Andre Stern

Zabawa. O uczeniu się, zaufaniu i życiu pełnym entuzjazmu


Скачать книгу

szybszy.

      Czy to była zabawa? Czy praca? Czy nauka? To, że do dzisiaj nie potrafię rozróżnić tych pojęć, dowodzi, że nigdy nie musiałem tego robić. Nigdy nie byłem w szkole, a to pozwala mi patrzeć na sprawę z innej perspektywy. Wyraźniej dostrzegam, jakie przyzwyczajenia nabyte w szkole kształtują naszą kulturę. Gdy coś wiesz, jesteś ciągle pytany: „Gdzie cię tego nauczyli?”. Pytający wychodzi z założenia, że tylko szkoła, tylko uniwersytet mogą zapewnić wiedzę. Kwalifikacje, których miarą jest szkoła, liczą się bardziej niż faktyczne kompetencje.

      Zamiast więc śledzić, ile dziecko codziennie pojmuje nowych, nieoczekiwanych rzeczy, zamiast bojaźliwie obserwować ten niepowstrzymany, spektakularny, imponujący rozwój, dorośli traktują dzieci jak istoty pozbawione zdolności, które trzeba wspierać i motywować. W ten sposób każdy z dorosłych ćwiczy się w roli nauczyciela i zawsze jest gotów udzielać lekcji. Za każdym razem, kiedy dziecko osiąga coś nowego (czy to udało mu się przez sekundę ustać na nóżkach, czy uśmiechnęło się bądź umieściło nakrętkę na butelce), rodzice wołają z rozrzewnieniem i zachwytem: „Brawoooo! Świetnie sobie poradziłeś”.

      Każdy jest dumny, mogąc pokazać innym, jak doskonale wspiera własne dziecko. Rodzice się w tym nawet prześcigają. Ale tego rodzaju pochwała pochodzi ze świata dobrych i złych ocen oraz nieustannego porównywania osiągnięć.

      Jakże często słyszymy, że ktoś się żali, mówiąc: „Nie jestem dobry w tej (czy innej) rzeczy”.

      Tym ludziom oraz wszystkim, którzy czują się nieudacznikami – czy to w dziedzinie ortografii, matematyki czy języków obcych – chciałbym powiedzieć: Nie wy zawiedliście, tylko system stawiający przed wami zadania, które nie wywołują w was entuzjazmu! Współczesna kultura sprawia, że ludzie wątpią w swoje zdolności. O dziwo, nie osądza się wtedy instytucji, lecz dziecko – i tym samym piętnuje się je na całe życie, wpływając na jego postawę, status, wiarę w siebie, odwagę bycia kreatywnym.

      W szkole, gdzie dominują konkurencja i ciągłe porównywanie, dzieci doświadczają bycia przeciw sobie zamiast bycia ze sobą. To nie jest pozytywna socjalizacja. Dla dziecka, które może się bawić i uczyć wedle własnej woli, taka presja na osiągnięcia jest niezrozumiała, ponieważ wzrasta ono, odczuwając zachwyt dla wszystkiego nowego, co pojawia się w jego życiu.

Nie tylko oddzieliliśmy od siebie synonimy„zabawa” i „nauka”, ale też umieściliśmyje na przeciwstawnych krańcach skali pokazującejwagę obu tych zajęć

      Neurobiologia wykazała, że aby człowiek mógł trwale zapamiętywać wiedzę, muszą być aktywizowane jego ośrodki emocjonalne. Dziecko, na które nie jest wywierana presja, spotyka w swoim życiu wyłącznie rzeczy, które powodują u niego tę aktywizację, gdyż wzbudzają w nim zainteresowanie. Materiał gromadzony podczas wzmożonej aktywności ośrodków emocjonalnych jest zapamiętywany niezwłocznie i trwale. Zabawa jest emocją, zbędne jest podczas niej powtarzanie, trenowanie, wysilanie się. Doświadczamy tego sami za każdym razem, gdy wpadamy w zachwyt, a więc doskonale zdajemy sobie z tego sprawę. Wiele z tego, czego się kiedyś musieliśmy nauczyć, zupełnie zapomnieliśmy – podobno aż osiemdziesiąt procent zapamiętywanych treści ulega zapomnieniu. Nie mogliśmy ich sobie trwale przyswoić, bo nas nie poruszyły, a co więcej – wtłaczano nam je z zewnątrz. Nasze ośrodki emocjonalne pozostały na nie obojętne, dlatego nic z tych rzeczy nie pozostało w naszej pamięci długotrwałej.

      Nie tylko oddzieliliśmy od siebie synonimy „zabawa” i „nauka”, ale też umieściliśmy je na przeciwstawnych krańcach skali pokazującej wagę obu tych zajęć. Nauka na jednym końcu, zabawa na drugim – zdegradowana do zajęcia w wolnym czasie.

      Przerwać zabawę, bo trzeba iść do szkoły… Dla dziecka to bolesny przymus. Przypomnij sobie, jak to było, gdy za młodych lat zapamiętałeś się w zabawie, pochłonęła cię ona całkowicie, razem z głową i sercem. Czy teraz rozumiesz, jak absurdalny jest ten przymus? Dziecko jednak nie kwestionuje poleceń dorosłych, nie uważa, że problem tkwi w nich; raczej szuka go w sobie. Gdy dziecko w imię nauki ma zrezygnować z zabawy, chociaż całym jestestwem czuje, że świat się nie zawali, jeśli będzie się bawiło dalej, rozwija się w nim poczucie, że coś z nim nie w porządku. Wówczas w jego mózgu aktywizują się te sieci neuronów, które są aktywne podczas fizycznego bólu. Sprawia to, że nauka, jaka jest praktykowana w naszym społeczeństwie, staje się odseparowanym pojęciem kojarzonym z bolesnym przymusem.

Dziecko nie rozróżnia życia, nauki i zabawyDla dziecka stanowią one organiczną jednośćGdy się bawi, świat dla niego jest w porządkuCzuje się częścią tego świata. Czuje, że jegowrodzona skłonność do zabawy ma sens i znaczenieniezależnie od miejsca i czasu. Wszystkie dziecisię bawią, nawet w najgorszych warunkachWojna, bieda, głód czy nadmiar dobrobytu – dziecibawią się, kiedy to tylko możliwe

      2. NA POCZĄTKU BYŁA ZABAWA

      ANTONIN, MÓJ SYN, niedawno zrozumiał pojęcie „zawód”. Pyta wszystkich, kim są z zawodu. A wczoraj ktoś jego zapytał, kim on jest. Odpowiedział bez zastanowienia:

      – Mój zawód to zabawa.

      Co to jest zabawa? Brytyjski wizjoner i ekspert do spraw rozwoju Ken Robinson opisuje myślenie dzieci jako ich własne i określa mianem „myślenia dywergencyjnego” (divergent thinking). Ja powiedziałbym raczej, że jest ono adekwatne do swego celu – do zabawy, bo to ona jest celem w życiu dziecka.

      Zabawa łączy świat wyimaginowany z życiem realnym. Dzieci mają zdolność przypisywania przedmiotom całkiem innych właściwości niż te, do których się przyzwyczailiśmy. W ten sposób przedmioty stają się podmiotami ich zabawy, bo wykazują podobieństwo do elementów świata „realnego”. Kształt, kolor albo wydawany przez nie odgłos stanowią natychmiast inspirację dla dziecka.

      – Ale ty masz fantazję… – mówią potem dorośli, uśmiechając się przy tym protekcjonalnie.

      Tak oto dyskredytują sposób, w jaki dziecko postrzega świat, ale też szydzą z samego dziecka.

      Nie ma co się tak uśmiechać! Odmienne myślenie dziecka jest jedyne w swoim rodzaju. W późniejszym życiu taka umiejętność – polegająca na znajdowaniu licznych odpowiedzi na własne pytania – jest niezwykle ważna. Dzieci nie tylko przystosowują się do świata, ale też kształtują go według swojej miary! Te wzajemne relacje – dopasowywanie się i kształtowanie – sprawiają, że dzieci żyją w całkiem naturalny sposób według zasad salutogenezy.

      Wiemy dużo na temat patogenezy, czyli źródeł naszych chorób. Natomiast, co dziwne, salutogeneza jest często mniej znana, choć pozwala nam wyzdrowieć bądź pozostawać w dobrej kondycji. Chodzi w niej o naszą zdolność do cielesnej i duchowej „naprawy”. Aby nasza plastyczność mogła zaistnieć, muszą zostać zapewnione trzy „filary” salutogenezy, które w latach siedemdziesiątych zidentyfikował amerykański lekarz Aaron Antonovsky. Są one też podstawą do tego, by się bawić i kreować własny świat myśli:

      1. Musisz postrzegać świat jako zrozumiały.

      2. Musisz być przekonany, że możesz kształtować świat.

      3. Musisz dostrzegać sensowność świata, w którym żyjesz.

      Wciąż na nowo odczuwam lęk, gdy po raz kolejny stwierdzam, jak wielu młodych ludzi mówi w dzisiejszych czasach: „Nie rozumiem tego świata. Nieważne, co robię, nic się nie zmienia. To wszystko i tak nie ma sensu…”.

      Gdy dzieci się bawią, wykorzystują swoje myślenie