Cora Reilly

Złączeni obowiązkiem


Скачать книгу

na możliwość wybrania sobie mężczyzny, który mnie pokocha albo przynajmniej będzie pragnął. Całe szczęście była to tylko mała część i za każdym razem, gdy sobie o niej przypominałam, czułam okropne poczucie winy. A jednak może to właśnie była moja szansa. Może moje drugie małżeństwo w końcu zapewni mi męża postrzegającego mnie jako coś więcej niż tylko zło konieczne.

      Dante chyba źle zrozumiał moje milczenie.

      – Jeśli to dla ciebie za wcześnie, to jest jeszcze czas, żeby odwołać nasze plany.

      Mama by mnie zabiła, tata pewnie zszedłby na zawał.

      – Nie – zaprzeczyłam szybko. – Wszystko w porządku. Po prostu przez chwilę zatraciłam się we wspomnieniach. – Uśmiechnęłam się do niego. Nie odwzajemnił mojego uśmiechu, tylko spojrzał badawczo, chłodno.

      – Dobrze – stwierdził w końcu. – Chciałbym przedyskutować z tobą przygotowania oraz okres poprzedzający wydarzenie. Dwa miesiące to niezbyt wiele czasu, ale wesele nie będzie duże, więc powinniśmy ze wszystkim zdążyć.

      Skinęłam głową. Byłam po części smutna, że ślub będzie cichy, jednak w tak krótkim czasie po śmierci Antonia coś większego byłoby w złym guście, a ponieważ miało to być drugie małżeństwo zarówno dla Dantego, jak i dla mnie, to zachowałabym się niedorzecznie, gdybym upierała się przy zorganizowaniu wystawnej uczty.

      – Dlaczego mnie wybrałeś? Z pewnością istniało dużo innych realnych opcji. – Zastanawiałam się nad tym, od kiedy tata powiedział mi o swojej umowie z Dantem. Nie powinnam zadawać tego pytania. Mama wpadłaby w szał, gdyby tu była.

      Wyraz twarzy mężczyzny się nie zmienił.

      – Oczywiście. Mój ojciec zaproponował twoją kuzynkę Giannę, ale nie chciałem żony, która dopiero co osiągnęła pełnoletniość. Niestety większość dwudziestokilkuletnich kobiet jest już po ślubie, a prawie wszystkie wdowy są ode mnie starsze lub mają dzieci, co jest niedopuszczalne na moim stanowisku, chyba rozumiesz dlaczego.

      Skinęłam głową. Istniało tak wiele norm postępowania w związku ze znajdywaniem odpowiedniego małżonka, szczególnie dla mężczyzny na stanowisku Dantego, i dlatego właśnie sporo ludzi zszokował tym, że to mnie wybrał na swoją żonę. Dante nadepnął wielu osobom na odcisk, podejmując taką decyzję.

      – Więc byłaś jedynym logicznym wyborem. Oczywiście, i tak jesteś dosyć młoda, jednak tego nie można zmienić.

      Przez chwilę kompletnie oniemiałam, słysząc jego chłodne rozumowanie. Nie byłam tak naiwna jak kiedyś, lecz miałam nadzieję, że wybrał mnie choćby po części ze względu na słabość do mnie, mój wygląd lub przynajmniej zainteresowanie mną, ale jego chłodne wyjaśnienie zniszczyło tę iskierkę nadziei.

      – Mam dwadzieścia trzy lata – stwierdziłam zadziwiająco spokojnie. Może udzieliła mi się powściągliwość Dantego. Jeśli tak, to wkrótce będę znana jako królowa lodu. – Więc według naszych standardów nie jestem młoda.

      – Trzynaście lat młodsza ode mnie. Więcej niżbym sobie życzył. – Jego zmarła żona była tylko dwa lata młodsza od niego, a byli małżeństwem przez prawie dwanaście lat, zanim pokonał ją rak. Dante wypowiedział te słowa tak, jakbym zmuszała go do poślubienia mnie. W naszym świecie większość mężczyzn brało sobie młode kochanki, kiedy ich żony stawały się starsze, a jednak narzeczonemu nie podobał się mój wiek.

      – W takim razie może powinieneś poszukać innej żony. Nie prosiłam cię o rękę. – W chwili, gdy te słowa ze mnie wyszły, zasłoniłam usta dłonią, a następnie spojrzałam Dantemu w oczy. Nie wyglądał, jakby był zdenerwowany. Nie wyglądał, jakby czuł cokolwiek. Jego twarz miała taki sam wyraz co zawsze. Stoicki i beznamiętny. – Przepraszam. To było bardzo niegrzeczne. Źle, że to powiedziałam.

      Pokręcił głową. Ani jedno pasemko włosów się nie przemieściło. Na jego spodniach nie było ani odrobiny brudu, chociaż był to śnieżny listopadowy dzień.

      – Nie szkodzi. Nie chciałem cię urazić.

      Wolałabym, żeby nie brzmiał na tak zblazowanego, ale nie mogłam nic na to poradzić, przynajmniej do czasu naszego ślubu.

      – Nie uraziłeś mnie. Przepraszam. Nie powinnam tak na ciebie naskakiwać.

      – Wróćmy do tematu. Jest jeszcze kilka rzeczy, które musimy przedyskutować, a niestety dzisiaj wieczorem mam spotkanie, a jutro rano wylatuję.

      – Lecisz do Nowego Jorku na zaręczyny Matteo i Gianny. – Moja rodzina nie otrzymała zaproszenia. Tak jak w przypadku zaręczyn Arii, zaproszono tylko najbliższych oraz poszczególnych szefów nowojorskiej i chicagowskiej mafii. Tak właściwie mi to odpowiadało. To byłoby pierwsze spotkanie towarzyskie po podaniu do opinii publicznej moich zaręczyn z Dantem. Na każdym kroku czekałyby mnie plotki czy ciekawskie spojrzenia.

      W jego oczach pojawił się na chwilę cień zdziwienia.

      – Tak, w rzeczy samej. – Sięgnął do kieszeni marynarki, po czym wyciągnął z niej małe welurowe pudełko. Wzięłam je od niego i otworzyłam. W środku znajdował się diamentowy pierścionek. Zaledwie kilka tygodni temu zdjęłam obrączkę z pierścionkiem zaręczynowym, które dostałam od Antonia. I tak nie znaczyły dla mnie zbyt wiele.

      – Mam nadzieję, że ci się podoba.

      – Tak, dziękuję. – Po chwili wahania wyjęłam pierścionek, a następnie włożyłam go sobie na palec. Dante nie wyglądał, jakby sam chciał to zrobić. Spojrzałam szybko na jego prawą dłoń i serce podskoczyło mi do gardła. W dalszym ciągu nosił swoją starą obrączkę. Wypełniła mnie kolejna dziwna eksplozja rozczarowania. Skoro nadal ją nosił, po tylu latach, to w dalszym ciągu musi kochać swoją zmarłą żonę. A może chodzi tu po prostu o przyzwyczajenie?

      Zauważył moje spojrzenie i po raz pierwszy jego maska stoicyzmu opadła, ale to, co ukazało się na jej miejscu, znikło tak szybko, że nie byłam pewna, czy naprawdę cokolwiek dostrzegłam. Nie wyjaśnił mi tego ani za to nie przeprosił, chociaż nie spodziewałabym się tego po mężczyźnie takim jak on.

      – Twój ojciec życzy sobie, żebyśmy przed ślubem pokazali się jako para. Ponieważ wszyscy zgodziliśmy się co do tego, że przyjęcie zaręczynowe jest zbędne – nie zapytali mnie o zdanie, jednak nawet się temu nie dziwię – to sugeruję wspólne pojawienie się na dorocznym przyjęciu świątecznym u rodziny Scuderi.

      Moja rodzina chodziła do Scuderich w pierwszą niedzielę adwentu, od kiedy tylko pamiętam.

      – To brzmi rozsądnie.

      Dante uśmiechnął się do mnie chłodno.

      – W takim razie ustalone. Dam znać twojemu ojcu, o której przyjadę cię odebrać.

      – Możesz mi powiedzieć. Mam telefon i potrafię się nim posługiwać.

      Dante wpatrzył się we mnie. Przez chwilę zauważyłam na jego twarzy coś, co wyglądało jak rozbawienie.

      – Oczywiście. Skoro tak wolisz. – Wyjął komórkę z kieszeni. – Podasz mi swój numer?

      Potrzebowałam chwili, żeby stłumić nieprzystające damie parsknięcie śmiechem, zanim udało mi się podać mu numer.

      Gdy skończył go wpisywać, wsunął telefon z powrotem do kieszeni marynarki, po czym wyprostował się bez słowa. Ja również wstałam i niespiesznie wygładziłam nieistniejące zmarszczki na swojej spódnicy, próbując ukryć poirytowanie za wyuczonymi grzecznościami.

      – Dziękuję za twój czas – oznajmił formalnie. Naprawdę miałam nadzieję, że po naszym ślubie nieco się rozluźni. Nie zawsze był taki opanowany. Słyszałam historie o tym, jakimi sposobami ugruntował swoją pozycję jako dziedzic oraz jak świetnie radził