Paul Trynka

David Bowie. STARMAN. Człowiek, który spadł na ziemię


Скачать книгу

gumy na rynku i wynikających z tego problemów w produkcji kondomów. Trudne relacje Davida z matką przypominały historie jego rówieśników, Johna Lennona i Erica Claptona – obydwaj wychowali się w domach, do których w dzisiejszych czasach zapukałaby opieka społeczna.

      Kiedy David był kilkuletnim chłopcem, jego rodzina nadal wiodła surowe i skromne życie, jednak pojawiły się perspektywy na odmianę. W 1953 roku na świat przyszło bardzo wiele dzieciaków, skończyło się racjonowanie słodyczy, a telewizja stała się bardziej dostępna. Haywood Jones był jednym z wielu, którzy kupili odbiornik, by rodzina mogła obejrzeć koronację młodej, zachwycającej królowej Elżbiety. Kilka tygodni później sześcioletni David nabrał zwyczaju przemykania się na dół, by oglądać A Quatermass Experiment, pionierski serial science fiction stacji BBC, który przyciągał przed ekrany całą Anglię. Ten kapitalny program wywarł wielki wpływ na Davida, który pamięta, jak co sobotę oglądał go zza kanapy, gdy rodzice myśleli, że leży już w łóżku. Potem chyłkiem zakradał się na górę, sparaliżowany strachem, tak wielkie robił na nim wrażenie. Program ten zapoczątkował jego zainteresowanie science fiction, a jego muzyczny motyw przewodni, mroczny i złowieszczy Mars, The Bringer of WarPlanets Suite Holtza wywarł ogromny wpływ na jego muzykę.

      Brixton było kapitalnym polem do rozwoju dla przyszłego Ziggy’ego Stardusta. Tuż za rogiem było Waterloo, niemal stuletnia mekka musicalowych artystów, a brixtonowski Empress Theatre gościł Tony’ego Hancocka, Laurela i Hardy’ego4 oraz wielu innych artystów wodewilowych. „Ludzie show-biznesu zamieszkiwali całą drogę z Kennington do Steartham”, wspomina ówczesny sąsiad Davida, fotograf Val Wilmer. Wiele osób z okolicy wciąż pamiętało Charliego Chaplina, który wychował się nieco na północ od Brixton; po drugiej stronie Brixton Road mieszkała pięć lat młodsza od Davida Sharon Osbourne, córka Dona Ardena, niespełnionego komika występującego w klubach nocnych, która również wspomina „dzieciństwo wśród artystów wodewilowych”. Dzieciaki podglądały przez okna kawiarni aktorów, biegnących na występ lub wracających z występu, oryginałów w tanich garniturach i cylindrach, z walizkami, które mogły równie dobrze zawierać lalkę brzuchomówcy, banjo, jak i zestaw noży do rzucania.

      Dom Davida przy Stansfield Road 40 był obszernym, trzypiętrowym wiktoriańskim budynkiem, który podczas ośmioletniego pobytu Jonesów w Brixton zamieszkiwały dwie inne rodziny. Wiele lat później, jako typowa gwiazda rocka, David opisywał dzieciństwo w Brixton jako jazdę bez trzymanki, życie w otoczeniu gangów szalejących na ulicach. Dzieciaki z sąsiedztwa rzeczywiście swobodnie włóczyły się po całej okolicy, ale ich zainteresowania ograniczały się raczej do łapania motyli i kijanek. „To było niesamowite – mówi sąsiadka i koleżanka ze szkoły Davida, Sue Larner. – W okolicy pełno było ogromnych lejów po bombach i ruin, dla nas jawiących się jako góry pokryte dzikimi roślinami. To był nasz plac zabaw”. Zrujnowane domy na końcu Stansfield Road były straszne, ale frapujące – dzieciaki bawiły się na kwietnikach z siatkami na motyle, których pełno było wtedy w okolicy, a w licznych basenach i stawach, na opuszczonych po bombardowaniu posesjach w południowej części miasta, roiło się od kijanek i traszek. Po pustych domach grasowały szczury. Wiele osób pamięta myszy buszujące nocą po drewnianych, nieszczelnych wiktoriańskich domach, których odgłosy słyszeli, ściskając butlę z gorącą wodą, by nieco się ogrzać pod kołdrą.

      W tamtych latach rodzina Jonesów trzymała się bardzo blisko. Większość dzieciaków bawiła się na ulicach, ale David zazwyczaj przebywał z mamą, a Haywood spędzał czas w Barnardo’s w Stepney. W 1951 roku David poszedł do przedszkola w Stockwell Infants, o trzy minuty od domu przy Stockwell Road, jednej z głównych ulic Brixton. Pamięta, że pierwszego dnia zmoczył spodnie; na szczęście dobrotliwa szkolna mleczarka Bertha Douglas miała w zanadrzu suche porteczki – podobne wypadki zdarzały się codziennie. Strzelista siedziba przedszkola Stockwell Infants sprawiała bardzo surowe wrażenie: w charakterystyczny sposób pachniała środkami dezynfekującymi i gumowymi tenisówkami. Na szczęście personel był opiekuńczy i troskliwy względem podopiecznych. „To było urocze, przyjazne przedszkole: małe i przytulne”, wspomina koleżanka z tej samej grupy, Suzanne Liritis. „Wychowawczynie mówiły nam: »Jesteś wyjątkowy, Jezus cię kocha«”, opowiada jej przyjaciółka, Sue Larner.

      Życie w surowej wiktoriańskiej rzeczywistości było bardziej zwariowane niż wskazywały na to pozory. Dyrektorka przedszkola, pani Douglas, wysoka, szczupła starsza pani o ciasno zaczesanych włosach, była kobietą wyjątkową. Mieszkała z panną Justin, nauczycielką w szkole podstawowej. Dopiero po latach Sue i jej przyjaciele zrozumieli, że były „parą uroczych lesbijek”. Jeśli rodzice domyślali się tego związku, zdawali się tym nie przejmować, bo jak tłumaczy Larner: „Wiele kobiet straciło swoich partnerów w czasie wojny”. Do sprawy podchodzili więc w typowo brytyjski sposób: nietypowa seksualność była w porządku dopóty, dopóki trzymano ją za zamkniętymi drzwiami. Jak to mówią: nie wywołuj wilka z lasu.

      Wiele rodzin w okolicach Stansfield było wielodzietnych, więc dzieciakom w codziennych przygodach towarzyszyło rodzeństwo. Być może dlatego tak niewiele z nich pamięta Davida. Sue Larner jako jedna z nielicznych go zauważała. Obecnie jest rzeźbiarką i wspomina, że ten ładny, schludny chłopczyk był uzdolniony plastycznie. „Niewiele miałyśmy w szkole wspólnego z chłopcami, ale pamiętam, że zdradziłam mu kilka rysowniczych sztuczek na tablicy – a on pochwalił się niezłymi umiejętnościami. Pokazał mi, jak narysować kobiecy czepek i szyję bez konieczności rysowania w pierwszej kolejności twarzy. Był niezły”.

      W czasie wolnym światem pięcioletniego Davida były ruiny po bombardowaniach na Chantrey Road i w dalekich zakątkach Stockwell Road, gdzie bawiły się dzieciaki. Kiedy skręcało się w lewo na Stockwell Road, od razu dochodziło się do szkolnego boiska. Z prawej były dwa sklepy ze słodyczami, jeden prowadzony przez miłego zniewieściałego pana. Poniżej znajdowała się Astoria: późniejsze słynne miejsce koncertów rockowych – Academy – które wśród wykonawców gościło między innymi Davida Bowiego. W latach pięćdziesiątych wciąż mieściło się tam kino. Na porannych seansach pokazywano filmy kowbojskie, Zorro albo Laurela i Hardy’ego. Po drodze do kina mijało się księgarnię ze stoiskami na ulicy, pełną komiksów i książek dla dzieci, duży spożywczak z zaprzęgniętymi do wozów konikami, ale najważniejszym miejscem na Stockwell Road był Pride and Clarke’s, słynny sklep z motocyklami i samochodami, upamiętniony w Powiększeniu Antonioniego, zajmujący kilka pomalowanych na kasztanowo budynków. Tam właśnie David, późniejszy entuzjasta motoryzacji, mógł obmacywać BSA, rileye oraz inne legendarne motocykle i samochody.

      Inną nieodłączną cechą Brixton były dźwięki calypso5 i zapach przyprawianego koziego mięsa, którego David zdążył jedynie złapać powiew – w 1954 roku rodzina Haywooda Jonesa wyprowadziła się bowiem na przedmieścia.

      John Betjeman, uwielbiany i wielokrotnie nagradzany poeta, opisał przedmieścia jako dom „nowego rodzaju obywatela”. Jako idealny przykład futuryzmu nowy dom Davida w Bromley był miejscem narodzin pisarza H.G. Wellsa. W latach pięćdziesiątych przedmieścia były zarazem obiektem przerażenia, jak i aspiracji. Wyższe klasy pogardzały wymuskanymi, imitującymi styl tudorski domami, podczas gdy klasa średnia z upodobaniem ciągnęła na te czyściutkie uliczki. Dziś, jak wiele angielskich miasteczek, Bromley jest nijakie i przytłoczone wielkimi sieciowymi sklepami. Miejsce urodzenia Wellsa to teraz outlet odzieżowy. Ale w latach pięćdziesiątych okolica ta przechodziła ciągłe zmiany – położona niedaleko od Londynu była bardziej przyjazna i kameralna. „Panowała tam czarująca, a nawet błoga atmosfera”, wspomina kolega Davida ze szkoły, Geoff MacCormack.

      Przeprowadzka Haywooda do Bromley zbiegła się z jego awansem ze stanowiska sekretarza na szefa