losu.
Dzięki niemu mógł zadecydować, czy zakończyć swą ziemską wędrówkę, czy ją kontynuować.
Jerzy Walter bał się dalszego życia. Nie miał jednak odwagi, by samemu je zakończyć.
Spojrzał na przezroczysty odłamek. Dał z siebie wszystko, by go zdobyć. Zrobił to, by mieć jeszcze jakiś wpływ na swój los. Teraz miał coś, co dawało mu przewagę.
Zamierzał to wykorzystać. Zrobić to, co będzie konieczne.
Niezależnie od konsekwencji.
Rozdział 12
piątek, 27 marca 2015
Wieczorem, w ostatni piątek chłodnego marca dwa tysiące piętnastego roku Sławomir Maj odbiera telefon od Roberta Kuleszy.
– Chcemy się spotkać – oznajmia radny, nie siląc się na zbędne powitania.
– W jakiej sprawie?
– Nie przez telefon. – Kulesza instynktownie ścisza głos.
– Dobrze, mogę jutro po szesnastej.
– Dzisiaj.
– Skąd ten pośpiech? – Maj patrzy na zegarek, notując, że minęła dwudziesta pierwsza.
– Dowie się ksiądz, jak się zobaczymy – odpowiada radny i zanim kanclerz zdąży odpowiedzieć, dodaje, że wraz ze Zdzisławem Franczakiem będą pod kurią za piętnaście minut.
– Niech będzie – odpowiada Maj.
Wychodzi z budynku, zastanawiając się, o jakiej niecierpiącej zwłoki sprawie dowie się za chwilę. Z władzami miejskimi łączyło Maja i kurię wiele spraw, ale z wiceprzewodniczącym rady miasta Zdzisławem Franczakiem i jego kumplem, radnym Robertem Kuleszą, tylko jedna, ta najważniejsza. Wieczorny telefon i żądanie natychmiastowego spotkania mogły mieć związek jedynie z inwestycją przy ulicy Zbierskiego.
Od styczniowych ustaleń z Dariuszem Grottem wszystko szło zgodnie z planem, choć zakup terenu od Wiktora Maleńkowa wcale nie był operacją prostą do przeprowadzenia. Utrudniały ją dwa fakty. Pierwszy to ten, że właściciel mieszkał kilka tysięcy kilometrów od Częstochowy i nie kwapił się do ponownego przyjazdu do miasta, w którym omal nie zginął. Te wspomnienia były wciąż żywe, a tępy ból w barku każdego ranka przypominał Wiktorowi o ataku zakapturzonego napastnika na dziedzińcu częstochowskiej parafii. Drugi powód miał związek z faktem, że Maleńkow powinien do ostatniej chwili nie wiedzieć, że to kuria nabywa jego działkę. Z Wiktorem skontaktował się więc podstawiony przez Grotta młody biznesmen operujący fałszywymi papierami. Podawał się za syna przedsiębiorców, którzy wyjechali do Ameryki jeszcze przed Okrągłym Stołem i tam dorobili się na uprawach i sprzedaży kwiatów w Kentucky. Po latach postanowili odnowić związek z rodzinnym miastem i otworzyć coś na kształt filii swojej działalności, powierzając synowi odpowiedzialność za jej uruchomienie. Uprawa kwiatów w ogromnych szklarniach miała nawiązywać do historii tego terenu, znanego z przedwojennych Ogrodów Hoffmana.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.