Ałbena Grabowska

Matki i córki


Скачать книгу

Miałam suknie, buciki, własny powóz, wielki apartament, służbę… Teraz majątek skonfiskował car. Może nie osobiście, ale jednak.

      – Czemu pan wspomina tego jak mu tam… Halickiego? – nie wytrzymał ojciec. – Znamy Piotra od kilku ledwie lat. Nie mamy pojęcia o jego interesach.

      – Właśnie – potwierdziła słabo mamunia.

      – To skąd przekonanie, że pan małżonek nie zdradził?

      Znów zrobiłam kroczek do przodu.

      – Ja to czuję. – Położyłam sobie rękę na piersi. – Ja to wiem. Panie Mączka. Niech go pan ratuje. Niech pan ratuje mojego Piotra.

      – Ów Halicki – upierał się Mączka, który nie mógł przestać patrzeć na moją falującą pierś – podupadł na zdrowiu i stracił fortunę na tej porcelanie. Ot tak, chciał z Rosji sprowadzać, do Niemców wywozić, nawet do Amerykanów, bo oni ponoć w porcelanie zakochani. W rosyjskiej porcelanie. Gdybyż jeszcze dołożyli do tego herbatę z samowara, to interes byłby kwitł.

      Co ten człowiek mówił? Jaki Halicki? Jaka herbata? Czy to moje piersi sprawiły, że plótł takie androny?

      – Może nie czas teraz na rozmowy o porcelanie… – zasugerowałam.

      – Nadmienić tylko ja chciał, że ten człowiek zbankrutował. Na domiar złego, żona jego… Ach, ach…

      Niebiosa, dajcie mi cierpliwość. Co ma jakiś Halicki do mojego Piotra? Rodzice najwyraźniej uznali, że Mączka ma ukryty cel w opowiadaniu tych bzdur.

      – Panie mecenasie, do czego pan zmierza? – spytałam zniecierpliwiona.

      – Do tego, szanowna pani, że żona owego…

      Halickiego, Boże drogi. Wywróciłam oczami.

      – …była skoligacona, związana czy powinowata z pani szanownej mężem. A jak o jej honor szło, to ów Halicki wyzwał na pojedynek pani męża właśnie.

      Boże drogi. Co ja słyszę? Tatko i mamunia także wpatrywali się w mecenasa ze zdumieniem.

      – Ów Halicki nie dowiódł swego honoru i chociaż nie poległ w pojedynku, to został poważnie ranny. Nie wydobrzał już i sam odebrał sobie życie. Pozostawił żonę – wdowę i córeczkę maleńką.

      – To straszne, co spotkało tego pana – powiedziałam ze zniecierpliwieniem. – Czy to ma znaczenie dla sądu? W końcu mój mąż wygrał pojedynek.

      – Dla sądu nie ma nijak żadnego znaczenia. Pojedynki zresztą są zakazane… – Mlasnął z upodobaniem. – Ja myślał, że dla pani ma… Krzywda kobiety. Honor splamiony… Nie pierwsza kobieta, która pozbawiona została honoru…

      Mamusia i tatko znów popatrzyli na siebie. Ja nie chciałam rozumieć tych insynuacji. Mój Piotr to człowiek czysty, prawy. Kiedy zapewniał mnie o swojej miłości, kręciło mi się w głowie ze szczęścia.

      – Niech pan wniesie apelację – poprosił cicho tatko.

      – Mogu wnieść apelację – zgodził się Mączka.

      Ten prostak ze swoim „mogu”, który przestał się kryć z ruskim pochodzeniem, był naszą ostatnią deską ratunku. Jak mogliśmy do tego dopuścić?

      – Muszę znać kontekst – dodał nagle.

      – Jeśli trzeba… Proszę nie szczędzić kosztów. – Tatko przełknął ślinę. Ile zamierzał wydać na mojego Piotra? Czy mnie stać na łapówki? Wniosłam do małżeństwa potężne wiano. Gdzie są moje pieniądze? W kredensie w pudełku trzymaliśmy jedynie drobne dla dostawców i na zakupy dla służby. Czemu Piotr mi nie powiedział? Kiedy go aresztowano, błagał jedynie, abym nigdy nie przyszła do więzienia. „Niech Marynia nie widzi mnie takiego!”, krzyczał do ojca, jakby mnie tam nie było, ale potem zwrócił się do mnie: „Nigdy! Słyszysz?! Przysięgnij na wszystko, co ci drogie”. Nie zdążyłam przysiąc, ale nie powiedziano mi o procesie. Rodzicom także nie. Otrzymaliśmy jedynie informację o tym, że Piotra skazano za zdradę. Rzekomo przygotowywał powstanie. Kolejne powstanie? Mało doświadczyliśmy nieszczęść po poprzednim? Po co miałby to robić? Jego patriotyzm sprowadzał się do czytania Mickiewicza.

      – Muszę wiedzieć ile… Czy koszty są państwo w stanie ponieść…

      – A o jakiej sumie mowa? – spytał ojciec bezradnie.

      – Och. – Mączka uśmiechnął się krzywo. – Pieniądze to jedno, łaskawa pani. Ale są jeszcze koszty inne. Być może trzeba będzie zaprosić tego i owego na obiad, podwieczorek, pokazać się gdzieś wspólnie.

      Zrobiło mi się zimno. Mielibyśmy przyjmować Rosjan, aby wypuścili Piotra z więzienia?

      – Czy to pomoże?

      – Na pewno nie zaszkodzi. – Znów ten obleśny uśmiech. – Użyję wszelkich swoich wpływów, aby doprowadzić do apelacji. Może będzie trzeba udowodnić, że pan Piotr chciał sfinansować legion… carski?

      Boże drogi.

      – A jeśli to nie pomoże i ześlą pana szanownego na Sybir, to użyję wszelkich wpływów, aby rozwiązać to małżeństwo… – powiedział.

      Trzymałam w ręku filiżankę i upuściłam ją. Herbata rozbryzgała się na podłodze. Porcelana miśnieńska rozbiła się na tysiąc kawałków.

      – O czym pan mówi? – zagrzmiała mamunia.

      Potem wzięła wachlarz i zaczęła się gwałtownie wachlować. Ja oddychałam coraz głębiej, aż zrobiło mi się słabo. Zanim zemdlałam, usłyszałam jeszcze słowa Mączki:

      – Chyba nie wybiera się pani za mężem na Sybir? Tak tam zimno… Roku pani tam nie przetrwa.

      LILA

      Dziś, mając czterdziestkę na karku i będąc po studiach psychologicznych, inaczej bym na tę sprawę spojrzała. A wtedy, cóż – spieprzyłam temat. Poszłam z ową flecistką na uczelnię, zajrzałam do archiwum i przeczytałam o swojej babci same okrągłe zdania. Ogólniki na Okólniku. Babcia przyszła na świat niedaleko Irkucka, na Syberii. Tam mieszkała do szóstego roku życia i zaczęła uczyć się gry na skrzypcach. Skrzypce na Syberii? Sądziłam, że ludzie na zesłaniu nie mają luksusów w postaci skrzypiec. Wróciła do Polski wraz z matką i poświęciła się grze w klasie profesora takiego a takiego, w szkole muzycznej, potem bla, bla, bla i akademia… W międzyczasie koncerty, imponująca ścieżka zawodowa. I słowa klucze, pozornie tylko otwierające drzwi do życiorysu babci. Szkoła muzyczna, konserwatorium, dyplom z wyróżnieniem, nagroda, Grand Prix, pierwsze miejsce, zabrakło miejsc na podium, przeskoczyła samą siebie. To ostatnie brzmiało głupio. Jak można przeskoczyć samą siebie? Niby grą na skrzypcach? To co, że w wieku osiemnastu lat zagrała koncert Paganiniego uważany za niemożliwy do wykonania i tym samym zapisała się złotymi zgłoskami (nutami chyba) w historii muzyki, obok Kochańskiego1, jako najmłodsza osoba, która wykonała to dzieło. I to na dodatek kobieta. Odpowiednie, zadziwiające wszystkich słowo. Kobieta. Babcia była kobietą. Niby zawsze to wiedziałam, ale nie sądziłam, że była kobietą od początku swojego istnienia. Tajemnica jest kobietą. Babcia jest kobietą. Kobieta jest tajemnicą. Babcia jest tajemnicą. Odkryję ją, babciu, możesz być tego pewna.

      – Czemu mi nie powiedziałaś, że babcia grała na skrzypcach? – spytałam mamę tego samego wieczoru. Właśnie robiła sobie herbatę do kolacji. Zesztywniała, a ja poczułam satysfakcję.

      – Skąd o tym wiesz?

      – Czy to tajemnica? – zaatakowałam. – Dlaczego nigdy mi o niczym nie mówicie?

      – Masz