Wojciech Rojek

Historia nowoczesnych stosunków międzynarodowych


Скачать книгу

bogactw naturalnych. Mankiewitz sugerował zarazem, że w najbliższym czasie rozpocznie się na froncie wschodnim wielka ofensywa niemiecka. Byłoby rzeczą wskazaną, by do zawarcia porozumienia doszło jeszcze przed nowymi zwycięstwami niemieckimi. Realizacja tej koncepcji byłaby z punktu widzenia Rzeszy o tyle istotna, że dawałaby jej wszechstronne korzyści – pokój na wschodzie i zwiększoną swobodę działań na zachodzie.

      Rosjanie nie dali się jednak wciągnąć w  tę  grę. Poseł Rosji w  Sztokholmie Anatolij Niekludow utrzymywał, że wynikała ona ze zmęczenia Niemiec wojną. Jednocześnie – jego zdaniem – przyjęcie propozycji Berlina oznaczałoby zerwanie z dotychczasowymi sojusznikami i całkowite podporządkowanie się Niemcom. Widząc, że  nie osiągnęli celu, Niemcy posunęli się dalej. Zagrozili w  Piotrogrodzie poruszeniem sprawy polskiej. Motywując to rozpoczętą właśnie wielką ofensywą lipcową, oznajmili, że  gdy zajmą Warszawę, będą zmuszeni dokonać określenia stanowiska w sprawie Polski. Strona niemiecka oznajmiła wręcz rosyjskiej, że poprze polskie dążenia niepodległościowe, powołując się przy tym na antyrosyjskie nastroje w  Królestwie. Co  więcej Niemcy dawali Piotrogrodowi do zrozumienia, że nie skończy się jedynie na utracie Polski, ale że ta sytuacja będzie mieć reperkusje w Finlandii i krajach nadbałtyckich. Poseł Niemiec w Sztokholmie baron Franz von Reichenau otrzymał polecenie przekazania szwedzkiemu ministrowi spraw zagranicznych Knutowi Wallenbergowi, że dłuższy pobyt Niemiec na tych terenach na pewno nasili dążenia niepodległościowe zamieszkujących je narodów.

      Tymczasem 1 sierpnia 1915 r. na posiedzeniu Dumy Polsce wielce nieprzyjazny premier Iwan Goremykin, wyrażał się o Polsce bardzo pochlebnie. Nie miało to rzecz jasna żadnego znaczenia dla sprawy polskiej, ale na arenie międzynarodowej dano jednoznacznie do zrozumienia, że o żadnym pokoju odrębnym nie ma w tej chwili mowy. Jednocześnie kanclerz Rzeszy Theobald von Bethmann Hollweg uważał, że nie istnieje bezpieczne dla Niemiec rozwiązanie sprawy polskiej. Jego zdaniem byłoby lepiej, gdyby Polska znajdowała się w orbicie Niemiec, ponieważ podległa Rosji wzniecałaby we wschodnich Niemczech irredentę, natomiast związana z Niemcami byłaby zasłoną przed Rosją. Generalnie rzecz ujmując, w Berlinie w dobie wojny starano się z jednej strony nie drażnić Polaków, z drugiej zaś – nie zamykać sobie możliwości porozumienia się z Piotrogrodem.

      Warto poświęcić nieco uwagi poglądom Wangenheima na kwestię pokoju. W połowie grudnia 1914 r. wyłożył on amerykańskiemu partnerowi Henry’emu Morgenthauowi swoje zapatrywania na zawarcie pokoju. Wangenheim uważał, że Włochy co prawda jeszcze do wojny nie przystąpiły, ale uczynią to na pewno wiosną. Bułgaria i Rumunia również nie będą wiecznie stały z boku. Równocześnie Niemcom grozi potężna ofensywa francusko-brytyjska we Francji i zajęcie Konstantynopola przez Anglików. Należałoby wobec tego najpierw zawrzeć rozejm, a następnie przystąpić do rokowań pokojowych. Ambasadora Morgenthaua uderzyło to, że jego rozmówca nie myślał o pokoju trwałym, a jedynie o swego rodzaju przerwie, która w podtekście umożliwiłaby Niemcom lepsze przygotowanie się do dalszych działań. Morgenthau rekomendował jednak prezydentowi Thomasowi Woodrow Wilsonowi podjęcie mediacji pokojowej. Biały Dom zareagował pasywnie. W tym stanie rzeczy, w styczniu 1915 r., sugerując raz jeszcze prezydentowi mediację, ambasador zwracał uwagę na to, że należałoby podkreślić, iż wojna wybuchła na skutek procesu dziejowego, niezależnie od woli mężów stanu. Warto zwrócić uwagę również na to, że Wangenheim najpierw zwrócił się do reprezentanta kraju neutralnego, a dopiero miesiąc później poinformował o swoim pomyśle przedstawiciela Austro-Węgier.

      Daleki Wschód

      Pierwsze dni wojny zdawały się zwiastować pokój Dalekiemu Wschodowi. Ów stan zburzyła jednak eskadra adm. grafa Maximiliana von Spee, który stworzył realną, poważną groźbę dla brytyjskich linii komunikacyjnych. Wobec tego już w pierwszych dniach sierpnia 1914 r. Tokio zobowiązało się do wsparcia Brytyjczyków w ich obronie. Należało wszakże jeszcze pozyskać Amerykanów dla idei dalszego zachowania neutralności. Amerykanie nie byli jednak tym ukontentowani. W dniu 8 sierpnia sugerowano stronie brytyjskiej neutralizację Pacyfiku, argumentując, że ewentualna akcja Japonii może zaszkodzić zasadzie „otwartych drzwi”. Chińczycy w pełni solidaryzowali się z tą koncepcją, mniemając, że Japończycy będą próbowali wejść w posiadanie nie tylko Jiaozhou (Kiao-czou), ale także południowej Mandżurii, a nawet Fujianu (Fukien). Londyn pospieszył wobec tego pod adresem Waszyngtonu z zapewnieniami, że działania jego sojusznika będą miały ograniczony zasięg. Ostatecznie 18 sierpnia brytyjski minister spraw zagranicznych Edward Grey wydał oświadczenie, że Japończycy nie podejmą na Pacyfiku działań poza wodami chińskimi, wyjąwszy ochronę własnej żeglugi. Nie uczynią tego także na zachodnich morzach azjatyckich, oprócz terenów zajmowanych przez Niemcy w Azji Wschodniej. Amerykanie przyjęli to z zadowoleniem, jednak dwa dni potem Japończycy niejednoznacznie oznajmili, że ich działania nie przekroczą tego co konieczne dla osiągnięcia celów wojennych.

      Tymczasem Berlin, zdając sobie sprawę z własnej słabości na Dalekim Wschodzie, postanowił dla własnych korzyści wyzyskać amerykański pomysł neutralizacji Oceanu Spokojnego. W dniu 13 sierpnia powiadomiono Amerykanów, że Rzesza nie chce wojny z Japonią, a pomysł neutralizacji jest ze wszech miar zasadny. Poza tym minister spraw zagranicznych Niemiec Arthur Zimmermann depeszował do Tokio, że von Spee nie zaatakuje Anglików, jeżeli Japonia zachowa neutralność. Jednocześnie zaoferowano Chinom zwrócenie Jiaozhou za stosowną rekompensatę. Pekin rad był takiemu pomysłowi, usuwało to bowiem pretekst dla desantu japońskiego. Grey odżegnał się jednak od tej koncepcji, argumentując, że dawałoby to Niemcom punkt oparcia na okres działań wojennych i pozwoliłoby podjąć próbę jego odzyskania po wojnie. Tokio w pełni aprobowało ów punkt widzenia. Tymczasem już w nocy z 15 na 16 sierpnia Japończycy zażądali od Niemców rozbrojenia ich wojsk na Dalekim Wschodzie oraz przekazania Jiaozhou, które zamierzali ewentualnie zwrócić Chinom. W obliczu braku jakiejkolwiek odpowiedzi 23 sierpnia cesarz Yoshihito proklamował stan wojny z Niemcami. Japończykom nie zależało na konflikcie z Monarchią Austro-Węgierską i dlatego przyjęto, że przebywający z wizytą w Qingdao krążownik „Kaiserin Elisabeth” będzie internowany w neutralnym Szanghaju, a Brytyjczycy nakażą zwolnić załogę „na słowo honoru”. Austriacy wszakże – na polecenie Wiednia – zażądali paszportów. Ipso facto Austro-Węgry także znalazły się formalnie w stanie wojny z Cesarstwem Japonii.

      Już 1 września 1914 r. rozpoczęła się blokada Jiaozhou. Londyn, pragnąc ratować własny wizerunek, gorączkowo zabiegał o udział w operacji opanowania Jiaozhou. Ostatecznie sformowano w tym celu specjalną brygadę. Tymczasem Japończycy – bez dania racji – zajęli leżącą poza strefą działań miejscowość Weihsien, a następnie niebronioną linię kolejową Jiaozhou–Chinan. Pomawiali zarazem Pekin o to, że nie potrafi stać na straży swojej neutralności. Chińczycy próbowali na ów problem zwrócić uwagę Anglosasów, ale zarówno w Londynie, jak i w Waszyngtonie zetknęli się z  obojętnością. Znamienne w  tej materii było zwłaszcza stanowisko dysponujących znacznymi możliwościami Stanów Zjednoczonych. Ówczesny radca Departamentu Stanu Robert Lansing w korespondencji z posłem w Chinach Paulem S. Reinschem utrzymywał, że ewentualne zaangażowanie się Waszyngtonu w kłopoty międzynarodowe będzie uchodziło za przejaw donkiszoterii.

      Tymczasem pojawiły się znacznie poważniejsze problemy. W pierwszych dniach wojny w Londynie żywiono złudne przekonanie, że akcja Japonii zostanie zawężona do mórz chińskich, a wyspy na Oceanii, którymi do tej pory władali Niemcy, przypadną dwóm dominiom: Australii i Nowej Zelandii. Druga z nich już w ostatnich dniach sierpnia zajęła bez walki niemiecką część Samoa. W praktyce okazało się jednak, że oba dominia nie sprostają temu zadaniu. Formowano co prawda specjalny korpus ekspedycyjny, ale upłynęłyby tygodnie, jeśli nie miesiące, zanim mógłby on przystąpić