P.C. Cast

Powrót bogini Część 2


Скачать книгу

do wniosku, że powinna wrócić tam, skąd przyszła, czyli do Partholonu, gdzie jej miejsce zajęła, jak wiemy, Shannon. Logiczne więc, że Shannon powinna wrócić tutaj, do świata, z którego się wywodzi. – Wyraźnie strapiony Clint spojrzał na mnie, śląc bezgłośne przeprosiny. – Byłem absolutnie przekonany, że postępuję właściwie, umożliwiając Shannon powrót ze świata, który Rhiannon opisywała jako straszną, wręcz przerażającą krainę. Znałem tylko relację z jej strony, uwierzyłem. – Przerwał na moment. – Tymczasem okazało się, że sprowadzając Shannon do Oklahomy, rozłączyłem ją z mężem, którego bardzo kocha, i z ludem, który bardzo jej potrzebuje. Lecz na tym nie koniec moich niepowodzeń. – Westchnął bezradnie. Świetnie go rozumiałam. Chciał dobrze, a wyszło, jak wyszło. Każdy w takiej sytuacji by się podłamał. – Niestety nie udało mi się pozbyć Rhiannon – dodał smętnie.

      W tym momencie tacie wrócił głos:

      – Co?! Czyli ta… ta Rhiannon wciąż tu jest?

      – Tak. To znaczy nie sądzę, że w Oklahomie, ale na pewno przebywa w tym świecie. Nie bardzo rozumiem, dlaczego udało mi się sprowadzić Shannon, a odesłanie Rhiannon do Partholonu zakończyło się klęską. Może dlatego, że jej nie doceniłem… Może. Ale to już nigdy się nie powtórzy! – Wreszcie jego głos nabrał mocy.

      – To jeszcze nie wszystko. – Gdy to powiedziałam, tata natychmiast spojrzał na mnie. – Mówiłam ci już o tym, jak zło, to odwieczne zło, opanowało Warownię. Niestety, wszystko wskazuje na to, że znów doszło do głosu. Nie żadne tam symboliczne zło, ono ma namacalną sprawczą moc. Nie jest to diabełek kusiciel, który próbuje sprowadzić nas z drogi cnoty, a my albo mu ulegniemy, folgując grzesznym inklinacjom, albo go przepędzimy. Nie, to nie tak. Jest to zło w postaci realnej siły, które działa… właśnie jak realna siła, siła zła. Czynienie zła jest jego jedynym celem. – Mówiąc to, sama się przeraziłam, bo definicja była koszmarnie prawdziwa. – Ono jest tutaj! – krzyknęłam. – A konkretnie chodzi o Nuadę, wodza Fomorian, demona, który, jak ci już mówiłam, zginął w bitwie. Ale on ożył, tato! Jego duch, a może mroczna dusza, sama nie wiem, jak to określić, przybył do Oklahomy. I wczoraj wieczorem zesłał na Suzannę śmierć…

      Na moment zapadła cisza. Siedzieliśmy nieruchomo jak słupy soli. Moje słowa wywołały tak wstrząsające wrażenie, że musiały wybrzmieć, by mogły paść następne.

      Wreszcie tata poruszył się, a potem powiedział cicho i łagodnie:

      – Możesz opisać dokładnie, jak to się stało?

      – Mogę. On tam był. Spowodował, że samochód wjechał prosto na… Suz… – W tym momencie, wiadomo, głos mi się załamał, zaraz jednak się opanowałam i mówiłam dalej: – Oczywiście wyglądało to jak wypadek samochodowy, ale i Clint, i ja wyczuwaliśmy obecność Nuady. Jesteśmy pewni, że Nuada zrobił coś z samochodem. Ale to nie wszystko, tato! Boję się, strasznie się boję, że Nuada wkrótce pojawi się tutaj.

      – Tutaj?! Dlaczego?

      – Ma obsesję na moim punkcie, i to już od dawna. Teraz dodatkowo jest przekonany, że to ja go przyzywałam i dlatego wróciło mu życie. A przecież wcale go nie wzywałam! Tego potwora! Nawet gdybym wiedziała, jak go sprowadzić z czeluści, nigdy bym tego nie zrobiła. To przecież takie oczywiste! Myślę, że ten, kto go wskrzesił, wykorzystał złe moce jednego z bogów partholońskich, boga ciemności. W każdym razie Nuada ożył i jest przekonany, że stało się to na moje życzenie. Kiedy dałam mu jasno do zrozumienia, że tak nie jest i absolutnie nie chcę mieć z nim do czynienia, wściekł się. Powiedział, że i tak będzie mnie miał, a zanim to się stanie, pozabija wszystkich, których kocham…

      – No tak… Lubi zabijać. Mówiłaś, że widziałaś, jak zabija moje lustrzane odbicie w Partholonie…

      – Tak, tato… A teraz Bogini przemówiła do mnie. Wszystko się potwierdziło. Ta pogoda, ten okropny śnieg, to dowód, że Nuada jest tutaj. Bogini powiedziała, że muszę go powstrzymać… – Urwałam na moment i dokończyłam ciszej: – Zanim wrócę do Partholonu.

      – Wrócić?! – Tata natychmiast usiadł prosto jak świeca. – Shannon, oczywiście rozumiem, że zdążyłaś się przywiązać do tamtych ludzi, ale twój dom jest tutaj. Tu jest twoje miejsce. Spokojnie zastanowimy się nad tym wszystkim i na pewno znajdziemy jakiś sposób, by Rhiannon odesłać z powrotem do tych jej… obowiązków.

      Obowiązków! Mimo woli uśmiechnęłam się. Cały tata! Na wieki wieków belfer.

      – Nie, nie, tak nie może się stać – odparłam dobitnie. – To ja powinnam tam wrócić, nie ona. Nie tylko dlatego, że jestem tam potrzebna. Przede wszystkim dlatego… Tato, zrozum, bardzo kocham ClanFintana!

      – No tak. Kochasz… Ale zaraz! Mówiłaś, że Clint jest jego lustrzanym odbiciem, czy tak?

      – To prawda. – Nie mogłam zaprzeczyć, choć doskonale wiedziałam, do czego zmierza mój ojczulek.

      Który wbił wzrok w Clinta i oznajmił:

      – Nawet ślepy by zauważył, że on cię kocha. Czyż nie tak, synu?

      – Tak, proszę pana – odparł bez wahania Clint.

      – A sytuacja, w jakiej przyłapałem was w kuchni, świadczy o tym, że też do niego coś czujesz, Shannon. Przecież całowaliście się, prawda?

      Jak się domyślacie, tato teraz mnie przewiercał spojrzeniem na wylot.

      A mnie, czego też się domyślacie, policzki zaczynały palić.

      – Tato, proszę… – zaszemrałam. – To naprawdę teraz nieistotne.

      – A ja myślę, że jednak jest, bo w jakiś sposób rozwiązuje tę jakże trudną i skomplikowaną sytuację. – Przymknął oczy i w powietrzu punktował palcem, innymi słowy, układał plan podzielony na konkretne punkty. – A więc tak – oznajmił wreszcie. Po pierwsze, trzeba zabić Nuadę, zniszczyć gada raz na zawsze. Po drugie, Rhiannon i całe to zło odesłać z powrotem do Partholonu. A po trzecie, to ty, moja kochana, zostajesz tutaj.

      – Tato, jestem w ciąży.

      – Co?!

      To króciutkie pytanie obaj panowie wyrzucili z siebie jednocześnie. Obaj też sekundę później i w tym samym momencie wydali głębokie westchnienie.

      A ja uzupełniłam, postawiłam taką oczywistą kropkę nad i:

      – Jestem w ciąży z ClanFintanem. Muszę tam wrócić.

      ROZDZIAŁ TRZECI

      – Do cholery! Shannon!

      Nie przebierając w słowach, Clint zerwał się z krzesła, jednak gwałtowny ruch wyraźnie mu nie posłużył, bo okropnie się skrzywił. Nie po raz pierwszy pomyślałam, że bardzo bym jednak chciała wiedzieć, co jest z tymi jego plecami.

      W każdym razie zerwał się z krzesła, zrobił kilka kroków i przystanął. Wyglądał na faceta, który ma wielką ochotę w coś rąbnąć.

      Natomiast tata wprawdzie trwał w krześle, jednak odezwał się głosem nieswoim, prawie głuchym:

      – Bugs! Jesteś pewna, że jesteś w ciąży?

      – Absolutnie pewna, tato.

      – Z tym centaurem?!

      Ton taty świadczył dobitnie, że tym wariantem jest co najmniej zbity z tropu.

      – Tak. Z tym centaurem.

      Spojrzenie taty przemknęło na mój brzuch.

      – Ale… ale jak ono tam się zmieści?

      – Zmieści