i upublicznił kobiece doświadczenie dążenia do indywidualnego wyzwolenia”3. Patti Smith, Stevie Nicks, Cyndi Lauper, Chrissie Hynde, wokalistka B-52’s Kate Pierson oraz siostry Ann i Nancy Wilson z zespołu Heart należą do artystek, które miały okazję zobaczyć Janis na scenie i dzięki temu przeżyciu poczuły, jaka przyszłość może stać się ich udziałem. Kiedy w marcu 2019 roku Stevie Nicks została wprowadzona do Rock and Roll Hall of Fame, opowiadała, jak bardzo zmieniło ją występowanie przed Janis w latach sześćdziesiątych: „Jej łączność ze słuchaczami była tak niezwykła, że pomyślałam sobie: »Chcę robić to co ona«”4.
Dzięki swoim wpływom i wytrwałej pracy Janis Joplin wciąż pozostaje w centrum naszej muzyki i kultury. Janis była obecna w większości kluczowych momentów w dziejach rocka w latach sześćdziesiątych XX wieku: na The Monterey Pop Festival, na kipiącej energią scenie Haight-Ashbury w San Francisco, na ulicach, w klubach i studiach nagraniowych Nowego Jorku, na Festiwalu Woodstock. Była bohaterką wystaw muzealnych, przedstawień teatralnych i filmów. Jej pierwszy solowy album – eklektyczny, śmiały odjazd I Got Dem Ol’ Kozmic Blues Again Mama! – brzmi dziś równie świeżo jak w 1969 roku, kiedy go wydano. Jej występ w Monterey, udokumentowany przez filmowca D. A. Pennebakera, podczas pokazów wciąż wywołuje aplauz kolejnych pokoleń widzów, a na YouTube ma miliony odsłon – i liczba ta wciąż rośnie.
Kiedy Janis wkroczyła na scenę w Monterey w czerwcu 1967 roku, niewielu słuchaczy spoza San Francisco kojarzyło jej nazwisko. „O co chodzi z tą dziewczyną? – zastanawiał się Lou Adler, jeden z producentów festiwalu w Monterey. – Skąd się wzięła, z takim wyglądem, przewodząc kapeli złożonej z samych facetów?”5. Pewnej podpowiedzi udzielił Chet Helms, impresario sceny Haight-Ashbury, który przedstawił ją niczego niepodejrzewającej publiczności w Monterey następująco:
Trzy lub cztery lata temu spotkałem w Teksasie pannę o nazwisku Joplin. Usłyszałem, jak śpiewa. Pojechaliśmy razem stopem na Zachodnie Wybrzeże. Wiele się zmieniło od tego czasu. Z wielką dumą przedstawiam produkt końcowy czterech lat pracy: Big Brother & the Holding Company!6.
Tego dnia niezwykły występ Janis miał zmienić jej życie – i przyszłość muzyki pop. Zanim jeszcze złożony z pięciu utworów set zakończył się dramatyczną przeróbką Ball and Chain bluesowej piosenkarki Willie Mae Thornton, tysiące zszokowanych fanów – i setki oszołomionych dziennikarzy – poznało już jej nazwisko. Niebawem rozniosła się o niej wieść. Jej emocjonalny styl śpiewania zachwycił innych wokalistów stawiających wówczas pierwsze kroki na scenie – należał do nich chociażby Robert Plant z Led Zeppelin. Młode kobiety, które widziały jej występy w The Avalon Ballroom czy w jednym z prowadzonych przez Billa Grahama klubów o nazwie The Fillmore, wciąż wspominają to doświadczenie. Miały wrażenie, że Janis, śpiewając dla nich, opowiadała im ich własne historie, odczuwała ich ból, dodawała im odwagi i uwalniała od wstydu. Janis była niczym odsłonięty nerw, umiała wyrażać uczucia, których większość ludzi ujawnić nie chciała bądź nie potrafiła. Była gotowa dźwigać ciężar, który to ujawnienie za sobą pociągało.
Janis nigdy nie sprzeniewierzyła się swojej wizji. Nie bała się przekraczać granic – muzycznych, kulturowych i seksualnych. Otwarcie biseksualna, w czasach gdy było to nielegalne, nie bała się ani więzienia, ani społecznego potępienia. Kiedy krytycy i fani oburzali się, ponieważ wyraziła zuchwałą chęć rezygnacji z roli „śpiewającej cizi” w zespole – który jak uważała, powstrzymywał jej rozwój – i tak ją odrzuciła. Zaledwie cztery dni przed śmiercią, 4 października 1970 roku w rozmowie z dziennikarzem Howardem Smithem powiedziała: „Jesteś tylko tym, co cię zadowala”7.
Janis Joplin nigdy nie spoczęła. Była najstarszym dzieckiem w bardzo zżytej rodzinie. Uwielbiała ojca, miłośnika Bacha, intelektualistę i ateistę, nieafiszującego się ze swoimi poglądami w konserwatywnym mieście, w którym podstawą był przemysł naftowy. Mała Janis była niesforną chłopczycą, lecz także rozwiniętą intelektualnie i ciekawą świata dziewczynką, ujawniającą – wspierane przez rodziców – talenty w dziedzinie sztuk plastycznych. Gdy w latach pięćdziesiątych trafiła do liceum, jej zainteresowanie bitnikami i postępowe poglądy w kwestiach rasowych wyobcowały ją z jej otoczenia. Pierwszym aktem transgresji Janis była jej – białej dziewczyny – fascynacja muzyką bluesową, którą chłonęła z niszowych płyt i na żywo w knajpach na wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej. Nigdy w pełni nie otrząsnęła się z doświadczenia dotkliwej pogardy rówieśników, szydzących również z jej wyglądu, zwłaszcza odkąd zaczęła się wzorować na bitniczkach, na których zdjęcia natknęła się w czasopiśmie „Life”.
Seth i Dorothy Joplin na wiele sposobów okazywali uwielbienie swojemu najstarszemu dziecku, jednak do córki ostatecznie zraziła rodziców jej narastająca samowola – ta sama cecha, która miała przynieść jej sławę. Zawsze buntownicza i pragnąca uwagi Janis nabrała wiatru w żagle w okresie dojrzewania, ośmielona budzącą się w niej seksualnością oraz odkryciem rock and rolla, alkoholu i amfetaminy. Rany poniesione w wyniku konfliktu z rodziną w tych burzliwych latach nigdy się nie zagoiły. Sporą część jej życia naznaczyło napięcie pomiędzy potrzebą przynależności i pragnieniem zwrócenia na siebie uwagi. To ostatnie było dla Janis wyrazem uznania dla indywidualizmu, w którego wartość wierzyła jej rodzina. Odkrycie przez Joplin swego niezwykłego głosu pomogło jej znaleźć miejsce, do którego mogłaby pasować, w którym mogłaby stworzyć nową rodzinę. To świat bohemy i muzyków, najpierw w Teksasie – w Port Arthur i Beaumont, potem w Austin, wreszcie w San Francisco. Radośnie czerpała z tego życia, nigdy jednak nie zdołała uciec od fundamentalnego mroku, stworzonego przez samotność i ponury fatalizm, zaszczepiony jej przez ojca. Alkohol i narkotyki – jako środki mające uśmierzyć ten ból – jedynie wszystko pogorszyły.
Janis, pełna pasji i muzycznej erudycji, choć była obdarzona wrodzonym talentem, ciężko pracowała, aby go rozwinąć. Jednak opowiadając o tym, skąd pochodziła, często pomijała ów żmudny aspekt dążenia do doskonałości. W odrzutach z sesji nagraniowej do Pearl, który miał stać się jej ostatnim albumem, słychać, jak przejmuje stery i prowadzi show. W okresie, w którym kobiety nie zajmowały się produkcją własnej muzyki, w pełni współpracowała ze słynącym z apodyktyczności producentem Paulem Rothchildem. Sesje te były dla Janis czasem rozkwitu artystycznego. Pomysły – wraz z jej niezwykłym głosem i świetnie rozumiejącym jej intencje zespołem Full Tilt Boogie – zaowocowały arcydziełem. Płyta Pearl z 1970 roku – wydana pośmiertnie, po tym, jak Janis przypadkowo przedawkowała heroinę w wieku dwudziestu siedmiu lat – stała się jej największym dokonaniem, albumem o nieprzemijającej wartości, zaś singiel Me and Bobby McGee – finalnym akordem jej kariery, która rozpoczęła się od Piece of My Heart.
Charakterystyczny głos Janis Joplin brzmi dziś równie mocno, jak wtedy gdy w 1967 roku po raz pierwszy usłyszeli go radiosłuchacze. Bardziej niż głos któregokolwiek z jej rówieśników przebija się przez cyfrowy szum, przez zgiełk naszych czasów i trafia dokładnie tam, gdzie chciała trafić Janis: prosto do serca. Jej dzieło i jej życie dla niezliczonych kobiet stanowiły inspirację, by tworzyć własne dźwięki i kroczyć własnymi bezkompromisowymi ścieżkami: od Lucindy Williams po Pink, od Amy Winehouse po Carolyn Wonderland, od Lady Gagi po Brittany Howard, od Alicii Keys po Florence Welch, od Grace Potter po Elle King, od Melissy Etheridge po Keshę. Lucinda Williams napisała o niej piosenkę (Port Arthur). Pink miała nadzieję, że wcieli się w jej postać w filmie. Carolyn Wonderland zaśpiewała zabójczo