Andrews William

Weteran


Скачать книгу

trzaskiem, który poniósł się po całym piętrze i zamknęły z hukiem.

      Podszedł do okna, z którego niezauważony mógł obserwować okrągły podjazd. Patrzył, jak Savannach Carmichael wychodzi z domu i zatrzymuje się w środku drogi; obróciła się i spojrzała do góry, na dom.

      Była szczupła i piękna. Wyglądała na najwyżej dwadzieścia kilka lat. Miała inteligentne, przenikliwe spojrzenie, i mądrą, rozsądną twarz. Przechyliła głowę na bok i zmrużyła te dociekliwe, brązowe oczy. Wyglądała tak, jakby zastanawiała się czy naprawdę zobaczyła go w lustrze, czy był to tylko wytwór jej wyobraźni. W końcu spojrzała prosto w okno, z którego oglądał ją Asher. Wiedział, że nie może go zobaczyć – słońce odbijało się od szyb, a pomieszczenie było wyciemnione – ale wstrzymał oddech i nie wypuścił powietrza aż do chwili, w której Savannah odwróciła się i zaczęła iść w stronę swojego samochodu.

      Posiadłość w której mieszkał Asher Lee była bardzo elegancka, ale jednocześnie coś w niej wywoływało ciarki na jej plecach. Z miejsca, w którym rozmawiała z panną Potts, Savannah mogła zobaczyć tylko fragment domu: gustowna, marmurowa posadzka była uderzającym kontrastem dla starego, wytartego dywanu na schodach, który kiedyś musiał być granatowy. Hol wejściowy był pokryty ciemnym, bogato zdobionym drewnem; wpatrując się w jego blask Savannah z łatwością byłaby w stanie uwierzyć, że cofnęła się w czasie o sto lat i właśnie weszła do najwspanialszego domu w całym mieście. W środku zapach starości mieszał się z aromatem środków czyszczących – dom pachniał miksturą olejku cytrynowego i książek w skórzanych oprawach. Savannah jechała z powrotem do miasta drogą wijącą się w dół zbocza i była coraz bardziej zaintrygowana tajemniczym lokatorem tego niezwykłego miejsca. Dlaczego wiódł żywot pustelnika na obrzeżach typowego amerykańskiego miasta, z którego rozciągał się zapach ognisk i rozpalonych grilli?

      Najdziwniejsze było jednak to, co zobaczyła w lustrze przy schodach, tuż przed tym jak pożegnała się z panną Potts. Wydawało się jej, że ujrzała w nim czyjś wzrok. Czy to naprawdę mogły być brązowe oczy Ashera Lee? A może było to zwykłe złudzenie optyczne? Zdążyła tylko zamrugać z wrażenia, i gdy ponownie spojrzała w lustro nikogo już w nim nie było. Jeśli to rzeczywiście był Asher Lee, to przez tę krótką chwilę jego spojrzenie zrobiło na niej ogromne wrażenie – nie mogła oderwać od niego wzroku. Poczuła jak dziwne ciepło niespodziewanie wypełnia całe jej ciało; patrzyła w lustro, pragnąc jeszcze raz ujrzeć jego brązowe oczy, lecz nic w nim już nie zobaczyła.

      Musiałam to sobie wyobrazić, pomyślała. Zastanawiała się, czy panna Potts wyrzuciła jej ciasteczka.

      Kim był Asher Lee? Zatrzymała się na pierwszych światłach Main Street, złoszcząc się na siebie. Jak ona, Savannah Carmichael, mogła próbować uzyskać zgodę na wywiad dzięki pierniczkom? Dlaczego nie poświęciła choćby chwili na uzyskanie jakichkolwiek informacji o Asherze Lee? Nie zatrzymała się nawet w bibliotece miejskiej, gdzie mogłaby dowiedzieć się czegoś o jego rodzinie – i o nim samym. Wcześniej nigdy się nim nie interesowała – był od niej znacznie starszy i doświadczył tak ogromnej tragedii; prościej było uznać go za zwykłego dziwaka. Jednak nic nie usprawiedliwiało jej błędu: powinna zapukać do jego drzwi z konkretną wiedzą na jego temat, a nie talerzem słodkich ciastek. Skręciła ostro na trzecich światłach i zaparkowała przed niewielkim budynkiem miejskiej biblioteki na Maple Street. Zamierzała dowiedzieć się wszystkiego o Asherze Lee. Była zdeterminowana zdobyć ten wywiad – i nie zamierzała przyjmować „nie” jako odpowiedzi. Nic nie będzie w stanie jej powstrzymać – nawet Matilda J. Potts.

      Asher miał serdecznie dość dobrych zamiarów panny Potts. Wiedział, jak bardzo pragnęła, by znów zaczął normalnie żyć, ale ona zdawała się nie rozumieć jak rozwścieczały go jej ciągłe naciski i ponaglanie. Był wystarczająco sfrustrowany – dzielnie służył swojemu krajowi, a w podzięce mógł samotnie spędzić resztę życia w więzieniu, które sam dla siebie stworzył.

      Próbował rozładować swój gniew na bieżni; bezskutecznie. Ćwiczył bicepsy, podnosząc hantle zdrową ręką aż opadał z sił – nic nie pomagało. Kolejny raz obracał w dłoni wizytówkę zostawioną przez Savannah, myśląc o ogromnej kłótni, którą stoczył ze swoją pokojówką i opiekunką domu. Panna Potts zachowywała się jak jego babcia i ciągle mieszała w jego prywatne sprawy.

      Nie powiedziała mu o jej wizycie, tylko zabrała talerze po obiedzie i usiadła naprzeciw niego przy potężnym, mahoniowym stole, który jego dziadek przywiózł z Anglii w 1925 roku. Położyła przed sobą zawinięty w folię talerz. Na środku folii była przyklejona jej wizytówka; sam talerz był tuż poza jego zasięgiem. Spojrzała mu prosto w oczy.

      – Wiem, że się nam przyglądałeś. Ona zobaczyła cię w lustrze.

      Spojrzał na nią groźnym wzrokiem. Oparła się o krzesło, podnosząc brodę lekko do góry.

      – Savannah Carmichael zawsze była bardzo ambitna. Jej rodzina to wspaniali ludzie – jej rodzice chodzą do kościoła metodystów w Stone Hill, gdzie w każdą niedzielę hojnie dają na tacę. Jej siostra to straszna flirciara, ale ma złote serce. Ich trawnik jest zawsze przystrzyżony, a kosze ze śmieciami znikają z ulicy przed zmrokiem; nigdy nie słyszałam by chociaż raz ktoś musiał odwieźć Franka Carmichaeala do domu z pubu u Erniego. Carmichaelowie to dobrzy ludzie, ale Savannah… Savannah jest wyjątkowa.

      Panna Potts rozpływała się z zachwytem nad Carmichaelami i zaczęła delikatnie odwijać folię z talerza.

      – Jest podobna do ciebie. Danvers jej nie wystarczało; chciała czegoś więcej. Pojechała na studia do Nowego Jorku, sześć lat po tym jak wstąpiłeś do wojska. Ty straciłeś rękę, a ona pracę w najbardziej prestiżowym dzienniku w całym kraju. Oboje wróciliście do domu lizać swoje rany.

      Asher skrzywił się, słysząc jak panna Potts porównuje ich losy; jak zwykle była bardzo bezpośrednia i czyniła to bez żadnych zahamowań. Zacisnął szczękę i szybko zerknął na talerz, po czym ponownie na nią spojrzał. Wrócił do domu osiem lat temu – po tym jak doznał „tragicznego uszczerbku na zdrowiu” – i od tamtej chwili panna Potts była jego jedyną przyjaciółką i tylko jej ufał.

      – Jej życie wtedy dopiero się zaczynało, a moje właśnie się skończyło – powiedział, starając się zachować spokojny ton; był zdenerwowany. Został okaleczony podczas służby dla swojego kraju, lecz po jej zakończeniu ten sam kraj nie był mu za nią wdzięczny. Przez pierwsze pięć lat po powrocie topił smutki w alkoholu, targany wściekłością dzień i noc. Panna Potts lojalnie trwała przy nim przez tamten mroczny okres, przez cały czas okazując mu tylko ciepło i życzliwość; potem odkrył zasoby rodzinnej biblioteki. Książki dosłownie uratowały mu życie.

      – Tylko dlatego, że sam tego chciałeś – odparła.

      – Ja tego chciałem? – wychylił się do przodu i oparł na łokciach, wskazując palcem na swoją twarz.

      – Nie powiedziałam, że chciałeś zostać ranny – odpowiedziała beznamiętnie – ale to ty zdecydowałeś się żyć jak pustelnik. To był twój wybór.

      Nie musiał wstawać od stołu i spojrzeć w ozdobne lustro wiszące nad kominkiem, by wiedzieć, że słowo tragiczna dobrze oddawało wygląd jego twarzy. Jej prawa połowa była jedną wielką zdeformowaną blizną: powieka opadała w dół, brakowało mu części nosa. Musiał nosić długie włosy by ukryć łyse, puste miejsce, w którym kiedyś znajdowało się jego ucho. Żadna fryzura nie była jednak w stanie ukryć tego, że jego prawa ręka kończyła się na łokciu. Wybuch ranił także jego prawą nogę, przez co już do końca życia będzie lekko utykał. Kiedyś był młodym, przystojnym