Andrews William

Weteran


Скачать книгу

się, że nie może zobaczyć okaleczonej części jego twarzy.

      – Pewnie – osunęła się na fotel, wygodnie rozsiadając się w najdalszym od niego rogu krzesła. Jej różowy bucik prawie dotykał boku jego uda.

      – Dla kogo piszesz ten artykuł?

      – Dla Phoenix Times.

      – Pracujesz dla nich?

      – Dostałam od nich zlecenie – odpowiedziała obronnym tonem. Nie mógł jej za to winić. Dopiero go poznała, więc dlaczego miałaby mu mówić o swojej nieudanej karierze w New York Sentinel?

      – Poprosili cię o opisanie historii wybranej osoby?

      – Tak – spojrzała w dół.

      – To nie jest twoja wymarzona praca, prawda? – spojrzał na nią i zmrużył wzrok.

      Gwałtownie poderwała głowę do góry i spojrzała mu prosto w oczy. To był całkowicie spontaniczny odruch, którego w ogóle się nie spodziewał; jej nagły gniew i sposób, w jaki na niego patrzyła, odebrał mu dech w piersiach.

      – Tego nie powiedziałam.

      – Ale na to wygląda.

      Skrzywiła się z irytacją, lecz ku jego zaskoczeniu po chwili kiwnęła głową.

      – W Nowym Jorku byłam dziennikarką śledczą. Historie „zwykłych” ludzi to nie moja bajka – powiedziała ze szczerością, która wzbudziła w nim szacunek.

      – Jednak moja historia wydaje się być dla ciebie ważna. Przyszłaś mnie odwiedzić i nawet przyniosłaś ciasteczka…

      – Muszę ją opisać – przyznała mu się. – Potrzebuję opowieści o amerykańskim bohaterze, która poruszy absolutnie każdego.

      – Skąd ta pewność, że jestem nim właśnie ja?

      Jej oczy zrobiły się szerokie; nerwowo polizała usta. To był zwykły tik, ale skłamałby mówiąc, że mu się nie spodobał; znów poczuł, że coś w nim wzbiera. Wychylił się lekko do przodu.

      – Byłeś amerykańskim złotym chłopcem. A teraz…

      – Teraz jest Asherem Lee, mężczyzną z nadmiarem wolnego czasu – wesoły głos panny Potts rozbrzmiał w pokoju, przerywając intymność chwili; podeszła do nich i postawiła srebrną tacę na stoliku pomiędzy fotelami.

      Grymas Ashera szybko zniknął, gdy poczuł woń domowych pierniczków. Spojrzał na Savannah.

      – Sama je upiekłaś?

      – Tak – wtrąciła się panna Potts, zanim Savannah zdążyła cokolwiek powiedzieć. – Jest niesamowita, prawda? Jej ciasteczka też są niesamowite. Pozwoliłam sobie na dwa; po prostu nie mogłam się powstrzymać.

      Savannah ponownie się zarumieniła i spojrzała na niego. Wtedy wydarzyło się coś, czego nie zapomni do końca życia: Savannah Carmichael, jedna z najpiękniejszych kobiet jakie kiedykolwiek widział, spojrzała na jego twarz – i uśmiechnęła się.

      Panna Potts rozmawiała z nimi przez chwilę i nalała kawy do filiżanek, patrząc jak pałaszują domowe wypieki mamy Savannah, po czym wyszła z pokoju. Znów byli sami i mogli swobodnie rozmawiać.

      – „Mężczyzna z nadmiarem wolnego czasu” – w jaki sposób spędzasz ten cały wolny czas?

      – Dużo czytam – wzruszył ramionami, pochłaniając ostatnie ciasteczko.

      – Co lubisz najbardziej? Powieści? Literaturę faktu? Poezję?

      – Wszystko po trochu – odparł. – Nie powinnaś robić notatek?

      Spojrzała w dół, na jego długie nogi. Tak, pomyślała, powinnam robić notatki. Jednak od samego początku czuła, że nie będzie to zwykły wywiad – rozmowa z nim była znacznie bardziej swobodna, niż się tego spodziewała. Pozwoliła sobie na intymność, której nie chciała przerywać wyjęciem notatnika i zapisywaniem w nim każdego słowa. Miała całą noc, by opisać swoje wrażenia i skatalogować informacje, które zebrała. Zawsze mogła je później porównać z innymi źródłami, a przecież nawiązanie więzi z rozmówcą było najważniejszym elementem każdego wywiadu, prawda? To była ich pierwsza rozmowa; musiała sprawić by mógł czuć się przy niej swobodnie. Wszystko było tak, jak być powinno.

      – Zacznę je robić od następnego spotkania – uśmiechnęła się do niego – dziś chciałam cię lepiej poznać. Co teraz czytasz?

      – W tej chwili? – zarumienił się – bardzo ciekawą książkę o… eee… związkach międzyludzkich.

      Zmieszał się; zaciekawiło ją to, lecz postanowiła go nie naciskać. Jego głos był głęboki i ciepły – mogłaby godzinami słuchać jak mówił o książkach. Opowiedział jej o swoim dzieciństwie, które dla niej brzmiało idealnie; streścił dla niej również najważniejsze wydarzenia ze swojego życia, aby mogła dobrze rozplanować swój artykuł. Była zaskoczona, gdy łagodny dźwięk alarmu jej telefonu rozległ się z torebki – godzina minęła zanim zdążyła to zauważyć.

      – Chyba powinnam już dać ci spokój – powiedziała z zakłopotanym uśmiechem i wyłączyła alarm. Wydało jej się, że posmutniał słysząc te słowa – a może to tylko wyobraźnia płatała jej figle? Nieważne; musiała iść do domu i dobrze zaplanować następną rozmowę. Teraz od samego początku była rozkojarzona – następnym razem musi się dobrze skupić na swoim zadaniu.

      Najbardziej zaskoczyło ją to, jak naturalnie przebiegła ich rozmowa. Nie przeszkadzała jej sztuczna ręka zwisająca z poręczy jego fotela, poszarpana skóra i brakujące ucho, które w większości zasłoniły jego długie włosy. Ze swojego miejsca mogła widzieć tylko lewą stronę jego twarzy; przyglądała się jego przystojnym, surowym rysom i bliźnie na nosie. Widziała, jak rozbłyskują się jego brązowe oczy i jak swobodnie rozłożył przed nią nogi.

      Był inteligentny, bystry i oczytany. Wbrew własnym słowom był dokładnym przeciwieństwem kiepskiego rozmówcy. Gdyby nie to, że prawa strona jego twarzy była kompletnie zniszczona, Asher Lee byłby dobrą partią. Najlepszą partią w mieście.

      Starała się patrzeć mu prosto w oczy, gdy się z nią witał, ale nie mogła nie dostrzec tego, jak potwornie wyglądała jego twarz. Nigdy wcześniej w życiu nie widziała czegoś tak odrażającego. Bardzo mu współczuła i jednocześnie wstydziła się sama siebie: patrząc na niego czuła ogromną odrazę i wstręt.

      Przypominała sobie, że nie przyszła tu, by się z nim zaprzyjaźnić; miała opisać jego życie, a nie stać się jego częścią. To tylko zlecenie, Savannah – myślała – a nie potencjalna przyjaźń. Nie zapominaj o tym.

      Spojrzała na niego. Zamierzała wstać i się pożegnać, lecz jego wzrok był skupiony na starym oknie z witrażem. Wyglądał tak spokojnie; postawiła torebkę z powrotem na podłodze, rozluźniła się w fotelu i sama spojrzała w okno. W oddali zachodziło słońce, a jego światło przenikało przez malowane szkło i oblewało ich wszystkimi kolorami tęczy. Nie mogła oderwać wzroku od tego piękna. Trwała bez ruchu i bez słowa, zahipnotyzowana barwami, nie chcąc przerwać tak wspaniałej chwili.

      Dopiero znacznie później – już po powrocie do domu – zaskoczyło ją to, jak dobrze czuła się siedząc w całkowitej ciszy z kimś, kogo praktycznie nie znała.

      

ROZDZIAŁ 4