powiedzenia – odparł z satysfakcją Gocki, a potem obejrzał się przez ramię. – I na mnie już chyba pora. Nie wyrzucili mnie stąd tylko dlatego, że jeżdżę na wózku. Jak więc widzisz, ma to też swoje plusy.
– Bez dwóch zdań.
Olaf przez moment patrzył na niego niepewnie, jakby chciał ocenić, czy Hauer rzeczywiście poradzi sobie z ciężarem tego, co musiał wziąć na barki.
– Będzie dobrze – rzucił Gocki.
Patryk uznał, że najlepiej skwitować to milczeniem. Był wdzięczny za wszystkie porady, ale nie miał zamiaru nawet zbliżać się do ckliwości.
– Będzie – potwierdził. – I dla mnie, i dla ciebie. W sondażach UR i WiL rosną słupki. Widziałeś TNS?
– Widziałem. Ale zdecydowanie bardziej ufam GfK.
– Bo dostaliście tam dwa punkty procentowe więcej. W dodatku to niemiecki kapitał, który wyjątkowo sobie cenicie.
Najwyraźniej obaj bezgłośnie postanowili, że najwyższa pora zostawić temat niepełnosprawności i omówić to, co obu interesowało najbardziej.
– Tak? – spytał z powątpiewaniem szef WiL-u. – Nie wiedziałem, że do naszej kabzy płyną bokiem jakieś euro.
– Oczywiście, że płyną. Finansuje was to samo środowisko, które za zachodnią granicą wspiera FDP. Przy odrobinie szczęścia może podzielicie ich los.
– Bez obaw, na obrzeża polityki się nie wybieramy – odparł Olaf, mrużąc oczy. – Przeciwnie, z pomocą UR mamy zamiar wejść do rządu.
Hauer uniósł brwi.
– O czymś nie wiem? – zapytał.
– To zależy, kiedy ostatnim razem rozmawiałeś z przewodniczącą swojej partii.
– Najwyraźniej zbyt dawno.
– Więc proponuję ci rozeznać się w temacie – rzucił na odchodnym Gocki, a potem obrócił sprawnie wózek i skierował się do drzwi. Przed progiem obejrzał się jeszcze i posłał Patrykowi pełen satysfakcji uśmiech, tym samym wbijając mu na koniec szpilę.
Nic dziwnego, uznał Hauer. Gocki musiał pokazać, że koniec końców nie są sojusznikami. Przynajmniej nie w tym momencie.
Nazajutrz z samego rana zadzwonił do Teresy Swobody. Rozmawiali jakiś czas po tym, jak wybudził się ze śpiączki, ale jego polityczna mentorka nie zająknęła się słowem o żadnych parlamentarnych ustaleniach. Zupełnie jakby mogło to mu zaszkodzić, a nie pomóc.
Prawda była jednak taka, że skupiając się na układankach partyjnych, czuł się znacznie lepiej. Tej nocy sen go nie zmorzył – i to nie tylko dlatego, że rozmyślał o przeszłości. Głowę zaprzątały mu możliwe scenariusze koalicyjne. A emocje, jakie wiązały się z możliwym obaleniem rządu, sprawiały, że oczy miał jak pięciozłotówki.
Nie wyspał się, ale uznał, że mu to nie zaszkodzi. Po miesiącu spędzonym w błogiej nieświadomości musiał nieco nadgonić.
Teresa zapewniła go, że zjawi się za godzinę lub dwie, jak tylko upora się z porannymi sprawami.
Nie wiedział, co konkretnie ma na myśli. Szefowie klubów z pewnością trzymali rękę na pulsie w sejmie i senacie. Wiceprzewodniczący rozpytywali wśród posłów, badali grunt przed podłożeniem ładunku wybuchowego pod rząd Chronowskiego, a…
Nie, to wszystko zostało już zrobione. Hauer upomniał się w duchu, że Swoboda z pewnością nie zajmowała się niczym innym przez ostatni miesiąc. Teraz mogła dopinać wszystko na ostatni guzik. Może na placu Trzech Krzyży, w Starbucksie, przy espresso. Tak jak on zwykł zaczynać każdy dzień.
Nie mógł doczekać się, aż do tego wróci. Normalność nie będzie taka, jaką znał dotychczas, ale przywyknie. Może nawet ostatecznie wyjdzie na tym lepiej.
Czekając na Swobodę, starał się wszczepić w siebie nieco optymizmu. Rezultat nie był wymarzony, ale biorąc wszystko pod uwagę, mogło być znacznie gorzej.
Teresa zjawiła się jeszcze przed południem, nieco spóźniona. Na wejściu posłała mu ciepłe, niemal matczyne spojrzenie, a potem przeprosiła, że musiał na nią czekać. Przysunęła sobie krzesło i podała Patrykowi brązową torebkę z charakterystycznym logo przedstawiającym syrenę.
– Espresso brownie – oznajmiła. – Chciałam kupić ci też gazety, ale wyszłam z założenia, że siedzisz z nosem w iPadzie, więc jesteś ze wszystkim na bieżąco.
Pokiwał głową z uśmiechem. Miał wykupioną subskrypcję na wszystkich stronach, których potrzebował. Dzięki temu przeczytał już od deski do deski dzisiejsze wydania „Rzeczpospolitej”, „Gazety Polskiej Codziennie” i „Głosu Obywatelskiego”, swojej ulubionej prawicowej gazety, której właścicielem był koncern posiadający także większość akcji NSI.
– Chyba za dobrze mnie pani zna.
– Tak, czasem odnoszę takie wrażenie.
Otworzył pakunek ze Starbucksa, dostrzegając, że w środku znajduje się też ciastko czekoladowe. Podał je Swobodzie, a potem sam zabrał się do brownie.
– Ale działa to w obie strony – zauważył Hauer.
– Doprawdy?
– Dzięki czemu wiem, że miała pani wyjątkowo dobry powód, dla którego się spóźniła.
– Owszem.
Zazwyczaj nie była tak powściągliwa. Patryk zdawał sobie sprawę, że była premier postrzega go nie tylko jako swojego politycznego faworyta, ale także jako jedną z najbardziej zaufanych osób. Mówiła mu o wszystkim – i nigdy nie musiał ciągnąć jej za język. W tym wypadku jednak wszystko wskazywało na to, że z jakiegoś powodu będzie do tego zmuszony.
Odłożył brownie do torebki.
– Co się dzieje? – zapytał.
– Byłam na posiedzeniu RBN-u.
– W jakiej sprawie?
– Wiesz, że nie mogę o tym rozmawiać.
– Chodzi o szczyt? Coś nie tak?
Teresa wyraźnie nie miała zamiaru odpowiadać. Trwała z kamiennym wyrazem twarzy, sprawiając wrażenie jednocześnie dystyngowanej i stanowczej osoby. Nie demonstrowała współczucia, właściwie zachowywała się tak, jakby był to jeden ze zwyczajnych poranków, kiedy spotkali się przy kawie na placu Trzech Krzyży.
– Zwykłe ustalenia – odparła wymijająco.
Patryk uznał, że musi podejść do sprawy umiejętnie. Owszem, Teresa znała każdy ruch, który mógł wykonać, żeby wyciągnąć od niej informacje, ale on także wiedział, jak ją podejść.
– Seyda sobie ze wszystkim radzi? – zapytał.
– Lepiej, niż przypuszczałam.
Hauer uniósł brwi.
– Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek będzie ją pani chwalić.
– Nie?
– To prawie jak zaprzeczenie prawom fizyki, jak połączenie ognia z wodą – kontynuował. – Ona to podkreślająca swoją kobiecość idealistka, pani to twarda pragmatyczka. Znajdujecie się nie tylko po przeciwnych stronach sceny, ale też pojmowania tego, jak uprawiać politykę.
– Nie przesadzaj. Mamy trochę wspólnego.
– Oby nie za dużo.
Swoboda pozwoliła sobie na lekki uśmiech.
– Obydwie chcemy, żeby Chronowski trafił tam, gdzie powinien już dawno być.