państwo doskonale wiedzą, ustaliliśmy kilka istotnych okoliczności w sprawie – powiedział Mateusz Zakierski.
Najwyraźniej uciął sobie krótką pogawędkę z dziennikarzami przed wejściem na antenę i jak zawsze okazało się, że wiedzą więcej, niż powinni.
– Zebraliśmy materiał dowodowy, który pozwolił na zatrzymanie tego ranka podejrzanego – dodał oskarżyciel.
Chyłka zamrugała kilkakrotnie oczami. Przesłyszała się? Była jeszcze wstawiona? I to aż do tego stopnia, by mieć halucynacje? Pasek w NSI nagle zmienił kolor z żółtego na czerwony. Pojawiła się na nim informacja, że zatrzymano osobę podejrzaną o zamordowanie kobiety i jej dziecka na warszawskim Ursusie.
– Na tę chwilę mogę powiedzieć jedynie, że zatrzymany, Robert H., jest mieszkańcem Warszawy. Ze względu na dobro śledztwa nie mogę przekazać państwu żadnych innych informacji.
Joanna poczuła, że robi jej się niedobrze.
– Czy zatrzymany przebywa w areszcie? – zapytał jeden z dziennikarzy tylko po to, by rozkręcić nieco prokuratora.
– Tak. Został zastosowany środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego zatrzymania.
Satysfakcja w głosie Zakierskiego niemal sprawiła Chyłce fizyczny ból. Zatrzymali Bukano? Bez telefonu do niej, bez jakiejkolwiek informacji? Spojrzała na komórkę i przekonała się, że miga dioda nieodebranego połączenia.
Zaklęła pod nosem i sprawdziła rejestr. Dzwoniono do niej kilkanaście razy, zanim w końcu dano spokój. Chyłka natychmiast zerwała się z kanapy, ale szybko tego pożałowała. Zakręciło jej się w głowie i musiała przytrzymać się oparcia.
– Kurwa mać… – wymamrotała.
W tym stanie nie było mowy o złożeniu wizyty w areszcie śledczym. Wciąż klnąc, spojrzała na ekran telewizora. Mateusz Zakierski rozwodził się nad tym, że w przypadku Roberta H. poręczenie majątkowe nie wchodzi w grę. Zatrzymany pozostanie w areszcie.
– O jakich dowodach mówimy? – zapytała reporterka z NSI.
– Niestety nie mogę tego zdradzić.
– Ale są solidne?
Oskarżyciel robił wszystko, by się nie uśmiechnąć.
– Inaczej nie zatrzymywalibyśmy podejrzanego.
– Czy to mąż ofiary?
– Nie mogę tego zdradzić.
– Czy nazwisko tego człowieka zostanie ujawnione? – dodał ktoś z TVN24.
– Być może.
Joanna obserwowała gesty i mimikę prokuratora. Czuł, że ma władzę. Nie formalną, raczej charyzmatyczną. Dawkował informacje i czerpał z tego powodu przyjemność.
– Od czego to zależy? – spytał inny dziennikarz.
– Od tego, czy mieści się to w interesie społecznym. Jeśli tak, prokuratura lub sąd mogą podjąć decyzję o ujawnieniu tożsamości.
– W tym przypadku chyba tak jest.
– To się okaże – odparł Zakierski i powiódł wzrokiem po zebranych. – Jeśli nie ma więcej pytań, na dzisiaj dziękuję. Jutro postaramy się przybliżyć państwu szczegóły sprawy.
Zanim zalali go pytaniami, obrócił się i oddalił. Kamery odprowadzały go przez chwilę, a potem na antenie pokazał się materiał z zatrzymania. Najwyraźniej ktoś dał zawczasu cynk NSI, bo nie było to nagranie policyjne.
Chyłka doskonale pamiętała jedenastopiętrowy blok i kiosk obok. Twarz Bukano była zamazana, kilku policjantów prowadziło go w kierunku samochodu. Nagranie nie było długie i zaraz włączono obraz ze studia. Kilku komentatorów miało wypowiadać się na temat przestępczości rodzinnej i statystyk, które nie świadczyły na korzyść klienta Joanny.
Spodziewała się, że postawią mu zarzuty… ale dzisiaj? Ile czasu minęło, od kiedy zaczęli badanie DNA? O ilu dniach mówił ten… profesor z zakładu medycyny sądowej? Chyłka stała przed telewizorem, nie mogąc poskładać wszystkiego w logiczną całość.
W dodatku ktoś do niej dzwonił. Wczoraj, tuż przed tym, jak na dobre zaczęła pić. Szczerbaty, ten aspirant. Tak, z pewnością on.
Znów poczuła, jak wzbierają w niej nudności. Odchrząknęła i sięgnęła po paczkę papierosów. Palenie rzadko kiedy było dobrym pomysłem, ale w tym przypadku mogło pretendować do miana tragedii.
Mimo to zapaliła marlboro i podniosła telefon. Wybrała numer Szczerbińskiego.
Bez zaskoczenia przekonała się, że policjant nie odbiera. Po tym, jak potraktowała go wczoraj, być może nie powinna się dziwić. Miał dla niej jakieś informacje, tymczasem ona po prostu go spławiła. Wtedy wydawało jej się, że ma znacznie lepsze rzeczy do roboty.
Zaczęła już tracić nadzieję, że Szczerbiński odbierze, kiedy w końcu sygnał zmienił się w cichy szum.
– Halo? – zapytała.
– Teraz do mnie dzwonisz? – odparł Szczerbaty.
– Posłuchaj…
– Dziś nie mam na to czasu. Przykro mi.
Zanim zdążyła zaoponować, rozłączył się. Joanna cisnęła komórkę na kanapę, uświadamiając sobie, że spotkanie stało się bezcelowe. Z jakiejś przyczyny Szczerbiński miał zamiar poinformować ją wczoraj o dzisiejszym zatrzymaniu. Powinna się z nim spotkać, do cholery. Może zdołałaby zapobiec temu bagnu…
Rozmasowała skronie, przeczuwając nadchodzący ból głowy. Zgasiła papierosa i poszła pod prysznic. Wszystko po kolei, najpierw musiała doprowadzić się do stanu względnej używalności.
Obmycie się zimną wodą niewiele pomogło. Wycisnęła sobie pełną szklankę soku z cytryny, ale to również okazało się niewystarczające. W końcu sięgnęła po tequilę, uznając, że i tak gorzej już być nie może.
Jej klient znalazł się za kratkami. Chyłka złoży zażalenie, ale na niewiele się to zda. Wprawdzie Bukano znajdował się w grupie podwyższonego ryzyka – był jednocześnie Cyganem, gwałcicielem i dzieciobójcą – ale Joanna nie sądziła, by jakikolwiek sąd zdecydował, że w areszcie grozi mu niebezpieczeństwo tak duże, iż trzeba go wypuścić.
Rozejrzała się niepewnie po mieszkaniu. Na fotelu leżał pognieciony żakiet, spódnica wylądowała na podłodze. Joanna przeszła do sypialni i przekonała się, że większa część jej garderoby była w podobnym stanie. Właściwie została jej tylko jedna czysta bluzka – ta, którą prała ręcznie jakiś czas temu, gdy w środku nocy alkohol cofnął się jej do gardła. Nie zdążyła do toalety i wszystko wylądowało na podłodze. Prawie wszystko.
Włożyła czystą bluzkę.
Najpierw widzenie, potem zażalenie, a później… później pomyśli, co dalej.
Ubrała się, wzięła torebkę i klucze, po czym ruszyła na korytarz. Ledwo zamknęła drzwi do mieszkania, a rozległ się znajomy głos:
– Nie wyglądasz najlepiej.
Przez chwilę nie była pewna, czy naprawdę go słyszy. Wbiła wzrok w drzwi i wmówiła sobie, że za jej plecami nikogo nie ma. Wyimaginowała sobie jego obecność. Nie mógł tutaj być. Nie teraz i nie po tylu latach.
– Magda dzwoniła – powiedział.
Joanna obróciła się powoli, z trudem przełykając ślinę. Spojrzała na ojca i mimowolnie pokręciła głową.
– Magdalena – wydusiła.
– Słucham?
– Po