Remigiusz Mróz

Ekspozycja


Скачать книгу

niż dobrego – ten komisarz jednak patrzył na nią z uznaniem. Pomijając seksualne aluzje.

      – Oglądałem kilka pani materiałów – odezwał się.

      – Doprawdy?

      – Wykonuje pani solidną robotę. Reportaż z Brynicy doprowadził do kontroli w tamtejszym szpitalu psychiatrycznym. Zwróciła pani uwagę na nieprawidłowości w kilku przetargach, gdzie potem wykryto propozycje korupcyjne. W dodatku udało się pani nagrać wizytę ABW w mieszkaniu…

      – Znam doskonale swoje materiały – ucięła Szrebska. – Czego pan chce?

      – Moglibyśmy przejść na ty? Strasznie nie lubię panowania, kojarzy mi się z kontaktami służbowymi.

      – Jeśli musimy.

      Forst skinął głową.

      – Więc o co chodzi? – zapytała.

      – Mogę mówić w dużym skrócie?

      – Będę wdzięczna.

      – Zawieszono mnie, ale zdołałem wynieść materiał dowodowy. W pewnym sensie.

      Olga spojrzała na niego z niedowierzaniem, krzyżując ręce na piersi.

      – Za dużo informacji jak na jeden raz? – zapytał Wiktor.

      – Co to za materiał dowodowy? – odparła.

      – Zdjęcia. Mój aparat ma tylko osiem megapikseli, ale podobno robi całkiem przyzwoite.

      Olga zbliżyła się o krok, wlepiając wzrok w oczy rozmówcy. Natychmiast zrozumiała, że jeśli mówił prawdę, to trafiła jej się życiowa okazja. Zawieszony policjant to zazwyczaj rozgoryczony policjant, a tacy mówią najwięcej.

      Musiała tylko odpowiednio to rozegrać. I dowiedzieć się, jaka jest cena tego materiału.

      – Dlaczego cię zawiesili? – spytała.

      – Brzmisz, jakbyś wątpiła, że to prawda.

      – Różne rzeczy już słyszałam od stróżów prawa.

      Wzruszył ramionami i na moment obrócił się w stronę Giewontu.

      – Co miałbym osiągnąć, oszukując cię?

      – Nic.

      – Właśnie – odparł. – A jeśli chodzi o powód zawieszenia, to nie znam go.

      – Może kogoś wkurzyły te wybryki przed kamerą?

      – Z pewnością, ale nie zdążyliby dopełnić formalności.

      Podeszli do skraju ścieżki, skąd rozpościerał się widok na Dolinę Kondratową. Za miesiąc spod śniegu wyjrzą rośliny i głazy, a pośród tego wszystkiego ukaże się zielony dywan na Polanie Kondratowej. Teraz jednak, jak okiem sięgnąć, widać było tylko śnieg. Olga potarła ręce, obracając się do rozmówcy.

      – Musisz się przynajmniej domyślać, za co cię uziemili – powiedziała.

      – Jest zbyt dużo możliwości.

      – Taki jesteś popularny?

      – Najwyraźniej niewystarczająco, skoro moje nazwisko nie dotarło do Warszawy. Może gdybyś częściej przyjeżdżała…

      – Jeszcze raz, jak się nazywasz?

      – Wiktor Forst.

      Szrebska szybko przeczesała pamięć. Nie kojarzyła tego nazwiska. Wprawdzie rzeczywiście nieczęsto bywała na Podhalu, ale gdyby ten mężczyzna zawinił w jakiejś głośnej sprawie, z pewnością by o tym wiedziała.

      – Powiesz mi, o co chodzi?

      – Oczywiście – odparł Forst, tocząc wzrokiem po żlebach w masywie po lewej stronie. – Ktoś mnie prewencyjnie udupił.

      Dziennikarka spojrzała na niego pytająco.

      – Innymi słowy, ktoś na górze nie chce, żeby ta sprawa została rozwiązana.

      – Po czym wnosisz?

      – Po tym, że mnie odsunięto.

      – Przydzielą kogoś innego. Może bardziej rozgarniętego. Nie pomyślałeś o tym?

      – Nie.

      Forst patrzył na nią, jakby czekał, aż się uśmiechnie. Olga trwała z kamiennym wyrazem twarzy.

      – Mój człowiek w jednostce twierdzi, że sprawę przydzielono Gomole.

      – I?

      – Ze świecą u nas szukać bardziej skretyniałego komisarza od Gomoły.

      – Ja jednego znalazłam, a nawet nie szukałam.

      Forst skinął tylko głową z uznaniem, doceniając tę uwagę.

      – Sprawdźmy, czy dobrze rozumiem twoje zamiary – dodała. – Nie dość, że chcesz podejmować czynności służbowe po zawieszeniu, to jeszcze proponujesz przekazanie mi materiału dowodowego w toczącym się śledztwie?

      – Zgadza się – przyznał. – Ale jestem kryty, bo obowiązuje cię tajemnica dziennikarska. Nie piśniesz słówka na temat naszej małej kopulacji.

      Szrebska uniosła brwi.

      – Przepraszam, kooperacji.

      – Mhm. Czego chcesz w zamian, Forst?

      – Współpracy.

      Szrebska uśmiechnęła się i pokręciła głową.

      – Nie tylko wywalą cię z roboty, ale i pójdziesz siedzieć. Wiesz o tym?

      – Prędzej Putin odda Krym.

      Olga zrobiła jeszcze krok w kierunku zbocza, po czym spojrzała w dół. Równie dobrze Forst mógłby rzucić się z tego miejsca w przepaść. Najwyraźniej nie przemyślał całej sprawy, ale nie był to jej problem.

      – W porządku – powiedziała. – Zobaczmy, czy uda ci się mnie zainteresować.

      Wiktor wyciągnął telefon i wyświetlił zdjęcie przedstawiające awers monety. Pokazał je dziennikarce, a potem przesunął palcem po wyświetlaczu i ukazał rewers.

      – Ofiara miała to w gardle.

      – Żartujesz sobie?

      – W żadnym wypadku. Sam to z niego wyciągnąłem.

      – Co to jest? – zapytała Olga, mrużąc oczy.

      – Greckie kolumny.

      – Widzę, ale co oznacza ten napis?

      – Musisz zapytać kogoś, kto zna grekę.

      Morderca zostawił wizytówkę. Szrebska nie była tym zaskoczona – każdy z tych zwyrodnialców w jakiś sposób chciał zaznaczyć, że to jego robota. Na tym jednak zazwyczaj się kończyło. W filmach ci degeneraci najczęściej prowadzili niebezpieczną grę z organami ścigania, wodzili śledczych za nos i prowokowali, ale w rzeczywistości nikt nie podejmował zbędnego ryzyka.

      – Ta moneta to ślepy zaułek – skwitowała. – Ktoś, kto zadał sobie tyle trudu, nie zostawiłby w gardzieli trupa poszlaki, która może do niego doprowadzić. To tylko podpis. Makabryczny, ale wciąż tylko podpis.

      – Zdaję sobie z tego sprawę – odparł Forst.

      – Więc po co mi to pokazujesz?

      – By uświadomić ci, że mam więcej niż ty.

      Olga przez moment milczała. Miał trochę racji.

      – Jeśli nie jesteś zainteresowana, poradzę sobie sam – powiedział. – Pomyślałem po prostu, że największa gwiazda NSI chętnie pomoże w ujęciu