takich pomysłów. Chiliastyczne imperia rządzone przez dyktatorów są skazane na upadek. Żadne z nich nie trwało dłużej niż kilka lat. Dopiero co byliśmy świadkami załamania się kilku takich „tysiącletnich” systemów. Te, które wciąż istnieją, wkrótce spotka podobny los.
Dzisiejsze odrodzenie idei kolektywizmu, główna przyczyna wszystkich cierpień i katastrof naszych czasów, ma tak duży zasięg, że spowodowało to zepchnięcie w niepamięć podstawowych idei liberalnej filozofii społecznej. Nawet wielu zwolenników instytucji demokratycznych nie zna obecnie tych idei. Przytaczane przez nich argumenty na rzecz wolności i demokracji są skażone błędami kolektywizmu. Ich doktryny są raczej zniekształceniem prawdziwego liberalizmu niż wyrazem jego poparcia. Według nich większość ma zawsze rację po prostu dlatego, że dysponuje siłą zdolną złamać każdy opór. Rządy większości są dyktatorskimi rządami najliczniejszej partii, toteż rządząca większość może bez ograniczeń korzystać ze swojej władzy i uprawiać własną politykę. Kiedy jakieś ugrupowanie zdobędzie poparcie większości obywateli i dzięki temu zawładnie machiną rządową, może wtedy odmówić mniejszości wszystkich demokratycznych praw, które wcześniej umożliwiły mu walkę o przejęcie władzy.
Ten pseudoliberalizm jest oczywiście przeciwieństwem doktryny liberalnej. Liberałowie nie głoszą, że większość jest święta i nieomylna; nie utrzymują, że spore poparcie dla określonej polityki dowodzi, że jest ona korzystna dla dobra ogółu. Nie postulują dyktatury większości i siłowego rozprawienia się z opozycją mniejszości. Liberalizm dąży do zbudowania takiego systemu politycznego, który zapewniałby sprawną współpracę społeczną i stopniowe zacieśnianie więzi społecznych. Głównym jego celem jest uniknięcie konfliktów zbrojnych, wojen i rewolucji, które nieuchronnie prowadzą do rozpadu społecznej współpracy i cofają człowieka do czasów prymitywnego barbarzyństwa, kiedy to wszystkie plemiona i podmioty polityczne toczyły między sobą niekończące się walki. Podział pracy wymaga niezakłóconego pokoju, toteż liberalizm dąży do ustanowienia takiego systemu rządów, który jest w stanie utrzymać pokój, czyli do demokracji.
Liberalizm w znaczeniu dziewiętnastowiecznym jest doktryną polityczną. Nie jest teorią, lecz zastosowaniem teorii wypracowanych przez prakseologię, a zwłaszcza ekonomię, do konkretnych zagadnień związanych z ludzkim działaniem w społeczeństwie.
Jako doktryna polityczna liberalizm nie jest neutralny wobec wartości i ostatecznych celów, do których prowadzi działanie. Liberalizm przyjmuje, że wszyscy ludzie, a przynajmniej ich większość jest zajęta dążeniem do określonych celów. Dostarcza on informacji na temat środków, które umożliwiają realizację tych celów. Zwolennicy doktryn liberalnych doskonale wiedzą, że ich poglądy sprawdzają się wyłącznie w odniesieniu do osób, które kierują się tymi zasadami w ocenach wartości.
Prakseologia, a więc również ekonomia, używa terminów „szczęście” i „usunięcie dyskomfortu” w znaczeniu czysto formalnym, liberalizm natomiast nadaje im konkretne znaczenie. Liberalizm przyjmuje, że ludzie wolą życie od śmierci, zdrowie od choroby, dobre odżywianie się od głodu, dostatek od nędzy. Uczy, jak działać zgodnie z tymi ocenami wartości.
Przyjęło się określać te zagadnienia mianem materialistycznych i oskarżać liberalizm o rzekomy prymitywny materializm i lekceważenie „wyższych” i „szlachetniejszych” celów ludzkości. Człowiek nie żyje samym chlebem, mówią krytycy, wyrażając w ten sposób pogardę dla małości i przyziemności filozofii utylitaryzmu. Te żarliwe diatryby chybiają jednak celu, ponieważ w istotny sposób wypaczają myśl liberalizmu.
Po pierwsze, liberałowie nie twierdzą, że ludzie powinni dążyć do wymienionych tutaj celów. Utrzymują jedynie, że ogromna większość ludzi woli życie w dostatku i zdrowiu niż nędzę, głód i śmierć. Nie sposób kwestionować poprawności tego twierdzenia. Wystarczy zauważyć, że wszystkie doktryny antyliberalne – teokratyczne dogmaty różnych religijnych, etatystycznych, nacjonalistycznych i socjalistycznych partii – zajmują takie samo stanowisko co do tych zagadnień. Wszystkie one obiecują swoim zwolennikom życie w dostatku. Nigdy nie odważyły się głosić, że realizacja ich programu wpłynie niekorzystnie na sytuację materialną społeczeństwa. Przeciwnie, podkreślają, że realizacja planów formułowanych przez konkurencyjne partie przyniesie większości społeczeństwa nędzę, one same natomiast chcą zapewnić swoim zwolennikom dostatek. Partie chrześcijańskie obiecują masom wzrost poziomu życia z nie mniejszym zapałem niż nacjonaliści i socjaliści. Dzisiaj w kościołach często więcej słyszy się na temat podwyżek płac czy zwiększenia dochodów rolników niż na temat dogmatów wiary chrześcijańskiej.
Po drugie, liberałowie nie lekceważą intelektualnych i duchowych aspiracji człowieka. Przeciwnie – ożywia ich intelektualny zapał i dążenie do moralnej doskonałości, mądrości i piękna. Ich poglądy na te wzniosłe i szlachetne zagadnienia różnią się jednak znacznie od prymitywnych wyobrażeń ich przeciwników. Nie podzielają naiwnej wiary, że jakiś system społeczny mógłby bezpośrednio zachęcić ludzi do rozważań filozoficznych lub naukowych, tworzenia arcydzieł sztuki i literatury oraz przyczynić się do tego, żeby masy były bardziej oświecone. Rozumieją, że w tej sferze społeczeństwo może jedynie stworzyć takie warunki, w których geniusza nie ograniczałyby zbyt wielkie przeszkody, a zwykły człowiek byłby na tyle wolny od trosk materialnych, żeby zainteresować się innymi sprawami niż wyłącznie tym, jak zarobić na chleb. Uważają, że zwalczenie biedy to najlepszy sposób sprawienia, by człowiek żył pełnią człowieczeństwa. Mądrość, nauka i sztuka rozwijają się lepiej w świecie dobrobytu niż w społeczeństwach nędzy.
Oskarżanie liberalizmu o materializm jest bezpodstawne. Wiek XIX zaznaczył się nie tylko bezprecedensowym postępem w dziedzinie technicznych metod produkcji i wzrostem dobrobytu mas. Przyniósł znacznie więcej niż tylko wydłużenie średniej długości życia. Stworzył sztukę o nieprzemijających wartościach. Był to wiek muzyków, pisarzy, poetów, malarzy i rzeźbiarzy, którzy zostawili po sobie nieśmiertelne dzieła. Ponadto XIX wiek zrewolucjonizował filozofię, ekonomię, matematykę, fizykę, chemię i biologię. I po raz pierwszy w dziejach zwykły człowiek miał dostęp do tych wspaniałych dzieł sztuki i intelektu.
Liberalizm opiera się na czysto racjonalnej i naukowej teorii współpracy społecznej. Rozwiązania, jakie sugeruje, wykorzystują system wiedzy, która w żaden sposób nie odwołuje się do emocji, intuicyjnych przekonań niepopartych logicznym dowodem, doświadczeń mistycznych oraz osobistego kontaktu ze zjawiskami nadprzyrodzonymi. W tym sensie można o nim powiedzieć – używając określeń często niewłaściwie rozumianych i błędnie interpretowanych – że jest doktryną ateistyczną i agnostyczną. Byłoby jednak poważnym błędem, gdybyśmy wyciągnęli stąd wniosek, że nauki dotyczące ludzkiego działania oraz oparta na nich doktryna polityczna – liberalizm – są antyteistyczne i nastawione wrogo do religii. Są one zdecydowanie przeciwne wszelkim systemom teokratycznym. Zachowują jednak całkowitą neutralność w stosunku do przekonań religijnych, które nie próbują ingerować w sferę spraw społecznych, politykę i gospodarkę.
Teokracja jest systemem społecznym, który swojej legitymizacji szuka w siłach nadprzyrodzonych. Podstaw władzy teokratycznej nie da się dowieść racjonalnie metodami logicznymi. Ostateczną normą jest tu intuicja zapewniająca umysłowi subiektywną pewność dotyczącą spraw, których nie można pojąć za pomocą rozumu i rozumowania. Jeśli intuicja ta odwołuje się do jednego z tradycyjnych systemów światopoglądowych, w których przyjmuje się istnienie Boskiego Stwórcy i Władcy wszechświata, to nazwiemy ją wiarą religijną. Jeśli odwołuje się do innego systemu, nazwiemy ją wiarą metafizyczną. A zatem system rządów teokratycznych nie musi się opierać na którejś z wielkich światowych religii. Może wypływać z założeń metafizycznych, które odrzucają