w ręce.

      – Próbowaliście spalić naszą szkołę. To wszystko zmienia.

      – Myślałem, że jesteś mądrzejszy niż ten pieprzony system – zadrwił Zeke.

      Większość jego kumpli już znikła, pozostało tylko trzech. Stali spięci i podejrzliwie się nam przyglądali.

      – To samo mówisz za każdym razem, gdy spotykamy się na boisku – dodał Zeke.

      Gramblin wykonał koliste ruchy barków, zaczął podrygiwać jedną nogą.

      – Chyba sobie nie przypominam, żebyśmy mieli okazję tak na serio porozmawiać na boisku. Zazwyczaj od razu przechodzimy do skopania ci dupy.

      Zeke zacisnął szczęki.

      – Co ty nie powiesz?

      Ten podły błysk w jego oku znowu powrócił, odpychając na bok strach.

      Wiedziałam, co zamierza, ale nie pozwoliłabym na to.

      Stanęłam między nimi i oznajmiłam chłodno:

      – Nie zmienisz jednego przeciwnika na kolejny cel. To z nami masz problem, nie z Normalnymi, którzy, bez obrazy, nie mają w tej kwestii wiele do powiedzenia.

      Zeke wrócił do mnie wzrokiem.

      – Och, doprawdy?

      Adrenalina dodała mu pewności siebie. Uniósł głowę, wyprężył klatkę piersiową. Już zapominał, czyj nóż przed chwilą przyciskał się do jego gardła. Chciałam mu o tym przypomnieć, ale Cross, cały spięty i gotowy do walki, zrobił krok w stronę chłopaka.

      – Nazywasz się Zeke Allen – odezwał się niemal znudzonym tonem. – Twój ojciec zasiada w zarządzie Kade Enterprises. Posiada niewielkie udziały, za mało, by mieć decydujący głos, ale wystarczająco, by mógł się zjawiać na spotkaniach zarządu po darmową kawę i jedzenie. Twoja matka myśli, że należy do towarzyskiej elity Fallen Crest: pija wino do lunchu, udziela się przy organizacji akcji charytatywnych, tego typu rzeczy. Ty jesteś najstarszy z rodzeństwa. Masz nadzieję, że dostaniesz się na Cain University, i wyobrażasz sobie, że możesz być jak Mason Kade. Taki jest twój cel. Masz jego zdjęcia w szkolnej szafce. Chcesz wiedzieć, skąd o tym wszystkim wiem?

      W tym momencie głos Crossa stał się lodowaty. Patrzył na Zeke’a jak drapieżnik na ofiarę.

      – Walka nie jest naszym jedynym zajęciem. Odrabiamy pracę domową. Kiedy dowiaduję się, że banda dzieciaków z Akademii Fallen Crest chce spalić jeden z naszych budynków, to masz jak w banku, że się dowiem, z kim będę na dłuższą metę walczyć.

      Zeke wyglądał teraz inaczej. Ogarnął go lekki niepokój, całe jego ciało zesztywniało.

      – To ty jesteś tutaj prawdziwym przywódcą, jak sądzę?

      Z tyłu ktoś się poruszył, a potem obok mnie stanął Race.

      Zeke zerknął na niego, zmrużył oczy i wrócił spojrzeniem do Crossa.

      – Nie mamy tu oficjalnego przywódcy. Nie tak działamy.

      Tylko że jednak nim był. I rzeczywiście czasami tak działaliśmy.

      Zauważyłam na twarzy Jordana cień uśmiechu, który szybko znikł.

      Zeke pokiwał głową i cofnął się, unosząc dłonie.

      – Okej. Czaję. Jesteście prawdziwymi hardkorami.

      – Chodźmy. – Jeden z jego kumpli szturchnął go w ramię, a potem całą czwórką opuścili podwórko i wyszli przez bramę.

      Czekaliśmy. Jeden z Normalnych podszedł do bramy, by ich przypilnować. Usłyszeliśmy dźwięk zamykanych drzwi samochodowych, ryk silników, pisk opon. Potem chłopak uniósł rękę.

      – Zniknęli.

      – Ja pieprzę – mruknął Cross pod nosem.

      – Skąd ty to wszystko wiedziałeś? – zapytał go Jordan.

      – Co ty sobie, do diabła, myślałeś? – warknęłam na Zellmana.

      – Co tu się, do cholery, wydarzyło? – zapytał Race, rozglądając się i wyczekując odpowiedzi od kogokolwiek.

      A potem Cross westchnął.

      – Czy to naprawdę musi się dziać teraz? Szlag by to.

      Spojrzał na mnie. Wiedziałam, co ma na myśli.

      Doszło do rywalizacji między miastami. Zaczęło się.

      10

      Wszystkim groziło niebezpieczeństwo.

      Właśnie ta część rywalizacji między miastami była najgorsza. Nigdy nie wiadomo, co twój przeciwnik zrobi: czy zaatakuje kogoś niewinnego lub słabszego, czy zmierzy się z kimś równym sobie. Sami nigdy byśmy nie zaatakowali tej grupy z Akademii Fallen Crest.

      Cross wyjaśnił nam, co dokładnie zrobił: zadzwonił do kilku osób i zapytał, kto rządzi w ich szkole. Wszyscy zgodnie potwierdzili, że Zeke Allen, więc Cross dowiedział się o nim paru szczegółów. Nie zdawałam sobie sprawy, że miał taki plan. Nikt nie zdawał sobie sprawy, ale dobrze, że to zrobił. Tym razem byliśmy górą, więc odeszli z ukłuciem strachu. Ale to ukłucie może się podwoić, potroić, przybierać na sile, aż znowu zostaniemy zmuszeni do starcia. Wojna psychologiczna. Nigdy bym nie pomyślała, że Cross się na tym zna, ale udowodnił, że się myliłam.

      To tylko kolejny powód, dla którego Cross był naszym „nieoficjalnym” przywódcą, jak to ujął.

      Byłam pewna, że po odejściu bogaczy z Akademii niemal wszyscy obecni faceci zabujali się w Crossie. Kiedy weszliśmy do domu Tabathy, atmosfera przesyciła się mieszanką zachwytu i szoku. Dziewczyny oczywiście również nie były odporne na jego wpływ. Sama chciałam go na chwilę ukraść, chociaż teraz konieczne było zebranie ekipy.

      Rywalizacja wymagała zorganizowanego wysiłku