się? – warknęłam.
Szybko cofnął kolana, a ja przecisnęłam się dalej i opadłam na fotel z mniejszą gracją, niż zamierzałam.
Czując na sobie jego wzrok, posłałam mu chyba setne tego dnia gniewne spojrzenie.
– No co? – spytałam zaczepnie.
Nie odpowiedział, tylko schylił się i podniósł mój leżący w przejściu żakiet. Nawet nie zauważyłam, że go zgubiłam. Wyciągnął w moją stronę, a ja szybko wyrwałam mu go z ręki.
– I nic? Żadnego „dziękuję”? – zapytał drwiąco.
– Nie będę ci dziękować, skoro nie wstałeś z fotela, żeby mnie przepuścić, co zrobiłby każdy dobrze wychowany człowiek.
Stęknął i skupił się na laptopie.
– Panie i panowie, zbliżamy się do lotniska O’Hare w Chicago – oznajmiła przez głośniki szefowa pokładu. – Proszę schować większe sprzęty elektroniczne do schowków na bagaż, złożyć stoliki, wrócić na swoje miejsca i ustawić oparcia foteli w pozycji pionowej…
Jej słowa przestały do mnie docierać, kiedy nierozważnie spojrzałam na Szkota, który właśnie wyłączył komputer i schował go do torby. Złożył stolik, a potem wstał, prostując się na całą wysokość. Bez trudu sięgnął do szafki nad fotelami i włożył tam laptopa. Mój wzrok mimowolnie pobiegł w dół jego ciała i pomyślałam, że ludzie z tak okropnym charakterem powinni mieć równie odrażającą powierzchowność. Bardzo mnie złościło własne ciało, które niczym u jaskiniowca reagowało gwałtownym pożądaniem na widok tego wspaniałego okazu płci przeciwnej.
Poczułam zmysłowy skurcz i miłe łaskotanie, którego nie mogłam stłumić. Zaczerwieniona oderwałam wzrok od Szkota i włożyłam żakiet.
Boże, jak ja go nienawidziłam.
Nasze fotele lekko zadrżały, kiedy z impetem usiadł na swoim miejscu. Kątem oka zobaczyłam, że natychmiast zapiął pas. Znów mocno zacisnął dłonie na podłokietnikach.
Gdybym poświęcała więcej czasu i energii na żałowanie czegoś, to żałowałabym, że mam takie miękkie serce. Niestety, znów zrobiło mi się go szkoda. Chociaż szczerze nie znosiłam faceta, żal było patrzeć, jak ktoś tak opanowany traci nad sobą kontrolę przez zniewalający strach. Czułam, że jemu przeszkadza to bardziej niż większości ludzi.
Siedzieliśmy w napiętej ciszy, a samolot zniżał się stopniowo, coraz bliżej pasa lądowiska.
– Musi być ci bardzo gorąco – rzekł nagle.
Nie powinnam reagować, ale w przeciwieństwie do niego miałam serce i wiedziałam, że odezwał się, ponieważ chciał czymś zająć myśli. Był zbyt dziecinny, by przyznać, że jestem mu potrzebna do rozproszenia uwagi. Odpowiedziałam więc z oczekiwaną przez niego dozą irytacji.
– Wcale nie jest mi gorąco.
– Jest.
– Nie znasz mnie na tyle dobrze, żeby to wiedzieć.
Westchnął.
– Skarbie, nie trzeba w ogóle cię znać, żeby się tego domyślić. Wszystkie uczucia masz wypisane na twarzy.
– Nieprawda. Założę się, że nie wiesz, co teraz czuję.
– Masz ochotę mnie zamordować, ale jednocześnie troszkę mi współczujesz.
Rozchyliłam usta, zaskoczona jego intuicją.
Przewrócił oczami.
– Nie przeszkadza mi, że chcesz mnie zamordować. Ale współczucie mam gdzieś.
– Jesteś okropny. Wiesz o tym, prawda? Naprawdę okropny. Czy istnieje na tym świecie ktoś, kto myśli inaczej?
– Cała moja rodzina. Znajomi. Przyjaciele. Kobiety, z którymi spałem.
Te ostentacyjne słowa wywołały w mojej głowie obrazy, od których znów zrobiło mi się gorąco.
– Jeśli chodzi o tę ostatnią grupę, to chyba masz urojenia.
– Nie sądzę. – Zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem, ale natychmiast odwrócił wzrok i spojrzał gdzieś w przestrzeń. – Takie sztywne królewny po prostu tego nie rozumieją. Wybierają niewłaściwych facetów, którzy nie wiedzą, jak je zadowolić, i nabierają przekonania, że seks to przereklamowana sprawa. A te, które mówią, że go lubią, po prostu kłamią.
Tak mu się tylko wydawało.
– Wiem, co to znaczy dobry seks. A nawet wspaniały. – Doświadczyłam go długie lata temu, potem zostałam zdradzona w okrutny sposób, ale seks był niesamowity.
Patrzył na mnie, najprawdopodobniej starając się ocenić, czy mówię szczerze.
– To zaskakujące.
Źle się czułam pod jego świdrującym spojrzeniem, więc uznałam, że już najwyższy czas zmienić temat.
– Wspomniałeś o rodzinie. Czy twoi najbliżsi wiedzą, jaki jesteś ordynarny?
– Skąd mieliby wiedzieć? Dla nich jestem bardzo miły.
– A więc przyznajesz, że wobec mnie jesteś niegrzeczny?
– Prawdopodobnie jestem. Może po prostu muszę.
Ta enigmatyczna odpowiedź rozwścieczyła mnie nawet bardziej niż wszystkie jego dotychczasowe odzywki.
– Co to ma znaczyć?
Lód w jego oczach nagle stopniał.
– To znaczy… – Jego głos nieco zadrżał, kiedy samolot osiadł na pasie lądowiska. – To znaczy, że chcę, żebyś czuła do mnie niechęć.
Skrzywiłam się.
– Co to znowu za bzdury?
Przyglądał mi się, a kącik ust mu drgał.
– Chodzi o to, żebyś nie dała mi się zaciągnąć do łóżka.
Znieruchomiałam, zupełnie zaskoczona.
– Co takiego?
– Nie chcesz się ze mną przespać, prawda?
– Nie! – odrzekłam z naciskiem, bo chociaż czułam do niego mimowolny pociąg, tak naprawdę go nie lubiłam. Co więcej, nie miałam do niego szacunku.
Moja szczera odpowiedź wywołała w jego oczach błysk niezadowolenia.
– Świetnie – burknął i odwrócił wzrok.
Kiedy spostrzegł, że już wylądowaliśmy, znów na mnie spojrzał. Jego mina trochę złagodniała i mówiła to, czego najwyraźniej nie potrafił wyrazić słowami.
Przez chwilę wydawało mi się, że usłyszę ciche podziękowanie, ale Szkot tylko krótko skinął mi głową.
Odpowiedziałam mu tym samym.
Dość gwałtownym ruchem odpiął pas bezpieczeństwa i wstał wraz z innymi. Może sprawiła to jego postura, ale podróżni usuwali mu się z drogi, kiedy wyjął ze schowka torbę z laptopem i ruszył do wyjścia. Wyminął wszystkich i zatrzymał się przed zamkniętymi drzwiami, żeby opuścić samolot przed współpasażerami.
Bez jednego słowa.
I nawet się na mnie nie obejrzał.
– Co za bezczelność!
5
Za żadne skarby nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy ostatnio prysznic sprawił mi taką przyjemność. Strużki wody spadały na ramiona, likwidując