gnata w ręce, spieprzył. Znaczy… uciekł gdzieś.
– Daleko nie ucieknie, pani pułkownik – zapewnił ją Dzierżak. – Raz-dwa go znajdziemy. A ten pistolet, co go pani ma, to rozumiem, że zezwolenie jest?
– A co ty sobie, synku, myślisz, że pułkownik MO nie ma zezwolenia na broń? Mam, wszystko jak najbardziej aktualne. Dobrze, że zabrałam ze sobą tę moją spluwę. Przydała się. Ukryłam pod szlafrokiem w kaburze podramiennej, hi, hi. Ale się zdziwili, gdy zobaczyli, co mam w ręce. Klecha od razu dał dyla, tylko ten biedaczek nie podołał. Wypaliłam w sufit, tak na wszelki wypadek, i chyba się przestraszył, bo padł posłusznie na glebę, tak jak mu kazałam. W sumie zafundowaliście mi doskonały wypoczynek.
– Przepraszam, babciu – bąknęła Kamila, która najwyraźniej dopiero dochodziła do siebie. – Nie powinniśmy, znaczy powinniśmy szybciej…
– No coś ty, Kamilko kochana. Od lat tak dobrze się nie bawiłam. Tego mi właśnie było trzeba. Nic tak dobrze nie robi na stare lata jak odrobina adrenaliny. A wiecie, czego jeszcze mi trzeba?
Pokiwałem głową. Dobrze wiedziałem. Babcia najwyraźniej miała ochotę na to, co lubiła najbardziej na świecie, a czego powinna się wystrzegać jak diabeł święconej wody.
– Szklaneczka łyskacza dopiero w domu, babciu – potwierdziłem. – Teraz to możemy co najwyżej pójść sobie zajarać.
– Przecież ty nie palisz? – zdziwiła się Kamila.
– Raz na jakiś czas można. Zwłaszcza w takim towarzystwie. – Wskazałem na uśmiechniętą Matyldę.
– To teraz fajeczka, a wieczorem zapraszam was, znaczy ciebie i Kamilę. Opowiem wam wszystko po kolei.
Pokiwałem głową. Nie było innego wyjścia. Musieliśmy pójść i wysłuchać jej opowieści. W końcu wszyscy razem odwaliliśmy niezłą robotę. Będzie z tego kawał reporterskiego mięcha. Oczywiście o ile Wasyl wszystko nagrał. Ale o to mogłem być spokojny. Gorzej, że będę musiał wytłumaczyć Dżesice, dokąd idę i dlaczego wracam wypity. No ale przecież nie mogę wziąć jej ze sobą. Zanudziłaby się na śmierć, słuchając o naszym wspólnym śledztwie, no a poza tym niezbyt dobrze znosiła towarzystwo Kamili. Jakoś się wytłumaczę i przekonam ją, że lepiej będzie, jeśli zostanie w domu. Po co ma się Zembi denerwować. Znaczy… nie Zembi, tylko Dżesi.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.