są ich ulubioną zdobyczą – ostrzegł kocur. – I mogą cię dostrzec aż z Wysokich Skał.
Wąsy Trzcinowego Pióra zadrżały.
– Nie strasz biednego maleństwa – zamruczał, po czym skinął głową na Ryjówka, który przystanął u boku Wyżka. – Co pokazujesz mu dzisiaj?
– Łowne Skałki. – Zapytany pomachał ogonkiem.
Wrzosowa Gwiazda strzepnęła szron ze swej gęstej liliowej sierści.
– Zachowajcie ostrożność, będą oblodzone.
– I nie przychodźcie mi potem skamleć, że zwichnęliście sobie łapki! – krzyknął Jastrzębie Serce.
– Chodźcie. – Przywódczyni Klanu Wiatru ponagliła swego zastępcę i medyka. – Jest zbyt zimno, żeby siedzieć tutaj. Wejdźmy do mojego legowiska.
Wyskoczyła z Jaru Spotkań, a kocury ruszyły jej śladem, smagając powietrze ogonami. Cała trójka wpełzła do jej schronienia pod krzakiem janowca na skraju polany.
– Czy możemy poślizgać się na śniegu? – spytał Kaszelek.
– Chcę iść do Łownych Skałek – nalegał Ryjówek.
Nabrał pełną łapkę śniegu i rzucił nim w kocurka, wiatr jednak skierował większość puchu z powrotem w jego wąsy. Ryjówek kichnął, a Kaszelek zamruczał z rozbawienia.
– Ojej, ale jesteś groźny!
– Jeszcze ci pokażę! – Ryjówek rzucił się na brata i przeturlał go po trawie.
Wyżek cofnął się, gdy ich ciemnobrązowe futerka zakotłowały się w śniegu. Musi być fajnie mieć rodzeństwo do wspólnej zabawy. Gdyby tylko Ziębka nie zmarła… – pomyślał.
– Spójrz na Wyżka! Mruga, jakby pierwszy raz otworzył oczy! – zakpił Ryjówek, uwolniwszy się z uścisku brata.
Kociak się nastroszył.
– Mam już prawie pół księżyca i Piaszczysty Kolec mówi, że otworzyłem oczy szybciej niż jakiekolwiek inne kocię w żłobku. – Zmierzył ich spojrzeniem. – Po prostu nie przywykłem do śniegu.
Ziemia błyszczała, a wrzosy wyznaczające granice obozu – jeszcze wczoraj tak ciemne na tle nieba – srebrzyły się od szronu. Jak wyglądałyby wrzosowiska, gdyby spadło dużo śniegu i świat skrył się pod białym puchem? Blada Ptaszyna ostrzegała Wyżka, że Klan Wiatru najmocniej odczuwa warunki pory nagich drzew, ponieważ wrzosowisko stykało się z niebem. Z tego samego powodu jednak było bardziej wyjątkowe i bezpieczniejsze.
– Mamy bliżej do Srebrnej Skóry niż jakikolwiek inny klan – opowiadała, gdy przytulała go w wypełnionym mchem legowisku. – Co oznacza, że Klan Gwiazdy przypatruje nam się tym intensywniej.
Wyżek wyczuł zmartwienie w jej miauczeniu.
– Czy to dlatego kopiemy tunele pod wrzosowiskiem? – spytał. – By chować się przed zmarłymi wojownikami innych klanów?
– Nie bądź niemądry. – Blada Ptaszyna polizała go w ucho. – Kopiemy, ponieważ jesteśmy silniejsi i mądrzejsi niż wszystkie pozostałe klany. – Pociągnięcia jej języka przyspieszyły. Uciszyło go to.
– Idę do Łownych Skałek! – Ryjówek zaczął biec po trawie.
Kaszelek popędził za nim.
– A może by tak poślizgać się w jarze?
– Jest za mało śniegu, by się ślizgać. – Jego brat zmienił kierunek; nie pędził już w stronę Wysmukłego Kamienia.
– Po prostu się boisz! – Kaszelek skręcił za nim, wzbijając łapkami fontannę zmrożonych płatków.
– Wcale nie!
Wyżek podążył za nimi; było mu obojętne, gdzie będą się bawić. Przebywanie na zewnątrz i lodowata trawa pod łapkami to wspaniałe uczucie.
– Uważaj!
Kociak wpadł w poślizg, gdy ofuknął go Pochmurny Pęd. Bladoszary kocur przeszedł tuż przed nim wraz z Osikowym Zachodem. Wojownicy nieśli jedzenie ku stercie zdobyczy. Sierść mieli zmierzwioną po pobycie na wrzosowiskach. Wyżek patrzył z podziwem na ich długie nogi i giętkie ogony. Byli wrzosowymi sprinterami, co znaczyło, że służyli Klanowi Wiatru, patrolując granice i polując. Ich sierść pachniała wrzosami.
W kruchym zagonku paproci orlicy, gdzie podkopki uwiły swoje legowiska, Wełniany Ogon podniósł wzrok, przerywając czyszczenie uwalanego błotem brzucha. Jak wszystkie koty, które służyły klanowi w tworzeniu nowych tuneli i wzmacnianiu starych, jego sierść była zawsze i na stałe brudna od piasku i pyłu. Wskazał głową królika zwisającego z pyska Pochmurnego Pędu.
– Złapałeś to na wysokich wrzosowiskach?
– Tak. – Kocur przy stosie zdobyczy odepchnął wczorajszą mysz i opuścił swój łup. – Jak zwykle zgadłeś, Wełniany Ogonie.
– Skąd wiedziałeś? – spytał podkopka zdumiony Wyżek, mrugając.
– Przez piasek w jego futrze – odparł tamten, machając ogonem i wracając do mycia.
Inny podkopek, Hikorowy Nos, poruszył się w kępie paproci.
– Piaszczyste tunele znajdziesz tylko na wysokim wrzosowisku. – Brązowy kocur podniósł przednią łapę i starł ziemię z ucha. – Co innego tunel prowadzący ku rozpadlinie. Tam jest tylko gleba i pył kamienny, ale taki tunel otworzy drogę do świeżej zdobyczy w okolicy rzeki.
Pochmurny Pęd prychnął.
– O ile znajdziecie sposób, żeby zapobiec jego zapadaniu się.
Osikowy Zachód położył nornicę obok królika.
– Ten pył sprawia, że teren jest niestabilny. Kopanie tam nie jest bezpieczne.
Wełniany Ogon zmrużył oczy.
– Jest, jeśli się wie, co należy robić.
Wzrok Wyżka przeskakiwał między podkopkiem a sprinterem, gdy zapadła niezręczna cisza.
Przerwała ją Wrzosowa Gwiazda. Opuściła swoje legowisko i ruszyła wzdłuż krawędzi Jaru Spotkań, mijając posłania wrzosowych sprinterów i ocierając się o Pochmurny Pęd. Stanęła przy paprociach.
– Czy świeże tunele będą gotowe przed porą nowych liści, Wełniany Ogonie?
Ten pociągnął nosem.
– Wzmocnienie sklepień trochę potrwa.
Przywódczyni świsnęła czubkiem ogona.
– Jestem pewna, że znajdziecie sposób. – Odwróciła się ku stosowi zdobyczy i obwąchała królika.
Czy Wrzosowa Gwiazda kiedykolwiek patroluje podkopy? – zastanowił się Wyżek, z zaciekawieniem przypatrując się przywódczyni Klanu Wiatru. Szkoliła się kiedyś na wrzosową sprinterkę, ale jako zwierzchniczka zapewne musiała również wiedzieć, z czym się wiąże bycie podkopkiem.
– Pospiesz się, Wyżku! – krzyknął Kaszelek.
Kociak skierował wzrok na towarzyszy i pognał za nimi. Dotarli już do Łownych Skałek. Gładkie, niskie, pokryte mchem głazy tworzyły grupę w trawie w pobliżu legowisk starszyzny. Wystawały spomiędzy nich pędy wrzosów. Ryjówek wskoczył na najwyższy kamień i zaszczebiotał do brata:
– Jestem przywódcą Łownych Skałek!
Drugi kociak wspiął się na głaz obok.
– A ja twoim zastępcą!
Wyżek dotarł do kamieni i podreptał przez gęsty mech u ich podnóża. Wyciągając przednie łapki, odepchnął