por. Marcin Dolski.
Strona Säpo: z-ca szefa Säpo Kurt Lövenström, szef Wydziału Rosja KW Olaf Svensson, oficer Linda Lund, oficer Hasan Mardan i oficer KSI Per Gustavsson.
Do Sztokholmu nasza delegacja przyleciała o godz. 9.50. Z lotniska odebrał nas Olaf Svensson, którego poznałem już wcześniej podczas jego wizyty w Warszawie w związku ze sprawą H. Jorgensena. W samochodzie poinformował nas o programie wizyty.
Udaliśmy się minibusem Säpo do hotelu Scandic Sergel Plaza w centrum Sztokholmu. O godzinie 13.00 Olaf Svensson odebrał nas z hotelu i pojechaliśmy samochodem na lunch do restauracji Kungsholmen.
Sashimi było wyborne – pomyślał Konrad. To ciekawe, że taka prosta potrawa może w różnych miejscach różnie smakować… To nie pizza, nie chińszczyzna…
W restauracji oczekiwali nas wszyscy ww. oficerowie szwedzcy.
Oficjalnie przywitał nas Kurt Lövenström w imieniu szefa Säpo Paulssona.
Przedstawiłem członków naszej delegacji, a Lövenström – oficerów Säpo. Następnie poinformował krótko, że po lunchu udamy się do siedziby Säpo, gdzie omówimy wszystkie interesujące nas sprawy.
Lunch przebiegł w nadzwyczaj serdecznej i przyjacielskiej atmosferze. Korzystną okolicznością było to, że, jak już wspominałem, Svensson i Gustavsson byli w Polsce wcześniej i mieliśmy okazję poznać się bliżej. Z uwagi na miejsce rozmowy dotyczyły tematów pozasłużbowych.
O godz. 14.20 udaliśmy się do siedziby Säpo na Polhemsgatan. Rozmowy odbyły się w pomieszczeniu specjalnym.
Rozpoczęły się od wystąpienia Lövenströma, który podziękował AW za informacje dotyczące Jorgensena, a w szczególności za opis jego spotkania z Zenonem Rupertem w Sopocie. Miały one decydujące znaczenie dla prowadzenia całego rozpracowania. W nawiązaniu do słów L. poinformowałem, że autorem sprawy był por. Marcin Dolski.
Marcin wyglądał wtedy, jakby miał za chwilę eksplodować z zadęcia – przypomniał sobie z rozbawieniem Konrad. Rzeczywiście! Hasan Mardan podszedł wtedy do niego, żeby mu pogratulować. Tak było!
Następnie Lövenström poinformował, że sprawa Jorgensena nie dość, że się nie zakończyła, to jeszcze nabrała nowej dynamiki i że w ramach szwedzkich służb specjalnych, tj. MUST, KSI, Säpo i FRA, powołany został specjalny, głęboko utajniony zespół. O wynikach jego prac będą sukcesywnie informowane służby partnerskie. Lövenström podkreślił, że ww. służby otrzymają informacje tylko w takim zakresie, jaki nie doprowadzi do dekonspiracji źródła.
Kierownictwo państwa, w tym osobiście premier Szwecji, podjęło decyzję, że w dowód uznania dla naszego wkładu w rozpracowanie H. Jorgensena strona polska (Agencja Wywiadu) w drodze wyjątku otrzyma pełną informację.
Premier rządu szwedzkiego ma wkrótce podziękować osobiście premierowi rządu polskiego za wkład polskich służb specjalnych w umacnianie bezpieczeństwa Szwecji.
Pamiętam, że aż mnie wtedy coś ścisnęło w gardle, bo i ja miałem poinformować Szwedów, że aresztowano nie tylko Ruperta z IPN – pomyślał Konrad. Jak premier Szwecji dowiedział się o tym od Lövenströma, to pewnie stracił ochotę na rozmowę ze swoim polskim kolegą o wzorowej współpracy służb. Minister obrony Rupert przez kilka lat bynajmniej nie umacniał międzynarodowego bezpieczeństwa, w tym i Szwecji. Wręcz odwrotnie!
Następnie K.L. oddał głos Olafowi Svenssonowi, który oświadczył, że wiadomość, jaką nam przekazano za pośrednictwem naszego łącznika w ambasadzie, nie była kompletna. Stwierdził krótko, że Hans Jorgensen nie zginął w swoim domu w Åkersberdze, tak jak wcześniej nas poinformowali. Prosili o zrozumienie, ale sytuacja po tych dramatycznych wydarzeniach była dynamiczna i musieli najpierw uporządkować sytuację u siebie.
Głos zabrała Linda Lund, która wraz z Hasanem Mardanem i O.S. była uczestnikiem akcji.
Lund potwierdziła, że przekazane przez nas informacje pozwoliły Säpo podjąć ofensywne działania operacyjne wobec Hansa Jorgensena i jego syna Carla Jorgensena, oficera wywiadu szwedzkiego KSI.
Następnie przedstawiła chronologicznie przebieg wydarzeń.
W domu letniskowym H.J. w Å., gdzie planowane było spotkanie J. i jego syna Carla, zainstalowana została technika operacyjna, podgląd i podsłuch. Säpo miało przesłanki, żeby przypuszczać, iż będzie w stanie uzyskać tą drogą informacje o działalności wywiadowczej Jorgensenów na rzecz Rosji. Tymczasem zanim pojawił się H.J., kamery zarejestrowały w jego domu nieznanego człowieka z blizną na twarzy, mówiącego po rosyjsku.
Tego samego dnia oficer policji z dzielnicy Solna poinformował Säpo, że w tamtejszym hotelu zatrzymało się dwóch podejrzanych rosyjskojęzycznych mężczyzn. Zameldował się tylko jeden, o nazwisku Garbinow. Posługiwał się paszportem łotewskim. Wieczorem tego samego dnia doszło do strzelaniny, w której zginął policjant i jeden pracownik hotelu, a drugi został ciężko ranny. Później ranny policjant potwierdził, że strzelał do niego mężczyzna z blizną, ujawniony wcześniej w domu J. Wtedy jednakże nasi partnerzy mieli tylko zdjęcie Garbinowa. Policja rozpoczęła akcję poszukiwawczą na terenie całego kraju. W tym momencie sprawa H.J. nie łączyła się jeszcze ze sprawą Garbinowa.
Następnego dnia rano nasi partnerzy otrzymali od SIS informację potwierdzającą, że Garbinow jest odpowiedzialny za dokonane kilka lat wcześniej w Szkocji zabójstwo dwóch rosyjskich nielegałów, którzy przeszli na stronę Brytyjczyków. W tym czasie ustalili również, że człowiek z blizną, którego zauważono w domu H.J., i ten z hotelu to ta sama osoba. Po analizie wszystkich informacji doszli do wniosku, że G. i „Blizna” to rosyjskie komando likwidacyjne, które przyjechało do Szwecji wyeliminować H. Jorgensena i prawdopodobnie jego syna Carla. Dom H.J. został dodatkowo zabezpieczony przez antyterrorystów i ukrytych obserwatorów, a równocześnie w całym kraju trwały intensywne poszukiwania obu Rosjan. Tymczasem do swojego domu przyjechał H.J., a potem przybył jego syn z konkubiną (znaną dziennikarką telewizyjną). Partnerzy sądzili, że do zamachu może dojść w domu H.J. Nie było wiadomo, jakimi motywami mogli kierować się Rosjanie, skoro Jorgensenowie dla nich pracowali.
O godz. 23.20 oficer Hasan Mardan odnalazł w zaroślach ciało zamordowanego oficera z obserwacji. Wkrótce potem okazało się, że Garbinow i „Blizna” są w domu H.J., który wraz z synem przebywał w piwnicy, gdzie, jak partnerzy podejrzewali, miał urządzoną kryjówkę. Napastnicy byli uzbrojeni w automat MP5 i broń krótką. Mieli też granaty. Partnerzy nie mogli dopuścić do zabójstwa Jorgensenów i wywiązała się intensywna strzelanina z oddziałem antyterrorystów. Po pierwszej wymianie ognia dom zaczął się palić. Po analizie nagranego materiału partnerzy doszli do wniosku, że został podpalony w piwnicy. Nastąpiła kolejna wymiana ognia. Napastnicy użyli dwóch granatów błyskowych o wyjątkowej sile rażenia. Dotychczas nieznanych. Wymiana ognia trwała kilka minut i zanim dotarło wsparcie, dom doszczętnie spłonął. Partnerzy zaprezentowali nam kilkuminutowy film nakręcony przez kamery wewnątrz i na zewnątrz domu.
Następnie głos zabrał oficer Hasan Mardan.
W trakcie strzelaniny H.M. przebywał z drugiej strony domu, pod oknem. „Blizna” prawdopodobnie wyskoczył przez okno i spadł na H.M., który stracił przytomność. Gdy już niemal cały drewniany dom obejmowały płomienie, H.M. odzyskał przytomność i zauważył, że z okienka w podpiwniczeniu wysuwa się Hans Jorgensen, a po chwili wyciąga nieprzytomnego Carla. Po kilku minutach dotarł helikopter ze wsparciem i straż pożarna, ale dom praktycznie już spłonął.
Ponownie głos zabrał Olaf Svensson.
Hans i Carl Jorgensenowie nie zginęli. Nie spłonęły też dokumenty. Obaj zostali natychmiast przewiezieni do tajnego ośrodka KSI na wyspie w pobliżu Sztokholmu. Jak się okazało po ich przesłuchaniu, Hans Jorgensen w rzeczywistości nazywa się Andriej Wołkowski. Był rosyjskim nielegałem najpierw w Danii, a następnie w Szwecji. Urodził się przed wojną jako obywatel Polski