Wojciech Lipoński

Narodziny cywilizacji Wysp Brytyjskich


Скачать книгу

pamięci przodków zastępowane jest coraz regularniejszym wykładem genealogicznym; opis geograficzny ziem, do jakich dany władca rości pretensje (zwłaszcza gdy pozostają one pod innym panowaniem), zawiera zrazu nieśmiałe, potem coraz obszerniejsze wyliczenie jego dziedzicznych praw wobec danej krainy.

      Taki genealogiczny charakter mają już najstarsze, stosunkowo prymitywne opowieści Cyklu królewskiego, nie posiadające odrębnego, celtyckiego tytułu, ale określane przez celtologów w języku angielskim jako Laud Genealogies and Tribal Histories (Pochwalne genealogie i historie plemienne). Ich język wskazuje na pochodzenie z końca VII bądź z VIII w. Oprócz genealogicznej dydaktyki i tonu panegirycznego, z biegiem czasu, zwłaszcza w miarę zbliżania się do irlandzkiego Średniowiecza, utwory tego typu nabierają cech obliczonych na zaspokojenie zwykłej przyjemności słuchacza i jego coraz bardziej wyrafinowanych oczekiwań. Genealogia staje się pretekstem do barwnych opowieści o ludziach władzy, nie zaś argumentem w dynastycznych sporach. Widomy to znak względnej stabilizacji kulturowej, która nie zawsze (na szczęście!) pozostawała w zgodzie z cyklicznością bezsensownych gwałtów politycznych i militarnych, będących najdawniejszą specyfiką Irlandii.

* * *

      Wielość zachowanych zabytków, bogactwo tematyczne poszczególnych cykli pozwalają zaliczyć literaturę celtyckiej Irlandii doby archaicznej do najbogatszych w Europie. Jeśli nie liczyć wyżej rozwiniętej literatury Grecji i Rzymu, spuścizna Irlandii przedchrześcijańskiej i wczesnochrześcijańskiej okaże się prawdopodobnie nieporównywalna w swej obfitości z zasobami innych krajów i języków. Niszczycielska dla kultury celtyckiej okupacja rzymska uniemożliwiła wprawdzie rekonstrukcję podobnego dorobku Brytanii, ale z czasów tuż po oderwaniu się od Rzymu literatura Walii i Kornwalii – choć jeśli chodzi o pierwsze wieki odzyskiwania swego celtyckiego splendoru, zachowana w zasobie nieporównanie skromniejszym niż irlandzka – daje nam przecież pogląd na niesłychanie bogatą wyobraźnię literacką tamtejszych ludów. Gdyby pozostał po nich sam tylko wątek arturiański, już należałoby uznać ich literaturę za wielką (Cykl arturiański, zwykle zaliczany również do królewskiego, przenikający do literatury irlandzkiej, omawiamy w innym miejscu).

      Ta ogromna spuścizna celtycka różnymi drogami przejdzie potem do literatur europejskich za pośrednictwem Celtów bretońskich, łaciny i literatury anglonormańskiej. Kilka wieków później głównym pomostem między celtycką tradycją literacką a światem pozaceltyckim stanie się język angielski. Niestety, jego międzynarodowy zasięg w czasach nowożytnych zagłuszy znaczenie tekstów pisanych w językach oryginalnych. O ile liczba zachowanych tekstów, pomysłów fabularnych i wątków lirycznych, ich wpływ na literaturę języka angielskiego i z reguły poprzez Anglię – na literatury innych krajów europejskich, są w pewnym sensie uchwytne, fizycznie sprawdzalne i na ogół zbadane, to o wiele mniej dostrzegalny, choć z całą pewnością nie mniej ważny okaże się udział swoistego „poetyckiego klimatu”, przez stulecia wyciskającego swe piętno na zbiorowej wyobraźni społeczeństw Wysp Brytyjskich, bez względu na ich etniczną przynależność i rodzaj epoki. To w tym klimacie, „celtyckim duchu imaginacji”, upatrują niektórzy badacze i krytycy literaccy jednej z głównych przyczyn niezwykłej ekspansji literatury… angielskiej i to w tym czasie, gdy w innych dziedzinach sztuki, jak muzyka czy malarstwo, kraj ten miewał osiągnięcia niewspółmiernie mniejsze. Jeden z największych angielskich historyków literatury, Matthew Arnold, a za nim Charles Squire, znawca mitologii celtyckiej, zgodnie przyjmowali za oczywisty następujący sąd: „podczas gdy Anglosasom zawdzięczamy co praktyczniejsze wartości, które stworzyły Imperium Brytyjskie, to ze strony celtyckiej odziedziczyliśmy wizję świata, która uczyniła literaturę angielską najświetniejszą od czasów greckich”112.

      Pomińmy tu pytanie, czy rzeczywiście literatura angielska jest „najświetniejszą od czasów greckich”, mając na uwadze, iż podobne aspiracje mogłyby mieć literatury paru innych krajów, z francuską czy niemiecką na czele. Natomiast co do wagi elementów celtyckich, sądy Arnolda i Squire’a wydają się bardziej do przyjęcia. Podobne zdanie wyrażało zresztą zastanawiająco wielu historyków literatury angielskiej. William Vaugh Moody i Robert Morss Lovett w swym popularnym, przez ponad 40 lat wielokrotnie wznawianym podręczniku A History of English Literature piszą o dobroczynnym wpływie kultury Celtów na Anglosasów. Uważają, iż pierwsi uczynili drugich „bardziej wrażliwymi i otwartymi, dali im poczucie ekstrawagancji i życiowej barwy, które po wzmocnieniu elementami najeźdźców franko-normańskich rozkwitły w ciepłym humorze Chaucera, bogatej niezwykłości Spensera i szerokim humanizmie Shakespeare’a”113.

      Z kolei tym, którzy byli skłonni przypisywać wpływom celtyckim zbyt wiele, zarzucając równocześnie Anglosasom brak literackiej imaginacji, dawał odprawę Arthur Compton-Rickett: „Mówić o nie mającym imaginacji Saksonie, jak to czynią niektórzy celtyccy entuzjaści, jest absurdem. Tym, co różni go od Celta czy Normana, nie jest sprawa wielkości, lecz odmiennej jakości jego wyobraźni. Jego imaginacja jest otwarta i intensywna, z domieszką ostrej dociekliwości i posępnej bezpośredniości, podczas gdy imaginacja celtycka jest raczej błyskotliwa i bujna, subtelna i przenikliwa niż prosta i silna; jest też bardziej aluzyjna i mistyczna niż praktyczna czy mówiąca wprost”114.

      Wielu badaczy, szczególnie historyków, w obawie przed pomniejszeniem kulturowego dorobku Anglii nie podnosiło zbyt wysoko celtyckich tradycji Brytanii, odmawiając im większego znaczenia, niekiedy wręcz ją wykpiwając: „Ciągle… lubimy marzyć – pisał w 1935 r. George Macaulay Trevelyan – że poezja angielska coś zawdzięcza szalonej celtyckiej fantazji, poślubionej głębokiemu uczuciu i zdrowemu rozsądkowi plemion nordyckich. Szekspir pochodził z hrabstwa, które leżało blisko doliny Severnu, starego pogranicza, gdzie Walijczyk ścierał się z Sasem. Wszystkie takie rozważania są fantazją i pozostają w jakimś nieokreślonym stosunku do faktów”115. Nie przesądzając ani wyniku sporu, ani proporcji wpływu tradycji celtyckich na Anglosasów, stwierdzić jednak można bez obawy o pomyłkę, iż wpływ ten był ogromny, i to nie tylko w literaturze. W istocie trudno sobie wyobrazić kulturowy kształt Wysp Brytyjskich bez pierwiastka celtyckiego, bezsprzecznie jednego z dwu głównych komponentów cywilizacji tego regionu.

      Rozdział II

      NA OBRZEŻU ŚRÓDZIEMNOMORSKIEGO ŚWIATA

       Część pierwsza – PRETANIKÉ

      Wyspy Cynowe

      W najstarszych dziełach greckich historyków i geografów spotykamy niekiedy wzmianki o Wyspach Cynowych, zwanych po grecku nêsoi Kassiterídes (νῆσοι κασσιτερίδες), a położonych na Oceanie Hesperyjskim. Tych nazw nie należy oczywiście szukać we współczesnych atlasach. Ich odpowiedniki brzmią dziś inaczej: Ocean Hesperyjski określany jest przymiotnikiem również pochodzącym z greki – Atlantycki, natomiast Wyspy Cynowe to wedle wszelkiego prawdopodobieństwa obecne Wyspy Brytyjskie.

      Nie sposób dziś ustalić, czy od nazwy Wysp Cynowych pochodzi rzeczownik kassiteros – cyna, czy też na odwrót. Jedno jest jednak pewne: wyraz ten nie pochodzi z języka greckiego, lecz został przypuszczalnie zapożyczony ze scytyjskiego kastira – cyna.

      Cyna była podówczas surowcem poszukiwanym – wyrabiano z niej elementy ozdób i narzędzi bądź broni, produkowano z niej naczynia i sprzęty, które wprawdzie nie dorównywały estetyką ceramice, lecz górowały nad nią lekkością i odpornością na stłuczenie. Ale jeszcze ważniejsza niż jako pojedynczy metal była cyna jako składnik stopu z miedzią, tworząc z nim brąz. Ten, wykorzystywany do wyrobu produktów stanowiących podstawę egzystencji człowieka, stał się metalem tak istotnym, iż właśnie