Michele Campbell

Winny jest zawsze mąż


Скачать книгу

Wyglądała, jakby ktoś uderzył ją w brzuch.

      – Wszystko w porządku? – spytała Aubrey.

      – Mamy wyjechać? – zapytała Jenny.

      – Chrzanić ją. Ubierajcie się – oznajmiła Kate. Była czerwona i wyraźnie powstrzymywała łzy.

      Jenny zaczęła szperać w walizce. Wszystkie udawały, że są zajęte ubieraniem się, i nie patrzyły sobie w oczy. Aubrey zdjęła T-shirt i założyła błyszczącą koszulkę, którą miała na sobie w klubie poprzedniego wieczoru.

      – O Boże, nie możesz tego założyć – powiedziała Kate z przerażeniem. – To rodzinna kolacja, nie wypada.

      Aubrey pobladła.

      – Przepraszam, nie pomyślałam…

      – A nad czym tu myśleć? Tylko tandeciara mogłaby się tak ubrać.

      Aubrey o mało się nie rozpłakała.

      – Przestań – powiedziała Jenny. – Nie wyżywaj się na niej.

      – A ty się zamknij.

      Jenny chwyciła Kate za ramiona.

      – Posłuchaj, przestań zachowywać się jak suka i powiedz, co się dzieje, bo jesteśmy twoimi przyjaciółkami. Szczerze mówiąc, najlepszymi, jakie masz. Nie obchodzą nas twoi rodzice, twoje mieszkanie ani twoje ciuchy. Obchodzisz nas ty. Pozwól sobie pomóc.

      – Nie potrzebuję pomocy – oznajmiła Kate, ale jej mina mówiła coś innego.

      – Owszem, potrzebujesz – powiedziała Jenny. – A my c h c e m y ci pomóc, czego raczej nie możesz powiedzieć o ludziach, z którymi wczoraj byłyśmy w klubie.

      – Twój tata naprawdę chce cię wydziedziczyć? – spytała zszokowana Aubrey.

      Kate usiadła na skórzanej kanapie, ukryła twarz w dłoniach i zalała się łzami. Jenny i Aubrey rzuciły się ją pocieszać.

      – Może tak być – powiedziała Kate, szlochając.

      – Macocha nastawiła go przeciwko tobie? – spytała Jenny.

      – To nie takie proste. On mnie nienawidzi od chwili śmierci mamy. Uważa, że to moja wina.

      Kate wtuliła się w szyję Jenny, a jej ramionami wstrząsał szloch. Jenny ogarnęła ekscytacja, gdy poczuła na skórze gorące łzy i zdała sobie sprawę, że wielka Kate Eastman jej potrzebuje.

      – To na pewno nieprawda – uspokajała ją.

      – To prawda. Ty nic o nas nie wiesz – zawodziła Kate.

      – Twoja mama zmarła na raka. To nie twoja wina, a ojciec cię nie obwinia. To tylko wytwór twojej wyobraźni.

      – Ale on ma rację. Byłam złą córką.

      – W wieku dziesięciu lat?

      – Nie chciałam odwiedzić jej w szpitalu, bo przerażały mnie te wszystkie rurki. Załamała się i jej stan się pogorszył. Tata winił za to mnie. Uważa, że jestem okropnym człowiekiem.

      – Posłuchaj. – Jenny odsunęła się nieco i popatrzyła jej w oczy. – Gadasz głupoty, wiesz? Ludzie umierają na raka. Wiem, że trudno się z tym pogodzić, jeśli spotyka to mamę. Nic, co zrobiłaś jako dziecko, nie mogło doprowadzić do jej śmierci, twój ojciec wcale tak nie myśli. Słyszysz?

      Kate przytaknęła z rezygnacją.

      – Ale wygląda na to, że teraz jest na ciebie wściekły. Wiesz dlaczego?

      – Jak zawsze. Moje rachunki, kluby, picie. A czego się spodziewał? Tak wyglądają studia! Na litość boską, przecież nikogo nie zabiłam.

      – Wygląda na to, że twoja macocha wszystko pogarsza.

      – Mówiłam wam o tym. Co ja mogę? Ma go pod pantoflem.

      – Musisz to jakoś przetrwać. Ubierzemy się, pójdziemy tam i oczarujemy twojego tatę. Mówiłaś, że uwielbia wszystko, co związane z Carlisle, tak? No to zagadamy go tym na śmierć. Przypomnimy mu, jaki jest dumny z tego, że jego piękna córka studiuje na jego ukochanej uczelni z inteligentnymi, odpowiedzialnymi współlokatorkami, które dbają, by dobrze się prowadziła. Dzięki nam zapomni, że jest na ciebie zły. Co ty na to?

      Kate otarła ręką twarz.

      – Myślisz, że to zadziała?

      – Warto spróbować. Znajdźmy jakieś ubranie dla Aubrey. Spakowałyśmy się na tydzień, coś na pewno wymyślimy.

      Gdy przyszły do salonu w porze koktajlu, panował tam gwar. Kelner w uniformie częstował wystrojonych gości przekąskami.

      – Przedstawię was ojcu – szepnęła Kate. – Nie zwracajcie uwagi na resztę. To hołota Victorii.

      Podeszła do ojca i ucałowała go w policzek – przyjął to z wyraźnym chłodem. Keniston Eastman był niemal dokładnie taki, jak go sobie wyobrażała Jenny – wysoki, imponujący, a nawet trochę straszny. Jego orli nos i wydatne czarne brwi przywodziły na myśl ponury portret rektora Samuela Eastmana wiszący w Gmachu Założycieli. Ojciec Kate miał idealnie skrojoną marynarkę i pasiasty krawat w pomarańczowych barwach Carlisle. Zerknął z dezaprobatą na zbliżające się Jenny i Aubrey. Gdy Kate je przedstawiała, Aubrey się cofnęła. Jenny ujęła ją za łokieć i pociągnęła naprzód, by pan Eastman mógł uścisnąć dłonie im obu.

      – Podoba wam się na uczelni? – spytał zdawkowo, biorąc lampkę szampana z tacy od przechodzącego kelnera, po czym upił łyk, jakby chciał się przed nimi zasłonić.

      Aubrey zbladła, słysząc to pytanie, i wyglądało na to, że raczej nie otworzy ust, więc Jenny wkroczyła do akcji z radosnym uśmiechem.

      – Spotkało nas wielkie szczęście, że trafiłyśmy do Carlisle, i mamy tego świadomość. W zeszłym miesiącu zostałam wybrana do samorządu studentów jako przedstawicielka Whipple, pracuję też w biurze prorektor Meyers, więc mam wgląd w wiele spraw uczelni. Studia to wspaniały okres.

      – W rektoracie? Co ty powiesz… Gloria Meyers jest moją dobrą przyjaciółką. – Odprężył się na tyle, że Jenny dostrzegła cień uśmiechu w jego oczach. – O czym teraz mówi się na kampusie?

      Rozmawiali jeszcze dobry kwadrans. Pan Eastman wypytywał Jenny o ostatnią kampanię mającą na celu zrobienie porządku z bractwami i o postępy w budowie nowego obiektu sportowego. Kate i Aubrey sprawiały wrażenie znudzonych i po kilku minutach odeszły, zostawiając pana Eastmana w dobrych rękach. Ruszyły ku stołowi, przy którym przystojny barman serwował drinki. Kątem oka Jenny dostrzegła, jak Kate z nim flirtuje, gdy ten miesza martini. „Czyżby rzeczywiście była na tyle głupia, by pić na przyjęciu ojca?”, zastanawiała się. Jeśli tak, to nic jej już nie pomoże. Jednak groźne spojrzenie Victorii i jakieś wypowiedziane bezgłośnie słówko zdusiło problem w zarodku, nim Keniston zauważył córkę. Kate i Aubrey odeszły od baru. Po chwili Victoria oznajmiła, że podano do stołu, i Jenny z ulgą skierowała się do jadalni.

      – Ratujesz mi tyłek. Tata jest tobą zachwycony – rzekła Kate, doganiając przyjaciółkę po drodze.

      – Nie pij – szeptem upomniała ją Jenny.

      – Co?

      – Nie pij alkoholu. Ani kropli przez cały wieczór.

      – Mam kaca, potrzebuję klina.

      – Nie wierzę, że trzeba ci mówić takie rzeczy. Plan działa. Nie zepsuj tego.

      Żyrandol rzucał ciepły blask na kieliszki, piękną porcelanę i okazałe dekoracje