Camilla Lackberg

Fjällbacka


Скачать книгу

zdecydowanie potrząsnął głową.

      – Matte nigdy się z nikim nie kłócił. Wszyscy go lubili i on lubił wszystkich.

      – A jak mu się układało w pracy?

      – Wydaje mi się, że dobrze. Wprawdzie w czwartek, gdy się widzieliśmy, wydawało mi się, że coś go martwi, ale może to tylko takie wrażenie. Może był przepracowany. W każdym razie nie mówił, żeby się z kimś pokłócił. Erling, jak mówią, jest dosyć osobliwy, ale Matte powiedział, że jest nieszkodliwy i że umie do niego podejść.

      – Wiedzą państwo coś o tym, jak żył w Göteborgu? O przyjaciołach, dziewczynach, kolegach z pracy…

      – Niestety. Syn nie był zbyt rozmowny. Signe próbowała go ciągnąć za język, wypytywała o dziewczyny i tak dalej. Ale nie chciał o tym mówić. Jeszcze kilka lat temu docierało do nas to i owo na temat kolegów i tak dalej, ale gdy zaczął pracować w tym ostatnim miejscu w Göteborgu, jakby w ogóle przestał się udzielać towarzysko i całkowicie skupił się na pracy. Już taki był.

      – A jak było, kiedy wrócił do Fjällbacki? Spotykał się z dawnymi kolegami?

      Gunnar znów potrząsnął głową.

      – Nie, nie ciągnęło go do nich. Ale nie zostało ich zbyt wielu, większość zdążyła się wyprowadzić. Chyba wolał być sam. Signe bardzo się tym przejmowała.

      – Dziewczyny też nie miał?

      – Nie sądzę. Oczywiście pewnie nie o wszystkim wiedzieliśmy.

      – I nigdy wam nikogo nie przedstawił? – Patrik był zdziwiony. Ile lat miał ten Matte? Zapytał Gunnara, Gunnar odpowiedział. Rówieśnik Eriki – pomyślał Patrik.

      – Nie, nigdy. Ale to nie musi znaczyć, że nikogo nie miał – dodał jakby w odpowiedzi na rozmyślania Patrika.

      – Gdyby się państwu coś przypomniało, proszę do mnie zadzwonić, na ten numer. – Wręczył mu wizytówkę. – Cokolwiek, nawet coś, co uznają państwo za nieważne. Będziemy jeszcze musieli porozmawiać z pańską żoną. Z panem również. Mam nadzieję, że pan się zgadza.

      – Tak. – Gunnar wziął od niego wizytówkę. – Oczywiście.

      Spojrzał przez okno na żonę, przestała płakać. Pewnie dostała coś na uspokojenie.

      – Składam panu wyrazy współczucia – powiedział Patrik. Zapadła cisza. Nie zostało nic do dodania.

      Wysiadali z radiowozu, gdy na parking zajechał samochód ekipy Torbjörna Ruuda. Zaczyna się mozolne zbieranie dowodów.

      Teraz trudno zrozumieć, dlaczego nie od razu przejrzała Fredrika. Ale to nie było takie proste. Był bardzo miły w obejściu, nawet sobie nie wyobrażała, że można się tak zalecać. Z początku się z tego śmiała, co jeszcze go zdopingowało, i starał się tak bardzo, że w końcu ją zdobył. Rozpieszczał ją, zabierał za granicę, mieszkali w pięciogwiazdkowych hotelach, częstował szampanem i przysyłał kwiaty w takich ilościach, że zajmowały niemal całe mieszkanie. Powtarzał, że jest warta wszelkich luksusów. Uwierzyła. Jakby przemówił do czegoś, co zawsze w niej tkwiło. Do braku pewności siebie i pragnienia, żeby usłyszeć, że się jest kimś nadzwyczajnym i zasługuje na więcej niż inni. Skąd miał pieniądze? Nie pamiętała, żeby kiedykolwiek zadała sobie to pytanie.

      Wiało coraz bardziej. Siedziała na ławce przed domem, po południowej stronie. Kawa zdążyła już wystygnąć, ale od czasu do czasu wypijała łyk. Dłonie z filiżanką lekko drżały. Nogi miała miękkie, żołądek wciąż się buntował. Nic nowego. Wiedziała, że to musi potrwać.

      Świat Fredrika powoli ją wciągnął. Świat rozrywek, podróży, pięknych ludzi i przedmiotów. Pięknego domu. Bardzo szybko się do niego wprowadziła, bez żalu porzuciła ciasną kawalerkę w Farsta6. Jak miałaby tam mieszkać, wracać po nocach i dniach spędzonych w ogromnej, luksusowej, białej willi Fredrika w Djursholmie7?

      Gdy się w końcu zorientowała, jak zarabia pieniądze, było za późno. Jej życie splotło się z jego życiem. Mieli wspólnych przyjaciół, na palcu nosiła pierścionek zaręczynowy, ale nie miała pracy, ponieważ Fredrik chciał, żeby siedziała w domu, żeby dbała o dom i o to, żeby mu się przyjemnie żyło. Przykra prawda była taka, że niespecjalnie się oburzyła, kiedy się dowiedziała. Wzruszała ramionami. Był przekonana, że Fredrik jest w tej branży szefem i nie musi sobie brudzić rąk. Pewną rolę grało również swego rodzaju napięcie, bo podniecała ją świadomość, co się wokół niej dzieje.

      Z zewnątrz nic nie było widać. Oficjalnie Fredrik był importerem wina, co do pewnego stopnia było zgodne z prawdą. Firma wykazywała umiarkowany zysk. Fredrik uwielbiał jeździć do swojej toskańskiej winnicy. Zamierzał wprowadzić na rynek wino pod własną marką. Z zewnątrz widać było tylko, że jest elegancki. I nikt tego nie kwestionował. Annie bywała na przyjęciach z arystokratami i biznesmenami. Dziwiła się, że tak łatwo dają się Fredrikowi zwieść i że tak gładko łykają wszystko, co mówi. Zakładali, że krążące wokół nich olbrzymie sumy pochodzą z jego firmy. Pewnie chcieli w to wierzyć. Tak jak ona.

      Wszystko się zmieniło, kiedy na świat przyszedł Sam. Fredrik nalegał na dziecko. Chciał mieć syna. Annie nie była pewna. Teraz na samą myśl o tym ogarniał ją wstyd. Bała się, że ciąża źle wpłynie na jej figurę, że już nie będzie mogła chodzić na wielogodzinne obiadki z koleżankami i całodzienne zakupy. Ale Fredrik był nieugięty i w końcu niechętnie się zgodziła.

      W chwili gdy położna podała jej Sama, cała reszta przestała się liczyć. Fredrik dostał upragnionego syna, ale stwierdził, że znalazł się na drugim planie. Nie należał do mężczyzn, którzy są gotowi pogodzić się z utratą pierwszego miejsca. Zazdrość o Sama wyrażał w szczególny sposób. Zabronił Annie karmić piersią i wbrew jej woli zatrudnił opiekunkę. Ale nie dała się oderwać od synka. Opiekunce przekazała sprzątanie i prasowanie, a sama całe godziny spędzała z Samem. Nic nie mogło ich rozdzielić. Przedtem była zagubiona i zdemoralizowana. Teraz, w roli matki, poczuła się pewnie.

      Pojawienie się Sama było początkiem końca jej dotychczasowego życia. Fredrik stosował przemoc i przedtem, gdy za dużo wypił albo odleciał po kokainie. Kończyło się na kilku siniakach, bolało przez parę dni, czasem poleciała krew z nosa. W sumie nie było tak źle.

      Ale po narodzinach Sama zaczęło się prawdziwe piekło. Na to wspomnienie, a może również od wiatru, łzy napłynęły jej do oczu. Zatrzęsły jej się ręce, rozlała kawę na spodnie. Zamrugała oczami, żeby się pozbyć łez i wspomnień. Krew. Było bardzo dużo krwi. Obrazy z przeszłości nakładały się jeden na drugi, jak negatywy tworzące jedno zdjęcie. Annie czuła się zagubiona i bardzo się bała.

      Wstała gwałtownie. Musi pójść do Sama. Bardzo go potrzebuje.

      – To bardzo smutny dzień. – Stojąc u szczytu wielkiego stołu konferencyjnego, Erling spojrzał z powagą na współpracowników.

      – Jak to się stało? – Sekretarka Gunilla Kjellin wytarła nos w chustkę. Łzy spływały jej po policzkach.

      – Policjant, który do mnie zadzwonił, niewiele powiedział, ale zrozumiałem, że to było przestępstwo.

      – Został zabity? – Uno Brorsson wychylił się do tyłu na krześle. Rękawy kraciastej flanelowej koszuli miał jak zwykle wysoko podwinięte.

      – Mówiłem już, niewiele wiem, liczę, że policja będzie nas informować.

      – Jaki