nie tylko dobrze się bawimy. To także czas na „rozprężenie”. W towarzystwie innych ludzi czujesz czasem, że twój mózg jest zbyt przeciążony, by pracować tak, jak powinien. W samotności możesz spokojnie wsłuchać się w swój wewnętrzny monolog, zamiast skupiać się na tym, co dzieje się wokół ciebie. Możesz wtedy obudzić w sobie kreatywność i wejrzeć głębiej.
3. Twój wewnętrzny monolog nigdy nie cichnie. Twój wyraźny, wewnętrzny głos nieustannie coś do ciebie mówi. Gdyby inni ludzie usłyszeli twoje myśli, mogliby być zaskoczeni, zdziwieni, może nawet przerażeni. Niezależnie od ich reakcji, twojego wewnętrznego narratora trudno uciszyć. Czasem nie możesz w nocy spać, bo twój umysł nie chce się zatrzymać. Prześladują cię myśli z przeszłości. „Nie mogę uwierzyć, że powiedziałam coś tak głupiego… pięć lat temu!”.
4. Często czujesz się bardziej samotnie w tłumie niż sam na sam ze sobą. Kiedy spędzasz czas w grupie, odłączasz się od siebie. Może to dlatego, że trudno ci usłyszeć swój wewnętrzny głos, kiedy wokół jest tyle hałasu. Albo może czujesz się jak odmieniec – ja właśnie tak się czułam. Niezależnie od przyczyny, introwertycy pragną intymności i głębokich relacji – a te trudno znaleźć w tłumie.
5. Kiedy musisz nawiązywać relacje służbowe, czujesz, że udajesz. Wolałbyś wbić sobie gwoździe pod paznokcie, niż podejść do kogoś i się przedstawić. Czasem jednak wiesz, że warto, więc to robisz – tyle że cały czas czujesz się jak oszust. Jeśli jesteś w pewnym stopniu podobny do mnie, musiałeś się tego nauczyć. Być może czytałeś poradniki o tym, jak lepiej konwersować czy wykazywać się większą charyzmą. Gdy musisz obudzić swój „publiczny wizerunek”, być może mówisz sobie na przykład: „Uśmiechaj się, nawiązuj kontakt wzrokowy, mów głośnym, pewnym siebie tonem!”. A po wszystkim jesteś wykończony i potrzebujesz czasu, żeby odzyskać siły. I zastanawiasz się: „Czy wszyscy muszą się tak męczyć, kiedy poznają kogoś nowego?”.
6. Nie jesteś uczniem, który podnosi rękę za każdym razem, kiedy nauczyciel zadaje pytanie. Nie potrzebujesz zwracać na siebie uwagi. Wystarczy ci świadomość, że znasz odpowiedź – nic nikomu nie musisz udowadniać. W pracy może to oznaczać, że rzadko odzywasz się na spotkaniach. Wolisz odciągnąć szefa na bok i porozmawiać z nim w cztery oczy albo wysłać swoje pomysły mejlem, zamiast opowiadać o nich w sali pełnej ludzi. Wyjątkiem jest sytuacja, w której naprawdę ci na czymś zależy. Rzadko się to zdarza, ale nawet nieśmiali introwertycy czasem przeobrażają się w siłę, której nie sposób zatrzymać. Wszystko zależy od tego, jak dużą wagę do czegoś przywiązujesz: zaryzykujesz przeciążenie, jeśli uważasz, że naprawdę możesz coś zmienić.
7. Lepiej ci wychodzi zapisywanie swoich myśli, niż ich wypowiadanie. Wolisz pisanie esemesów od dzwonienia i wysyłanie mejli od spotkań w cztery oczy. Pisanie daje ci czas na zastanowienie się, co chcesz powiedzieć i w jaki sposób. Dzięki temu możesz „wyedytować” swoje myśli i dopracować przekaz. Poza tym kiedy piszesz coś na telefonie, czujesz mniejszą presję, niż kiedy do kogoś mówisz. Nie chodzi jednak tylko o mejle i esemesy. Wielu introwertyków lubi pisać dziennik, co pozwala im lepiej wyrażać i odkrywać siebie. Inni, jak autor bestsellerowej powieści dla młodzieży Gwiazd naszych wina John Green, zaczynają pisać zawodowo. W swoim filmiku na YouTube pod tytułem Thoughts from Places: The Tour, Green mówi: „Pisze się w samotności. To zawód dla introwertyków, którzy chcą opowiedzieć ci historię, ale wolą nie nawiązywać z tobą kontaktu wzrokowego”.
8. Rozmowy telefoniczne też nie są dla ciebie idealnym sposobem na spędzanie czasu. Jedna z moich ekstrawertycznych przyjaciółek zawsze do mnie dzwoni, kiedy jedzie sama samochodem. Uważa, że chociaż jej oczy, dłonie i stopy są akurat zajęte, jej usta nie. Poza tym wokół nie ma nikogo – co za nudy! Sięga więc po telefon. (Drogie dzieci, pamiętajcie, że to niebezpieczne). Ja tak nie robię. Kiedy mam akurat parę chwil, które mogę spędzić w spokoju i milczeniu, nie trwonię go na czcze pogaduszki.
9. Wolisz nie wchodzić w interakcje z osobami, które są wściekłe. Psycholożka Marta Ponari i jej współpracownicy odkryli, że u ludzi o wysokim stopniu introwersji nie występuje tak zwany efekt poprzedzania spojrzeniem. Zazwyczaj kiedy widzisz na ekranie komputera osobę, która patrzy w jakimś kierunku, podążasz za jej wzrokiem. W konsekwencji szybciej reagujesz na obiekt znajdujący się po tej stronie ekranu niż na taki, na który postać nie patrzy. Dotyczy to zarówno ekstrawertyków, jak i introwertyków, z jednym wyjątkiem: jeśli dana osoba wydaje się wkurzona, u introwertyków efekt poprzedzania spojrzeniem nie występuje. Można wysnuć z tego wniosek, że ludzie bardzo introwertyczni nie chcą patrzeć na kogoś, kto wydaje się wkurzony. Ponari i jej zespół sądzą, że to dlatego, że są oni bardziej wrażliwi na potencjalnie negatywną ocenę. Chodzi o to, że jeśli obawiasz się, że czyjaś złość ma jakiś związek z tobą, nawet spojrzenie staje się zagrożeniem.
10. Kiedy tylko możesz, unikasz small talku. Być może kiedy kolega z pracy idzie w twoją stronę korytarzem, zdarza ci się skręcić i schować w pokoju, żeby uniknąć pytania: „Hej, co u ciebie słychać?”. Albo może zdarzyło ci się kiedyś przy wychodzeniu z domu odczekać kilka minut w mieszkaniu, kiedy usłyszałeś sąsiadów na klatce? Jeśli tak, być może jesteś introwertykiem – introwertycy bowiem nie znoszą small talku. Wolimy rozmawiać o czymś ważnym, niż wypełniać powietrze dźwiękiem tylko po to, żeby usłyszeć swój głos. Uważamy, że small talk jest sztuczny i większość z nas czuje się podczas takich pogaduszek niezręcznie.
11. Mówiono ci, że „za dużo w tobie intensywności”. To wynik twojej niechęci do small talku. Gdyby to zależało od ciebie, czcze pogawędki byłyby zakazane. Zdecydowanie wolisz dyskutować o sensie życia – a przynajmniej porozmawiać uczciwie i szczerze. Czy zdarza ci się, że po poważnej rozmowie zamiast zmęczenia czujesz przypływ energii? O to mi właśnie chodzi. Znaczące interakcje to dla introwertyków antidotum na wypalenie.
12. Nie chodzisz na imprezy po to, żeby poznawać nowych ludzi. Przyjęcia urodzinowe, wesela, imprezy służbowe – jasne, od czasu do czasu bierzesz w nich udział. Ale kiedy to robisz, twoim celem raczej nie jest nawiązanie nowych przyjaźni; wolisz spędzać czas z ludźmi, których już znasz. To dlatego, że ich towarzystwo ci pasuje – tak jak pasują na ciebie znoszone trampki. Przyjaciele znają twoje dziwactwa i czujesz się przy nich swobodnie. Poza tym nowi znajomi oznaczaliby konieczność prowadzenia small talku.
13. Nadmiar towarzystwa sprawia, że się wyłączasz. Badanie fińskich naukowców Sointu Leikas i Ville-Juhaniego Ilmarinena wykazało, że życie towarzyskie prędzej czy później męczy zarówno introwertyków, jak i ekstrawertyków. To pewnie dlatego, że zmusza do wydatkowania energii. Przebywanie w towarzystwie wymaga nie tylko mówienia, ale też słuchania i przetwarzania tego, o czym się mówi. Poza tym zmusza też do przyjmowania całej masy informacji zmysłowych, takich jak ton głosu i język ciała – a przy okazji filtrowania hałasów rozbrzmiewających w tle i wizualnych zakłóceń. Nic dziwnego, że ludzi to męczy. Istnieją jednak bardzo wyraźne różnice między introwertykami i ekstrawertykami – introwertycy generalnie naprawdę wolą samotność i ciszę. Jeśli jesteś introwertykiem, być może doświadczasz nawet czegoś, co nazwano „introwertycznym kacem”. Po zbyt długim przebywaniu w towarzystwie czujesz się niezdarny i ospały – jak po zbyt wielu margaritach. Twój mózg zdaje się działać wolniej, a tobie trudno jest podtrzymać rozmowę i powiedzieć cokolwiek sensownego. Masz ochotę położyć się w cichym, ciemnym pokoju i przez dłuższą chwilę w ogóle się nie odzywać ani nie ruszać. To dlatego, że nadmiar towarzystwa przeciąża introwertyków i ich blokuje (więcej o introwertycznym kacu piszę w dalszej części książki).
14.