Louis de Wohl

Złota nić


Скачать книгу

e target="_blank" rel="nofollow" href="#fb3_img_img_39ca4fe2-8047-57b6-a45c-118983cff0ee.jpg" alt="okladka.jpg"/>

      Louis de Wohl

      ZŁOTA NIĆ

      Sandomierz 2013

      Tytuł oryginału:

      The Golden Thread. A Novel about St. Ignatius Loyola

      Tłumaczył:

      Piotr Budkiewicz

      Projekt i grafika na okładce:

      Dark Crayon & Grzegorz Krysiński

      Opracowanie komputerowe:

      Damian Karaś

      Korekta:

      Magdalena Broniarek

      Wszystkie cytaty z Pisma Świętego pochodzą z Biblii Tysiąclecia

      Wydanie drugie

      Pierwsze wydanie książki ukazało się pod tytułem:

      Św. Ignacy Loyola. Złota nić

      Copyright © 1952 by Louis de Wohl. All rights reserved

      Copyright © 2012 for Polish edition by Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu

      ISBN 978-83-257-0652-4

      Sandomierz 2012

      Rozdział pierwszy

      – Jesteśmy wolni – oznajmiła doña Mercedes triumfalnie. – Bóg wysłuchał modlitw Nawarry. To najwspanialszy dzień w moim życiu. Ana, otwórz wszystkie okna. Chcę obejrzeć nasze zwycięskie wojska.

      Stara, cierpliwa Ana posłusznie uchyliła najbliższe okno. Nie musiała otwierać następnego. Po co miałaby to robić, skoro za minutę doña Mercedes z pewnością zapomni o wydanym poleceniu?

      – Zwycięskie wojska – zaskrzeczała pogardliwie. – Nie stoczyły nawet bitwy, czy choćby potyczki. A jeśli mam wysłuchiwać tej kociej muzyki...

      – Te dźwięki milsze są memu uchu niż śpiew chóru w Niedzielę Wielkanocną! – krzyknęła jej pani i podeszła do okna. Wyglądała jak wielka, czarna chmura jedwabiu z tęgą kobietą po czterdziestce w centrum nawałnicy. – Oto idą, nasi wybawcy. Co za dzień! Juanita, Juanitaaa! Gdzie się podziała ta niesforna dziewczyna?

      – Tu jestem, doña Mercedes – oświadczyła szesnastolatka, wchodząc do pokoju. Jej szlachetna twarz nie pasowała do prostego stroju. – Nie słyszałam, by ciocia dzwoniła.

      – Nie dzwoniłam. Wołałam. Krzyczałam. Wrzeszczałam. Spójrz na tych chłopców. Dlaczego nie biją dzwony? Skoro w kościele dzwonią po śmierci każdego biednego grzesznika, to powinni też uczcić oswobodzenie Nawarry.

      – Francuzi – skrzywiła się Ana. – Co w nich ciekawego? Poza tym Silvio mówi, że cytadela się nie poddała.

      – Ana! Zawsze podejrzewałam, że swoje sympatie lokujesz nie tam, gdzie należy. Gdybyś nie służyła w tym domu od trzydziestu lat...

      – Od trzydziestu dwóch – poprawiła ją Ana. – Dobry Pan Bóg odejmie je od czasu, który przyjdzie mi spędzić w czyśćcu.

      – Co ta niewdzięcznica opowiada? Ana, jesteś utajoną Hiszpanką, przyznaj się.

      Stara służąca wyprostowała się dumnie.

      – Nie jestem ani utajoną Hiszpanką, ani Francuzką, zapewniam panią, doña Mercedes. Pochodzę z Nawarry.

      – A jak myślisz, kim ja jestem, głupia kobieto? Wszyscy zacni Nawarryjczycy powinni dzisiaj świętować.

      Młoda Juanita obserwowała obie kobiety. Pomyślała, że Ana przypomina bardzo dojrzałą, starą oliwkę, a doña Mercedes wielką, tłustą ćmę, taką jak jedna z tych, które wiosną ubiegłego roku rozbijały się o okno. Och, będę musiała się z tego wyspowiadać, przemknęło jej przez myśl. Nie godzi się nazywać ciotki ćmą z rozbitą głową. Ale ojciec Gomez znowu zacznie chichotać, jak ostatnim razem, kiedy powiedziałam mu, że starego Silvia nazwałam mułem z czerwonym nosem. Czy rozbawienie księdza jest grzechem?

      Doña Mercedes mówiła teraz jak najgłośniej, aby zagłuszyć niektóre słowa z lubieżnej piosenki, wyśpiewywanej przez wojsko. Juanita nie powinna słuchać tego typu pień, ani tym bardziej ich śpiewać. Doña Mercedes musiała przyznać, że całkowicie niesłusznie przyrównała te wrzaski do chóralnych śpiewów w Niedzielę Wielkanocną. Uchroniła przed demoralizacją także Anę, gdyż specjalnie dla niej wygłosiła wykład o politycznej sytuacji, poruszając sprawy najwyższej wagi i kluczowego znaczenia. Dowódca wyzwoleńczych wojsk był Francuzem, to prawda, podobnie jak wielu jego podkomendnych, niemniej przybył po to, aby przywrócić do władzy w Nawarze starą dynastię d’Alberts. To oznaczało, że kraina przestanie być uciemiężoną prowincją Hiszpanii.

      – Będziemy wolni, niezależni, rządzeni przez własnych panów. Nasza ukochana Pampeluna ponownie zostanie stolicą. Śmiem sądzić, że dla ciebie to nic nie znaczy, Ana, ale nie potrafię opisać, co czułam, kiedy Cuellarowie z Madrytu zawitali tu kilka miesięcy temu, i wszyscy byliśmy obrzucani najgorszymi wyzwiskami. „Wy tutaj, w kresowych prowincjach.” Byłam gotowa rzucić zupę w głupią twarz Concepcion Cuellar. Kresowe prowincje, też coś! Szkoda, że nie ma jej tu teraz! Santissima madre, chyba płaczę. Juanita, podaj mi chustkę. Och, to wielki dzień, wspaniały dzień. Szkoda, że mój biedny Jose nie dożył tej chwili. Nie, Juanita, nie z tych dobrych, szkoda takiej ładnej koronki. Daj mi prostą, chcę wydmuchać nos.

      – Czy pani zdaniem don Francisco wstąpił do armii, doña Mercedes? – zapytała Juanita po powrocie.

      Ogarnięta patriotycznym uniesieniem dama solidnie wydmuchała nos.

      – Don Francisco? Absurd, ma zaledwie czternaście lat, to jeszcze chłopiec. Co innego jego bracia, Juan i Miguel, rzecz jasna. Oni na pewno się zaciągnęli, aby pomścić śmierć ojca, który zmarł na wygnaniu, bo pozostał wierny królowi.

      – Don Francisco ma ponad piętnaście lat, doña Mercedes.

      Korpulentna dama posłała jej badawcze spojrzenie.

      – Od kiedy jesteśmy zainteresowane, czy jakiś chłopiec ma czternaście, czy piętnaście lat? Czyżbyś ostrzyła sobie pazurki na don Francisco Xaviera? Nic ci z tego nie przyjdzie, maleńka. Xavierowie pochodzą ze starego rodu, to nie jest rynsztokowa arystokracja, której ledwie wysechł atrament na akcie nadania szlachectwa. Są właścicielami dwóch zamków, które pamiętają czasy przed Karolem Wielkim. Lepiej byś zrobiła, znajdując sobie poczciwego młodzieńca z własnych kręgów, bo twój wybranek może przeżyć przykre rozczarowanie, kiedy pozna twą rodzinę. Nie pojmuję, jakie myśli przychodzą do głowy dzisiejszym dziewczętom.

      – Nie ostrzę sobie pazurków, bo je starannie przycinam – oświadczyła Juanita i dumnie potrząsnęła głową. Długie czarne włosy rozsypały się jej po plecach. Zawsze były dla niej utrapieniem, bo nie chciały się kręcić, a mimo to niezmiennie wyglądały na zmierzwione. Mama dziewczyny zwykła powtarzać, że jeśli Juanita chce wyglądać porządnie, to musi ogolić sobie głowę i na łysy czerep włożyć kornet zakonnicy.

      – To i tak bez znaczenia, bo wyglądasz jak Cyganka. Jeśli nie będziesz ostrożna i zaczniesz się nieodpowiednio zachowywać, w końcu wezmą cię za Maurkę.

      U siebie w domu, w Barcelonie, Juanita bawiła się ze wszystkimi okolicznymi dziećmi, bez względu na to, czy były Maurami, Cyganami, czy „starymi chrześcijanami”. W portach morskich zwykle nie spotykało się uprzedzeń rasowych, obecnych w miastach w głębi lądu. Z tego powodu słowa ciotki