Louis de Wohl

Złota nić


Скачать книгу

Hans miewał się doskonale.

      Także Długi Uli był w dobrej formie, jeśli nie liczyć kilku siniaków.

      Poza tym jednak sytuacja wyglądała fatalnie.

      Zbliżył się do ciał dwojga starych ludzi.

      Byli martwi, tak jak podejrzewał.

      Wrócił do dziewczyny. Nie odzyskała przytomności, więc wsunął jej poduszkę pod głowę.

      Pomyślał, że przynajmniej dla niej nie przybył za późno. Następnie przystąpił do przeszukiwania innych pokoi.

      W pomieszczeniu obok zauważył osobę leżącą na łóżku, niską, tęgą kobietę, o twarzy potwornie wykrzywionej przez ból i strach. Nieznajoma patrzyła w przestrzeń oczyma, w których nie tliło się już życie. Całe łóżko było uwalane krwią, pokój przypominał pogrążoną w chaosie rzeźnię.

      Najwyraźniej kobieta nie uległa bez walki, po której jeden z ludzi Garroux, albo oni wszyscy, przetrząsnęli pomieszczenie, zapewne w poszukiwaniu klejnotów zamordowanej nieznajomej. Szafki były otwarte, a ich zawartość porozrzucana.

      Uli służył w armii od ośmiu lat i w tym czasie wielokrotnie już widywał martwe kobiety i zrujnowane domy. Ten widok już nim nie wstrząsał tak bardzo, jak dawniej. Postanowił przeszukać dom do końca – budynek był duży.

      Rozdział trzeci

      Juanita odzyskała przytomność. Wokoło panowała cisza. Martwa cisza.

      Przyśnił się jej koszmar. Przyśnił się jej koszmar, bo zapomniała odmówić modlitwy. Mama zawsze powtarzała...

      Nie była w łóżku. Leżała na podłodze. Bolały ją ręce, zupełnie jakby ktoś...

      Przez jej umysł przetoczyła się fala wspomnień. Dziewczyna jęknęła i gwałtownie usiadła. Ten mężczyzna... Ten odrażający mężczyzna... Na szczęście ktoś go od niej odciągnął. To ten drugi, z ogromnym mieczem, obronił ją przed napastnikiem.

      Gdzie był jej wybawiciel? Co się stało z ciotką Mercedes?

      Rozległ się cichy hałas, jakby ktoś ciągnął po podłodze jakiś ciężki przedmiot. Odwróciła głowę, jej oczy się rozszerzyły. Chciała wrzeszczeć, lecz ze ściśniętego gardła nie była w stanie wydobyć ani jednego dźwięku.

      Koszmar trwał. Napastnik nadal tu był, na podłodze. Przykucnął na czworakach, jak zwierzę. Z jego ręki ściekała krew, miał pokrwawioną twarz, ale się ruszał, cały czas się ruszał. Czyżby kierował się ku niej?

      Chciała wstać, jak najszybciej, i uciec. Nie mogła jednak się poruszyć. Czuła się tak, jakby była odlana z ołowiu, jak to zwykle bywa w koszmarach, gdy nadchodzi potwór gotowy do uczty.

      I wtedy monstrum ją ujrzało.

      Mężczyzna miał przekrwione oczy, zaślinione usta. Wcielony diabeł. Matko Boska, diabeł, ruszył ku niej, pełzał, centymetr po centymetrze, prosto w jej kierunku. Widziała na jego policzkach i nosie drobne, fioletowe żyłki, sztywne włoski, wyrastające z uszu. Przez cały czas obserwował ją małymi, czerwonymi od krwi, zapuchniętymi ślepiami. Wyciągnął rękę...

      Nie ku niej, chciał chwycić stół. Wsparł się na blacie i powoli podźwignął. Po chwili stał wyprostowany, niewiarygodnie wielki. Swoim cielskiem wypełniał całą przestrzeń...

      Już nie patrzył na dziewczynę. Może ani przez chwilę go nie interesowała. Chciał wstać i potrzebował do tego stołu. Teraz szedł, chwiejnie, posuwając nogami. Minął ją i znikł na korytarzu. Po chwili trzasnęły zamykane drzwi.

      Odszedł. Wreszcie.

      Juanita poczuła, jak do jej zmartwiałych kończyn wraca życie. Zerwała się na równe nogi i pognała przed siebie.

      – Ciociu Mercedes! Ciociu Mercedes...

      Znieruchomiała na progu drzwi do pokoju ciotki.

      Koszmar trwał.

      Tym razem nie wytrzymała i wrzasnęła.

      Zaniepokojony Uli natychmiast przybiegł jej na pomoc.

      – Stój! – krzyknął. – Odsuń się, nie wchodź tam.

      Ani drgnęła.

      Podszedł bliżej, położył dłoń na jej ramieniu.

      – Lepiej stąd odejdź, mała damo – powiedział cicho. – To nie jest widok dla ciebie.

      Nadal się nie poruszyła. Wtedy zauważył, że jej oczy są puste, całkowicie pozbawione wyrazu, a jej twarz pobladła tak bardzo, że przypominała śnieg.

      Przynajmniej nie protestowała, gdy ją łagodnie prowadził. Nie odepchnęła mu ręki, nie uciekła i nie schowała się, jak to często czyniły dziewczęta, gdy doświadczały takich potworności.

      – Usiądź na chwilę.

      Machinalnie wykonała polecenie, przez cały czas z otępiałym obliczem. Zaprowadził ją do stołu. Srebra znikły, rzecz jasna, napastnicy wypili większość wina, ale została odrobina trunku. Uli przetarł kieliszek obrusem, napełnił naczynie i podał dziewczynie. Siedziała bez ruchu, w takiej samej pozycji, w jakiej ją pozostawił.

      – Weź. Wypij. Dobrze ci zrobi.

      Musiał jednak przystawić kieliszek do jej ust – nie chciała lub nie mogła go trzymać samodzielnie.

      – Już dobrze, mała damo – przemówił do niej cichym głosem. – Wiem, to było potworne, ale już się skończyło. Wino dobrze ci zrobi. Wystarczy jeden łyk. Dobrze. Spróbuj wypić jeszcze odrobinę.

      Więcej nie mogła. Łzy napłynęły jej do oczu.

      – Kim była ta biedna dama? Twoją mamą? No, już, spróbuj powiedzieć. Kim ona była?

      – Ciotką. To była ciotka Mercedes.

      Przynajmniej nie matka.

      Zaczął rozmyślać o Garroux i jego ludziach. Uznał, że z pewnością powrócą, gdy tylko zgromadzą posiłki. Garroux z pewnością o to zadba. Uli musiał uciekać. Na dodatek nie wolno mu było zostawić dziewczyny.

      – Znasz sąsiadów? No już, weź się w garść. Tu nie jesteś bezpieczna. Spytałem, czy znasz sąsiadów. Jak mają na nazwisko?

      – P... Padilla.

      – Dobrze. Pójdziemy do nich. Zabierzesz ze sobą jakieś drobiazgi? Musisz się pospieszyć, ci ludzie pewnie wrócą.

      Groźba powrotu łotrów poskutkowała. Juanita chwiej­nie wstała.

      – Oprzyj się na moim ramieniu. Dokąd chcesz iść? Do swojego pokoju?

      Pokręciła przecząco głową.

      – W porządku. Najwyżej wrócisz po swoje rzeczy, kiedy wojsko opuści miasto.

      Podniósł włócznię wraz z przywiązanym do niej bagażem, a następnie wyprowadził dziewczynę przez frontowe drzwi. Na dworze rozejrzał się ostrożnie. Ulica była pusta. Kilka niewielkich, rdzawobrązowych plamek na bruku sprawiło, że Uli uśmiechnął się ponuro. Garroux bez trudu trafi tu z powrotem. Pozostawił po sobie szlak, niczym ślimak.

      Musieli długo stukać do drzwi, zanim ktoś z rodziny Padilla postanowił się odezwać, a nawet wtedy nie otworzono przed nimi podwoi. Sąsiedzi najpierw obejrzeli dziewczynę i przekonali się, że to naprawdę Juanita.

      Ostrożności nigdy za wiele. To dobrze. Przyjęli dziewczynę, gdy Uli wyjaśnił, co się zdarzyło w domu jej ciotki. Nie było czasu