spojrzenie Gregory’ego jeszcze raz zatrzymało się na Strike’u.
– No dobrze – powiedział Talbot. – Tata był przekonany, że szuka czegoś nadprzyrodzonego. Dowiedzieliśmy się o tym dopiero pod koniec, kiedy zdaliśmy sobie sprawę, jak bardzo jest chory. Co wieczór rozsypywał sól przed drzwiami do naszych pokoi, żeby powstrzymać Bafometa. W wolnym pokoju urządził sobie coś, co mama uznała za domowy gabinet, ale zamykał drzwi na klucz. Tej nocy, kiedy zabrali go do psychiatryka – ciągnął Gregory z udręczoną miną – wybiegł stamtąd z krzykiem. Wszystkich nas pobudził. Wypadliśmy z bratem na korytarz. Drzwi do wolnego pokoju były otwarte, zobaczyliśmy pentagramy na ścianach i zapalone świece. Zdjął dywan i narysował na podłodze magiczny krąg, żeby odprawić jakiś rytuał, i twierdził… no, myślał, że wywołał jakiegoś demona… Mama zadzwoniła pod 999, przyjechała karetka i… sam pan wie, co było dalej.
– To musiało być dla was wszystkich bardzo trudne – powiedział Strike.
– No tak. Było. Kiedy tata leżał w szpitalu, mama wysprzątała ten pokój, wyniosła tarota i wszystkie książki o okultyzmie, zamalowała pentagramy i magiczny krąg. Dla niej było to szczególnie przygnębiające, bo przed załamaniem nerwowym taty obydwoje regularnie chodzili do kościoła…
– Bez wątpienia był bardzo chory – powiedział Strike – ale to nie jego wina. Mimo wszystko wciąż był śledczym i wciąż miał policyjnego nosa. Widzę to w oficjalnych aktach. Jeśli istnieje gdzieś ich nieoficjalna wersja, zwłaszcza jeśli zawiera informacje, których brakuje w tej oficjalnej, to jest ważnym dokumentem.
Gregory znowu zaczął obgryzać paznokieć, wydawał się spięty. Wreszcie podjął decyzję.
– Odkąd rozmawialiśmy przez telefon, myślę sobie, że chyba powinienem panu to dać – powiedział, wstając i podchodząc do wyładowanego regału w kącie. Zdjął z góry olbrzymi oprawny w skórę staromodny notes obwiązany sznurkiem. – To jedyna rzecz, która nie trafiła na śmietnik – powiedział, patrząc na zeszyt – dlatego że gdy przyjechało pogotowie, tata nie chciał wypuścić tego z rąk. Mówił, że musi zapisać, jak wyglądał, ten, hm, duch, którego wywołał… i dlatego notes pojechał do szpitala razem z nim. Pozwolili mu narysować tego demona, żeby lekarze mogli lepiej zrozumieć, co się dzieje w jego głowie, ponieważ początkowo nie chciał z nimi rozmawiać. O tym wszystkim dowiedziałem się dopiero później. Gdy to się działo, wszyscy starali się chronić przed tym mnie i mojego brata. Kiedy tata wyzdrowiał, zatrzymał ten notes, bo mówił, że jeśli cokolwiek ma mu przypominać o zażywaniu leków, to właśnie on. Ale przed podjęciem decyzji chciałem pana poznać.
Tłumiąc w sobie przemożną chęć wyciągnięcia ręki, Strike siedział i starał się wyglądać jak najbardziej współczująco, na tyle, na ile pozwalały jego gburowate rysy twarzy. Robin znacznie lepiej radziła sobie z okazywaniem życzliwości i empatii. Odkąd zaczęli razem pracować, wielokrotnie widział, jak przekonywała do siebie opornych świadków.
– Rozumie pan, że mój ojciec przeżył całkowite załamanie nerwowe. – Gregory wciąż ściskał notes. Ewidentnie zależało mu na tym, by nie pozostało co do tego najmniejszych wątpliwości.
– Oczywiście – powiedział Strike. – Komu jeszcze pan to pokazywał?
– Nikomu – odrzekł Gregory. – Ten notes od dziesięciu lat leżał u nas na strychu. Trzymaliśmy tam parę pudeł z rzeczami z dawnego domu rodziców. Zabawne, że zjawia się pan akurat, kiedy sprzątamy na poddaszu… Może to wszystko sprawka taty? Może próbuje mi powiedzieć, że postępuję słusznie, dając panu ten notes?
Strike wydał z siebie pomruk mający wyrażać przekonanie, że decyzja Talbota o wysprzątaniu poddasza została mu w jakiś sposób podyktowana przez zmarłego ojca, a nie wynikała z potrzeby zmieszczenia w domu dwojga dodatkowych dzieci.
– Niech pan to weźmie. – Gregory nagle wyciągnął stary notes w stronę Strike’a. Detektyw miał wrażenie, że mężczyzna odczuł ulgę, widząc, jak zeszyt przechodzi w cudze ręce.
– Doceniam pana zaufanie. Czy będę mógł się jeszcze z panem skontaktować, jeśli uznam, że mógłby mi pan pomóc w rozszyfrowaniu czegoś, co tu znajdę?
– Tak, oczywiście – powiedział Gregory. – Ma pan mój adres mejlowy… Dam panu jeszcze numer komórki…
Pięć minut później Strike stał w przedpokoju, żegnając się uściskiem ręki z panią Talbot.
– Wspaniale było pana poznać – powiedziała. – Cieszę się, że Gregory to panu dał. Nigdy nic nie wiadomo, prawda?
Trzymając notes w garści, Strike przyznał jej rację.
18
Przekuła dziewoja żałość w gniew srogi,
Do boju stając w pełnym rynsztunku
I wnet się rozwiała mgła jej frasunku […].
Edmund Spenser
The Faerie Queene
Robin, która ostatnio poświęciła wiele weekendów, by sprostać obowiązkom w agencji, za usilną namową Strike’a wzięła wolne we wtorek i środę. Jej propozycja, że przyjdzie do agencji i przejrzy notes, który Strike dostał od Gregory’ego Talbota, a przy okazji starannie przeszuka zawartość ostatniego pudła z aktami policyjnymi, została ostro zawetowana przez starszego wspólnika. Strike wiedział, że w tym roku brakuje już czasu, by Robin zdążyła wykorzystać wszystkie należące się jej dni urlopu, ale postanowił dopilnować, by wzięła ich tyle, ile się tylko da.
Jeśli jednak sądził, że Robin czerpie z wolnych dni wielką przyjemność, to był w błędzie. We wtorek zajęła się przyziemnymi sprawami w rodzaju prania i zakupów spożywczych, a w środę rano poszła na dwukrotnie przekładane spotkanie ze swoją prawniczką.
Gdy nieco ponad rok po ślubie oznajmiła rodzicom, że rozwodzi się z Matthew, matka i ojciec nalegali, by skorzystała z usług adwokata z Harrogate, starego przyjaciela rodziny.
– Mieszkam w Londynie. Dlaczego miałabym korzystać z usług kancelarii w Yorkshire?
Robin wybrała dobiegającą pięćdziesiątki prawniczkę o imieniu Judith, która podczas ich pierwszego spotkania ujęła Robin cierpkim dowcipem, siwymi włosami ostrzyżonymi na jeża i okularami w czarnej oprawce. W ciągu następnych dwunastu miesięcy sympatia Robin nieco osłabła. Trudno było zachować życzliwość dla osoby, której praca sprowadzała się do przekazywania najświeższych nieustępliwych i agresywnych komunikatów od adwokata Matthew. Mijał miesiąc za miesiącem, a Robin zauważyła, że Judith zdarza się o czymś zapominać albo mylić informacje istotne dla rozwodu. Robin, która nieustannie dokładała starań, by wywoływać u swoich klientów wrażenie, że ich sprawy zawsze są dla niej najważniejsze, chcąc nie chcąc, zastanawiała się, czy Judith byłaby bardziej skrupulatna, gdyby Robin była bogatsza.
Podobnie jak rodzice Robin, Judith początkowo zakładała, że ten rozwód będzie szybki i łatwy, kwestia dwóch podpisów i uściśnięcia dłoni. Para była małżeństwem nieco ponad rok, nie miała dzieci ani nawet zwierzęcia, o które mogłaby się wykłócać. Rodzice Robin wyobrażali sobie nawet, że Matthew, którego znali od dziecka, poczuje w związku ze swoją niewiernością tak wielki wstyd, że postanowi zrekompensować ich córce krzywdę, podchodząc do rozwodu hojnie i rozsądnie. Rosnąca wściekłość jej matki na byłego zięcia sprawiała, że Robin bała się dzwonić do domu.
Kancelaria Stirling and Cobbs mieściła się przy North End Road, dwadzieścia minut spacerem od mieszkania Robin. Włożywszy ciepły płaszcz, Robin uzbroiła się w parasolkę i postanowiła przespacerować się tego ranka wyłącznie dla zdrowia, ponieważ ostatnio spędzała w samochodzie bardzo wiele godzin, siedząc przed domem