sama z dzieckiem, bez grosza przy duszy, cierpiała na depresję, imała się każdej roboty, a w wolnych chwilach pisała. A wiesz, ile potem zarobiła na Harrym Potterze?
– Nie.
– Nikt tego nie wie poza nią samą – odparła Milena, jakby to miało stanowić odpowiedź samą w sobie. – Szacuje się jednak, że w przeliczeniu na złotówki jakieś dziewięć miliardów.
Właściwie trudno było sobie wyobrazić taką fortunę. Biorąc jednak pod uwagę liczbę sprzedanych książek, prawa do ekranizacji i wszystko, co się z tym wiązało, należało przyjąć, że szacunek jest prawdopodobny.
– Tak wyliczyli dziennikarze z „Fortune”. A kto jak kto, ale oni znają się na takich rzeczach.
– Może.
– Tyle że Rowling ma to w gdzieś.
Patryk spojrzał na żonę z rezerwą.
– Na takim poziomie to już nie ma znaczenia – dodała Mil. – Liczy się rząd dusz. Dokładnie taki sam, jaki ty zyskasz, kiedy zrealizujemy nasz plan.
Użycie określenia „nasz” po raz pierwszy od jakiegoś czasu wydawało się uzasadnione. Dotychczas to Milena znajdowała miejsce dla każdego elementu ich wspólnej układanki. Jeśli jednak ta nowa naprawdę miała powstać, musieli podzielić się obowiązkami po równo.
Choć sama być może nie była gotowa tego przyznać.
– Twoja success story podziała na wyborców jak lep na muchy.
– O ile jakiś success rzeczywiście…
– Niczego innego nie zakładamy – przerwała mu. – Wszystko ogarniesz. Krok po kroku. I to tak, żeby każdy widział, z jakim trudem ci to przychodzi.
Chciał podciągnąć się do wezgłowia i tym samym jakby na potwierdzenie jej słów pokazać, że motywacji mu nie brakuje. Ciało jednak wydawało się zwiotczałe i zdołał poruszyć się tylko nieznacznie.
– HauerHub będzie najczęściej odwiedzaną stroną w polskiej sieci – dodała Milena. – A ty wrócisz do polityki nie na białym koniu, ale na wózku.
Przez moment oboje milczeli, patrząc na siebie.
– Za wcześnie na żarty? – spytała Mil.
– Tylko trochę.
– Ważne, żeby nie było za późno.
Skinął lekko głową, zastanawiając się, co żona właściwie ma na myśli. Może to, że niewiele brakowało, by pogrążył się w marazmie. Gdyby nie chorobliwa polityczna ambicja, wola walki o to, co uciekło mu sprzed nosa, byłby w nieciekawym położeniu. Nic nie ustrzegłoby go przed czarnymi myślami, depresją, poczuciem braku sensu w życiu.
Wiadomość o utracie władzy nad połową własnego ciała zupełnie by go zniszczyła.
Ale tak się nie stało. Zbyt dużo miał do osiągnięcia.
Uśmiechnął się blado, a Milena poklepała go lekko po ramieniu. Podniosła się i przez chwilę szukała dobrego ujęcia. Ustawiła telefon pod odpowiednim kątem, po czym uniosła trzy palce. Odliczyła w dół, a potem skinęła głową.
– Dzisiaj nie będzie snapa śniadaniowego – zaczął Hauer, siląc się na bardziej przekonujący uśmiech. – Ani kulek mocy. Są za to myśli mocy. Będziemy walczyć. Do skutku.
Tyle wystarczyło. Nie miało znaczenia, że przekaz był właściwie pusty, a Patryk wyglądał, jakby przeżuto go i wypluto. Może nawet robił wrażenie adekwatne do koncepcji wizerunkowej.
Za jakiś czas dziennikarze będą przygotowywać materiały, na których porównają jego stan tuż po wypadku z tym, który uda mu się ostatecznie osiągnąć. Im większa zmiana, tym lepiej.
Milena schowała telefon do kieszeni i spojrzała na męża z góry.
– Zainspirujesz naród, Patryk.
– Pytanie, czy to będzie realne osiągnięcie, czy tylko PR-owe.
– Co za różnica?
– Żadna – odparł. – W tej sytuacji żadna.
Liczyło się to, by przywrócić poprzednie status quo. Skoro nie mógł zrobić tego w kontekście swojego zdrowia, dokona tego w sferze kariery. Był nabuzowany, chciał już działać, zacząć żmudny proces powrotu do zdrowia i pokazać, że potrafi poradzić sobie z przeciwnościami losu.
Pozytywne, podnoszące na duchu myśli towarzyszyły mu jeszcze przez kilka godzin po tym, jak Milena opuściła szpital.
Układał w głowie scenariusz nadchodzących dni, tygodni i miesięcy. Wiedział, że przed nim długa droga, ale był do tego przyzwyczajony. Młyny politycznego progresu mieliły powoli, ale na gładko.
Wątpliwości zaczęły nachodzić go późnym popołudniem, wraz z pojawieniem się Olafa Gockiego. Przewodniczący WiL-u wjechał na wózku do sali, posłał Patrykowi zdawkowy uśmiech, a potem zbliżył się do łóżka.
Rzucił kilka rutynowych pytań, a Hauer zapewnił go, że czuje się dobrze. Przynajmniej zważając na okoliczności. W jakiś sposób jednak widok Olafa podziałał na niego deprymująco.
– Doceniam, że przyszedłeś – powiedział mimo to. – Macie teraz sporo na głowie.
– Masz na myśli…
Zawiesił głos, jakby było coś, o czym Hauer nie powinien wiedzieć, a mimo to jakimś cudem do tego dotarł. Taki podtekst wyczuwał każdy, kto odpowiednio długo siedział w polityce.
Patryk zmarszczył brwi.
– Mam na myśli organizację szczytu – wyjaśnił. – Został tydzień, prawda?
– Prawda, prawda.
– To bezprecedensowe wydarzenie.
– Na pewno.
– I wielkie osiągnięcie Seydy.
– Raczej Chronowskiego.
– Mówię o wydźwięku, Olaf, nie o realnych zasługach.
Gocki pokiwał głową.
– W takim razie masz rację – rzucił, rozglądając się. – To on zorganizował spotkanie.
– Zorganizował znacznie więcej – odparł Hauer, siląc się na uśmiech.
Przewodniczący WiL-u zdawał się nie dostrzegać wymuszonego grymasu, mimo że patrzył Patrykowi prosto w oczy. Doskonale wiedział, jak kruche są pozory. Znajdował się kiedyś w podobnej sytuacji i z pewnością nie zapomniał o emocjach, jakie mu towarzyszyły.
Jakby na potwierdzenie tej myśli Hauera Olaf głośno westchnął.
– Jeśli masz mi coś do powiedzenia, użyj słów – burknął Patryk.
– Chyba nie muszę niczego mówić.
Przez chwilę obaj zdawali się zastanawiać, czy tak rzeczywiście jest. Obustronne milczenie ostatecznie to potwierdziło. Gocki nie musiał niczego mówić, a Hauer nie musiał przed nim niczego udawać.
– Widziałem zdjęcie, które Milena wrzuciła przed momentem na Insta – odezwał się Olaf.
– I?
– Mocne.
Patryk był tego samego zdania. Po powrocie do domu Mil zrobiła coś, czego właściwie nie dopuszczała się nigdy. Weszła do jego sypialni. Normalnie stanowiłoby to przekroczenie zasad, które oboje ułożyli, ale w tym przypadku było w pełni uzasadnione.
Powiesiła zakrwawioną, poszarpaną koszulę Patryka na drzwiach szafy, tuż