Джек Марс

Wszelkie Niezbędne Środki


Скачать книгу

beczki, wycofali się w pośpiechu.

      – Narazili się na promieniowanie?

      Newsam się uśmiechnął. – Trochę. Moja córka chce wykorzystać ich lako lampki nocne przez kilka dni. Nie mieli na sobie skafandrów, ale byli tam tylko przez trzy minuty. Wy będziecie tam dłużej.

      – Będziesz widział to, co my?

      – Wasze maski mają wmontowane wideokamery i światła LED. Będę widział to, co wy i będę to nagrywał.

      Minęło dwadzieścia minut, zanim się ubrali. Luke był sfrustrowany. W kombinezonie było bardzo trudno się poruszać. Od stóp do głów był opakowany w winyl i już zaczęło robić mu się gorąco. Osłona na twarz była zaparowana. Czas zdawał się płynąć obok. Złodzieje uciekli już bardzo daleko.

      Razem z Donem zjeżdżali powoli zgrzytającą windą towarową. Don trzymał licznik Geigera, który wyglądał jak mały akumulator samochodowy z uchwytem.

      – Dobrze mnie słyszycie? – zapytał Newsam. Jego głos rozbrzmiał, jakby był w głowie Luke'a. Maski miały wmontowane głośniki i mikrofony.

      – Tak – powiedział Luke.

      – Słyszę cię – powiedział Don.

      – Dobrze. Słyszę was obydwu głośno i wyraźnie. To bezpieczne połączenie. Tylko wy, ja i Swann zajmujący się obrazem wideo. Swann ma dostęp do cyfrowej mapy obiektu, a wasze skafandry są wyposażone w urządzenia lokacyjne. Swann widzi was na mapie i będzie wskazywał wam drogę od windy do sejfu. Jesteś tam, Swann?”

      – Jestem – powiedział Swann.

      Winda zatrzymała się z szarpnięciem.

      – Kiedy otworzą się drzwi, wyjdźcie i skręćcie w lewo.

      Dwaj mężczyźni przemieszczali się niezdarnie szerokim korytarzem, kierowani przez głos Swanna. Światła z ich hełmów oświetlały ściany i rzucały cienie w ciemnościach. Luke przypomniał sobie, jak kilka lat temu nurkował z akwalungiem w poszukiwaniu wraku statku.

      W ciągu kilku sekund licznik Geigera zaczął trzeszczeć. Początkowo stuknięcia odzywały się w długich odstępach czasu, zupełnie jak powolne bicie serca.

      – Mamy promieniowanie – powiedział Don.

      – Widzimy. Bez obaw. Nie jest źle. To bardzo czuły sprzęt.

      Trzaski licznika przyspieszyły i stały się głośniejsze.

      Odezwał się głos Swanna: – Za kilka kroków skręćcie w prawo i zróbcie mniej więcej trzydzieści kroków korytarzem. Dojdziecie do dużego kwadratowego pomieszczenia. Po jego drugiej stronie znajduje się sejf.

      Kiedy skręcili w prawo, licznik Geigera zaczął trzeszczeć jeszcze głośniej i szybciej. Trzaski zlały się w strumień tak, że trudno było odróżnić pojedyncze dźwięki.

      – Newsam?

      – Śmiało, panowie. Postarajmy się zrobić to w pięć minut.

      Weszli do kwadratowego pomieszczenia. Panował tam istny bałagan. Kanistry, pudła i wielkie metalowe beczki leżały w nieładzie na podłodze. Niektóre były otwarte. Luke skierował światło na sejf po przeciwnej stronie. Ciężkie drzwi były otwarte.

      – Widzicie to? – zapytał Luke. – Musiała przejść tędy Godzilla.

      Ponownie dało się słyszeć głos Newsama. – Don! Don! Skieruj światło swojej kamery na ziemię, pięć kroków przed tobą. Tam. Trochę dalej. Co tam leży?

      Luke odwrócił się do Dona i zaświecił w tym samym kierunku. W odległości dziesięciu kroków od nich, pośród porozrzucanych przedmiotów, leżało coś wyglądającego jak sterta szmat.

      – To ciało – powiedział Don. – Cholera.

      Luke podszedł i oświetlił zwłoki. To była potężna osoba, ubrana w coś, co wyglądało jak mundur strażnika. Luke uklęknął obok. Na podłodze była ciemna plama, przypominająca wyciek oleju z samochodu. Głowa leżała na boku, odwrócona w stronę Luke'a. Wszystko powyżej oczu zniknęło, czoło zapadło się w krater. Luke sięgnął za tył głowy, szukając mniejszego otworu. Wyczuł go nawet przez grube rękawice ochronne.

      – Co masz, Luke?

      – Ogromny mężczyzna, 18-30 lat, pochodzenia arabskiego, perskiego lub ewentualnie z obszaru śródziemnomorskiego. Jest tu mnóstwo krwi. Ma spójne rany wlotową i wylotową po strzale w tył głowy. Wygląda to na morderstwo. Mógł być innym strażnikiem lub jednym z podejrzanych, który pokłócił się ze swoimi kolegami.

      – Luke – odezwał się Newsam – przy pasku z narzędziami masz mały cyfrowy skaner linii papilarnych. Spróbuj go wyciągnąć i pobrać odciski tego człowieka.

      – Nie sądzę, aby było to możliwe – powiedział Luke.

      – No dalej. Rękawice są niewygodne, ale wiem, gdzie jest skaner. Mogę cię do niego poprowadzić.

      Luke nakierował swoją kamerę na prawą rękę ofiary. Każdy jego palec był poszarpanym kikutem kończącym się pod pierwszym knykciem. Spojrzał na drugą dłoń. Wyglądała tak samo.

      – Zabrali jego odciski ze sobą – powiedział.

      Rozdział 5

      Luke i Don, ubrani z powrotem w codzienne ubrania, szli szybko szpitalnym korytarzem wraz z eleganckim oficerem z jednostki antyterrorystycznej NYPD. Luke nie pamiętał nawet imienia tego człowieka. W myślach nazywał go Trzyczęściowy. Luke był bliski wydaniu mu swoich rozkazów. Trzeba było działać, a żeby było to możliwe, miasto musiało z nimi współpracować.

      Luke zawsze miał do tego tendencję do przejmowania dowodzenia. Zerknął na Dona, a ten wyraził zgodę, kiwając głową, To dlatego Don wezwał Luke'a – aby przejął dowodzenie. Don zawsze powtarzał, że Luke to urodzony rozgrywający.

      – Chcę liczniki Geigera na każdym piętrze – powiedział Luke. – Gdzieś na uboczu. Nie wykryliśmy promieniowania do szóstego piętra w dół, ale jeśli zacznie się unosić, wszyscy muszą wyjść, i to szybko.

      – W szpitalu są pacjenci podłączeni do respiratorów – powiedział Trzyczęściowy. – Mają trudności z poruszaniem.

      – Prawda. Zacznijcie wdrażać plan ewakuacji.

      – Dobrze.

      Luke kontynuował: – Będzie nam potrzebny całe zespół zajmujący się niebezpiecznymi materiałami. Musimy jak najszybciej wyciągnąć stamtąd te zwłoki, bez względu na to, jak bardzo są skażone. Sprzątanie może zaczekać, aż będziemy mieć ciało.

      – Rozumiem – powiedział Trzyczęściowy. – Przełożymy go do trumny z grafitem i przewieziemy do koronera w ciężarówce z osłoną przed promieniowaniem.

      – Można to zrobić szybko?

      – Oczywiście.

      – Musimy znaleźć dopasowanie na podstawie uzębienia, DNA, blizn, tatuaży, śladów pooperacyjnych, lub czegokolwiek, co znajdziemy. Kiedy będziecie mieli dane, prześlijcie je do Trudy Wellington z naszego zespołu. Ona ma dostęp do baz danych, do których nie dostaną się wasi ludzie.

      Luke wyciągnął telefon i wybrał numer. Odebrała przy pierwszym dzwonku.

      – Trudy, gdzie jesteś?

      – Jestem ze Swannem na Piątej Alei, z tyłu jednego z naszych samochodów, w drodze do centrum dowodzenia.

      – Słuchaj, mam… – zerknął na Trzyczęściowego.  Jak masz na imię?

      – Kurt. Kurt Myerson.

      – Mam tu Kurta Myersona z NYPD. Jest z jednostką antyterrorystyczną. Wydobędą stamtąd