Jego marny intelekt mógłby uznać, że rezygnacja z pewnych spodziewanych korzyści jest złem i oznacza utratę. Nie zauważyłby korzyści nieporównanie większych, choć znacznie odleglejszych w czasie, które przyniosłoby wyrzeczenie się teraźniejszych, łatwo dostrzegalnych przyjemności. Gdyby nie nadprzyrodzone objawienie, nigdy by się nie dowiedział, co zgodnie z wyrokami przeznaczenia powinien robić zarówno dla własnego dobra, jak i dla dobra potomności.
Naukowa teoria, którą wypracowała filozofia społeczna osiemnastowiecznego racjonalizmu i liberalizmu oraz współczesna ekonomia, nie odwołują się do cudownej interwencji sił nadprzyrodzonych. Każdy krok człowieka poczyniony w celu zastąpienia działań wykonywanych w pojedynkę współdziałaniem z innymi skutkuje natychmiastową, widoczną poprawą jego sytuacji. Korzyści wynikające z pokojowej współpracy i podziału pracy są powszechne. Odczuwa je natychmiast każde pokolenie, a nie dopiero następne generacje. Poświęcenia, które jednostka musi ponosić dla dobra społeczeństwa, są jej wynagradzane z nawiązką. Wyrzeczenia jednostki są pozorne i tymczasowe. Poświęca ona mniejszą korzyść po to, żeby zyskać więcej w przyszłości. Jest to oczywiste dla każdego rozsądnego człowieka. Kiedy współpraca społeczna rozwija się dzięki poszerzeniu sfery objętej podziałem pracy lub kiedy wzmacnia się ochronę prawną i gwarancję pokoju, wtedy wszyscy zainteresowani przejawiają chęć poprawy własnej sytuacji. Zabiegając o własny dobrze pojęty interes, jednostka pracuje na rzecz rozwoju współpracy społecznej i pokojowego współistnienia. Społeczeństwo to wytwór ludzkiego działania, rezultat dążenia człowieka do usunięcia ze swego życia dyskomfortu. W celu wyjaśnienia początków i ewolucji społeczeństwa nie musimy się odwoływać do tej doktryny – z pewnością obrażającej prawdziwie religijny umysł – według której pierwotnie stworzony świat był tak niedoskonały, że wymagał ponownej nadprzyrodzonej interwencji, by nie doszło do jego upadku.
Historyczna rola teorii podziału pracy prezentowanej przez brytyjską ekonomię polityczną od Hume’a do Ricarda polegała na doszczętnym rozprawieniu się ze wszystkimi metafizycznymi doktrynami dotyczącymi powstania i funkcjonowania współpracy społecznej. Teoria ta była ukoronowaniem dzieła duchowego, moralnego i intelektualnego wyzwalania się ludzkości zainicjowanego przez filozofię epikurejską. W miejsce dawnej etyki heteronomicznej i intuicjonistycznej teoria ta wprowadzała moralność autonomiczną i racjonalną. Odtąd prawo i praworządność, zasady moralne i instytucje społeczne przestały być czczone jako niezbadane wyroki niebios. Uważano teraz, że są one wytworami człowieka i że jedynym kryterium, jakie powinny spełniać, jest ich celowość ze względu na dobrobyt społeczeństwa. Ekonomista o nastawieniu utylitarystycznym nie mówi: „Fiat iustitia, pereat mundus”, lecz: „Fiat iustitia, ne pereat mundus”90. Nie żąda od człowieka, żeby wyrzekł się swojej pomyślności dla dobra społeczeństwa, lecz pokazuje mu, na czym polega jego dobrze pojęty interes. Według niego wspaniałość Boga nie przejawia się w ciągłym mieszaniu się do rozmaitych spraw książąt i polityków, lecz w tym, że wyposażył on stworzonego przez siebie człowieka w rozum i chęć dążenia do szczęścia91. Zasadniczą trudność związaną ze wszystkimi odmianami uniwersalistycznej, kolektywistycznej i holistycznej filozofii społecznej stanowi pytanie: po czym poznajemy prawdziwe prawo, autentycznego apostoła słowa bożego i prawowitą władzę? Wielu ludzi utrzymuje, że przysłała ich Opatrzność, a każdy z tych proroków głosi inną ewangelię. Gorliwy wyznawca nie ma żadnej wątpliwości; jest święcie przekonany, że prawdziwa jest jego jedyna wiara. Tymczasem to właśnie silne ugruntowanie takich przekonań sprawia, że nie da się załagodzić antagonizmów. Każda strona sporu dąży do tego, żeby zwyciężyły dogmaty jej wiary, a ponieważ za pomocą logicznych argumentów nie można dowieść ich słuszności, jedyną metodą rozstrzygnięcia takich sporów pozostaje konflikt zbrojny. Nieracjonalne, nieutylitarystyczne i nieliberalne doktryny społeczne muszą prowadzić do wojen, także wojen domowych, które trwają aż do zniszczenia lub podporządkowania adwersarzy. Dzieje wielkich religii są kroniką bitew i wojen, podobnie jak dzisiejsze namiastki religii – socjalizm, statolatria i nacjonalizm.
Nietolerancja i propaganda z mieczem w ręku kata lub żołnierza są nieodłącznymi cechami każdego systemu etyki heteronomicznej. Prawa ustanowione przez Boga lub wyroki Przeznaczenia powinny mieć moc powszechnie obowiązującą, a wszyscy ludzie powinni podporządkować się władzy, która wedle tych praw uchodzi za prawowitą. Dopóki heteronomiczne systemy moralne oraz ich filozoficzna konsekwencja – realizm pojęciowy – pozostawały nietykalne, dopóty nie mogło być mowy o tolerancji ani trwałym pokoju. Walki przerywano tylko po to, żeby zebrać siły do następnych wojen. Idea tolerancji wobec odmiennych przekonań mogła się zakorzenić w ludzkich umysłach dopiero wtedy, gdy liberalne doktryny rozwiały złudę uniwersalizmu. W świetle filozofii utylitaryzmu społeczeństwo i państwo przestają być instytucjami służącymi podtrzymaniu porządku świata, który to porządek z przyczyn niedostępnych ludzkiemu rozumowi podoba się bóstwu, mimo że w oczywisty sposób narusza on przyziemne interesy wielu ludzi, a być może nawet ogromnej większości mieszkańców ziemi. Społeczeństwo i państwo stają się – w przeciwieństwie do funkcji, jaką pełniły wcześniej – najważniejszymi środkami służącymi ludziom do osiągnięcia celów zgodnych z ich potrzebami. Są one tworami człowieka, a ich utrzymanie oraz możliwie jak najlepsza organizacja to zadania, które nie różnią się zasadniczo od innych celów ludzkiego działania. Zwolennicy moralności heteronomicznej i doktryny kolektywistycznej nie mają szans, by racjonalnie dowieść poprawności specyfiki swoich zasad etycznych, wyższości swoich ideałów społecznych ani tego, że jedynie ich ideały są słuszne. Zmuszeni są apelować do ludzi, żeby na wiarę przyjęli ich system ideologiczny i podporządkowali się władzy, którą uważają za prawowitą. Gotowi są uciszyć przeciwników lub zmusić ich siłą do posłuszeństwa.
Oczywiście zawsze będą na świecie jednostki i zbiorowości, którym ciasna umysłowość nie pozwoli zrozumieć korzyści, jakie daje współpraca społeczna. Jeszcze inni, o słabym kośćcu moralnym i woli, nie zdołają się oprzeć pokusie krótkookresowych zysków osiąganych za pomocą działań szkodliwych dla sprawnego funkcjonowania systemu społecznego. Dostosowanie się jednostki do wymagań współpracy społecznej wiąże się z koniecznością poświęceń. Są to w istocie tylko przejściowe i pozorne poświęcenia, ponieważ życie w społeczeństwie wynagradza je z nawiązką, zapewniając bez porównania większe korzyści. Jednakże kiedy trzeba zrezygnować z jakiejś spodziewanej przyjemności, poświęcenia te mogą wywołać uczucie przykrości, gdyż nie zawsze pamięta się, że wyrzeczenia służą przyszłym korzyściom. Stąd nie wiadomo, jak należy w takiej sytuacji postępować. Anarchiści uważają, że dzięki edukacji wszyscy mogliby zrozumieć, jak powinni postępować w zgodzie z własnym interesem. Gdyby ludzie uzyskali odpowiednie informacje, to z własnej woli zawsze przestrzegaliby zasad postępowania warunkujących przetrwanie społeczeństwa. Anarchiści utrzymują, że porządek społeczny, w którym nie występuje zjawisko uprzywilejowania jednych obywateli kosztem innych, mógłby istnieć bez konieczności zapobiegania działaniom społecznie szkodliwym za pomocą siły. Takie idealne społeczeństwo mogłoby się obyć bez państwa i rządu rozumianego jako policja, społeczny aparat przymusu i przemocy.
Anarchiści nie uwzględniają niezaprzeczalnego faktu, że niektórzy ludzie są zbyt ograniczeni albo za słabi, żeby móc dostosować się samorzutnie do warunków życia w społeczeństwie. Nawet jeśli przyjęlibyśmy, że każdy zdrowo myślący dorosły jest w stanie zrozumieć dobrodziejstwa społecznej współpracy i swoim działaniem potrafi respektować zasady życia społecznego, to wciąż pozostaje problem dzieci, osób w podeszłym wieku i chorych. Możemy się zgodzić, że ktoś, kto postępuje aspołecznie, powinien być uznany za niepoczytalnego i że wymaga leczenia. Jednak dopóki wszyscy nie zostaną wyleczeni, dopóki na świecie są dzieci