chciałam tego przyznać sama przed sobą, ale jego obojętność mnie drażniła. Przez ostatnich kilka dni byłam ignorowana przez znajomych z rodzinnego miasta Arcadia. Dosłownie traktowali mnie jak powietrze.
Chociaż powtarzałam sobie, że nic mnie to nie obchodzi, to jednak bolało.
A teraz doświadczałam tego samego ze strony zupełnie nieznajomego faceta, który najwyraźniej pochopnie mnie ocenił. Nie powinno mnie to irytować, ale byłam zmęczona, przeżyłam ciężki tydzień, więc doprowadzało mnie to do białej gorączki.
Zerknęłam na niego wrogo kątem oka i mój wzrok przykuł monitor jego laptopa. To, co zobaczyłam, bardzo mnie zaskoczyło. Widniały tam arkusze kalkulacyjne, skomplikowane szkice i wykresy, wyglądające na specyfikację techniczną, jakieś gęsto zapełnione strony i maile. Wszystko to sugerowało, że Szkot Sukinkot nie jest jednak członkiem gangu motocyklowego, ale raczej biznesmenem.
– Planujesz napad na bank? – spytałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Groziła mi kolejna potyczka słowna.
Spojrzał na mnie przenikliwie. W jego niezwykłych oczach dostrzegłam zmieszanie i jednocześnie rozdrażnienie.
W odpowiedzi na jego nieme pytanie wskazałam na laptopa.
Spojrzał na ekran, a potem znów na mnie. Teraz w jego oczach było widać tylko narastające rozdrażnienie.
– Zawsze wtykasz nos w nie swoje sprawy?
– Jeśli nie chcesz, żeby ktoś się dowiedział o planowanym napadzie, powinieneś lepiej się kryć.
– To moja praca – warknął.
– Jesteś biznesmenem?
Nie odrzekł ani słowa, a jednak wyczułam ironię. Uznałam jego milczenie za przytaknięcie.
– A nie wyglądasz.
– Nic dziwnego, że ktoś taki jak ty ocenia ludzi po wyglądzie – odparł drwiąco. – Facet ma tatuaże, nie nosi garnituru, więc na pewno jest przestępcą, a nie biznesmenem, tak?
– Nie zauważyłeś, że robisz to, o co mnie oskarżasz? Osądzasz mnie na podstawie tego, jak wyglądam. Właściwie jak się nad tym zastanowić, postępujesz tak od pierwszej chwili, kiedy wpadliśmy na siebie na lotnisku. Poza tym… skoro stać cię na lot w pierwszej klasie, mógłbyś też sobie kupić trochę poczucia humoru. Naprawdę powinieneś, bo bardzo ci go brakuje.
– Niby kiedy oceniłem cię po wyglądzie?
– Powiedziałeś „ktoś taki jak ty”, prawda?
Przechyliłam głowę i przyjrzałam się jego twarzy o surowych – a teraz wręcz zaciętych – rysach.
Sztywno skinął głową.
– Nie znasz mnie – ciągnęłam. – Zobaczyłeś mnie kilka godzin temu na lotnisku, gdzie ludzie na ogół nie zachowują się w typowy dla siebie sposób z powodu podwyższonego poziomu stresu, zmęczenia, a często również strachu przed lataniem. Zatem skoro mnie nie znasz, jedyny logiczny wniosek brzmi, że oceniasz mnie po tym, jak wyglądam, a nie na podstawie tego, kim naprawdę jestem.
Szkot Sukinkot przez chwilę przyglądał mi się uważnie.
– Prawda – zgodził się w końcu. – Do pewnego stopnia. Często z wyglądu człowieka można wiele wyczytać. Jeśli ma się trochę intuicji, ocena jest trafna. Ty zobaczyłaś tatuaże i od razu przyszedł ci na myśl… gang motocyklowy?
Poczułam się nieswojo, że tak trafnie odczytał moje myśli.
– Pomyliłaś się co do mnie. W jednym natomiast masz rację, nie znam cię, ale na podstawie tego, ile czasu poświęciłaś na fryzurę i makijaż, ile pieniędzy wydałaś na ten strój, designerskie buty, brylanty w uszach i wokół nadgarstka, mogę powiedzieć, że z jakiegoś powodu – nie wiem, z jakiego – bardzo przejmujesz się tym, co ludzie myślą o twoim wyglądzie. Ciężar walizki, którą właśnie włożyłem do schowka, świadczy o tym, że spakowałaś zbyt wiele rzeczy, a to, w połączeniu z wyglądem, sugeruje, że jesteś kosztowna w utrzymaniu. Bardzo bym się zdziwił, gdyby się okazało, że się w tej ocenie pomyliłem.
Ton jego głosu, bardziej niż słowa, sprawił, że poczułam się urażona.
– Czyli uważasz się za lepszego ode mnie, ponieważ nie dbasz o wygląd?
– Nie powiedziałem, że nie dbam o wygląd. Dbam. Świadczą o tym choćby tatuaże. Nie dbam natomiast o to, co inni sądzą o moim wyglądzie.
– Cóż, może ja myślę tak samo. Lubię dobrze wyglądać. Nie ma to nic wspólnego z innymi.
Jego mina sugerowała, że nie wierzy, a mnie to drażniło, więc warknęłam:
– Nie obchodzi mnie, co o mnie myślisz.
– Ależ obchodzi. Pewnie jestem pierwszym facetem, który od razu nie padł ci do stóp.
Przebiegł wzrokiem moją twarz, a potem jego spojrzenie powędrowało w dół i badało moje ciało z taką uwagą, że mimo woli zadrżałam.
To sprawiło, że jego słowa zabrzmiały jeszcze bardziej prowokująco. Rozdrapały starą ranę, która w tym tygodniu i tak się już zaogniła. Bardzo chciałam o niej zapomnieć, bo nie była warta rozpamiętywania, i wcale mi nie odpowiadało, że jakiś nieznajomy to komplikuje.
– Oskarżasz mnie o skłonność do szufladkowania ludzi, ale ty też masz tę wadę, nawet w większym stopniu.
Wzruszył ramionami.
– Nie twierdzę, że nie mam. I zwykle nie mylę się w swoich ocenach. A już na pewno nie mylę się co do ciebie.
Czułam przymus udowodnienia mu, że jednak nie ma racji, ale przecież to tylko potwierdzało jego opinię. Zbyt wielką wagę przywiązywałam do tego, co ludzie pomyślą. Chociaż odnosił się do mnie krytycznie, co przywołało dawny ból, postanowiłam, że najlepiej będzie go zignorować, jak to postanowiłam na początku.
Wypiłam resztę szampana i odstawiłam kieliszek na podstawkę obok. Tymczasem Szkot Sukinkot znów skupił uwagę na laptopie, jakby wcale mnie przed chwilą nie obraził. Znowu!
Mówiąc otwarcie, jeszcze nigdy nie spotkałam tak nieuprzejmego, źle wychowanego dupka.
Starając się zapomnieć o jego istnieniu, otworzyłam książkę na czytniku, ale cały czas miałam świadomość, że miejsce obok mnie zajmuje ten postawny irytujący osobnik. Nie podobało mi się, że co chwila czuję zniewalający zapach jego wody kolońskiej – piżmowy, leśny i korzenny, który aż za bardzo pasuje do tego drania. Kiedy piąty raz przeczytałam ten sam akapit, rozdzwoniła się moja komórka, co przyjęłam z dużą ulgą.
– W samolocie telefony powinny być wyłączone – burknął mój sąsiad.
Prychnęłam drwiąco i wyjęłam komórkę z kieszeni.
– Facet, który twierdzi, że nie dba o to, co inni o nim sądzą, tak sztywno trzyma się zasad? Szok.
Widok jego zaciśniętych nerwowo ust sprawił mi satysfakcję. Kiedy zobaczyłam, kto dzwoni, złośliwa satysfakcja ustąpiła miejsca prawdziwej radości.
– Cześć, skarbie – powitałam rozmówczynię.
– Przepraszam, że wcześniej nie odebrałam. Pora lunchu, sama rozumiesz. – Dźwięk głosu Harper sprawił, że natychmiast się rozluźniłam.
Rozmowy z przyjaciółką pozwalały mi nie zwariować przez ostatnie dni.
– Chciałam ci tylko powiedzieć, że odwołali mój lot. Właśnie lecę