Отсутствует

Ernest Hemingway


Скачать книгу

lektura utworów Borowskiego pozwala dostrzec różnicę między młodzieńczą, choć już naznaczoną cierpieniem, koncepcją świata subtelnego impresjonisty z okresu poetyckiego debiutu Gdziekolwiek ziemia a deterministyczną, niemal darwinowską wizją człowieka w milczącym, obojętnym świecie, tak typową dla poetyki jego oświęcimskich opowiadań. Doświadczenie Auschwitz w sposób jednoznaczny podaje w wątpliwość uniwersalny wymiar wszystkich odziedziczonych wartości, które w kontekście społecznych relacji w czasach pokoju przyjmuje się zazwyczaj za dane. Jest przecież oczywistą częścią naszego codziennego doświadczenia to, że zasady „nie zabijaj” czy „nie kradnij” są niezbędne, bez nich społeczne współżycie nie mogłoby istnieć. Te reguły tak głęboko są osadzone w kulturze, że stały się częścią naszej nieświadomości, elementem superego. Zapytani, czy bylibyśmy zdolni odebrać płaczącemu, przerażonemu, błagającemu o pomoc człowiekowi wszystko, co do niego należy – ubranie, pieniądze, drobne pamiątki − zanim odpowiemy, że „absolutnie nie”, musimy najpierw pokonać wzburzenie. Zapytani, czy choć często w gniewie lub złości deklarujemy, że moglibyśmy kogoś zabić, faktycznie bylibyśmy w stanie pozbawić życia innego człowieka, także odpowiadamy negatywnie. Najkrócej rzecz ujmując – każdy z nas uważa się za „porządnego człowieka” i jeżeli zdarzy nam się sprzeniewierzyć zasadom, które tę „porządność” determinują, uruchamiamy najpierw dyskurs uprawniający sprzeniewierzenie jako działanie, do którego mieliśmy prawo („Bo on mnie sprowokował!”), a dopiero wtedy, kiedy uznajemy, że nasze „obronne” argumenty nie przekonują nas samych, podejmujemy kroki remedialne: przepraszamy, staramy się wynagrodzić straty osobie skrzywdzonej, zmieniamy zachowania, obiecując sobie, że w przyszłości ich nie powtórzymy.

      Pokolenie Borowskiego ukształtowane było w stosunkowo poukładanym świecie, w którym obowiązywały zasady etyczne zakorzenione w polskim etosie rycerskim, w przykazaniach dekalogu, w podstawach etycznych klasycznego wychowania i wykształcenia, czyli w międzywojennej etykiecie. Dzięki temu – mimo wszechobecnych „stref szarości” – dosyć łatwo można było określić siebie jako człowieka uczciwego, porządnego, dobrego czy honorowego w odniesieniu do wyraźnych zasad. Urodzony w 1922 roku w Żytomierzu Tadeusz Borowski, syn pary polskich patriotów, doświadczył pierwszego rozziewu między zrozumiałym, wynikającym z wychowania i rodzinnej tradycji porządkiem świata a niezrozumiałym mechanizmem niezasłużonej kary już w 1926 roku, kiedy jego ojciec, a cztery lata później matka zostali wywiezieni na Syberię. Cała rodzina połączyła się dopiero w 1934 roku i do wybuchu wojny żyła bez poważniejszych życiowych wstrząsów. W czasie wojny Borowski kontynuował edukację: uzyskał maturę, ukończywszy Gimnazjum im. Tadeusza Czackiego w formie tajnych kompletów, a następnie podjął studia polonistyczne na tajnym Uniwersytecie Warszawskim; w tym też czasie opublikował tomik Gdziekolwiek ziemia. I aż do 1943 roku okupacyjna rzeczywistość pozwalała mu zachować poczucie, że jest uczciwym, porządnym, dobrym, kochającym, honorowym człowiekiem.

      Jednak w 1943 roku świat Borowskiego zmienił się radykalnie, kiedy jako młody, wrażliwy człowiek trafił na Pawiak, a potem do obozu śmierci w Auschwitz. „Nie zabijaj” okazało się ostatnią zasadą, jaką ktokolwiek w obozie się kieruje: ludzie są bici, gwałceni, torturowani, rozstrzeliwani, wieszani i zabijani dla sportu na oczach tysięcy współwięźniów; każda honorowa próba niesienia pomocy kończy się natychmiast śmiercią tego, kto kieruje się nakazem moralnym obrony słabszego. „Nie kradnij” – to także wyrok śmierci. Zdobycie dodatkowego okrycia czy wynegocjowanie dodatkowej porcji jedzenia staje się koniecznością: walcząc o przetrwanie w Auschwitz, więzień nie myśli o tym, że jeśli on dostaje dodatkowego ziemniaka, to ktoś inny nie będzie jadł w ogóle, że osłabnie, że rozchoruje się szybciej, że będzie wolniej pracował i zostanie za to ukarany, że umrze. Ludzie umierają masowo: przeżyje ten, kto zauważy, że wszystkie zasady, które porządkowały jego życie przed Auschwitz, są frazami oderwanymi od egzystencjalnej rzeczywistości, pustymi słowami, bańkami mydlanymi. Jeżeli nie ma Boga, jeżeli żadna z narracji, w którą można się było wpisać, nie przetrwała próby wojny i objawiła się jako nonsensowny bełkot bez znaczenia, to jedyną realną wartością jest przetrwanie kolejnego dnia. Jednak, żeby kolejny dzień przetrwać, trzeba negocjować, a żeby negocjować, trzeba mieć argumenty: należy zdobyć cokolwiek, co ma wartość w handlu wymiennym. Kiedy przyjeżdżają transporty, jak ten z Sosnowca, opisywany w opowiadaniu Proszę państwa do gazu, można się obłowić. Te transporty i tak pójdą prosto na śmierć: nikt nie będzie pamiętał tego, co zrobiliśmy. Co więcej, kradnąc rzeczy odebrane tym, którzy i tak muszą umrzeć, oszukuje się przecież nie ich tylko esesmanów.

      Milczy niebo. Milczy obojętny kosmos. A język, który do tej pory pozwalał nazywać rzeczy i działania oraz określać je jako dobre, złe czy neutralne, wyczerpał się zupełnie. Lecz dopóki życie w obozie trwa, trzeba walczyć o każdy dzień, wypierając ze świadomości wszechobecną śmierć. A czasami pisać kolędy, tworząc iluzję normalności sprzed Auschwitz, tylko po to, żeby nie rzucić się na druty. Nadzieja umiera ostatnia, ale nawet ona okaże się płonna, bo po Auschwitz nie będzie już nic: jeżeli nie ma języka, nie ma rzeczywistości; istnieją tylko jej „robocze” surogaty. I nie można zadośćuczynić tym bezimiennym, których się okradło na rampie, którym odebrało się pożywienie, którym się nie pomogło, kiedy umierali w męczarniach.

      Ci, którzy przetrwali Auschwitz, niechętnie o tym mówią: potwierdzi to każdy, kto na polecenie nauczycielki historii w szkole podstawowej pytał krewnych i znajomych o ich obozowe doświadczenia. Po wyzwoleniu wrócił do przestrzeni publicznej język, który po staremu określał dobro i zło, determinował uczciwych i nieuczciwych, wywyższał bohaterów, piętnował kolaborantów i zdrajców, przydając często nowe znaczenia starym etykietom. Tylko jakim sposobem – wiedząc o tym, w jaki sposób Auschwitz się przeżyło, doświadczywszy namacalnie tego, że każda z „uniwersalnych” zasad moralnych była w obozie wyrokiem śmierci dla kogoś, kto chciałby się jej trzymać – mamy się wpisać w kategorię porządnego obywatela, osoby uczciwej, człowieka honoru? Jak uwierzyć, że powracający do łask język wartości moralnych, a może cała etyczna podbudowa aksjologii, nie pęknie znowu przy kolejnym dziejowym wstrząsie? Język wyczerpał się. Dla wielu, jak dla Borowskiego, pękł po raz kolejny, kiedy komunistyczny raj okazał się kolejnym piekłem. Bez porządku języka nie da się zobaczyć świata uporządkowanego, nie sposób określić celów, nie ma wobec tego możliwości zaprojektowania przyszłości – przyszłość nie może więc zaistnieć104. Bez przyszłości pozostaje czekanie na śmierć lub decyzja, by na nią nie czekać.

      Spękany świat

      Na Zachodzie rozpad języka przyniosła już pierwsza wojna światowa: wielkie nadzieje, jakie zachłyśnięte optymizmem modernizacji Europa i Ameryka pokładały w rozwoju technologicznym, spaliły na panewce, gdy okazało się, że maszyny – wysławiane w wierszach, przedstawiane na obrazach, inspirujące dźwięki nowoczesnej muzyki – posłużyły stworzeniu supermaszyny: machiny wojennej o niespotykanej dotąd mocy niszczącej. Kolejne rewolucje przemysłowe, które miały przynieść człowiekowi dostatek i rozwiązać wszystkie jego materialne problemy, dały początek nowoczesnemu przemysłowi zbrojeniowemu: od projektów służących inżynierii wojskowej, transportowi i logistyce po uzbrojenie – nowoczesne działa, samoloty bojowe, okręty nawodne i podwodne, czołgi i transportery opancerzone, broń automatyczną i gazy bojowe. Wojna „sprawiedliwa” stała się szybko pustym pojęciem: kiedy zabrakło już miejsc, które nie byłyby wojną ogarnięte, kiedy nie było już dokąd uciekać, straty wśród ludności cywilnej (zawsze ponoszącej koszty wojny) osiągnęły zawrotną skalę. Żołnierz dawno już przestał być rycerzem: etos oparty na kodeksie honorowym, bazujący na założeniu konfrontacji dwóch przeciwników, z których jeden okazywał się lepiej wyszkolony,