Samantha Young

Ostrożnie z miłością


Скачать книгу

po powrocie.

      Nadal jednak czułam mrowienie na karku, co mnie nieco dekoncentrowało. Nie zdziwiłam się, kiedy wyczułam, że ktoś podszedł do mojego boksu i stanął nade mną. Z narastającą irytacją wolno podniosłam wzrok i zobaczyłam wysokiego, chudego faceta w garniturze.

      – Samotna kolacja? – zagaił z uśmiechem od ucha do ucha.

      Milczałam, starając się wyrazić wszystko kamienną twarzą.

      Nie zniechęciło go to.

      – To śmiertelny grzech. – Powędrował wzrokiem w dół i bezczelnie gapił się na mój dekolt. Przebiegł mnie dreszcz wstrętu. – Jestem Matt. Pozwól, że się do ciebie przysiądę.

      Żebyś się czasem nie zdziwił.

      – Matt, doceniam twoją propozycję, ale chcę spokojnie zjeść kolację. Sama. Dziękuję. – Spuściłam wzrok i znów zajęłam się telefonem.

      Po sekundzie czy dwóch pojął moje słowa – niemal fizycznie czułam, z jakim trudem mu to przychodzi – i w końcu odszedł, a ja odetchnęłam z ulgą. Biedaczysko pewnie dziwił się w duchu, dlaczego kobieta tak się ubrała, skoro nie szuka męskiej uwagi. A to właśnie jedno z fałszywych przekonań naszego społeczeństwa. Panuje mylne wyobrażenie, że kobiety ubierają się ładnie tylko po to, żeby znaleźć partnera. Bzdura. Niektóre z nas mają obsesję na punkcie ciuchów, butów i makijażu, i po prostu lubią dobrze wyglądać, dla samych siebie. Po prostu szok!

      Wkrótce po odejściu Matta kolejny facet zbliżył się do mojego stolika. Nie zdziwiło mnie to. Tym razem bez ceregieli zasiadł po drugiej stronie niewielkiego boksu. Kiedy podniosłam wzrok, zobaczyłam przysadzistego blondyna, trochę podobnego do jednego przystojnego aktora z Australii. Obdarzył mnie pewnym siebie uśmiechem, który sugerował, że żadna mu się nie oprze.

      – Przepraszam za kolegę. Starałem się mu wytłumaczyć, że taka piękna kobieta nie zechce zjeść kolacji z facetem takim jak on. Przybywam więc z odsieczą. Jestem Chuck.

      A jakże. Patrzyłam na niego chłodno.

      – Cóż, Chunk…

      – Nazywam się Chuck.

      – Nie chcę być niegrzeczna, ale jak dla mnie możesz się nazywać Tallulah. Jak już powiedziałam twojemu koledze, chcę zjeść sama. Więc bez obrazy, ale… – Gestem pokazałam mu, że ma się oddalić.

      Pochylił się ku mnie nad stołem, patrząc na mnie tak obleśnie, że spojrzenie Matta wydało mi się teraz niemal niewinne.

      – Rozumiem. Jesteś tu sama. Czujesz się bezbronna i trochę zagrożona, ale już nie musisz. Zapewniam cię, że jestem miłym facetem, który pragnie zjeść posiłek w towarzystwie pięknej kobiety, a nie tych frajerów, z którymi przyjechałem tu służbowo.

      – Chuck. – Uśmiechnęłam się słodko, a w jego oczach mignął triumfalny błysk. – Jeśli zaraz nie pójdziesz w cholerę, narobię wrzasku na całą restaurację.

      Zadowolona mina gdzieś zniknęła, ustępując miejsca zdziwieniu.

      – Nie musisz być taka nieuprzejma.

      – To nie ja przysiadłam się do stolika bez zaproszenia.

      – A tak nam się dobrze…

      – Chuck, spadaj stąd, ale już.

      Poczerwieniały ze złości wygramolił się z boksu i rzuciwszy mi gniewne spojrzenie, odmaszerował do swojego stolika.

      Serce tłukło mi się w piersi, a ręka lekko drżała, kiedy sięgnęłam po kieliszek. Konfrontacja nigdy nie jest zabawna. Ktoś mógłby powiedzieć, że to ja, jak ostatnia jędza, doprowadziłam do niej swoim wrogim zachowaniem, ale obserwowałam tych facetów spod rzęs i widziałam, co się dzieje. Rechotali, zadowoleni, kiedy następny wstał i uśmiechając się w moją stronę, zdjął marynarkę, jakby szykował się do bitwy. I to niby ja jestem jędzą? Czy może po prostu miałam prawo zareagować wrogością, kiedy faceci traktowali mnie jak zwierzynę łowną?

      Tak, zdecydowanie miałam prawo.

      Ścisnęło mnie w żołądku, kiedy kolejny facet ruszył do mojego stolika. Dla nich to było jak gra. Chcieli sprawdzić, któremu z nich uda się mnie złamać.

      Doszłam do wniosku, że wolę zjeść kolację w pokoju, niż mieć do czynienia z tymi palantami, więc sięgnęłam po torebkę i zaczęłam wysuwać się zza stolika.

      – Zostań.

      Słysząc znajomy głos i czując zdradliwy dreszczyk podniecenia, podniosłam wzrok.

      Nade mną stał Szkot Sukinkot. Po sekundzie usiadł naprzeciwko. Oszołomiona, patrzyłam na niego bez słowa. Już zapomniałam, jakie ma wyraziste jasnoniebieskie oczy. Ich spojrzenie unieruchomiło mnie i sprawiło, że po karku przebiegł mi dreszcz. Czyżbym to jego wzrok wyczuwała wcześniej na sobie? Kiedy w końcu oderwałam oczy od jego twarzy, zobaczyłam, że ma na sobie rozpiętą pod szyją białą koszulę, której rękawy podwinął do łokcia, tak że na prawym ramieniu znów było widać tatuaże. Blond włosy wyglądały na nieco ciemniejsze i domyśliłam się, że najprawdopodobniej przed chwilą wziął prysznic.

      Myśl o tym wyrzeźbionym nagim ciele, po którym spływa woda, sprawiła, że poczerwieniałam. Bardzo mnie niepokoiło, że tak mnie pociąga ktoś, kogo nawet nie lubię.

      – To lepsze, niż gdybym miał przywalić któremuś z tych głupków, co? – powiedział nagle.

      Spojrzałam na stół biznesmenów. Ten, który wybierał się do mnie z propozycją, usiadł rozczarowany. Jego kumple patrzyli na mojego towarzysza z niezadowoleniem.

      Odwróciłam się do Szkota, zupełnie nie wiedząc, co myśleć. Minę miał kwaśną, a kiedy się odezwał, zrozumiałam dlaczego.

      – Moja obecność ich zniechęci. Będziemy udawać, że siedzimy przy osobnych stołach. W ten sposób oboje zjemy w spokoju.

      Najwyraźniej moje towarzystwo mu nie odpowiadało, więc…

      – Dlaczego mi pomagasz?

      – Być może jesteś jak wrzód na tyłku, ale nie pozwolę napastować kobiety.

      Przypomniałam sobie słowa, które wypowiedział w samolocie.

      – Mam nadzieję, że nie spodziewasz się podziękowań.

      Jego wargi zadrżały, jakby miał ochotę się uśmiechnąć, ale się powstrzymał. Nie odpowiedział na moją zaczepkę, tylko wypił łyk whisky, którą przyniósł ze sobą do mojego stolika.

      Natychmiast wytworzyło się między nami napięcie. Siedzieliśmy naprzeciw siebie, starannie omijając się wzrokiem.

      Naprawdę mieliśmy cały wieczór tak się ignorować?

      Przewróciłam oczami.

      – Jeśli będziemy wyglądać jak dwoje nieznajomych przypadkiem dzielących stolik, ci faceci nie dadzą się odstraszyć.

      Przestał rozglądać się po sali i spojrzał na mnie.

      – Zapewniam cię, że już tu nie podejdą.

      Biorąc pod uwagę, że w dość ciasnym boksie wydawał się jeszcze potężniejszy, pewnie miał rację. Cóż… w gruncie rzeczy wyświadczał mi zaskakująco miłą przysługę. Co dziwne, nie czułam się przy nim skrępowana, chociaż był wobec mnie niegrzeczny. Chyba chciałam – najpewniej głównie z powodu pociągu fizycznego – dać sobie szansę sprawdzenia, czy nie ma choć jednej pozytywnej cechy.

      – Jestem Ava Breevort.

      – Nikt nie wspominał, że mamy się sobie przedstawić.

      Westchnęłam