oznaczało, że w nadchodzący weekend jest bal.
2
Jordan był najwyższym chłopakiem w szkole (choć mierzył tylko pięć centymetrów więcej od Crossa), a jedyną osobą, która mogła z nim konkurować w tej kategorii, był nasz ostatni dyrektor, już tu jednak nie pracował.
Bo został zwolniony z czyjegoś powodu…
Cross pokonał kilka stopni, delikatnie odsunął swoją siostrę na bok, a potem stanął tuż obok mnie.
– Serio, idziemy? – Na ramieniu poczułam jego oddech, który był jak pieszczota.
Jordan zbliżył się do nas, a za nim podążyło paru Normalnych. Tamten mięśniak z leżaka się rozmnożył i teraz było ich trzech, wszyscy tacy sami.
Rozejrzałam się, ale nigdzie nie zauważyłam Zellmana. Gdzie on był? Widziałam tylko jakieś dziewczyny, które tu przyszły.
Sunday. Monica. Była też jeszcze jedna. Lilac? Ona także leciała na Crossa. Nie przepadałam za nią. I mogłam się założyć, że mną gardziła. Nie winiłam jej. Odwzajemniałam to uczucie.
Widzicie? To kolejny dowód na to, jak bardzo się zmieniłam. Teraz byłam bardziej wyrozumiała, już nie sięgałam od razu po nóż, tak jak kiedyś.
Ciągle nad sobą pracowałam. Cała ja.
– Tak. A czemu by nie? – Wzruszył ramionami. – Obecność ludzi z Fallen Crest i Frisco wszystko zmieniła. Może być niezła zabawa. Słyszałem, że po pożarze na stacji paliw otworzyli tam jakąś nową miejscówkę. Chwila. A może otworzyli tam komisariat?
Jeden z chłopaków zaklął.
– To gdzie teraz będzie ognisko?
Zobaczyłam, że zebrani wyciągają telefony, ale wtedy Cross dotknął mojego ramienia i powiedział:
– Chodźmy. – Skinął na Jordana, więc we trójkę ruszyliśmy w stronę wyjścia.
Cross zatrzymał się dopiero na ulicy.
– Posłuchaj – zaczął Jordan, unosząc ręce.
– Nie mam nic przeciwko – rzucił pospiesznie Cross.
Uniosłam brwi wysoko.
W zeszłym semestrze to ze względu na mnie by się wstrzymywali. To ja zawsze robiłam swoje, a potem Cross mnie odnajdował. Odkąd jego ojciec się wyprowadził, a Cross zamieszkał w mojej sypialni, zamieniliśmy się jednak rolami.
Cóż, ja nadal robiłam swoje, ale to Cross zazwyczaj wyrażał swoją niechęć do chodzenia na WSZYSTKIE imprezy. Dlatego to, że nie miał nic przeciwko ognisku w Fallen Crest – właśnie tam! – było… I wtedy to do mnie dotarło.
– Będzie tam dziewczyna twojego taty, prawda?
No właśnie. To kolejna rzecz, która niedawno się wydarzyła – jego tata wyniósł się z domu.
Cross wspomniał wcześniej, że jego tata ma nową dziewczynę. I że ona pracuje w Fallen Crest. Wiedziałam, że jego ojciec się wyprowadził, ale Cross nie wspomniał dokąd. Zdziwiło mnie, że w ogóle o tym wiedział.
Już samo to, w jaki sposób doszło do ujawnienia zdrad jego rodziców, było dziwne.
Zazwyczaj – chyba że się mylę – gdy ktoś zdradza, następuje faza złości jednego z małżonków. Drugi prosi o wybaczenie. Tamten nie chce przebaczyć. Zdradzający podwaja starania, błaga bardziej, kaja się. A potem przychodzi okres, gdy próbują się dogadać. Może idą na terapię.
Ale w przypadku tego rozwodu tak nie było.
Wyszło na jaw, że ona zdradziła. Bum.
Wyszło na jaw, że on zdradził. Ponownie.
Ponownie, bo najwyraźniej zrobił to już wcześniej, jeszcze przed narodzinami Taz i Crossa.
Z drugiej strony nie miałam pewności, jak wyglądało ich małżeństwo po tym pierwszym romansie (bo to był romans z prawdziwego zdarzenia, a nie jednorazowa sytuacja, i tak, to miało znaczenie), zanim doszło do tego „bum”. On zdradził znowu. I najwyraźniej ich matka miała dosyć, więc sama dopuściła się zdrady.
A teraz zamierzali się rozwieść. Zakończenie z przytupem. Ale wróćmy do ojca Crossa. Cross powiedział, że na początku zatrzymał się w pobliskim motelu, i w sumie to jedno miało sens.
– Cholera. – Jordan westchnął.
My się o wszystkim dopiero dowiadywaliśmy. Gdy jakiś czas temu Cross zjawił się w mojej sypialni i powiedział, że się do mnie wprowadza, nie wyjaśnił mi zbyt wiele. I nie przyjęłam dobrze tego, że się tym ze mną nie podzielił. Powinien był ze mną porozmawiać.
Jego twarz wyrażała w tej chwili napięcie.
– Ta kobieta pracuje w Kade Enterprises, w dziale HR-u. – Zaklął cicho i wściekle. – Wprowadził się do niej w zeszłym tygodniu. Moja mama – machnął ręką w stronę domu – sprowadza tu na noc jakiegoś faceta.
– A co Taz na to?
Zacisnął szczęki.
– Ona o niczym nie wie.
– O w mordę – wymamrotał Jordan.
– No właśnie. – Ramiona Crossa wydawały się bardziej napięte niż kiedykolwiek. Po chwili dodał ciszej: – W jej pokoju znalazłem stertę jego ubrań. Matka je ukrywała. W pieprzonej torbie na pranie.
– Może to ubrania twojego taty?
– Jego ubrania leżą złożone pod jej rzeczami w komodzie.
No cóż… To dopiero kryjówka.
Jordan się skrzywił.
W domu rozległy się jakieś radosne okrzyki, dźwięk nagle przybrał na sile, gdy ktoś otworzył drzwi.
Zellman zobaczył nas i podbiegł bliżej.
– Co się, kurwa, dzieje?
Drzwi się za nim zatrzasnęły, a potem uchyliły znowu.
Tabatha wyjrzała na zewnątrz.
– Zajmujecie się sprawami ekipy?
Cross obrócił się i zaklął.
Zell i Jordan się uśmiechnęli, a Jordan odkrzyknął:
– Daj nam chwilę, kotku.
„Kotku”.
Jordan zauważył mój uśmiech i zmrużył oczy.
– No co?
– A więc oficjalnie zwracacie się do siebie czułymi słówkami – zauważyłam i przygryzłam wnętrze policzka, by powstrzymać się od dalszego torturowania kumpla. – Za tydzień podarujesz jej pierścionek przedzaręczynowy?
Cross prychnął. Zellman zarechotał. Jordan wierzchem dłoni klepnął Zellmana w klatkę piersiową.
– Brzmisz jak ropucha, dupku. Przestań.
Zellman roześmiał się jeszcze głośniej.
Jordan pokręcił głową i potarł szczękę dłonią.
– Gnoje. I tak – posłał mi wymowne spojrzenie – używamy czułych określeń. Czy to normalne? Gdy w niej byłem, raz mi się wymsknęło. Powiedziałem „skarbie”. Boże, jak ja nie znoszę takich zwrotów. Zawsze tak było. Mój tata nazywa mamę „słoneczkiem”, a mama mówi do niego „misiu”. Nigdy nie chciałem używać taki słów, ale kurde… właśnie tak się stało. – Jęknął. – Jak mam się z tego wyplątać?
Zellman zmarszczył brwi, jakby naprawdę próbował znaleźć rozwiązanie.
– Zerwij z nią?
– Co? – krzyknął Jordan,