Ignacy Krasicki

Bajki nowe


Скачать книгу

stósy[28],

      Globusy

      I na stoliku

      Szkiełek bez liku,

      A w końcu ławy

      Worek dziurawy.

      Wziął jedno szkiełko, patrzy, aż wór okazały.

      Wziął drugie, a woreczek nikczemny[29] i mały.

      Westchnął zatem nieborak i rzekł: «Wiem, dlaczego

      Były pustki w dziurawym worku stryja mego:

      Gdyby był okiem, nie szkłem, na rzeczy poglądał,

      I on by użył, i ja znalazłbym, com żądał».

      Filozof i chłop

      Wielki jeden filozof, co wszystko posiadał[30],

      Co bardzo wiele myślał, więcej jeszcze gadał,

      Dowiedział się o drugim, który na wsi mieszkał.

      Nie omieszkał

      I kolegę odwiedzieć,

      I od niego się dowiedzieć,

      Co umiał i skąd była ta jego nauka,

      Znalazł chłopa nieuka,

      Bo i czytać nie umiał, a więc książek nie miał.

      Oniemiał.

      A chłop w śmiech: «Moje księgi — rzekł — wszystkie na dworze:

      Wół, co orze,

      Sposobi mnie do pracy, uczy cierpliwości,

      Pszczoła pilności,

      Koń, jak być zręcznym,

      Pies, jak wiernym i wdzięcznym,

      A sroka, co na płocie ustawicznie krzeczy,

      Jak lepiej milczyć niźli gadać nic do rzeczy».

      Gęsi

      Gęsi, iż Rzym uwolniły[31],

      Wielbione były;

      A że się to i w nocy, i krzyczeniem działo,

      Ujęte chwałą,

      Szły na radę i stanęło,

      Aby zacząć nowe dzieło:

      W krzyczeniu się nie szczędzić,

      Lisy z lasa[32] wypędzić,

      Więc wspaniałe a żwawe

      Poszły w nocy i wrzawę

      W lesie zrobiły,

      Lisy zbudziły:

      A te, gdy z jam wypadły.

      Zgryzły gęsi i zjadły.

      Gołębie

      z indyjskiego, Pilpaja[33]

      Dwa gołąbki razem żyły

      I szczęśliwe sobą były.

      Jeden się zwał Bezendech, Newazendech drugi

      W jednym jadły korytku, z jednej piły strugi.

      Razem po polach bujały,

      Razem do domu wracały.

      Zgoła czy w wieczór, czy rano,

      Zawżdy je razem widziano.

      Nie masz w świecie rzeczy stałej!

      Zażyłości poufałej

      Nie najdłuższe było trwanie.

      Mimo prośby, odradzanie

      Bezendech chciał świat odwiedzieć[34],

      Uprzykrzyło się na miejscu siedzieć,

      I poleciał... Miło było,

      Co obaczył, to bawiło.

      Gdzie siadł, nowe widowiska.

      Wtem, gdy już noc była bliska,

      A odpocząć sam gdzie nie wie,

      Usiadł na drzewie.

      Nadeszła burza, grad i ulewa;

      Spuścił się z wierzchołka drzewa.

      I tak jeszcze gorzej było.

      Wspomniał więc sobie, jak miło

      Spokojnej chwili używać,

      W gołębniku odpoczywać.

      Po smutnej porze

      Nastały zorze.

      Deszcz, grad, grzmoty ustały.

      Wskroś przemokły, zmartwiały,

      Widząc już rzeczy postać okazalszą[35],

      Otrzepawszy skrzydełka wziął lot w drogą dalszą.

      A gdy coraz nowymi widoki się cieszy,

      Postrzegł, że ktoś za nim spieszy.

      Był to jastrząb w pędzie lotny.

      Gołąb zwrotny,

      Jak mógł, uciekał... Wtem orzeł z góry,

      Straszny pazury,

      Padł na jastrzębia; i gdy walczyli,

      Korzystając z dobrej chwili,

      Przecież tę miał pociechę,

      Iż się dostał pod strzechę.

      Nazajutrz, gdy dzień nastał pogodny,

      Letki, bo głodny,

      Postrzegł gołębia: a on się pasie.

      «I to zda się!»

      — Pomyślał sobie; więc się z nim wita.

      Strawa obfita,

      Potrzebna zdrowiu,

      Na pogotowiu.

      Niedługo myśląc jął się do jadła.

      Wtem sieć zapadła

      I wraz z kolegą został w więzieniu.

      Gdy więc w srogim utrapieniu

      Płakał stroskany,

      Postrzegł, iż tamten był uwiązany.

      Więc mu złorzeczył, mądry po stracie,

      A ów: «Nie krzycz, bracie,

      Płacz tu i krzyk nie pomoże!

      Jakeś wpadł, tak i siedź, niebożę.

      I mnie się to przydało[36].

      Lecz poweźmy myśl wspaniałą!

      Kto wie, czy wspólni

      Nie będziem wolni?»

      Jakoż tyle pracowali,

      Iż