mnie. Z uśmiechem na ustach i maskowaną ekscytacją ścisnęłam jego dłoń, ruszając po wilgotnej, chłodnej trawie w głąb ogrodu. Pośrodku stały dwa stateczne, zapierające dech w piersiach stare dęby, które sprawiały wrażenie monarchów mających pieczę nad swoimi poddanymi. Były centrum, początkiem i wrotami wprowadzającymi gości do tego cudownego miejsca. Pomiędzy nimi umiejscowiona została duża drewniana ławka. Alex rozłożył na siedzisku gruby wełniany pled, który zabrał ze sobą z domu, i jeszcze jeden cieńszy, mający służyć, jak się domyśliłam, do okrycia nóg przed chłodem.
Czułam się bardzo dobrze, mój nowy znajomy okazał się być troskliwym i bardzo dobrym kompanem do towarzystwa. Nigdy nie sądziłam, że ktoś tak przystojny i umięśniony może być również tak niesamowicie inteligentny. Wstyd się przyznać, ale osoby jego postury automatycznie wrzucałam do worka „niemyślący mięśniak”. On jednak był dowodem na to, że nie powinno się szufladkować ludzi. Tak samo oceniana mogę być przecież przez innych i ja. Nie chcesz być ocenianym, sam nie oceniaj – od dzisiaj zamierzałam trzymać się tego motta.
Mogłabym się z nim zaprzyjaźnić – przemknęła mi przez głowę myśl. Wzdrygnęłam się, odrzucając ją od siebie szybciej, niż się pojawiła, i zajęłam umysł czymś zupełnie innym. Chciałam poznać siedzącego obok mnie mężczyznę. Chciałam czegokolwiek się o nim dowiedzieć, z cichą nadzieją, że nie będzie chciał zrobić tego samego w stosunku do mojej osoby.
Wszystko szło bardzo dobrze, śmialiśmy się i żartowaliśmy. Opowiedział mi nieco o sobie i swojej przeszłości. Zaczynałam się relaksować i cieszyć, że pozwoliłam się namówić na spotkanie. Pomyślałam nawet, że może nie jest za późno i zdołam odzyskać życie, jakie wiodłam przed spotkaniem potwora, który sprawił, że koszmar stał się rzeczywistością.
Nagle, nie wiadomo kiedy i dlaczego, wszystko uległo zmianie. Zachowanie Aleksa przeistoczyło się w zaskakującym tempie z przyjaznego na rozdrażnione. Stał się poirytowany, czułam jego złość niemal w fizyczny sposób. Jasne i ciepłe oczy pociemniały, mięśnie się napięły, a źrenice zwęziły pod wpływem negatywnych emocji.
Patrzył w moją stronę z niekrytą złością. Miałam wrażenie, że mnie nie widział. Na moment wpadłam w sidła paniki i strachu. Byłam boleśnie świadoma tego, że obudziłam jakieś uśpione wspomnienia. Dopiero gdy przyjrzałam mu się uważnie, lęk odpłynął, zastąpiony żalem i smutkiem.
Wiedziałam, jak to jest – wiedziałam, jak wygląda zniszczony przez życie człowiek, bo sama nim byłam. Wyciągnęłam dłoń, chcąc go dotknąć, okazać mu wsparcie. Wyrwać z miejsca, do którego podążył jego umysł, ale w momencie, kiedy się poruszyłam, drgnął, zaciskając pięści tak mocno, że aż pobielały mu knykcie. Jego oddech przyśpieszył i chociaż siedział, sprawiał wrażenie, jakby właśnie przebiegł kilka kilometrów. Znacznie zbladł, a na czole zalśniły mu krople potu. Przeraziłam się, ponieważ po raz pierwszy widziałam kogoś w takim stanie. Kogoś, kto nie był mną.
Przez cały ten czas tkwił w tej samej pozycji. Bałam się go dotknąć, bo wiedziałam czym może się to skończyć. Miałam ochotę uciec i jednocześnie chciałam go przytulić. Nie miałam pojęcia, jakiej spodziewać się reakcji, ale nie mogłam pozwolić, by brnął dalej ku mrocznej otchłani, do której bezsprzecznie zmierzał. Postanowiłam zaryzykować. Ostrożnie przysunęłam się bliżej. Wyraźniej poczułam korzenną woń jego perfum, delikatny zapach potu i coś, co sprawiało, że zapragnęłam wtulić się w jego szeroką, umięśnioną klatkę piersiową, mimo że jego defensywna postawa nie zachęcała do jakiegokolwiek kontaktu.
Kolejny raz, niemalże krzycząc mu wprost do ucha, wyrzuciłam z siebie jego imię.
Wystraszyłam się, cofając się szybko, gdy potrząsnął głową. Zacisnął mocno powieki i wziął głęboki wdech. Po chwili otworzył oczy i spojrzał na mnie, zmieszany i zawstydzony tym, co się przed chwilą wydarzyło. Po kilku niezwykle długich sekundach odwrócił wzrok i rozluźnił pięści, opuścił na moment głowę, po czym ponownie na mnie spojrzał.
Starałam się dowiedzieć, co się wydarzyło, ale, tak jak sądziłam, zbył mnie głupim tłumaczeniem. Nie spodziewałam się, że zechce mi wyjawić najwyraźniej wciąż żywe wspomnienia. Wiedziałam jednak, że muszę spróbować. Sama wlekłam za sobą ogrom cierpienia. Może nie mogłam mu pomóc, ulżyć czy przynieść ukojenie, ale byłam w stanie zrozumieć. A miałam świadomość, jak wiele znaczyło mieć kogoś, kto rozumie.
Podniosłam drżącą dłoń i dotknęłam delikatnie jego szorstkiego od zarostu policzka. Odważyłam się. Z początku w jego oczach malowało się przerażenie zmieszane z zaskoczeniem, przyglądał mi się niedowierzająco i z pytaniem w oczach. Na przemian otwierał i zamykał usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie potrafił wydobyć z siebie głosu. Oderwał ode mnie wzrok i opadł na oparcie ławki, tym samym się ode mnie odsuwając. Ubodło mnie to odrzucenie, lecz nie dałam tego po sobie poznać.
Chwycił szybkim ruchem butelkę z wodą i wypił całą jej zawartość. Poczułam się nie na miejscu. Zrozumiałam, że przesadziłam, nie miałam prawa przekraczać granicy intymności i zaglądać w mroczne, pełne lęków rejony.
Nie miałam do tego prawa. Nagły wstyd i poczucie winy wypłynęły na powierzchnię. Nie chciałabym, aby ktokolwiek ingerował w moją ciemność, więc jak śmiałam ingerować w jego.
Podniosłam się szybko, zrzucając z kolan koc. Nawet nie zarejestrowałam, kiedy się tam znalazł. Cofnęłam się z zamiarem odejścia, unikając wzroku Aleksa. Wtedy jednak ujął mnie za dłoń i przyciągnął do siebie. Zachwiałam się, tracąc równowagę, i opadłam wprost na jego kolana. Natychmiast poczułam, jak przez moje ciało przechodzi znajoma fala gorąca. Musiałam się uwolnić. Spojrzałam w jego wielkie, nadal pociemniałe oczy, nie mogąc złapać tchu. Duża ciepła dłoń, którą trzymał na moim ramieniu, pomknęła w dół. Zadygotałam, ale nie z przyjemności, tylko ze strachu. Ogrom emocji bombardował moją głowę i serce. Nie powinnam się go bać, przecież nie zrobiłby mi nic złego. Ale czy na pewno? Jego gorący oddech owiewał moją twarz. Zacisnęłam powieki, usiłując zapanować nad formującą się wewnątrz mnie wichurą paniki.
– Evo? Drżysz… – zauważył, a w jego głosie nutka zaskoczenia przeplatała się z lękiem.
– Proszę – jęknęłam cicho. – Muszę wstać.
Jego dłonie natychmiast oderwały się ode mnie.
– Nie skrzywdzę cię, aniele. – Głos miał cichy, zbolały.
Podniosłam się, kolana mi drżały, więc musiałam usiąść na ławce, mimo że jedyne, na co miałam ochotę, to ucieczka. Zaczerpnęłam kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić. Oczyściłam umysł z wszelkich myśli, nucąc w głowie Dernière Danse Indili – piosenkę, która przywróciła mnie do życia.
– Skąd wiedziałaś? – odezwał się w końcu.
Zapewne po to, by oderwać moje myśli od tego, co wywołało atak.
– Wiem, jak wygląda złamany człowiek. Wiem, jak to jest zostać wciągniętym w mroczną otchłań wspomnień – odpowiedziałam bez wahania głosem cichym i drżącym z nadmiaru emocji.
Piekło mnie pod powiekami i szczypało w nosie. Starałam się powstrzymać potok łez, które groziły powodzią.
– Boisz się mnie. – To nie było pytanie, tylko stwierdzenie. – Nie powinnaś. Nie skrzywdzę cię, aniele. Przysięgam – zapewnił.
Dzieliło nas jakieś pół metra. Alex nie zbliżał się do mnie, ale dotknął czule mojej dłoni. Sprawdzał, jak daleko może się posunąć, i pokazywał mi, że nie powinnam się go obawiać. Pozwoliłam mu spleść jego palce z moimi. To było takie niewinne. Nie przerażało. Czysty i pokrzepiający gest. Nic seksualnego czy brudnego.
Poczułam