Wojciech Lipoński

Narodziny cywilizacji Wysp Brytyjskich


Скачать книгу

z zamorskimi miastami. W jakim języku mógł być napisany ów fragment tartezyjski – nie wiemy, podobnie jak nie wiemy, jakim językiem w ogóle mówili Tartezyjczycy.

      Uzupełniony w ten sposób w Tartezie tekst grecki doświadczał w następnych stuleciach wyjątkowo bogatych filologicznych losów. Nie zachował się w całości, a tylko w większych i mniejszych partiach, w formie urywków bądź przeróbek, jakie znajdujemy u co najmniej jedenastu późniejszych autorów greckich (wymienia ich w swym tekście Avienus). Ci z kolei wprowadzali do pierwotnego – a raczej dwu połączonych ze sobą tekstów, liczne własne interpolacje, skutkiem czego rozróżnić części oryginalne od późniejszych „dodatków” jest bardzo trudno, a w niektórych przypadkach po prostu niemożliwe. Avienus, jak wykazały współczesne badania, wykorzystał fragmenty zachowane u co najmniej czterech cytujących je autorów. Najobfitsze z takich cytatów znajdowały się w dziele historyka Eforosa z Kyme, żyjącego w IV w. p.n.e.

      Mamy dotąd trzy warstwy tekstu peryplusa: najstarszą, napisaną przez anonimowego Massalczyka (nazwijmy ją umownie „massalską”), fragment tartezyjski oraz interpolacje cytujących je autorów późniejszych. Avienus, pisząc swój własny utwór Ora maritima, dodaje kolejne elementy, oddalające nas od pierwotnego peryplusa: zapożyczenia różnych autorów, piszących na zbliżone tematy oraz fragmenty napisane przez siebie. Wykazuje tu wyjątkową wręcz dbałość o ich archaizację, gdyż panowała podówczas w Rzymie moda na utwory pisane w dawnym, greckim stylu, choć po łacinie. Jeśli dodać do tego, iż poetycka kompilacja Avienusa pisana jest w języku innym niż większość tekstów, z jakich korzystał, to okaże się, że wszelkie wnioski o tym, co pierwotne, co późniejsze, a co powstałe oryginalnie w toku pisania łacińskiego już poematu, muszą przechodzić przez sito wyjątkowo ostrożnej analizy, choć i tak w wielu miejscach dalekie będą od jednoznaczności.

      Fragment tekstu, w jakim po raz pierwszy w starożytności miałaby pojawić się nazwa nêsos Albiónon, według dawniejszych teorii pochodzi z fragmentu tartezyjskiego, według nowszych jest to cytat z późniejszego o ponad trzy stulecia, niezachowanego dzieła Pyteasza137. Ta druga hipoteza wydaje się o wiele bardziej prawdopodobna. Natomiast jest rzeczą pewną, iż zachowane urywki z Pyteasza zawierają pierwsze znane użycie samoistnej już nazwy Albion, prostszej w użyciu niż dwuwyrazowa konstrukcja Wyspa Albionów. Albion, przeszedłszy z greki do łaciny, upowszechnił się potem we wszystkich językach europejskich i dotrwał do dnia dzisiejszego. Tyle że, również za sprawą Pyteasza, zyskał konkurentkę o szybko rosnącej popularności – Brytanię. Jej nazewniczy pierwowzór – Pyteaszowa Pretaniké, oznaczała jednak początkowo wszystkie Wyspy Brytyjskie łącznie. Dopiero w stuleciach następnych, najpóźniej w czasach Juliusza Cezara, a więc w I w. p.n.e., Pretaniké staje się ostatecznie Brytanią, oznaczając największą wyspę archipelagu (przekształcenie to objaśniamy nieco dalej). Z tym też momentem poczyna oddziaływać modyfikująco na nazwę Albion, która powoli zaczyna nabierać swoistego znaczenia. W wielu językach europejskich stała się środkiem stylizacji wypowiedzi o wyższym natężeniu uczuć, tak pozytywnych jak negatywnych, od podziwu i egzaltacji aż po ironię i pogardę, jak np. w zwrotach „dumny Albion” czy znany później z czasów Wielkiej Rewolucji Francuskiej „perfidny Albion”, odnoszonych przemiennie do Brytanii bądź tylko jej części, Anglii138.

      Dlaczego Wyspy Brytyjskie a nie… Krutyjskie?

      Pojawienie się dzięki Pyteaszowi nazwy Pretaniké i w konsekwencji wywodzącej się z niej Brytanii i Wysp Brytyjskich, w połączeniu ze stosunkowo dokładną wiedzą o tym rejonie geograficznym, jaką przywiózł ze swej sławnej podróży, oznaczało raptowną przemianę w postrzeganiu wysp przez świat śródziemnomorski. To, że nazwa ta, jeśli nie liczyć przemian jej językowego kształtu, przetrwała do dziś – potwierdza raz jeszcze ogromny wpływ czasów antycznych na epoki późniejsze. Od wyprawy Pyteasza na północ Europy, Wyspy Brytyjskie będą znane już nie tylko garstce kupców cynowych, zazdrosnych o swą tajemnicę, lecz staną się cząstką świadomości europejskiej, zrazu co prawda greckiej i rzymskiej, przez jakiś czas pozostając jeszcze we mgle niejasności, ale już nieodwołalnie, choć powoli, dryfując ku swemu miejscu w biegu rzeczy europejskich, a w dalszej perspektywie światowych.

      Pyteasz z Massalii jest jedną z bardziej zagadkowych postaci starożytności. Poza tym, co sam napisał o swojej podróży i co się zachowało w kilkudziesięciu urywkach, nie wiemy o nim prawie nic. Nie znamy przede wszystkim daty jego podróży, podczas której dopłynął m.in. do Wysp Brytyjskich i doprawdy mało które wydarzenie z tamtych czasów spowodowało tak ogromną liczbę różnych hipotez, często całkowicie sprzecznych. Polski badacz losów Pyteasza, Roch Knapowski, przytacza w swym opracowaniu 39 różnych hipotez dotyczących wyprawy greckiego podróżnika, w tym i taką, która mówi nie o jednej, a o dwu ekspedycjach139.

      Nie wiemy nawet, kim właściwie był Pyteasz. Badacze, wykorzystując różne poszlaki (bo jakichkolwiek „żelaznych” dowodów brak), czynią go to miłośnikiem nauki i odkryć, działającym we współpracy z Arystotelesem, to zwiadowcą kolonialnym, przecierającym szlaki przyszłej, a niedoszłej do skutku wyprawy Aleksandra Wielkiego, to kupcem massalskim, wreszcie nawet kapłanem w służbie fenickiego boga Baala (!), co miałoby tłumaczyć fakt, iż zdołał przepłynąć Cieśninę Gibraltarską tak starannie strzeżoną przez Kartagińczyków. I nie wyczerpuje to bynajmniej wszystkich możliwych przypuszczeń, które tu pomijamy, gdyż nie ma sensu zastanawiać się w książce o Wyspach Brytyjskich nad słusznością takiej czy innej motywacji podróży owego greckiego Kolumba. Uwikłanie się w te kwestie groziłoby bowiem koniecznością napisania oddzielnej obszernej pracy tylko na ten temat, bez gwarancji odkrycia czegokolwiek istotnego, nie mówiąc o odejściu od właściwego zagadnienia.

      Nie będziemy więc tu wydłużali i tak wyjątkowo długiej listy badaczy podróży Pyteasza, na której zresztą nie brak i wybitnych Polaków z Joachimem Lelewelem na czele, jednym z najczęściej do dziś cytowanych znawców pogranicza antycznej historii i geografii. Poprzestańmy na możliwie mało wątpliwych faktach, ustalonych przez budzące najmniej wątpliwości autorytety.

      Jak pisze badacz starożytnego podróżnictwa Lionel Casson, „Pyteasz wyruszył z Marsylii przez Cieśninę Gibraltarską (jakoś udało mu się prześliznąć przez blokadę kartagińską) i wypłynął na otwarty Atlantyk, kierując się na północ. Nie wiemy dlaczego tak uczynił. Być może była to ciekawość naukowa. Może chciał odsłonić sekret, który kartagińscy kupcy tak starannie zachowali dla siebie – źródło cyny, którą wysyłali statkami na Morze Śródziemne. W rezultacie osiągnął obydwa cele: poczynił pewną ilość obserwacji Słońca, co później umożliwiło geografom obliczenie kilku szerokości geograficznych, określił właściwe położenie Gwiazdy Polarnej, a także zbadał kopalnie cyny w Kornwalii i złożył o nich sprawozdanie. Nie tylko odwiedził Brytanię, ale opłynął ją dookoła i określił położenie Irlandii. Z Wysp Brytyjskich wyruszył do wyspy Thule o sześć dni drogi na północ od Brytanii i jeden dzień na południe od »zamarzniętego« morza, gdzie słońce zachodzi jedynie na dwie lub trzy godziny w nocy. Dyskutowano zawzięcie na temat, gdzie znajduje się ta odległa Thule. Czy Pyteasz rzeczywiście dotarł aż do Islandii? Czy widział tylko część Norwegii, którą błędnie uznał za wyspę? Z tej penetracji dalekiej północy powrócił do Brytanii, ponownie przepłynął kanał do Bretanii i zwrócił się na lewo, by badać północne wybrzeża Europy w kierunku wschodnim…”140.

      Wiele wskazuje na to, że dzieło Pyteasza powstało jako seria trzech raportów, które dopiero potem łącznie zostały zatytułowane Perì toû Okeanoû, krócej Perì Okeanoû, czyli O oceanie