Niall Ferguson

Rynek i ratusz


Скачать книгу

się po całej Eurazji. Sieci te jednak były wówczas na tyle rzadkie – to jest istniało tak niewiele połączeń między poszczególnymi skupiskami ludzkimi – że ta wysoce zaraźliwa choroba przemieszczała się początkowo z prędkością mniejszą niż tysiąc kilometrów rocznie, i potrzebowała aż czterech lat na przebycie całego kontynentu azjatyckiego[1]. Za to kiedy już dotarła do Europy, sytuacja zmieniła się diametralnie. Na dżumę zmarła tu mniej więcej połowa ludności (przy czym na obszarze południowej Europy wskaźnik ten sięgał być może nawet trzech czwartych). Jeśli przyjrzymy się późniejszej sytuacji na rynku zatrudnienia, dostrzeżemy, że brak rąk do pracy doskwierał w większym stopniu na zachodzie kontynentu, co doprowadziło ostatecznie do znaczącego wzrostu wynagrodzeń, zwłaszcza w Anglii. Podstawowa wszakże różnica instytucjonalna między zachodem a wschodem Eurazji po 1500 roku zasadzała się przede wszystkim na tym, że sieci na zachodzie uzyskały odtąd charakter mniej zdominowany przez hierarchię aniżeli te na wschodzie. Nie wyłoniło się też na zachodzie żadne monolityczne imperium, a w strukturze politycznej przeważały liczne i często słabe księstwa. Jedynymi pozostałościami niegdysiejszej potęgi imperialnej Rzymu były tu papiestwo oraz coraz luźniejsze w swojej strukturze Święte Cesarstwo Rzymskie. Za prawdziwego spadkobiercę władzy rzymskich cesarzy uznawało się tymczasem Bizancjum, ciążące wyraźnie ku Wschodowi. W jednej z byłych prowincji rzymskich, to jest w Anglii, władza monarsza została do tego stopnia okrojona, że począwszy od XII wieku, kupcom ze stolicy tego kraju zezwolono na prowadzenie swoich interesów z pełną swobodą za pośrednictwem samorządnej korporacji. Podczas gdy na wschodzie największe znaczenie wciąż zdawały się mieć sieci o charakterze rodzinno-klanowym, w bardziej indywidualistycznej Europie Zachodniej zaczęły dochodzić do głosu inne formy stowarzyszeń, które wprawdzie często wypisywały braterstwo na sztandarach, ale w rzeczywistości miały całkiem inną naturę[2].

      Mimo to powinniśmy się wystrzegać zbyt pochopnego „antydatowania” owej „wielkiej rozbieżności”, która zaszła między Zachodem a Wschodem, a która po dziś dzień pozostaje jednym z najdonioślejszych faktów w historii gospodarczej od końca XV wieku aż po późny wiek XX[3]. Dzieje Europy Zachodniej mogły bowiem potoczyć się zupełnie inaczej, gdyby jej mieszkańcy nie zbudowali zamorskich imperiów albo gdyby najeźdźcy mongolscy z XIII wieku dotarli dalej niż tylko do węgierskich nizin. W czternastowiecznej Europie wciąż przecież doskonale miały się sieci rodzinne, co dobrze ilustruje wzrost potęgi rodu Medyceuszy we Florencji, który potrafił zająć unikatową pozycję pośredników w ramach sieci elitarnych rodzin florenckich przez wykorzystanie rozmaitych braków i luk strukturalnych w ówczesnym systemie polityczno-gospodarczym (zob. ilustracja 10)[4]. Wzrost swojego znaczenia Medyceusze zawdzięczali zresztą po części strategicznym małżeństwom (w tym również wżenianiu się w rodziny im wrogie, takie jak Strozzi, Pazzi czy Pitti), co tylko potwierdza spostrzeżenie, że podobnie jak w większości społeczeństw przednowożytnych najważniejszą siecią i w ich wypadku było drzewo rodzinne[5].

      10. Sieć Medyceuszy: dynastyczna strategia z XIV wieku, która doprowadziła do dominacji jednej rodziny we Florencji.

      Plik w większej rozdzielczości do zobaczenia tutaj.

      W okresie po robotniczym buncie Ciompich (1378–1382) wzrost znaczenia rodów bankierskich, takich jak Medyceusze, w krajobrazie politycznym Florencji miał jeszcze jedną daleko idącą konsekwencję pod postacią pewnej ważnej innowacji o charakterze ekonomicznym. Chodzi o przeniesienie czy może raczej rozszerzenie metod stosowanych wcześniej na rynku wewnętrznym przez miejscową gildię Arte del Cambio (bankierską) na płaszczyznę międzynarodową, zdominowaną dotychczas przez zupełnie inną gildię: Arte della Calimala (kupców sukienniczych), a w efekcie pojawienie się organizacji partnerskich będących prekursorami nowego rodzaju finansowego kapitalizmu[6]. Innymi słowy, wraz z dojściem do władzy florenckich Medyceuszy w 1434 roku narodził się „człowiek renesansu”, stawiający na wszechstronność i angażujący się jednocześnie w finanse, handel, politykę, sztukę i filozofię – „częściowo biznesmen, częściowo polityk, częściowo patriarcha, a częściowo intelektualista i esteta”[7].

      13

      Sztuka robienia interesów w renesansie

      Benedykt Cotruglio – choć jest on postacią mniej znaną od wybitnych przedstawicieli rodu Medyceuszy – stanowi doskonałą ilustrację ewolucji, jaką przeszły europejskie sieci w dobie renesansu. Ewolucji, która doprowadziła do wytworzenia się nowej kosmopolitycznej klasy usieciowionych i ustosunkowanych jednostek. Napisana przez Benedykta Cotrugliego Księga o sztuce handlu jest w istocie łudząco podobna w swoim charakterze do opublikowanej pięć wieków później przez Donalda Trumpa The Art of the Deal, czyli „sztuki robienia interesów”. Tyle że Cotruglio różnił się do Trumpa. Pośród wielu mądrych porad, których udziela on przyszłym kupcom, zamieszcza bowiem również przestrogę przed mieszaniem się w politykę. „Ogólnie nie wypada kupcowi mieszać się w jakieś sądy, a zwłaszcza sprawować urzędów miejskich albo związanych z zarządem, gdyż są to sprawy niebezpieczne. Jeśli chodzi o takich, to nie ma powodu, żeby uznać ich za kupców, a jedynie za urzędników”[1]. Cotruglio unikał ponadto wulgaryzmów i ostentacyjnego okazywania swojego bogactwa, a zamiast tego kładł nacisk na staranną edukację humanistyczną. W jego ujęciu idealny kupiec miał uosabiać klasyczne cnoty obywatelskie – takie, jakie postulowali niegdyś starożytni Grecy i Rzymianie, a do których starali się wówczas nawiązywać myśliciele włoskiego renesansu.

      Jako młodzian Cotruglio uczęszczał zresztą na Uniwersytet w Bolonii, choć jak sam ze smutkiem przyznawał: „Losy i fortuna dozwoliły, że – kiedy w najlepsze zajmowałem się filozofią – zostałem wyrwany z tego zajęcia i znów rzucony w wir handlu. Musiałem się tym zająć z konieczności i porzucić powab i słodką harmonię badań, którym byłem całkowicie oddany”[2]. Powróciwszy zatem do Raguzy (dzisiejszego Dubrownika), by tam prowadzić rodzinne interesy, Cotruglio przeżył ogromne rozczarowanie niskim poziomem intelektualnym tamtejszych elit. „Ponieważ i w owej umiejętności handlu znajdziesz nieporadne wykonanie, nieporządek, opieszałość, oszustwo w takim stopniu, że obudziło się we mnie politowanie, rozżaliłem się więc, że ta umiejętność, tak konieczna, tak potrzebna i pożyteczna dostała się w ręce ludzi nieuczonych i niezdyscyplinowanych. Jest zarządzana bez metody, bez porządku, z nadużyciami i bez prawa, a przez ludzi mądrych lekceważona i porzucona i oddana na zniszczenie, i pastwę nieuków, i drwiny błądzących”[3]. Publikując swoją Księgę o sztuce handlu Cotruglio pragnął zatem, jak się wydaje, tyleż podnieść standardy edukacji zawodowej dla kupców, co poprawić wizerunek samej branży kupieckiej. I choć w oczach naukowców jest ona znana przede wszystkim jako pierwsze w historii dzieło opisujące system podwójnej księgowości – i to na ponad trzydzieści lat przed ukazaniem się o wiele lepiej znanego traktatu o rachunkowości De computis et scripturis (1494) autorstwa Luki Paciolego – to największym atutem Księgi o sztuce handlu wydaje się zdumiewająca różnorodność poruszanej w niej tematyki. Cotruglio proponuje tu bowiem znacznie więcej niż tylko praktyczne porady w dziedzinie prowadzenia ksiąg. Postuluje całkowicie inny sposób życia. Nie jest to suchy podręcznik, ale raczej gorący apel do swoich kolegów po fachu, by aspirowali do stania się kupcami w zupełnie nowym stylu – w stylu ludzi renesansu.

      Dzieło oferuje ponadto dzisiejszemu czytelnikowi fascynujący wgląd w świat, którego już nie ma. Urodzony w Raguzie Cotruglio wraz ze swoim bratem Michele importował katalońską wełnę i barwniki, płacąc za nie bałkańskim srebrem albo – częściej – wekslami. W trakcie swojej kariery kupieckiej przebywał kolejno w Barcelonie, we Florencji, w Wenecji, a wreszcie w Neapolu, gdzie zamieszkał na dłużej,