stan twojego ojca, jak to ujęli, „uspokoiła obawy o imperium”.
– On umiera, i to szybko – odparła Cardenia. – Nie jestem pewna, czy to uspokajające wieści.
– Chyba woleliby coś bardziej tchnącego nadzieją. Przesyłają mowę.
– Nie ma sensu uspokajać sytuacji w imperium. Kiedy ta mowa dotrze do Kresu, on już nie będzie żył od dziewięciu standardowych miesięcy. Nawet Bremen jest o dwa tygodnie drogi stąd.
– Są jeszcze Hub i Xi’an, razem ze stowarzyszonymi narodami z tego systemu. Najdalszy z nich znajduje się zaledwie pięć godzin świetlnych stąd.
– Oni już wiedzą, że umiera.
– Tu nie chodzi o jego umieranie, tylko o ciągłość.
– Dynastia Wu sięga tysiąca lat wstecz, Naffo. Tak naprawdę nikt aż tak nie martwi się ciągłością władzy.
– To nie o samą ciągłość się martwią, tylko o swoje codzienne życie. Niezależnie od tego, kto zostanie imperoksem, zajdą zmiany. W systemie żyje trzysta milionów imperialnych poddanych, Cardenio. Jesteś dziedziczką. Wiedzą, że dynastia się nie zmieni. Chodzi o wszystkie inne kwestie.
– Nie mogę uwierzyć, że w tej sprawie stoisz po stronie komitetu wykonawczego.
– Dwa razy dziennie nawet zepsuty zegar pokazuje właściwą godzinę.
– Czytałaś przemówienie?
– Czytałam. Tragedia.
– Przerabiasz je?
– Owszem, już przerobiłam.
– Co jeszcze? – zapytała Cardenia.
– Chcą wiedzieć, czy zmieniłaś swoje stanowisko w sprawie Amita Nohamapetana.
– Stanowisko co do czego? Spotkania się z nim czy poślubienia go?
– Jestem skłonna przypuszczać, że mają nadzieję, iż to pierwsze doprowadzi do tego drugiego.
– Już raz go spotkałam. I właśnie dlatego nie mam ochoty spotykać się z nim ponownie. A już absolutnie nie mam zamiaru za niego wychodzić.
– Komitet wykonawczy, zapewne przewidując wspomnianą przez ciebie niechęć, chciałby przypomnieć, że twój brat, nieodżałowanej pamięci arcyksiążę, zasadniczo zgodził się ożenić z Nadashe Nohamapetan.
– To już wolę poślubić ją niż jej brata.
– Przewidując, że możesz coś takiego powiedzieć, komitet wykonawczy pragnie ci przypomnieć, że taka opcja prawdopodobnie również zadowoli wszystkie zainteresowane strony.
– Jej też nie mam zamiaru poślubiać – stwierdziła Cardenia. – Nie lubię żadnego z tych dwojga. To okropni ludzie.
– To okropni ludzie, których ród rośnie w siłę wśród gildii kupieckich, a ich pragnienie sojuszu z rodziną Wu da imperium najsilniejsze od stuleci narzędzie do wywierania na nie wpływu.
– To zdanie twoje czy komitetu wykonawczego?
– W osiemdziesięciu procentach komitetu.
– Popierasz to w dwudziestu procentach? – Cardenia zareagowała zaskoczeniem, w dużej mierze udawanym.
– Te dwadzieścia procent mnie dostrzega fakt, że małżeństwa polityczne to coś, co się zdarza ludziom takim jak ty, stojącym u progu stania się imperoksem, którzy mimo wiarygodności opartej na tysiącletniej dynastii, nadal potrzebują sojuszników, aby trzymać gildie w ryzach.
– I to jest ten moment, kiedy mówisz mi o wszystkich tych przypadkach w ciągu ostatniego tysiąca lat, kiedy imperoksowie z dynastii Wu zasadniczo pozostawali marionetkami, za których sznurki pociągała gildia, czyż nie?
– To jest ten moment, kiedy przypomnę ci, że nie obdarzyłaś mnie tym stanowiskiem wyłącznie z powodu osobistej przyjaźni i doświadczenia w radzeniu sobie z dworską polityką, lecz ponieważ mam doktorat z dziejów dynastii Wu i wiem o twojej rodzinie więcej niż ty sama. Ale, oczywiście, mogę też zrobić to, o czym wspomniałaś.
Cardenia westchnęła.
– Tyle tylko, że nam nie grozi zostanie marionetkami gildii.
Naffa w odpowiedzi milcząco przypatrywała się szefowej.
– Chyba żartujesz – powiedziała Cardenia, widząc wyraz jej twarzy.
– Ród Wu sam również jest rodziną kupiecką i ma monopol na budowę okrętów oraz broni dla wojska – odparła Naffa. – Podobnie kontrola nad armią spoczywa w rękach imperoksa, nie gildii. Tak więc nie, mimo wszystko trudno by było gildiom, czy też którejś z kontrolujących je rodzin, próbować w krótkim horyzoncie czasowym wpływać na dynastię albo na imperium. Niemniej twój ojciec bardzo luźno sprawował kontrolę nad rodzinami kupieckimi i niektórym z nich, w tym Nohamapetanom, pozwolił zbudować ośrodki władzy, które od dwustu lat nie miały precedensu. To znaczy, rzecz jasna, nie licząc Kościoła, który sam w sobie jest ośrodkiem władzy. Ty zaś nie zdziw się, jeśli wszyscy oni spróbują uszczknąć dla siebie jeszcze więcej władzy, bo również wszyscy spodziewają się, że będziesz słabą imperoks.
– Dzięki – sucho odrzekła Cardenia.
– To nic osobistego. Twoje dojście do władzy było dosyć niespodziewane.
– Co ty nie powiesz.
– Nikt tak naprawdę nie wie, co o tobie myśleć.
– Z wyjątkiem komitetu wykonawczego, który koniecznie chce mnie za kogoś wydać.
– Chcą wykorzystać istniejący potencjał sojuszu.
– Sojuszu z okropnymi ludźmi.
– Naprawdę mili ludzie zwykle nie sięgają po władzę – stwierdziła Naffa.
– Chcesz przez to powiedzieć, że ja odstaję od normy? – spytała Cardenia.
– Nie przypominam sobie, żebym mówiła, że jesteś miła.
– Żaden z tych problemów nie miał być twoim zmartwieniem – powiedział jakiś czas później Batrin do Cardenii.
Znów siedziała na krześle w jego sypialni. Zespół medyczny, który troszczył się o niego podczas snu, teraz wycofał się do pobliskich pomieszczeń. Byli w pokoju tylko we dwoje, a oprócz nich mnóstwo sprzętu medycznego.
– Wiem – odparła Cardenia.
Już raz odbyli tę rozmowę, ale wiedziała, że do niej wrócą.
– To twój brat był przygotowywany do tego wszystkiego – kontynuował Batrin monotonnym głosem, a Cardenia skinęła głową.
Rennered Wu tak naprawdę był jej bratem przyrodnim i synem małżonki imperoksa Glenny Costu, zaś Cardenia stanowiła rezultat jego krótkiego romansu z Hannah, profesorką języków starożytnych. Hannah Patrick spotkała imperoksa, pokazując mu kolekcję rzadkich książek w Spode Library na Uniwersytecie Hubfall. Później korespondowali ze sobą na tematy akademickie. Natomiast kilka lat po nagłej śmierci swej małżonki imperoks obdarował Hannah Patrick rzadkim wydaniem Qaṣīdat-ul-Burda, a następnie – niedługo potem i ku niejakiemu zaskoczeniu obojga – Cardenią.
Rennered był już wtedy dziedzicem korony i Hannah Patrick po pewnym namyśle zdecydowała, że wolałaby wyskoczyć przez śluzę niż zostać stałym elementem imperialnego dworu. Rezultat był taki, że dzieciństwo Cardenii upłynęło beztrosko, a równocześnie z dala od pułapek prawdziwej władzy. Została uznana za córkę imperoksa i widywała swego słynnego ojca regularnie, choć rzadko. Co jakiś czas dokuczano