śpiewać. Dla Schermerhorna, który widział, jak człowiek ten ogarnia cały występ i dominuje nad tłumem, ów oczywisty brak wiary w siebie wydawał się dziwny. W ciągu najbliższych miesięcy Schermerhorn miał się dowiedzieć od przyjaciół Bowiego i z własnych obserwacji wiele na temat jego „zdolności przywódczych” i umiejętności rozpracowywania każdego systemu. Teraz jednak David samotnie odwiedzał okolice swego dzieciństwa, przekonany, że jego życie jest dziełem przypadku. Sam pomysł wydawał się niedorzeczny. Jak ktoś tak wybitnie uzdolniony mógł nie być przeznaczony, by zostać gwiazdą?
david bowie nieraz mówił o sobie jako o „chłopcu z Brixton”. Choć mieszkał tam krótko, jest to trafne określenie. Brixton w styczniu 1947 roku było miejscem nietypowym: stanowiło kulturalne centrum południowego Londynu, miało własny, niepowtarzalny charakter, zostało zbombardowane, lecz nie pokonane przez Luftwaffe i Hitlera, którego dzieło zniszczenia można było dostrzec dosłownie wszędzie.
Ojciec Bowiego, Haywood Stenton Jones, w naturalny sposób ciągnął ku Brixton, którego musicalowe tradycje rozpalały jego wyobraźnię. Urodził się 21 listopada 1912 roku w Doncaster, a wychowywał w malowniczym hrabstwie Yorkshire, w słynącym z piwowarskich tradycji mieście Tadcaster. Miał trudne dzieciństwo. Jego ojciec zginął podczas I wojny światowej, a wkrótce potem zmarła jego matka. Wychowywany przez lokalnego sędziego i ciotkę Haywood Jones w wieku osiemnastu lat odziedziczył rodzinny biznes obuwniczy.
„Kupił teatralną trupę. Co za sprytny pomysł!”, opowiadał wiele lat później David. Przedsięwzięcie to pochłonęło większość majątku Haywooda, resztę zainwestował więc w klub nocny na londyńskim West Endzie, w którym bawili bokserzy i inni przedstawiciele szemranego towarzystwa. W tym czasie znalazł też żonę, pianistkę Hildę Sullivan. Kiedy klub pochłonął resztę jego majątku, Haywood nabawił się wrzodów żołądka. We śnie objawił mu się pomysł pracy dobroczynnej dla dzieci. Miała to być ucieczka od własnych problemów, a także sposób, by pomóc dzieciakom, które tak jak on miały złamane dzieciństwo. We wrześniu 1935 roku rozpoczął pracę u doktora Barnardo przy Stepney Causeway, w okazałej, pokrytej sadzą posiadłości w samym sercu East Endu, gdzie od 1870 roku schronienie znajdowały bezdomne dzieci.
Kiedy wybuchła II wojna światowa, Haywood jako jeden z pierwszych zaciągnął się do wojska. Służył w brygadzie Strzelców Królewskich, którzy walczyli we Francji, Afryce Północnej i w Europie. W październiku 1945 roku wrócił do zniszczonego, lecz zwycięskiego Londynu i natychmiast na nowo rozpoczął pracę w Barnardo, jako główny opiekun, a następnie szef personelu. Małżeństwo Haywooda, podobnie jak wiele innych, nie przetrwało wojny – do jego rozpadu z pewnością przyczynił się romans z pielęgniarką, którego owocem była urodzona w 1941 roku Annette.
Haywood poznał Margaret Burns, znaną jako Peggy kelnerkę w Ritz Cinema, podczas wizyty w domu Barnardo w Tunbridge Wells, niedługo po powrocie do pracy. Rozwiódł się z Hildą i poślubił Peggy osiem miesięcy po narodzinach jego drugiego dziecka, Davida Roberta, który przyszedł na świat 8 stycznia 1947 roku w nowym domu Jonesów przy Stansfield Road 40.
Były to lata powojenne. Brixton było zimne, wilgotne i poczernione sadzą, a w wielu miejscach zdewastowane przez naloty bombowe. Jego przedwojenna chwała i tradycja musicalowa kontrastowały z przygnębiającą współczesnością. W 1947 roku Brixton wyglądało – by użyć jednego z ulubionych słów Davida – szczególnie żałośnie. Podczas wojny ta część południowego Londynu uznana została za „nierozwojową”. Niemieccy mistrzowie szpiegostwa manipulowali raportami prasowymi, wedle których niezawodne rakiety Hitlera, V1, spadały głównie na południowy Londyn, nie na bogaty West End. Około czterdziestu ze wszystkich pionierskich nalotów dotknęło Brixton i Lambeth – wokół domu rodzinnego Jonesów zniszczone były całe ulice. Do 1947 roku wywieziono większość gruzu, ale okolica przez całe lata pozostawała w opłakanym stanie.
Pierwsza zima Davida była mroczna, tak jak cała Anglia roku 1947. II wojna światowa ożywiła amerykański kapitalizm, ale Anglię zostawiła w stanie wycieńczenia, umęczoną i zmaltretowaną. Na ulicach nie było światła, brakowało węgla i benzyny, a takie dobra jak pościel, paliwo, garnitury „ekonomiczne”, jajka i ochłapy argentyńskiej wołowiny, dostępnej tylko od czasu do czasu, sprzedawano na kartki. Christopher Isherwood, pisarz, który kiedyś miał zainspirować Davida do wyjazdu do Berlina, odwiedził wtedy Londyn i był przejęty jego stanem. „To umierające miasto”, powiedział mu jeden z jego mieszkańców, radząc, by więcej tam nie wracał.
Rodzice mieli więc trudne życie. Ale dzieci, które bawiły się w tej miejskiej dziczy, odnajdowały w niej krainę cudowności. Zbombardowane, opuszczone domy stanowiły dla nich plac zabaw i tajemniczą krainę, pełną intrygujących skarbów pozostawionych przez dawnych lokatorów.
Przez wiele lat przyjaciele Peggy Burns zauważali jej pogardę dla Partii Pracy, która zdobyła władzę w pierwszych powojennych wyborach jako platforma radykalnych reform społecznych. Biorąc jednak pod uwagę warunki panujące tamtej zimy, jej poglądy były zrozumiałe. Brytyjczycy czuli się wyczerpani wojną, ale wraz z jej zakończeniem poziom życia wcale się nie poprawił. W Brixton niemal nie można było znaleźć mydła, lokalny sklep Woolworth oświetlały świece, Peggy musiała nieustannie poszukiwać materiału na pieluszki. Pod koniec lutego rząd laburzystów wprowadził ograniczenia w dostawie prądu, na każdy dom przyznając pięć godzin dostaw na dobę. W tym czasie Haywood Jones i organizacja Barnardo zmagali się z problemami tysięcy dzieci pozbawionych domów i rodzin podczas wojny.
David kochał swego ojca. Do dziś nosi złoty krzyżyk podarowany mu przez Haywooda, kiedy był nastolatkiem. Ale spytany o matkę, podczas nieformalnej rozmowy na żywo z Michaelem Parkinsonem w 2002 roku, zacytował słynny ponury wiersz This Be The Verse Philipa Larkina, który zaczynał się od słów: They fuck you up, your mum and dad. Słowa te wywołały śmiech, podobnie jak wiele innych powiedzonek Davida. Kiedy jednak recytował pozostałe wersy, śmiechy na sali ucichły.
„Szaleństwo” rodziny Peggy Burns stanowi część legendy Bowiego, ale jeśli chodzi o młodego Davida Jonesa, cierpiał on ze względu na jej wycofanie – prosty brak uczuć – który kładł się cieniem na jej relacjach z synem. Siostra Peggy, Pat, opowiadała o ich matce, Margaret Mary Burns, z domu Heaton, że „była zimną kobietą. Nie byłyśmy otoczone miłością”. Peggy najpewniej odziedziczyła ten chłód. Jednak według rodzinnych relacji w młodości potrafiła zajmować się dziećmi. Zanim zakochała się w przystojnym Jacku Isaacu Resenbergu, synu zamożnego żydowskiego kuśnierza, pracowała jako niańka. Rosenberg obiecał Peggy, że się z nią ożeni, ale zniknął po narodzinach ich syna, przyrodniego brata Davida, Terence’a Guya Adaira Burnsa, który przyszedł na świat 5 listopada 1937 roku.
W przeszłości Peggy były jeszcze bardziej mroczne epizody. W 1986 roku jej siostra Pat – „straszna ciocia”, jak potem określał ją Bowie – spisała w szczegółach trudną historię rodziny Burnsów. Peggy i Pat miały jeszcze trzy siostry – Norę, Unę i Vivienne – wszystkie, według Pat, upośledzone psychiczne, co jeden z dziennikarzy nazwał „rodzinnym schorzeniem” Burnsów. Ta historia zainspirowała później teorię, według której David Jones musiał konstruować różne alter ego, by zdystansować się od wrodzonego szaleństwa. Przyszły menedżer Davida Ken Pitt znał Peggy i Pat i uważał, że teoria ta nie jest „przekonująca”. Mimo że później David z rozbawieniem mówił o swojej rodzinie: „Większość z nich jest szurnięta, właśnie siedzą, wychodzą albo idą do jakiegoś ośrodka”, ludzie, którzy ich znali, przeważnie uznawali, że Haywood jest przyjacielski i szczery, a Peggy gadatliwa. Przy bliższym poznaniu widać było, że kiedyś kipiała witalnością.
Peggy miała jeszcze jedno dziecko, Myrę Ann, urodzoną w sierpniu 1941 roku, zanim poznała Haywooda – która była owocem innego